Nie o Jakubie Śpiewaku i jego wyczynach chciałbym kilka słów napisać ale o tym, że często pod pozorem szczytnych i wielkich celów rodzą się patologie. Chciałbym powiedzieć, że takie przypadki, jak wspomniany wyżej należą do rzadkości. Niestety nie jest to prawdą. Zdarzają się one nazbyt często a organizacje społeczne w postaci stowarzyszeń czy fundacji są wymyślane jako sposób na życie i zarabianie pieniędzy dla osób, które je tworzą. Teoretycznie kreatywność tego rodzaju powinna cieszyć. To jednak, co piękne w teorii, najczęściej bywa smutne w praktyce.
Także w Tomaszowie, co najmniej w kilku przypadkach fundacje i organizacje społeczne nie najlepiej „się prowadziły”. Malwersacje w jednym z nich zakończyły się postawieniem zarzutów prokuratorskich. Była to sprawa o tyle bulwersująca, że podstawowym celem działania tego społecznego podmiotu była pomoc dzieciom niepełnosprawnym. O wielu innych sprawach i sprawkach często się milczy. Powodów jest wiele. Jednym z nich bywa niedostateczny nadzór nad publicznymi pieniędzmi, z których te organizacje czerpią pełnymi garściami (bo przecież z 1% podatku się nie utrzymują).
Czasy autentycznych społeczników działających z potrzeby serca albo pasji już się dawno skończyły. Dzisiaj każdy szanuje własny czas i jeśli go na coś poświęca, to oczekuje w zamian takiej czy innej gratyfikacji. Tworzy się więc organizacje, by stworzyć sobie etat albo możliwość uzyskiwania dodatkowych dochodów w ramach umowy o dzieło albo umów zlecenia. Mało tego, zatrudnia się w podobnym charakterze członków rodzin i znajomych. W skrajnych przypadkach osoby te nie wiedzą nawet, że są zatrudnione.
Tymczasem miasto i powiat na dotacje dla organizacji wydają rocznie miliony złotych. Do tego doliczyć należy różnego rodzaju wydatki okazjonalne, jak zakup nagród, pucharów, dyplomów itp. rzeczy. Czy wszystkie są wydawane w sposób właściwy i racjonalny? Trudno to stwierdzić bez odpowiedniego systemu nadzoru i kontroli.
Zawsze wydawało mi się, że np. z dofinansowania letniego wypoczynku korzystają dzieci z rodzin, w których delikatnie mówiąc się nie przelewa. To logiczna konsekwencja stosowania zasady wyrównywania szans. Byłem w prawdziwym szoku, kiedy jeden z organizatorów wyznał mi w przypływie szczerości, że „bida” z przygotowywanych przez niego wakacyjnych (i nie tylko) atrakcji nie korzysta. Kiedy zapytałem: dlaczego? Wyjaśnił mi, że „bidoków nie stać na zapłacenie nawet części kosztów a nikt nie dofinansowuje wyjazdów w 100 procentach”.
Oczywiście nie jest to do końca prawda. Wiele organizacji, korzystając z publicznych pieniędzy organizuje całkowicie bezpłatne wyjazdy wakacyjne. Dlatego nie należy wszystkich mierzyć jedną miarką. Nie mam natomiast wątpliwości, że finanse publiczne powinny być objęte szczególną troską. Nie ma znaczenia z jaką organizacją mamy do czynienia. Czy jest to małe, lokalne stowarzyszenie albo klub sportowy, prowadzony przez kolegę radnego, czy medialnie głośny podmiot, który swoimi nazwiskami firmują znani aktorzy i politycy, czy może znana i z tradycjami ogólnopolska organizacja, one wszystkie tak samo powinny podlegać kontroli merytorycznej i finansowej. Na takiej samej zasadzie, jak robi to żona, która zagląda do telefonu komórkowego męża, bo dla niej ufać, oznacza sprawdzać
Napisz komentarz
Komentarze