Jej słowa wywołały burzę nie tylko w konserwatywnych mediach, które są już przyzwyczajone do wynurzeń pani profesor, ale również w mediach liberalnych. „Problem polega na tym, że pani profesor w ogóle kwestionuje prawo osób o innych niż jej poglądy do zajmowania stanowisk - oceniła Magdalenę Środę, uwaga, Janina Paradowska w TOK FM. Upomniana przez mających resztki rozsądku przedstawicieli tzw. salonu, prof. Środa sprecyzowała swoją wybitną myśl.
„Katoliccy konserwatyści mogą jak najbardziej być ministrami w rządzie katolickiej konserwatywnej partii, która wygrała wybory. Dziś jednak u władzy jest partia, która szła do wyborów z hasłami modernizacji, normalności, otwartości i zmian" – pisze w „Gazecie Wyborczej” żeńska wersja prof. Jana Hartmana.
Spokojnie, nie zamierzam dalej analizować tekstu prof. Środy. Nawet skrót jej wynurzeń bywa ciężki do przebrnięcia dla czytelnika. Fronda.pl swego czasu mierzyła poziom żenady „środami”. Nawet jednak koledzy z tego portalu w pewnym momencie zaprzestali swojej akcji. Zajmowała chyba zbyt wiele miejsca na łamach. W ostatnich bajdurzeniach prof. Środy istotne jest co innego. Otóż ta przedstawicielka klasycznego intelektualnego jakobinizmu mówi głośno to, o czym inni libertyni jedynie marzą, albo ukrywają w prywatnych rozmowach. I za to należy się jej, piszę to bez złośliwości, pewien rodzaj uznania. Trzeba bowiem mieć cojones, by publicznie obnażyć marzenia wrogów chrześcijaństwa. Zresztą wrogowie ci dają coraz częściej upust swojej nienawiści. Nie chodzi mi o karykaturalnego Saint Justa z Biłgoraja, ale narastającą, realną agresję wobec wyznawców Chrystusa w Europie.
Wczoraj podczas protestów przeciwko „małżeństwom” gejowskim we Francji, kontrmanifestujący lewacy nieśli wielką planszę z napisem: „dwie deski, jeden gwóźdź: Jezus to zrobił, dlaczego nie wy?” Zestawienie tego hasła z warszawskim okrzykiem „Chcemy Barabasza” daje ogląd stosunku wobec chrześcijaństwa w „postępowej” Europie. Niestety przenosi się ono coraz prędzej z ulic na europejskie salony. Historia uczy nas, do czego może taki stan rzeczy prowadzić.
Warto obejrzeć będący w naszych kinach obraz „Cristiada”, który w kilku scenach uświadamia nam, jak cienka jest granica między werbalną nienawiścią wobec Chrystusa, a działaniami piewców radykalnej wersji świeckiego państwa. W każdym kraju, gdzie antyklerykalna lewica wprowadzała w życie swoje postulaty, przebieg rewolucji był taki sam. W Meksyku, Hiszpanii przed erą Franco czy nawet na paryskich ulicach (choć mówimy o innym wymiarze) w czasach poprzedzających przeklętą Rewolucję Francuską również zaczynano od nieśmiałych postulatów ograniczenia prawa chrześcijan w przestrzeni publicznej. Również w ostatnich dekadach w Europie udawało się skutecznie usypiać czujność chrześcijan, aż dobrowolnie zaczęli oni zdejmować święty dla siebie symbol z przestrzeni publicznej.
Gdy wyznawcy Chrystusa zrozumieli, że padli ofiarą wielkiego oszustwa wrogów krzyża, było za późno, by podnieść głowę. Może powodem uśpienia był brak szczerej jak Środa intelektualistki, która bezpardonowo zdradzałaby plany lewicy?
Prof. Magdalena Środa daje nam możliwość poznania realnych zamiarów współczesnej lewicy. Nie kręci, nie ściemnia i nie próbuje nas zwieść. I za to powinniśmy być jej wdzięczni. Wiemy, z jakim wrogiem mamy do czynienia i jakie nasz wróg ma wobec nas zamiary. Dziękujmy więc pani profesor za szczerość. Teraz zróbmy wszystko, by zaczadzeni liberalną propagandą chrześcijanie zdali sobie sprawę, co ich czeka po dojściu jakobinów do władzy. Wczytujmy się w teksty pani profesor i zadbajmy, by poznali je nasi bracia w wierze.
Łukasz Adamski wPolityce.pl
Napisz komentarz
Komentarze