Pierwsze eliminacje jesienią 1961 roku odbyły się w Sali Widowiskowej kina „Włókniarz” a drugie, wiosną 1962 roku w Hali Sportowej RKS Lechia. Ze wszystkich tomaszowian (dziewcząt i chłopców) biorących udział w konkursie, do łódzkich półfinałów (Pałac Sportowy) dostał się tylko jeden z uczestników. Właśnie ta osoba wygrała łódzkie półfinały i jako jedyna z byłego województwa (przed gierkowską reformą administracji Polski) łódzkiego zakwalifikowała się do szczecińskich finałów (31.06,1-2.07.62). Tą osobą był Mirek Orłowski.
Mirka poznałem jesienią 1958 roku, chodziliśmy do tej samej Szkoły Rzemiosł Budowlanych (w tamtym latach była to w naszym mieście jedyna szkoła zawodowa - dziś zamordowana przez władze powiatu) o różnych profilach: metalowym, budowlanym i chemicznym. Mirek jest ode mnie starszym o dwa lata kolegą, kiedy ja edukację zaczynałem w/w szkole, on ją kończył. Nie kolegowaliśmy się podczas chodzenia do szkoły ale wiedzieliśmy sporo o sobie.
Zbliżyliśmy się do siebie kiedy wspólnie uczestniczyliśmy w słynnych w mieście, muzycznych sesjach (Elvis Presley contra Cliff Richard, Bill Haley contra Chuck Berry czy Jerry Lee Lewis contra Fats Domino) w mieszkaniu Wojtka Szymańskiego przy Placu Kościuszki 17. Dziś nie pamiętam, po której stronie muzycznego sporu był Mirek. Obaj byliśmy kolegami Wojtka, skutecznie trafionymi rock’n’rollem. Mirek zawsze, gdy tylko znalazł się w mieszkaniu Wojtka Szymona i usłyszał z radia Tatry wydobywające się dźwięki szalonych rytmów rock’n’rolla, nie tylko wybijał ręką czy nogą takty muzyczne ale swoim tenorem i łamaną angielszczyzną wtórował wykonawcy danej piosenki. Jego idolami byli nieśmiertelny Bill Haley i król rhythm and bluesa, ukochany przez wszystkich, Fats Domino.
Mirek nie miał rodzeństwa, był jedynakiem, mieszkał w kamienicy pana Śpiewaka przy ulicy Granicznej 55. Wychowywała go samotnie matka (wdowa), która bardzo wcześnie zmarła, kiedy Mirek był dwudziestokilkuletnim kawalerem. Życiowa sytuacja ukształtowała jego silną psychikę. W młodzieżowym środowisku stał się tak zwanym twardzielem.
Po ukończeniu szkoły zawodowej, by przeżyć, został zmuszony do szybkiego podjęcia pracy zarobkowej (naukę podjął w wieczorowym Technikum Mechanicznym), rezygnując z nauki w szkole dziennej. Zatrudnił się (1960r), jak wielu młodych tomaszowian, w największym zakładzie miasta, w ZWCh Wistom będąc do końca, aż do emerytury, wiernym temu przedsiębiorstwu.
W tym czasie w zakładowym klubie sportowym KS Pilica, uprawiał czynnie wiele dyscyplin sportowych. Zaczynał od piłki nożnej, szosowym kolarstwie na podnoszeniu ciężarów kończąc, którą to dyscyplinę z powodzeniem, mimo ukończonych 70 lat, uprawia do dzisiaj.
Kiedy na początku lat 60-tych w Domu Kultury „Chemik” za sprawą ówczesnego dyrektora ośrodka, Jerzego Sosnowskiego, powstaje młodzieżowy, folklorystyczny, taneczny zespół „Piliczanie” oraz muzyczna kapela ludowa przygrywająca temu zespołowi, Mirek Orłowski po godzinach pracy zaciągnął się do tego zespołu. W kapeli byli doskonali, młodzi muzycy, którzy nie tylko grali folk ale różne, muzyczne style. Gdy do kraju, do Tomaszowa przenikał nowatorski rock’n’roll, styl ten wywołał w nich dodatkowe emocje, które spowodowały, że z tych muzyków przy ZDK „Chemik” powstał zespół grający młodzieżową, zakazaną muzykę. Pozwolę sobie wymienić niektórych zapamiętanych instrumentalistów (przez lata istnienia personalnie skład grupy zmieniał się często, przybywali nowi) stanowiący żelazny skład.
Napisz komentarz
Komentarze