Nie była to bynajmniej kompletna niespodzianka; pamięć o tej budowli zachowało wielu starszych tomaszowian. Ba, na jej fragment natrafiono przed kilkunastu laty podczas remontu jednej z fontann, zbudowanych jeszcze w 1945 wraz całym memoriałem ku czci czerwonoarmistów poległych 69 lat temu w walkach o Tomaszów. O tym odkryciu pisała lokalna prasa. Jednakże istnienie tego podziemnego świadka minionej wojny nie zostało uwzględnione w projekcie trwającej obecnie rewitalizacji Placu Kościuszki. Powstało zatem pytanie: co począć z tym fantem? Pozostawienie odkrytego schronu na miejscu i wyeksponowanie go jako turystycznej atrakcji, co postulowało wielu miłośników lokalnej historii, raczej nie wchodziło w grę. Rozważano zniszczenie tej budowli. Ostatecznie, po wielu namysłach i zasięgnięciu opini Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków władze miasta podjęły decyzję o wydobyciu elementów odkrytych schronów i przeniesieniu ich do tomaszowskiego Skansenu Rzeki Pilicy celem ich częściowego choćby zrekonstruowania.
Tę niecodzienną operację należało rozpocząć od dokładnych oględzin i fachowej inwentaryzacji schronu. W tym celu w piątkowe przedpołudnie 15 listopada, jako jeden z pierwszych po wielu latach mogłem wejść do jego wnętrza. Wraz z Markiem Chowańcem, kierującym z ramienia krakowskiej firmy Sko-Bud rewitalizacją placu, dokonaliśmy wstępnych oględzin sporego fragmentu schronu. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że poza zasypanym kiedyś wejściem oraz zaślepionymi także ziemią dwoma wyjściami awaryjnymi na końcach „zygzaka”, schron jest pusty, suchy i zachowany w znakomitym wręcz stanie! Jego prefabrykowane elementy sprawiają takie wrażenie, jakby zostały wykonane niedawno.
Okazało się, że mamy do czynienia ze zbudowaną przez Niemców tzw. szczeliną przeciwlotniczą typu krytego (z niem. Luftschutz Deckungsgraben ausf. zig-zack). Była to konstrukcja z żelbetowych elementów prefabrykowanych, typowa dla końcowego okresu wojny. Cechowała ją prostota i możliwość szybkiego montażu. Szczelinę tworzą stykające się u góry pary swoistych „łupin” o kształcie zbliżonym do elipsy i grubości 13 cm. Również na podłogę składają się prefabrykowane elementy szerokie na 50 cm. Poszczególne „łupiny” połączono na styk, uszczelniając połączenia smołą i papą. Tunel jest w środku wysoki na 2 metry i szeroki na 1,4 m. Takie wąskie tunele lokalizowano w odpowiedniej odległości od budynków mieszkalnych, aby uchronić przed zagruzowaniem wejścia i wyjść awaryjnych w wyniku zawalenia się budynków podczas bombardowania lub ostrzału artyleryjskiego.
Na późnowojenną metrykę schronu odkrytego pod Placem Kościuszki w Tomaszowie Maz. wskazuje także brak przedsionka gazoszczelnego oraz nisz dla filtrów powietrza i wnęk ustępowych, stosowanych we wcześniejszym okresie. Nie ma również śladów oświetlenia i jakichkolwiek innych instalacji. Zastosowano tu najprostszą wentylację typu grawitacyjnego. Wszystko zatem wskazuje na to, że obydwie szczeliny zostały zbudowane przez Niemców w obliczu spodziewanej ofensywy Armii Czerwonej, która latem 1944 roku dotarła do Wisły.
Przypomnijmy, że w ramach tych przygotowań niemieckie dowództwo rozpoczęło wtedy budowę mocno ufortyfikowanej rubieży obronnej – tzw. Linii Pilicy. Ciągnęła się ona przez około 200 km, a do jej budowy spędzono wiele tysięcy przymusowych robotników, a w tym – tomaszowian. Ze względów strategicznych, ale także ideologicznych szczególnie silnie ufortyfikowano Pilicę na odcinku tomaszowskim, jak i samo miasto Tomaszów. Nic dziwnego, hitlerowska propaganda usilnie „udowadniała” wybitnie niemiecki rodowód historyczny tego miasta. Na dodatek w końcu 1944 roku ludność niemiecka stanowiła już prawie 40 proc. jego mieszkańców, a centrum było zamieszkałe prawie wyłącznie przez Niemców. To właśnie dla nich zbudowano przeciwlotnicze schrony pod dzisiejszym Placem Kościuszki. Mogło się w nich zmieścić nawet kilkaset osób.
Wygląda jednak na to, że w styczniu 1945 roku obydwie szczeliny nie spełniły swojej roli. Tomaszów uchronił się przed większym bombardowaniem i nawałą artyleryjską ze strony radzieckiej, a walki o miasto trwały praktycznie jeden dzień, tj. 18 stycznia. Już w pierwszych dniach maja 45 roku przystąpiono do wznoszenia na Placu Kościuszki wspominanego kompleksu memorialnego ku czci Armii Czerwonej. Poniemieckie tunele przeciwlotnicze zachowano najprawdopodobniej co celów obrony cywilnej. Niewykluczone, że właśnie w tym celu zasypano wejścia do nich pozostawiając wnętrza w stanie nie naruszonym.
Być może dalsze badania źródłowe w połączeniu z dokładnym dokumentowaniem konstrukcji szczelin pozwolą znaleźć odpowiedzi na wiele związanych z nimi zagadek. Nie wiadomo np. kto dokładnie budował te tunele i gdzie prefabrykowano ich elementy. Być może częściową odpowiedź na to ostatnie pytanie dają inicjały wyryte w 1944 roku na betonie wewnątrz odkrytego schronu. W dwóch miejscach widnieją litery LHD oraz inicjały: R.W. i W.H. Pierwsze z nich są skrótem nazwy istniejącej w czasie ostatniej wojny niemieckiej Przeciwlotniczej Służby Pomocniczej (z niem. Luftschutz Hilfs Dienst). Wcielano do niej również młodych Polaków. Niewykluczone, że budowali oni tomaszowską szczelinę. Czy któryś z nich wyrył w niej wspomniane inicjały swojego nazwiska?
Demontaż pierwszego odcinka poniemieckiej szczeliny p.lot. i przetransportowanie jej elementów do pilickiego skansenu nastąpi najprawdopodobniej na początku grudnia br. Prace rekonstrukcyjne mogą tutaj nastąpić dopiero na wiosnę przyszłego roku. Trudno obecnie powiedzieć, jaki odcinek schronu zostanie odtworzony. Na dzisiaj wiadomo, że konstrukcja szczeliny - tak, jak 69 lat temu, zostanie schowana pod ziemią. Po odpowiedniej aranżacji będzie udostępniana turystom, stając się atrakcyjnym uzupełnieniem istniejącej już w naszym skansenie plenerowej ekspozycji pn. „Fortyfikacje Linii Pilicy”.
Zaczęliśmy ja tworzyć przed dziesięciu laty od zrekonstruowania niemieckiego, odkrytego stanowiska na karabin maszynowy, połączonego z transzeją i ziemianką. Posłużyła do tego oryginalna instrukcja Wehrmachtu. W roku 2010 do tej rekonstrukcji dołączył autentyczny 31-tonowy schron typu „Tobruk”, przeniesiony z odległej o 30 km wsi Włodzimierzów pod Sulejowem. Wchodził on w skład wspomnianej „Linii Pilicy, budowanej przez Niemców w 1944 roku. Ostatnio schron, zajmujący częściowo drogę, stał się przeszkodą w jej modernizacji. Rozważano jego zgruzowanie, ale w końcu postanowiono go wydobyć w całości i przekazać gratisowo dla Skansenu Rzeki Pilicy.
W podobny sposób Skansen pozyskał latem tego roku niemiecki schron wartowniczy tzw. „garnek Kocha” z przebudowywanej stacji kolejowej Łódź Widzew. Taki sam, ratunkowy charakter będzie miała bezprecedensowa w skali kraju akcji przeniesienia poniemieckiego schronu przeciwlotniczego w nowe miejsce i zaadaptowania go do nowej roli.
Napisz komentarz
Komentarze