Pech chciał, iż w losowaniu Lechia trafiła na zespół GKS-u, którego kibice doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że Tomaszów jest to miasto, które w swojej większości dopinguje drużynę Widzewa Łódź. Wsparci "zgodą" z Łódzkim Klubem Sportowym, tyscy kibice zawitali do naszego miasta. Na szczęście nie była to grupa zbyt liczna, chociaż i tak zdołała wywołać spore zamieszanie. Patrząc w przyszłość można powiedzieć, że dobrze, iż taki mecz się odbył, bowiem niebawem podobnych gier będzie więcej i był to dobry poligon dla służb odpowiedzialnych za zabezpieczenie terenu i Policji.
Organizatorzy spodziewali się problemów. Dlatego postanowiono wprowadzić wymóg okazania dowodu osobistego przy wejściu na teren stadionu, który w żaden sposób nie nadaje się na organizację imprez masowych. Stąd też ogranniczona do 999 liczba widzów. Legitymowanie, to dobry pomysł, lecz nie przemyślany do końca. Idąc na mecz spodziewałem się, że jedna kasa i brama nie wystarczy, jednak namówiony przez brata wybrałem się o godzinie 16.25.
Błędy:
- Największym błędem był brak stanowczej, lecz kulturalnej informacji dla kibiców przyjezdnych umieszczonej na oficjalnej stronie internetowej KP RKS LECHIA. Jak wiemy kibicowskie fan cluby są niezależne i świetnie zorganizowane. Przesłanie informacji do klubu to zbyt mało. Zoorganizowani i fanatyczni wręcz kibice to oddzielne komórki. Osoba, która przewodzi tej grupie, zapewne zadbałaby o to, aby ci najwierniejsi wynajęli autobus i przyjechali.
Informacja ta powinna także zawierać liczbę kibiców, dokładne wytyczne m.in. parking i stanowcze info dotyczącego tego, iż w przypadku większej liczby, nadmiar uczestników nie ma szans wejścia na stadion tzw. odpowiedzialność zbiorowa.
Jednocześnie warto było poinformować (także publicznie) o przyczynach takiej a nie innej decyzji, a dokładnie o tym że "Stade De La Gruz" ma ograniczone możliwości i nadaje się raczej na organizację wiejskiego pokniku niż na duże wydarzenie sportowe. Każdy jest człowiekiem i wbrew obiegowej opini, kibice także i potrafią się dostosować.
- kolejna błąd to brak zakazu o przyjeździe własnymi autami. Klub powinien stanowczo zakazać poruszania się własnym transportem.
Dokładnie chodzi o to, aby dobrze zorganizowana komórka kibiców w liczbie 40 – 50 osób zawitała na parking wynajętym autokarem, od strony muszli, gdzie na stadion przeszli by Nowowiejską, aż do bramy od strony Wolbórki, w kordonie czekającej już na parkingu Policji. O tym, że kibice jadą własnymi autami mogliśmy przeczytać na ich stronie już kilka dni wcześniej. Takich kibiców trudniej kontrolować.
- Godzina zero, czyli przemarsz kibiców przyjezdnych na stadion w towarzystwie Policji najpóźniej godzinę przed meczem, po czym dokładna rewizja (brama „Wolbórka) i wejście na trybunę. Robi się tak na każdym stadionie piłkarskim w Polsce.
- Jedna kasa biletowa. Sprawdzanie dowodów to wbrew pozorom czasochłonne zajęcie. Tym bardziej jak mecz jest z gatunku podwyższonego ryzyka. Drugą „kasę” śmiało można było zorganizować w bramie na wprost baru. Ta jest mechaniczna, więc wystarczyło ją odsunąć na odpowiednią odległość, postawić barierki i ustawić kilku ochroniarzy, oraz Policję. Dwa wejścia, dwie ekipy sprawdzające i wejście idzie jak masełko.
Teraz trochę o błędach Policji. Mieli nas chronić, a o mało, co nie doszło do tragedii. Gdyby kibice Tych chcieli przysłowiowej zadymy, to już by było „po nas”. Pod bramą wejściową od 16.35 działy się cuda. Przyjezdni niezadowoleni brakiem możliwości wejścia tarasowali bramę, a kibice Lechii z biletami chcieli wejść na stadion. Policja ustawiona od strony terenu OSIRu, oraz z boku kasy biletowej kompletnie nie reagowała, czekając i filmując. Zabrakło ustwianych stalowych korytarzy, którymi kibice mogliby podejdynczo dochodzić do bramy.
Nie wiem czy był to kompletny brak strategii na sytuację, czy jakiś wymóg, ale jedno jest pewne – w pewnym momencie po zewnętrznej stronie zrobiło się niebezpiecznie i Policja odpowiedzialna za nasze bezpieczeństwo nie reagowała. Na szczęście przyszedł osobiście sponsor i wyraźnie poirytowany "popchnął" sytuację do przodu, otwierając bramę i popędzając organy ścigania.
Rozwiązanie problemu wydawało się proste jak metr drutu w kieszeni. Wystarczyło wyciągnąć gości przebranych w bluzy i koszulki Widzewa (każdy kibic wiedział, że to nie są Widzewiacy) w odpowiednie dla nich miejsce, po czym zapewne ich koledzy wstawiliby się za nimi i sami wyszli z grupy pod bramą, aby „pomóc” swoim towarzyszom.
Kilku być może by zostało, jednak w pojedynkę nie są już tak hardzi i9 agresywni jak w grupie i ochrona w towarzystwie kilku Policjantów w zupełności by sobie poradziła i sytuację mielibyśmy opanowaną.
Jedno jest pewne takich gier będzie więcej i trzeba wyciągnąć z tego wnioski.
Tomaszów zasługuje na prawdziwą piłkę nożną. Panie Prezydencie domyślam się że nie przepada pan za sportem, ale czas budować trybunę, a najlepiej wyremontować cały obiekt, który kiedyś był piękną wizytówką miasta. Tomaszów jest głodny piłki nożnej.
Czytaj także
Pożegnanie z Pucharem - relacja
Napisz komentarz
Komentarze