Za czasów Kazimierza Górskiego, zbudowano zespół, który do dzisiaj jest wspominany z dumą i rozrzewnieniem. Przez lata dobierano zawodników, którzy stanowili „żelazną” jedenastkę. Nawet strata Włodzimierza Lubańskiego, wyeliminowanego przez kontuzję, nie załamała charakteru zespołu. Bo była wizja. Był konkretny zamysł taktyczny. Każdy z zawodników wiedział co do niego należy. Gdy drużyna jechała na Mistrzostwa Świata w Niemczech w 1974, kibice, obudzeni o przysłowiowej północy, byli w stanie wymienić kto gra na jakiej pozycji.
Do dzisiaj „Orły Górskiego” to jest firma.
Oczywiście nie dla wszystkich. Trwają przepychanki czy Stadion Narodowy powinien nosić imię Kazimierza Górskiego czy może lepiej ochrzcić go logiem proszku do prania czy środka na wzdęcia.
Obecna reprezentacja to wypisz, wymaluj „Biedronka”. Skojarzenie zobowiązuje. Patrząc na grę naszych zawodników ma się wrażenie jakby się weszło właśnie do takiego bezbarwnego dyskontu, gdzie kupisz towar jakości wystarczającej by przetrwać. Czasem trafi się lepsze wino. Ale o luksusach mowy nie ma.
To jest nieprawdopodobne, że w tak dużym narodzie jak nasz, narodzie, któremu premier sprezentował „Orliki”, gdzie grają ze cztery ligi, trudno znaleźć dwudziestu facetów, którym outsider z mikroskopijnego San Marino, nie byłby w stanie strzelić gola.
Wiadomo, że coś tu nie gra. Pewnie nie bez znaczenia jest aplikowana obecnie Polakom odgórna bezideowość. Nawet była próba usunięcia orzełka z koszulek reprezentacji i zastąpienia go jakimś pokracznym logo PZPN.
Pretensje do piłkarzy powinny być na samym końcu. Powołują to się przyjeżdża. Poza tym granie w drużynie narodowej pomaga przy transferach, na setki tysięcy, a nawet na miliony Euro.
Zmiana trenera nic nie da. Skład najprawdopodobniej ustalają menedżerowie gwiazd, do spółki z leśnymi dziadkami, często z dobrym komunistycznym stażem.
W kraju, w którym nie ma rządu z prawdziwego zdarzenia, kancelaria prezydenta działa prężnie jak urząd gminy, a referendum warszawskie pokazało, że nieudacznictwo wsparte ostrą propagandą wystarczy, brak piłkarskiej reprezentacji jest bez znaczenia.
Z drugiej strony jak już wystawia się w najpopularniejszej grze świata, drużynę w biało- czerwonych barwach, to żal, że zamiast husarskiej szarży, trzeba oglądać jakieś bezradne „Biedronki”.
Ryszard Makowski wpolityce.pl
Napisz komentarz
Komentarze