Niestety nie udało mi się od ministra gospodarki dowiedzieć niczego na temat: finansowania szkolnictwa zawodowego, reformy szkolnictwa wyższego, obciążeń fiskalnych, nierównego traktowania podmiotów gospodarczych, transferów finansowych do tzw. „rajów podatkowych”, reformy sądownictwa, w tym Sądów Gospodarczych. Nie zadałem żadnego pytania. Nie mieli tej możliwości też inni dziennikarze. Powodem nie była niechęć Janusza Piechocińskiego do udzielania odpowiedzi ale fakt, że cały przewidziany dla dziennikarzy czas zajęła blond idiotka (z całym szacunkiem dla blondynek) z TVN, która wypytywała szefa PSL o związki partnerskie, Annę Grodzką i inne tego rodzaju pierdoły, które dla statystycznego obywatela nadwiślańskiego kraju, nie mają żadnego znaczenia.
Inwektywa, której użyłem w stosunku do dziennikarki jest być może nieco niegrzeczna ale za to bardzo uzasadniona. Jak bowiem nazwać osobę, która pełniącego kilka tygodni funkcję wiceszefa Rządu, pyta czy poprze wniosek opozycyjnego PiS o wotum nieufności dla tego Rządu. Janusz Piechociński odpowiedział ale wyraźnie czuł się zażenowany. Ja natomiast byłem autentycznie wkurzony na ignorancję pannicy, która zabiera mi mój cenny czas, jaki mógłbym spędzić w o wiele przyjemniejszy sposób. Tak to jest, kiedy nie ma się odpowiedniej wiedzy, żeby zadać sensowne pytanie, to stosuje się redakcyjną kalkę i wywleka tematy w danej chwili „dyżurne”.
Niestety tego rodzaju dziennikarstwo to u nas norma. Spotykane jest najczęściej w tzw. wiodących mediach, które niestety silnie oddziałują na poglądy społeczeństwa polskiego. Papka sącząca się z głośników, ekranów i szpalt papierowej prasy robi wodę z mózgu każdemu. Niezależnie od tego, czy jego iloraz inteligencji sięga 160, czy oscyluje na poziomie glizdy. Słuchamy i ekscytujemy się tym kto komu i gdzie. Ależ emocje, prawda? Niesiołowski dołożył Hofmanowi…. Dał mu popalić! Co powiedział i w jakim kontekście? A kogo to obchodzi! Ważne, że było głośno i agresywnie.
Co jakiś czas dziennikarze wyciągają i lansują kolejne tematy zastępcze. Kiedyś to była aborcja, teraz są to związki partnerskie i Anna Grodzka, która w dodatku jest ojcem dorosłego już syna. 24 godziny na dobę trwa dyskusja. Stacje telewizyjne na zmianę przepytują to tego, to tamtego polityka, specjalistę, zawodowego komentatora albo serialowego błazna (uznając z jakichś powodów za autorytet).
Z dyskusji nic nie wynika, pytania wciąż te same. Schemat zawsze ten sam. Na początek pojawia się news. Powtarzany jest w kolejnych serwisach informacyjnych z częstotliwością 3 razy na godzinę. Następnie rozpoczyna się „popołudnie publicystyczne”. Pierwsi goście w programie „A” komentują wydarzenie. Następnie w programie „B” komentuje się to, co powiedzieli panowie w programie „A”. Przerwa na serwis informacyjny i kolejna publicystyka. Na pasku u dołu ekranu biegną wyrwane z kontekstu wypowiedzi osób z programu A oraz B. To jednak jeszcze nie koniec, bo przecież już są kolejni goście i następni dziennikarze w programie „C” i „D”. Ich wypowiedzi nie różnią się niczym od wcześniej udzielanych ale wzbogacają zasób cytatów do kolorowego tekstowego paska.
Przyznam, że mam już tego dosyć. Coraz rzadziej oglądam telewizję a radio TOK FM przestało być stacją, której słucham na bieżąco. Komercyjnych nasączonych reklamami również nie znoszę, więc czas za kierownicą mija mi przy dźwiękach ulubionej muzyczki.
Naprawdę nie interesują mnie prowokacje Janusza Palikota ani Anna Grodzka, jako kandydat na wicemarszałka Sejmu, przepychanki, kłótnie, związki partnerskie i to, czy marszałek albo wicemarszałek Sejmu zgarnął 40 tysięcy nagrody. Skoro ją otrzymał, to widocznie mu się należała i tyle. Dostają je wszyscy w budżetówce. Nie jest dla mnie problemem krzyż wiszący w szkolnej klasie ani w Sali obrad Rady Miejskiej. Mnie on nie przeszkadza. Jeśli ktoś go powiesił, to znaczy, że ma on dla niego znaczenie a dopiero jego agresywne zrywanie lub oprotestowywanie jest przejawem ograniczania wolności i swobód obywatelskich. Bo zawsze kojarzy się ono z zakazami niż akceptacją.
Dlaczego te wszystkie „ważne” i „medialne” tematy mnie nie interesują? Bo zwyczajnie mam inne, codzienne problemy. Mam na utrzymaniu rodzinę, w tym dwójkę uczących się dzieci. Muszę co miesiąc opłacić czynsz, który rośnie każdego roku. Co dwa miesiące otrzymuję fakturę za energię elektryczną i zastanawiam się dlaczego muszę płacić (wciąż więcej i więcej) za prąd nawet wtedy kiedy z niego nie korzystam. Problemem moim są przychody na poziomie sprzed 5 lat przy ponad 100 procentowym wzroście kosztów. Martwi mnie upadek przedsiębiorczości i ponad 20 procentowe bezrobocie. Katastrofą jest niski popyt i siła nabywcza przeciętnego obywatela.
Wiem, że to tematy trudne ale warto o nich rozmaić. Próbował to robić w poniedziałek Janusz Piechociński ale w merytoryczny rytm dyskusji, raźnym krokiem wkroczyła w sposób pozbawiony samokrytyki, gwiazdeczka TVN-u. Do wicepremiera i jego wizyty w Tomaszowie jeszcze na łamach portalu powrócimy.
Napisz komentarz
Komentarze