Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 11:55
Reklama
Reklama

Subiektywna historia rock'n'rolla w Tomaszowie Mazowieckim cz. 13 - Pierwszy w mieście

W latach 50/60-tych ubiegłego stulecia w Tomaszowie istniało wiele zespołów grających muzykę rozrywkową, lekko jazzującą, na niezłym, profesjonalnym poziomie.

 

Najbardziej znanym był zespół pana Edmunda Wydrzyńskiego (nauczyciel gry na akordeonie). Zespół grał na dwa saksofony, akordeon, kontrabas i perkusję. W jego repertuarze były tanga, fokstroty, walce, boogie-woogie również elementy rock’n’rolla. Grupa Zygmunta Dursta o podobnym instrumentarium i stylem przypominającym zespół pana Wydrzyńskiego, również w swoim repertuarze miała, między innymi, rock’n’rollowe kawałki. Trzecim znaczącym zespołem w mieście był zespół Zdzisława Piwka Piwowarskiego (uczeń pana Wydrzyńskiego) DIX-61, przypominający swoją wszechstronnością nieźle grany dixland nowoorleański, zbliżony repertuarem i grą do brytyjskiego zespołu Harlem Ramblers, którego liderem był jeden z najznakomitszych klarnecistów świata, Mr. Acker Bilk.  Zaletą DIX-61, w odniesieniu do dwóch poprzednich zespołów, była … młodość.

 

W repertuarze zespołu DIX-61 (saksofon, trąbka, puzon, klarnet, gitara, kontrabas, pianino, perkusja) było dużo prawdziwego Rock’n’Rolla, tego z najwyższej półki, tak w wykonaniu instrumentalnym jak i uzupełnionym wokalem. Wspólną cechą tych zespołów było to, że swoje kariery rozpoczynały  na dancingach (lata 1958/61) w restauracji Jagódka przy ulicy Warszawska 10 (dziś Bank BPH) w kolejności; pan Wydrzyński (58/59), pan Durst (59/60), pan Piwowarski (61/68).

 

Tak naprawdę prawdziwy, młodzieżowy, rock’n’rollowy zespół w naszym mieście wtedy jeszcze nie istniał. Dziś mogę powiedzieć, że pierwszym, grającym wyłącznie Rock’n’Roll był młodzieżowy zespół (nie miał oficjalnej nazwy), powstał i występował przy ulicy Barlickiego 9 w Klubie ZMS, braci, Mietka (niekwestionowany lider i kierownik zespołu) i Andrzeja Dąbrowskich. Nazwałem ten zespół, grupą braci Dąbrowskich ale nikt z pozostałych nie miałby pretensji o taką nazwę, bo oni naprawdę byli najlepsi.

 

Wiosną (marzec/kwiecień) 1963 roku, bracia Dąbrowscy, Michał Holc, Andrzej Kuźmierczyk i Romek Jędrychowski zaczęli się spotykać na próbach w ZMS. Bardzo szybko zgrali się instrumentalnie, opanowali klasyczny repertuar typowy dla zespołów gitarowych a wzorcem dla nich nie mógł być żaden inny zespół jak tylko brytyjski The Shadows, czy amerykański The Ventueres. Jeden i drugi zespół był na najwyższym topie światowych list przebojów tak wg europejskiej gazety New Musical Express czy amerykańskiego tygodnika Billboard (lata 61/65 ubiegłego wieku to światowa moda na zespoły gitarowe - trzy gitary plus perkusja). Na całym świecie nie było miasta, w którym nie powstał choćby jeden zespół w składzie instrumentalnym, jaki przedstawiłem wyżej.

 

Pozwolę sobie wymienić zapamiętane tytuły, niektórych utworów instrumentalnych, które w latach sześćdziesiątych były największymi, światowymi przebojami, i są nimi do dziś, a w swoim repertuarze mieli je chłopcy z Klubu ZMS; Foot Tapper, Dance On, Apache, Geronimo. Kon-Tiki, Atlantis, The Boys, FBI, Midnight, Wonderful Land, Pice Pipe, Man Of Mystery, Blue Stars, Genie With The Light Brown Lamp,  36-24-36, Cosy, Quatermaster’s Story, The Savage, Shadoogie, The Stranger czy niezapomniane Guitar Tango. Również Romek Jędrychowski do swojego repertuaru dobrał najbardziej klasyczne, rock’n’rollowe przeboje z repertuaru Elvisa Presleya (Don’t Be Cruel, Too Much, Love Me czy All Shook Up), Cliffa Richarda (The Young Ones, Living Doll, Lucky Lips czy Traveling Light), Jerry Lee Lewisa (Great Balls Of Fire, Crazy Arms czy Cold Cold Heart) czy Ricky Nelsona (Hello Mary Lou, Traveling Man, Stand Up).

 

 

 

 

Jeżeli wspomniałem w tej części Historii o pierwszym zespole młodzieżowym w Tomaszowie Mazowieckim, grającym autentyczny rock’n’roll, to muszę wspomnieć o moim przedwcześnie zmarłym przyjacielu, perkusiście tego zespołu, Andrzeju Kuźmierczyku. Andrzej to muzyczny samorodek, obdarzony cudownym głosem (śpiewał przy perkusji niczym Phil Collins), coś między czarnoskórym Nat King Colem a naszym Bogusławem Mecem. Dlatego w jego repertuarze znalazły się utwory Cola Rainbow Rose, Mona Lisa czy zbliżony głosem Fats Domino (Jambalaya, Blueberry Hill, It Keep Runing) ale najpiękniejsze w jego interpretacji były piosenki z repertuaru polskiej super gwiazdy, Marii Koterbskiej, słynne Parasolki, Lunaparki czy inny wielki przebój, Konik na biegunach.

 

Jak dziś pamiętam ich oficjalny, pierwszy koncert na scenie Klubu ZMS. Był to sobotni, późny, majowy wieczór. Bardzo nagłośniliśmy ten występ, wszelkimi, dostępnymi środkami przekazu. Widownia wypełniona była do ostatniego miejsca. Pod ścianą stojące tłumy młodzieży i siedzące na okiennych parapetach, świadczyły o zapotrzebowaniu na tego typu muzyczne spotkania. W naszych gremiach o rock’n’rollowych zainteresowaniach, wyczuwało się w mieście wielką gorączkę przed tym koncertem.

 

Na pierwszy występ naszych przyjaciół przybyliśmy wszyscy z chaty od Szymona, jak jeden mąż. Stawili się Wojtek Szymon, Jurek Gołowkin, Reniu Szczepanik, Waldek Kondejewski, Mietek Chruścik Więckowicz, Jurek Lambert, Janusz Bartkowiak, Grzesiek Gajak czy Zygmunt Pietryniak. Przybyło dużo młodzieży internatowej, która w swoich rodzinnych miejscowościach rozsławiała dobre imię zespołu, co miało wpływ na przyszłą frekwencję na fajfach w klubie.

 

Pan Kotalski, sekretarz ZMS, poprowadził pierwszą konferansjerkę, był bardzo dumny, cały w skowronkach, że dochował się w swoim klubie zespołu, za który nie powstydziłby się przed nikim, nawet przed wyrobionym muzycznie uchem. Ten dzień na długo utrwalił się w pamięci mieszkańcom ulicy Barlickiego i domów okolicznych, było głośno ale i melodyjnie, bo jak inaczej wyrazić się o tak cudownych liniach melodycznych utworów jak Cosy, Midnight czyPice Pipe? Mietek Dąbrowski przerósł samego siebie, jego solowe, gitarowe akcje na zawsze pozostaną nie tylko w mojej pamięci. Zespół koncertował przy różnych okazjach, po tomaszowskich, przyzakładowych świetlicach (Fabryka Dywanów, Filce Techniczne, Fabryka Skór) czy na okolicznościowych akademiach szkolnych, państwowych. Jednak najważniejsze było to, że w naszym Tomaszowie można było nareszcie (zupełnie jak w sopockim Non Stopie) bawić się na żywo przy zespole grającym rock’n’rollowe aktualności.

 

Jesień 1963 i wiosna 1964 to systematyczne, sobotnie fajfy w klubie przy Barlickiego 9, odbywały się zawsze przy wypełnionej po brzegi sali. W tygodniu do tańca służyła muzyka odtwarzana z magnetofonu (mechaniczna) a w soboty, nieraz i w niedzielę, na żywo przygrywał zespół gitarowy braci Dąbrowskich. Teraz środek ciężkości tomaszowskich, młodzieżowych spotkań przeniósł się z centrum miasta (ZDK Włókniarz, Błękitna, Literacka, Liliput), za mostem rzeki Wolbórka, idąc Warszawską w kierunku Starzyc przy skwerze ulicy Barlickiego, gdzie na parkowych ławkach często nasza młodzież spotykała się, by silną grupą pokonywać progi klubu ZMS.

 

Był to najpiękniejszy okres lat 60 - tych, młodzieżowych spotkań z różnych szkół i dzielnic miasta. Nareszcie młodzież szkolna czy pracująca z Tomaszowa miała swoje bazy w postaci klubów, kawiarń, do których jak dalekomorskie statki zawijała do swoich portów, przystani,  a takimi stały się w mieście; kawiarnia Literacka w ZDK Włókniarz, kawiarnia Liliput (późniejsza Klubowa) w Parku Rodego, Błękitna w Hotelu Mazowieckim czy w latach 1963/65 Klub ZMS przy Barlickiego 9.

 

Pamiętam wspaniały pojedynek dwóch gitarowych zespołów; grupy muzycznej z Klubu ZMS ze Skierniewic i naszych chłopaków z Barlickiego. Pojedynek odbył się w świetlicy Fabryki Filców Technicznych, na I piętrze (dziś bawialnia Kajtek), w niedzielne przedpołudnie. Koncert - pojedynek poprowadził I Sekretarz ZMS, Marian Kotalski, na który zaprosił władze Wojewódzkie ZW ZMS z Łodzi. Dzięki temu wspaniałemu występowi, który przypadł do gustu władzom wojewódzkim, tomaszowska grupa muzyczna w nagrodę otrzymała w okresie zbliżających się wakacji, obsługę dwóch turnusów Obozów Młodzieżowych w Ośrodku Wypoczynkowym w Sławie Śląskiej. Miejscowość na Ziemi Lubuskiej położona nad przepięknym jeziorem Sława. W tej przepięknej, wakacyjnej wyprawie w zielonogórskie, brała również udział moja skromna osoba, ale o tym w kolejnym odcinku Historii.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Potwór z Nowego Portu (dokończenie) 27.01.2013 16:15
...zewnątrz Domu Kultury dobiegała charakterystyczna kaskada dźwięków big bandu. Myślałem wtedy: czy to Glenn Miller zaszczycił ten pipidówek? Pan Edmund Wydrzyński i grupa jego muzyków stanowili komentarz do wszystkich ważnych wydarzen tamtych lat, niemal wyzwanie: to co, że jest tak jak może byc zaledwie 20 lat po strasznej wojnie. Wszyscy mają pracę w ooooogrooomnym (piszę tak celowo) tomaszowskim przemyśle, dzieci jeżdżą kolonie do Woli Chojnaty, w Pilicy mozna pływać i łowić niesamowite okazy szczupaków, nigdzie nie ma śladu tłucznia szklanego, młodzież chodzi do ogólniaków z tarczami wyrażającymi dumę z tych miejsc i dążenie do wyraźnie określonego celu. Można mnożyć ten opis raju utraconego: nikt nie palił w piecach butelkami plastikowymi; w niedziele i święta całe miasto szło, jak na komendę, do św. Antoniego, a 1 Maja - niemal w tym samym szyku - na pochód. Olek K. miał dopiero 15 lat; nosił harcerski mundurek i nawet nie wiedział, jak smakuje białe wino wytrawne. I że kiedyś przepłynie w obie strony teren chłopskich wówczas pól w rejonie Karolinowa. Janek P. zbierał złom, a gdy w powojennych ruinach w stronę tzw. dołku znalazł kawałek metalu, czuł się jak Jack London na Alasce. Niestety, nigdy nie znalazł swojego nugatu. Natomiast spełnił się do końca Pan Jan Włodarczyk, któremu dedykuję te refleksje. Pan Jan: wielki, łysy, nieśmiały i bardzo poważny (w tamtych czasach prawdziwi mężczyźni MUSIELI być poważni, by się odróżniać od dzieci), w zespole Wydrzyńskiego gral na klarnecie. Był prawdziwym artystą, jak na wielkich ludzi tamtego wieku przystało, artystą skromnym, który szedł rano do pracy w jakiejś (już nie pomnę) fabryce, a potem zawzięcie ćwiczył na instrumencie, by wieczorem zapakować sprzęt do futerału i niespiesznie, dokładnie co do minuty , dotrzeć w miejsce, gdzie w dany dzień walczył jego zespół (zespół Wydrzyńskiego). O tym, że Pan Jan Włodarczyk ma urlop, świadczyły niesamowite dźwięki klarnetu, dochodzące w lipcu, a może też w sierpniu, ze skromnego, otoczonego sadem, drewniaka na Niskiej. Tak wówczas mieszkali prawdziwi artyści. Miałem wtedy kilkanaście lat, a zdążając z moich kolejnych szkół przez ulicę Niską w dół, na Nowy Port, musiałem po drodze zwalczać lokalnych bandytów, moich rówieśników zamieszkujących już blokarskie slumsy (pamiętacie Mychę, Słomkę z Mireckiego i Owsiaka????!!!!) Horror kończył się w momencie przekroczenia zakreślonej przez te wredne mordy strefy łowieckiej, którą stanowiła ulica Zacisze. Wtedy lizałem rany, wycierałem pot z czoła, a czasem krew z rozbitego nosa, ale już wnet koiły mnie magiczne dźwięki klarnetu. Potem chciałem się dowiedzieć (jak się domyślacie , kierując się swym profesjonalnym węchem) jak najwięcej o Panu Janie Włodarczyku. Dotarłem do faktów mało znanych. Okazało się, że ten skromny łysol był w czasie drugiej wojny światowej żołnierzem słynnej w Tomaszowie (no, niech kto powie, dlaczego mamy ich pomnik w Parku Rodego?) XIV Brygady Przeciwpancernej, uformowanej tuż po wyzwoleniu miasta w styczniu 1945 roku. Czy kogoś zabił, czy komus wbił sztylet w nery, czy do jakiegoś niemieckiego Tygrysa z przydziałowej rusznicy przeciwpancernej choć raz wystrzelił? Tego nikt nigdy nie zdołał ustalić, bo - jak już tu wspomniałem - niegdyś prawdziwi mężczyźni więcej robili, mniej mówili, by w tak prosty sposób odróżniac się od dzieci. Pan Jan Włodarczyk był też zaciekłym słuchaczem Polskiego Radia, Program Pierwszy, którego głośnik był podłączony do jego słynnej altanki. Dzięki temu, podążając sobie na mój Nowy Port, łapałem najnowsze informacje o tym, jaki nam znowu los szykuje rząd imperialistyczny w USA i RFN, a jaki miód na nasze serca znów poleje Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. W ten oto sposób śledziłem pojedynek wyborczy Nixon versus Kennedy. Czasem, w godzinach wieczornych, z rozgłośni Pana Jana dobiegały dźwięki Glenn Miller Band, a w miarę upływu lat - pierwszych The Beatles. Potem upłynęło mnóstwo lat, a gdy w 21. wieku znowu szedłem ulicą Niską, by tym razem zwalczać nowoporcką szarańczę, zasypującą Smugi, Pilicę (oraz cały nasz polski świat) tłuczniem szklanym z porozbijanych butelek po piwie, plastikiem po Kryniczankach oraz każdym dostępnym śmieciem, którego nie da się zjeść lub spalić , z drewnianego domku przy Niskiej sześdziesiąt... nie dochodziły już dźwięki klarnetu. Potem się dowiedziałem, że Pan Jan Włodarczyk juz od kilku lat nie ujeżdża swego roweru marki Ukraina, w stronę Źródel i Białej Góry. Pozostawił jednak po sobie aż tyle.

Potwór z Nowego Portu 27.01.2013 03:54
Serce bije zdecydowanie mocniej, gdy mowa o zespole Pana Edmunda Wydrzyńskiego. Nie tylko nazwiskiem człowiek ten pobudza wyobraźnię osobników z tamtych czasów, pałętających sie w wyjątkwo wówczas rzadkich wolnych chwilach (trzeba było, niestety, odrabiac lekcje...) pom deptaku, który wówczas miał sens, bo ożywiał miasto od piątej po poludniu aż do momentu, kiedy Reniu, Zbysiu, Grzesiu, Jędrek oraz wybitnie tu nienazwani celowo inni, musieli zapomniec o Mr. Chubby Checker, Mr. Paulu Anka czy jakichś The Shadows. Pan Edmund Wydrzyński był tomaszowskim Glennem Millerem. Gdy w tamtych czasach szło się po mieście, szło się raźniej, od "poczty"do "kościoła", bo z zewną

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Co grozi za brak ubezpieczenia ciągnika rolniczego? Ciągnik rolniczy to jeden z najczęściej wykorzystywanych pojazdów w rolnictwie. Posiadanie maszyny wiąże się nie tylko z odpowiedzialnością za jej stan techniczny, ale również z koniecznością wykupienia odpowiedniego ubezpieczenia. Jak się okazuje, zgodnie z prawem polisa jest obowiązkowa, a jej celem jest ochrona właściciela pojazdu oraz innych uczestników ruchu drogowego. Co grozi za brak ubezpieczenia? Przeczytaj nasz artykuł, aby uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji prawnych i finansowych.Data dodania artykułu: 21.01.2025 15:12 Astronom: najbliższe tygodnie to dobry czas na obserwacje jasnych planet W najbliższych tygodniach, przy dobrej pogodzie, na nocnym niebie można obserwować: Marsa, Jowisza, Wenus i Saturna, zaś Urana i Neptuna - z pomocą np. lunety. Pod koniec lutego dołączy do nich Merkury. Dla amatorów obserwacji to dobry moment na spojrzenie w niebo - powiedział PAP astronom Jerzy Rafalski.Data dodania artykułu: 21.01.2025 11:02 Film dokumentalny o Liroyu trafi na ekrany kin 21 marca Mówi się o nim, że „jedną płytą wyciągnął polski hip-hop z podziemia”. Później związał się z polityką. Kim jest Piotr Marzec, którego wszyscy kojarzą z jego sceniczną personą, Liroyem? Na to pytanie w swoim najnowszym filmie „Don’t f**k with Liroy” odpowiada reżyserka, Małgorzata Kowalczyk, która wcześniej zrealizowała filmu „Fenomen” o Jurku Owsiaku. Obraz zadebiutuje na ekranach polskich kin 21 marca.Data dodania artykułu: 21.01.2025 10:48
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
ReklamaAd Libitum da koncert w MCK Za Pilicą
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią. Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliów Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama