Szkodliwe dla grup interesów, które PO reprezentuje, bo przecież sprawy wyborców są mało istotne i wtórne. Platforma jest zwornikiem gry interesów, nie tylko polskich, a nie partią w klasycznym stylu i z tego wynika jej trwanie przy władzy od prawie sześciu lat. Przywracanie PO charakteru zwykłej partii jest zatem albo idealistyczną naiwnością, albo niezrozumieniem tego, co stanowi istotę PO i decyduje o jej wpływach.
Grzegorz Schetyna i Jarosław Gowin, jako politycy mający inne wyobrażenie o kształcie PO, dostali prosty komunikat: załóżcie sobie własne partie i róbcie z nimi, co chcecie, ale w PO albo będziecie żołnierzami, albo nie będzie was wcale. W kartelu zwanym PO nie ma miejsca dla Hamletów i Wallenrodów, bo to tylko osłabia jego funkcjonalność i efektywność. Oczywiście partia musi mieć mandat w wyborach, bo potrzebna jest demokratyczna legitymacja, ale nadmiar „demokratycznych fanaberii” tylko osłabia kartel. Dlatego potrzebny jest marketing i PR, żeby wyborcy PO nie czuli się kompletnie ignorowani.
Donald Tusk pozwala sobie na powszechne wybory partyjne, bo dobrze wie, że przez pięć i pół roku rządzenia z ogromnej większości członków PO stworzył klientów zależnych bezpośrednio od niego, a nie od partii. I ci klienci potrafią liczyć i szacować ryzyko. Oczywiście formułą powszechnych wyborów partyjnych stwarza pewne ryzyko, ale nie na tyle duże, żeby nie zagrać pod publiczkę z taką właśnie metodą głosowania. Przecież będzie można to potem propagandowo i marketingowo wykorzystać, pokazując jak demokratyczna jest PO. A mandat zdobyty w taki sposób pozwoli Donaldowi Tuskowi jeszcze bezwzględniej walczyć z reformatorami i odszczepieńcami.
Duża część elektoratu PO także funkcjonuje na zasadzie układu klienckiego. Gdyby policzyć urzędników, funkcjonariuszy, pracowników sfery budżetowej, spółek komunalnych i całej sfery uzależnionej od zamówień rządowych i samorządowych, to wraz z rodzinami jest to kilkumilionowa rzesza. I ci klienci PO, a tym samym klienci Donalda Tuska na razie wystarczają, by partia nadal miała spore poparcie. Ci klienci są oczywiście w dużej części obrotowi i łatwo zmieniają afiliacje, ale dopóki układ władzy trwa, dopóty utrzymuje się także ich względna lojalność.
Platforma jako kartel łączący wpływy polityczne, biznesowe czy grup interesów i Donald Tusk jako prezes jego zarządu muszą mieć minimum demokratycznego poparcia wyborców, ale najważniejsze jest poparcie ich najbardziej wpływowych i potężnych klientów, a zarazem mecenasów. Bo demokratyczne poparcie może się łatwo skurczyć, gdyby zabrakło medialnego zaplecza i codziennego, mniej lub bardziej otwartego, autoryzowania układu władzy Tuska i PO przez cały system tzw. autorytetów i trendsetterów. Dlatego ten klientyzm jest obustronny i symbiotyczny.
Przed rządami Donalda Tuska i PO, to SLD występował w podobnej, kartelowej roli jak obecnie Platforma, ale to partia Tuska doprowadziła to funkcjonowanie do pewnego rodzaju patologicznej doskonałości. Głównie z powodu unowocześnienia technologii władzy i wpływów, ale też dlatego, że PO nie ciągnie za sobą tak oczywistego ogona PRL, choć w wielu miejscach, np. w biznesie, wojsku czy tajnych służbach ten ogon jest całkiem widoczny. I wcale PO nie przeszkadza, lecz w wielu wypadkach pomaga.
Wybory władz PO i całe zamieszanie wokół partii rządzącej to przede wszystkim teatr. Polacy mają przez to złudzenie działania demokratycznych mechanizmów. A tak naprawdę o trwałości rządów PO i Donalda Tuska jako szefa politycznego kartelu decydują najważniejsi klienci i mecenasi tego kartelu. Jeśli jakakolwiek, nawet pozorna zmiana w PO, umocni ją i jej szefa w roli kartelu i jego prezesa, nie ma powodu prawdziwej i zasadniczej zmiany ze strony tych najsilniejszych klientów i mecenasów. A oni nie muszą działać i nie działają zgodnie z kalendarzem wyborczym i nastrojami wyborców kierują się w najmniejszym stopniu. I o tym warto pamiętać patrząc na teatr urządzany przez Donalda Tuska. To oczywiście nie znaczy, że wyborcy nie mogą najsilniejszym klientom i mecenasom obecnej władzy zrobić niespodzianki i odsunąć ich beniaminków od władzy.
Stanisław Janecki, źródło: wPolityce.pl
Napisz komentarz
Komentarze