Zacząłem od rzecznika prasowego Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Łodzi. Dowiedziałem się od niego tyle, że w dalszym ciągu nic nie wiedziałem. Pan był miły ale całkowicie nie pomocny. Chciał mnie zbyć i stwierdził, że Agencja nie prowadziła żadnych działań na terenie tomaszowskiego szpitala. Dlaczego miałbym człowiekowi nie wierzyć?
Zatelefonowałem więc do mojego informatora. Trochę mu się dostało za to, że spróbował wpuścić mnie w przysłowiowy kanał. Mocno się zdziwił zaczął przysięgać, że nie skłamał. Postanowiłem sprawdzić jeszcze raz. Tylko co ja mogę, biedny żuczek z lokalnego (chociaż rewelacyjnego) portalu. Poprosiłem o pomoc zaprzyjaźnionego dziennikarza ze znanej komercyjnej stacji telewizyjnej, by spróbował ustalić jaki związek ma agencja z placówką medyczną z Tomaszowa Mazowieckiego.
Odpowiedź dostałem bardzo szybko. Okazało się, że faktycznie coś jest na rzeczy. Chodziło bowiem o zapytanie, jakie ABW wysłało do TCZ w sprawie jednego z pacjentów. Zwykła, rutynowa procedura, mająca na celu wydanie jakiegoś certyfikatu. Już myślałem, że znowu się dostanie za nieścisłe informacje mojemu znajomemu ze szpitala ale… No właśnie. Agencja takie samo zapytanie wysłała też do Narodowego Funduszu Zdrowia. Dopiero porównanie dwóch udzielonych odpowiedzi, wywołało szereg kolejnych, mało przyjemnych zdarzeń, bowiem okazało się, że w ewidencji NFZ pacjent figuruje a tomaszowski szpital człowieka nie zna.
Przeprowadziłem kolejną rozmowę z informatorem. Przeprosiłem za moją poprzednią napaść ale najwyraźniej obraził się i nie chciał dalej na ten temat rozmawiać. Powiedział tylko, że słyszał, że kontrolę dokumentacji przeprowadził również NFZ.
Napisałem kolejnego maila. Tym razem do rzecznika prasowego Narodowego Funduszu Zdrowia w Łodzi. Po kilku dniach otrzymałem błyskotliwą odpowiedź pani Beaty Kosiorek Aszkielaniec. - ŁOW NFZ faktycznie prowadził kontrolę, ale dotyczy to sprawy prowadzonej przez organy ścigania w związku z tym proszę zwrócić się o informacje do tych instytucji.- I tym musiałem się zadowolić.
Nie pozostało nic innego jak poprosić o informację władze naszego szpitala. Zanim to jednak zrobiłem postanowiłem spotkać się ze starą znajomą, która jeszcze nie zdążyła rozstać się z pracą w rodzimej służbie zdrowia i nie wyjechała „za chlebem” do niedalekiej Łodzi. Sympatyczna rozmowa i butelka kalifornijskiego wina zwiększyły poziom wylewności w sprawach zawodowych mojej znajomej. Może nie za dużo ale jednak czegoś się dowiedziałem.
Przyszła pora na mail do Tomaszowskiego Centrum Zdrowia. Zdałem trzy stosunkowo proste pytania. Czy w miesiącach grudzień 2012 oraz styczeń 2013 na terenie TCZ miały miejsce jakiekolwiek działania służb typu: ABW CBA czy Policja związane z zabezpieczaniem m.in. dokumentacji medycznej na jednym ze szpitalnych oddziałów i czym te działania były spowodowane? Czy TCZ objęty został kontrolą Narodowego Funduszu Zdrowia w w/w oddziale szpitalnym? Czy w ostatnim czasie nastąpiły zwolnienia dyscyplinarne pracowników tego oddziału?
Wydawać by się mogło, że pytanie proste i stosunkowo neutralne. Niestety nie dla wszystkich. W krótkim czasie otrzymałem odpowiedź. W imieniu Zarządu Spółki udzielił jej radca prawny Paweł Kuśmierek. - Działając w imieniu Tomaszowskiego Centrum Zdrowia sp. z o.o. w odpowiedzi na zadane pytania uprzejmie wyjaśniam, iż przedmiot Pana zainteresowań stanowi dane o charakterze wrażliwym dotyczącym zarówno dokumentacji medycznej pacjenta, jak również poufnych zagadnień pracowniczych - napisał mecenas. - Z tego powodu z przykrością muszę odmówić odpowiedzi na przedstawione zagadnienia.
Przyznam, że byłem zaskoczony i nieco poirytowany. Nie zapytałem ani o dane osobowe pacjenta ani pracowników ani też żadne inne, które nawet przy maksymalnie złej woli można byłoby uznać za dane wrażliwe. Odpisałem więc radcy, że z jego argumentacją się nie zgadzam. Moim zdaniem tego rodzaju „wyjaśnienia”, które niczego nie wyjaśniają budzą jedynie dodatkowe podejrzenia. Bo niby dlaczego podmiot publiczny nie chce udzielać informacji?
Kolejnego maila otrzymałem już bezpośrednio od pani prezes Elżbiety Błaszczyk. - Z całą mocą podkreślam, że Prokuratura nie prowadzi żadnych działań związanych z działalnością Spółki!
Mogę jedynie poinformować, że obecnie, przy okazji kontroli doraźnej, zostały ujawnione nieprawidłowości z okresu działania SP ZOZ, które zaskutkowały konsekwencjami służbowymi wobec pracowników, którzy w dopuścili się tych nieprawidłowości. Złożono też doniesienie do prokuratury w sprawie działań tych pracowników w latach 2004 i 2005. Na tym etapie są to jedyne możliwe do przekazania informacje.
No to już było coś ale mimo wszystko spróbowałem jeszcze „podrążyć” temat na szpitalnych korytarzach. Dowiedziałem się, że rzeczywiście na jednym z oddziałów szpitalnych zniknęła dokumentacja medyczna, leczącego się w nim pacjenta, o którego pytała ABW. Najprawdopodobniej ukradł ją sam zainteresowany (tak ponoć wyjaśnia zwolniona dyscyplinarnie pracownica), wcześniej pozyskując jej zaufanie.
Postępowanie w tej sprawie prowadzi tomaszowska prokuratura rejonowa.
Napisz komentarz
Komentarze