W końcu lipca, albo w pierwszych dniach sierpnia, 1962 roku tuż po powrocie z sopockiego Non Stopu, w godzinach popołudniowych wybraliśmy się z Wojtkiem Szymonem do dyrektora ZDK Włókniarz z misją stworzenia w kawiarni Literacka tanecznych fajfów. Kiedy znaleźliśmy się w poczekalni kina, pierwsze kroki skierowaliśmy do pana Jana Janowskiego, który w tym czasie znajdował się w wewnątrz lokalu. Choć Literacka codziennie otwierana była o godzinie 17.00 a było około 15.30, nie wiem dlaczego o tej wczesnej porze, pan Jan znalazł się w kawiarni. Najprawdopodobniej przygotowywał jakieś zamówione wcześniej, kulinarne specjały. On pierwszy dowiedział się o naszym przedsięwzięciu zanim udaliśmy się na „górę”.
Pan Janowski przed wejściem do dyrekcji podbudował nas psychicznie, wskazując słabe punkty pana Gawarzyńskiego, - Jeśli zastosujecie moje wskazówki to będziemy mieć z głowy fajfy. Zapewniam was, tańce się odbędą. Zawsze był z nami, z młodzieżą. Tym razem nie było potrzeby w rozmowie z panem dyrektorem ZDK Włókniarz stosować forteli pana Jana, gdyż nasza rozmowa potoczyła się w dobrym i pozytywnym dla nas kierunku. Była zgoda dyrektora na tańce. Opowiedziałem o tym wydarzeniu w 10 części Subiektywnej Historii pt. Fajfy w Literackiej.
Jan Janowski(1926/2006) – to nietuzinkowa postać powojennego Tomaszowa. Osoby tej w moich felietonach nie sposób pominąć. Choć wywodził się z przedwojennej, jakże innej, kulturowej epoki, był bardzo muzykalny (posiadał tenorowy, piękny głos, świetnie śpiewał), lubił rock’n’roll, bo kochał młodzież (sam miał dzieci wychowujące się
w tej epoce). Mówiło się o panu Janie Janowskim, tomaszowski Jan Kiepura.
Kiedy ukończył popularną podstawówkę wybuchła wojna, na dalszą edukację przyszedł czas po jej zakończeniu. Bardzo wcześnie, jako młody chłopak, związał się z Fabryką Sztucznego Jedwabiu (późniejszy ZWCh Wistom). Podjął pracę w laboratoriach chemicznych fabryki, na początku na różnych oddziałach zakładu. Fabryka wysyła go do Technikum Chemicznego w Gliwicach, które kończy z wyróżnieniem otrzymując dyplom technika chemika. Jako technik chemik, szybko awansował w zakładzie otrzymując stanowisko laboranta w Głównym Laboratorium Chemicznym w FSJ. Pracował na tym stanowisku zawsze na pierwszej zmianie (rano), aż do odejścia na zasłużoną emeryturę.
Kiedy do wilanowskiej świetlicy w połowie lat 50-tych ubiegłego wieku, dotarł mecenas sztuki, reżyser teatralny, muzykolog, wielki Polak i tomaszowianin, pan Stanisław Wilczyński, życie kulturalne w mieście, jak to się kolokwialnie mówi, ruszyło z kopyta. Pracując w wielu przyzakładowych świetlicach odkrywał wśród tomaszowskiej młodzieży aktorskie talenty.
W amatorskich zespołach teatralnych reżyserował i wystawiał wiele klasycznych dramatów polskich autorów. W świetlicowych próbach uczestniczył pracownik FSJ Jan Janowski. Chciałbym jako ciekawostkę powiedzieć, że do dwóch scenicznych dramatów, Damy i Huzary Aleksandra Fredry oraz Moralność pani Dulskiej Gabrieli Zapolskiej, pan Wilczyński obsadził w postacie kobiece pana Janowskiego. O obsadzie w tych rolach zadecydował wzrost, kobieca figura, głos, gładka, dziewczęca twarz. W Damach i Huzarach odtwarzał rolę Anieli, a w Moralności pani Dulskiej rolę główną, panią Dulską. Pan Jan rewelacyjnie wywiązał się z zagrania tych postaci, szczególnie przerósł samego siebie w roli pani Dulskiej.
Pamiętam, jak w pierwszomajowym pochodzie artyści z Wilanowa przed główną trybuną (nieistniejąca gwiazda wdzięczności przy Placu Kościuszki), na której stali włodarze miasta, "czynniki" polityczne, wśród szpaleru tłumnie zebranych mieszkańców miasta, przemaszerowali aktorzy amatorzy w teatralnych strojach a wśród nich pan Jan Janowski, jako pani Dulska, w przebraniu kobiecym. O tym wydarzeniu długi czas mówiło się w mieście.
Napisz komentarz
Komentarze