W ZDK „Chemik” stałym, rozrywkowym punktem dla pracowników zakładu, młodzieży, nie tylko z dzielnicy Kaczka/Wilanów, były cykliczne Spotkania z Tomaszowską Piosenką. W tych spotkaniach uczestniczyli i prowadzili je znani muzycy, instrumentaliści i piosenkarze polskiego show buisnessu, jak Jerzy Połomski czy Czesław Majewski. Imprezy te obsługiwał zespół muzyczny z ZWCh Wistom, w którym prym wokalny wiódł śpiewający rock’n’rolle Mirek i pan Janowski w swoim, klasycznym repertuarze (tanga, fokstroty, walce).
Zespół odnosił wiele, nie tylko lokalnych, sukcesów zdobywając cenne nagrody. Na przykład w konkursie świetlicowych zespołów muzycznych organizowanych przez Ministerstwo Przemysłu Chemicznego, zdobył I miejsce. W nagrodę przez okres zimowy zespół grał na dancingach w Domu Wczasowym „Chemik” w Karpaczu. Dla Mirka był to klasyczny, doświadczalny poligon przed zbliżającymi się eliminacjami, tak to dziś widzę, w konkursie Szukamy Młodych Talentów.
Jesienią 1961 roku Mirek Orłowski po wokalnym pojedynku z Andrzejem Kuźmierczykiem czy Markiem Głowackim (w/g mojej skromnej opinii Andrzej Kuźmierczyk był wykonawcą najbardziej oryginalnym i najlepszym w dziedzinie rock’n’roll) zwyciężył jednak, kwalifikując się do łódzkich półfinałów, Mirek. Dla mnie było jasne, że obycie z mikrofonem, estradowymi koncertami z muzycznym zespołem z Wilanowa zadecydowało o jego konkursowym triumfie. Szczeciński finał w I Konkursie Szukamy Młodych Talentów dał mu historyczną satysfakcję (zaśpiewał po polsku Pod moskiewskie wieczory oraz w języku angielskim przebój Billa Haleya Two Hound Dogs), jako jedyny przedstawiciel Ziemi Łódzkiej znalazł się na liście uczestników finału. Na tej liście znalazły się takie przyszłe gwiazdy polskiej sceny, jak Czesław Wydrzycki (Niemen), Wojtek Kędziora (Korda), Karin Stanek, Wojtek Gąssowski, Krzysztof Klenczon, Anna Cewe, Helena Majdaniec czy zwycięski w klasie zespołów, Niebiesko Czarni. Mirek przy takiej obsadzie piosenkarzy na wysokim poziomie, nie załapał się do słynnej Złotej Dziesiątki, która przez blisko rok koncertowała z zespołem Czerwono Czarni, objeżdżając Polskę powiatową od wschodu na zachód, od północy na południe kraju.
Dla Mirka śpiewanie było naturalną przyjemnością, hobby, nie traktował piosenkarstwa na poważnie, zawodowo. Występował na różnych imprezach, uroczystościach zakładowych czy miejskich akademiach, również na festynowych obiektach otwartych (Plac Kościuszki, Ogród Botaniczny przy ZDK Włókniarz czy na scenie przy tenisowych kortach w Spale).
Pamiętam nasze spotkanie na jednym z dancingów w restauracji Jagódka. Był sierpień, jedna z sobót 1962 roku. Powstały już fajfy w Literackiej. Ja z Wojtkiem wróciłem z Trójmiasta w kilka dni po pracy w sopockim Non Stopie, Mirek ze szczecińskiego finału. Siedzieliśmy dużą grupą kolegów w jednej z kabin konsumpcyjnych jakie w owym czasie w tym lokalu istniały. Wspominając wakacje z polskiego wybrzeża dzieliliśmy się doznanymi przeżyciami, zabawnymi przypadkami jakie miały miejsce podróżując Auto-Stopem. Nasze wspomnienia Mirek, jak na konkursowego finalistę przystało, zakończył przy akompaniamencie zespołu DIX-61 piosenką. Nie mogło być innej jak twist. Rok 1962 był erą twista więc Mirek wykonał największy przebój tego stylu z repertuaru Chubby Checkera, Let’s Twist Again i kilka innych utworów w tym stylu. Do końca dancingu na parkiecie panował tylko twist.
Po zakończonej „karierze” piosenkarza stał się zakładowym i miejskim działaczem kultury oraz sportu. Został instruktorem narciarskim i podnoszenia ciężarów. Działał przy klubie KS Pilica i MDK (Młodzieżowy Dom Kultury), w okresie zimowym organizował, z uwzględnieniem nauki na nartach, zimowiska dla dzieci i młodzieży. Również kursy narciarskie dla dorosłych. Przy spalskim COS-ie do dzisiaj zajmuje się szkoleniem, sam też z sukcesami uprawia tę dyscyplinę, seniorów w wyciskaniu ciężarów w pozycji leżącej. Grupa ciężarowców startuje w różnych kategoriach wiekowych w zawodach krajowych, europejskich i światowych.
Napisz komentarz
Komentarze