W trakcie ostatniego meczu, bardzo zdziwił nas widok fanów Lechii, którzy z bębnem oraz flagami, dopingowali naszą drużynę zza płotu ogradzającego stadion od strony rzeki Wolbórki. Komentarze, które pojawiły się w Internecie po meczu, nie odpowiadały na pytanie zasadnicze: co takiego stało się, że kibice nie zostali wpuszczeni na stadion. Dlatego też postanowiliśmy sprawę wyjaśnić u tzw. "źródła". Zatelefonowaliśmy do Michała Goździka, prezesa Stowarzyszenia Lechia 1923 oraz porozmawialiśmy z przedstawicielem kibiców. Czego się dowiedziliśmy?
W piątek, przed meczem, odbyło się spotkanie, na którym obie strony (kibice i Zarząd) doszły do porozumienia w sprawie ceny biletów. W dniu meczu wg. słów kibica, na kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem, doszło do niemiłej sytuacji. Po przygotowaniach (m.in. rozwieszenie flag) mających na celu oprawę dopingu, kibice zostali wyproszeni ze stadionu przez ochronę. Kazano im zapłacić za bilety.
Ustaliliśmy, że póki co, możemy wchodzić na bilety ulgowe (3zł), jeżeli przychodzimy przed meczem wszystko przygotować, porozwieszać flagi itp., więc i na tym meczu zjawiliśmy się o 9 żeby na spokojnie wszystko powiesić i ustawić. Gdy już to zrobiliśmy przyszła ochrona i kazała nam wyjść, aby zakupić te bileciki. Byliśmy pewni, że chodzi o uzgodnione wcześniej bilety ulgowe. Pan Goździk nagle powiedział, że jednak na tym meczu nie możemy wejść na ulgowe bilety tylko na normalne po 7 zł. Rozmawialiśmy z prezesem w piątek bądź w czwartek .Pomijając to, że większość nie miała po te 7 zł na bilet, (bo byliśmy przygotowani, na 3) ale zdecydowaliśmy opuścić stadion, w ramach protestu przeciwko niespełnionym obietnicom zarządu. Chodzi tutaj o 10 biletów, (bo na moment naszego wyjścia ze stadionu było nas tylko 10 osób, co oznacza, że przy zakupie biletów po 3 zł a nie po 7, władze klubu "straciłyby" tylko 40zł.
Prezes Goździk w rozmowie telefonicznej odpowiedział na te zarzuty i zaznaczył, że chodziło tylko o listę osób, na której miały być nazwiska fanów z Klubu Kibica, a która nie została przygotowana w odpowiednim czasie.
Prezes nie chciał także „partyzantki”, a dokładnie dopuścić do takie sytuacji, w której, osoby nieuprawnione, będą wykorzystywać struktury klubu kibica do tego, aby wchodzić na stadion po niższej cenie biletu. Jednocześnie podkreślił, że wciąż jest otwarty na rozmowy i że jest w stanie wspomóc organizacyjnie, a także w miarę możliwości finansowo kibiców, którzy będą dopingować w sposób zorganizowany zielono - czerwonych. Przy okazji zaznaczył, iż chciał, by aby doping był na każdym meczu przy Nowowiejskiej.
Miejmy nadzieję, iż sytuacja z kibicami wyjaśni się szybko i obie strony dojdą do porozumienia, bowiem wyraźnie widać, że jednym i drugim zależy na współpracy. Skorzysta na tym tylko drużyna, klub i kibice.
Dowiedzieliśmy się także, iż w przerwie meczu część kibiców (około 7 -8 osób), która wyszła na zakupy do miejscowego sklepu została wylegitymowana przez Policję. Jak powiedziała nam rzecznik KPP Tomaszów Mazowiecki, komisarz Katarzyna Dutkiewicz Pawlikowska osoby te zachowywały się niestosownie i jedna z nich za wulgaryzmy skierowane w stronę mundurowych została ukarana mandatem.
Kolejnym ciekawą sprawą jest informacja, który pojawiła się na oficjalnej stronie Broni Radom.
Cytuję: Zdaniem sędziego z Sieradza, Nigeryjczyk Noheem pokazał w stronę publiczności środkowy palec. Sam zawodnik mocno po meczu przeżywał i wypierał się tego. Kilka osób zupełnie neutralnych (m.in działacze z Opoczna) potwierdzili, że jednak "Dżojstik" dał się sprowokować kibicom, którzy go wyzywali.
Jest to bulwersujące i niesłuszne oskarżenie – takie zdarzenie nie miało miejsca. Kibice nie wyzywali zawodnika, tylko kierowali swoje pretensje do arbitra, który zapomniał, że w swojej kieszenie posiada kartoniki. Jeszcze nigdy na Lechii nie zdarzyło się, aby fani klubu w sposób niegodny rzucali hasłami rasistowskimi w stronę czarnoskórych zawodników, tym bardziej, iż w Lechii mieliśmy kilku obcokrajowców (Udoudo, Ohaka, Luke).
Napisz komentarz
Komentarze