Największym mankamentem w tamtych latach dla fana, miłośnika tego stylu, był całkowity brak płyt o tej tematyce na rynku muzycznym. Nie znaczy to, że w wielu polskich i tomaszowskich domach rock’n’rollowy krążek nie zamieszkał. Choć bardzo rzadko się tak działo, to jednak dochodziły mnie słuchy, że ktoś w paczce od rodziny z Zachodniej Europy czy ze Stanów, otrzymał cenną przesyłkę, w której znalazł się najdroższy skarb, w postaci rock’n’rollowej płyty. W mojej dzielnicy Starzyce, nie spotkałem takiej osoby, która byłaby w posiadaniu złotego krążka.
Mój nieżyjący przyjaciel ze Starzyc, ojciec chrzestny mojego syna Daniela, Andrzej Tokarski, miał dużo starszego mieszkającego w Gdańsku, brata Czesława. Andrzej większość swojego wolnego czasu w wakacje czy w ferie zimowe spędzał u brata na Wybrzeżu. Po każdym powrocie opowiadał o muzycznych, rock’n’rollowych odkryciach jakie miały miejsce w mieszkaniu Czesława, kiedy słuchał muzyki z jego domowej płytoteki.
Andrzej jak doskonały DJ Radia, operował nazwiskami wykonawców, tytułami utworów. Padały takie nazwiska jak Bill Haley (Happy Baby, Rip It Up), Elvis Presley (Hound Dog, All Shook Up), Bobby Darin (Early In The Morning, Splish Splesh) czy Jerry Lee Lewis (Crazy Arms, Great Balls Of Fire). Z wielką zazdrością i dużymi emocjami słuchałem jego opowieści. Każde spotkanie z Andrzejem Tokarskim po powrocie z Gdańska, w rozmowie o rock’n’rollu, o płytach, wprowadzały mnie w pewien kompleks. Na szczęście mój starszy brat Andrzej ulżył mi w cierpieniach, kiedy wieczorami zapraszał mnie do pokoju by z ebonitowej skrzynki, czterolampowego radia Pionier produkcji PFOR z Dzierżoniowa,wysłuchać jego wybranych, muzycznych audycji nadawanych w Radio Luxembourg.
Radio Luxembourg (Your Station of The Stars) istniało od połowy lat 20-tych XX wieku w Księstwie Luxembourg tuż przy granicy Francji i Belgii, nadając swoje audycje w paśmie fal długich, w języku francuskim. W 1952 roku amerykanie, część czasu tego wykupują, nadając audycje w tym muzyczne, w języku angielskim z przeznaczeniem dla swoich soldier boys stacjonujących po Drugiej Wojnie Światowej w garnizonach Europy Zachodniej i Wyspach Brytyjskich. Kiedy w 1955 roku, Hal Lewis – DJ hawajskich radiostacji zaczął nadawać muzykę młodzieżową (wielka, światowa ekspansja rock’n’rolla), by była słyszalna na Wyspach Brytyjskich zachodziła konieczność zmiany fali radiowej w paśmie długich na pasmo średnich fal 208 metrów, a nadawanie zaczynało się w godzinach wieczornych (19.00) a kończyło o 6.00 rano, gdyż po zmroku jonosfera była na falach na dogodnej wysokości.
W tych porach dnia podczas nadawania audycji była najlepsza słyszalność. Złota Era LUXY (bo takim popularnym skrótem operowało się wśród słuchaczy tego radia) przypadały na lata 60/80-te XX wieku. Zapowiedzi DJ Radia Luxembourg było spokojne i wyraźne, przechodzące w ekspresyjne a nawet w ekstazę, gdy wymagała tego zapowiadana sytuacja, w postaci wspaniałego utworu, który przeważnie dzięki ich zapowiedziom, stawał się przebojem.
Charakterystyczny tembr radiowych spikerów do dzisiaj dźwięczy w moich uszach. Tego nie zapomni się do końca życia. Dzięki nim, słuchanie muzyki sprawiało ogromną satysfakcję i czułem się dumny, że noc jest moim królestwem. Muzyka ta bardzo różniłą się od tej nadawanej w ciągu dnia przez Polskie Radio. Dzięki słuchaniu różnych audycji muzycznych w tej stacji, choć w języku obcym, dla mnie, dla całej młodzieży w Polsce Radio Luxembourg, stało się radiem kultowym.
Dzięki Andrzejowi, starszemu bratu, zacząłem w latach 1958/59 słuchać LUXY, to on zaraził mnie inną niż z płyt, formą słuchania zakazanego stylu muzycznego jakim był rock’n’roll. Te nocne sesje muzyczne przy radiu Pionier doprowadziły do tego, że gdy w 1960 roku poznałem Wojtka Szymańskiego, człowieka, który wywołał epidemię rock’n’rolla w naszym mieście, stałem się szybko ofiarą tej epidemii.
Jedynym a ważnym problemem słuchania Radia Luxembourg, dla utrzymania dobrych relacji rodzinnych był kompromis. W domu mieliśmy tylko jeden odbiornik a po 1956 roku tak jak ja z braćmi, Andrzejem i Tadkiem słuchałem muzyki, nasz ojciec miał również swoją kultową stację, Radio Wolna Europa. Stacja naszego ojca także nadawała w godzinach wieczornych również na falach średnich, bardzo ważne politycznie i społecznie audycje, bez których, jak ryba bez wody, nasz ojciec nie mógł żyć, funkcjonować.
Często dochodziło do konfliktów, które wymagały karkołomnych forteli z obu stron by uzyskać consensus. Tu mam za chwilę audycję np. Elvis Presley Show a ojciec mrożące krew w żyłach felietony; polityczne Trojanowskiego czy o kłopotach wsi polskiej Marka Trościenko. Nie powiem, że zawsze moje było na wierzchu, często z bólem serca ustępowałem, a cóż to znaczy dla fana? Cierpienie, cierpienie, tylko cierpienie.
Do najbardziej popularnych moich DJ Radia LUXY należeli David Jacobs, Pet Murray oraz Alan Freeman. Słuchając ich głosów, nie sposób było oderwać się od odbiornika, gdy nagle po zapowiedziach, Paul Anka zaśpiewał You Are My Destiny czy My Heart Sing a Eddie Cochran C’mon Everybody czy Summertime Blues, miód lał się na moje serce.
Jednak najważniejszą muzyczną audycją dla wszystkich słuchaczy tej stacji była Top Twenty, nadawana o północy w każdą niedzielę. Lista Top Twenty wg gazety New Musical Express była rankingiem utworów na dany tydzień (w Stanach odpowiednikiem tej audycji była lista Top Ten wg tygodnika Billboard). Przez tydzień to jest od poniedziałku do piątku (sobota była dniem remanentu sprzedaży płyt) w sklepach muzycznych zachodniej Europy odbywała się sprzedaż muzycznych krążków (singli). Ilość sprzedanych płyt danego utworu decydowała o kolejności na liście Top Twety.
Niedzielne słuchanie tej audycji, które kończyło się o drugiej w nocy, było niesamowitym wezwaniem, wręcz katorżniczą mordęgą. Każdego fana i miłośnika rock’n’rolla, który chciał być na topie w swoim środowisku, obowiązkiem było, rano idąc do szkoły czy do pracy znać kolejność rankingową listy Top Twenty. Byli tacy, bezczelni, snobistyczni osobnicy, którzy czaili się w zaułkach ulic czatując na swego muzycznego adwersarza by zadać mu decydujący cios, - Powiedz no kolego jaki utwór w tym tygodniu był na miejscu 11 albo na 16 (trzeba było zapamiętać tytuł utworu i wykonawcę) miejscu. Łatwo było zapamiętać pierwsze 3/5 utworów czy ostatnie trzy 18/20, trudniej natomiast pamiętać utwory, które znalazły się w środkowej części rankingu Top Twenty. Do dziś pamiętam utwory (mam je w swojej, domowej discografii) zasłyszane, wówczas po raz pierwszy w życiu w różnych audycjach, nie tylko w Top Twenty, jak; At The Hop (Danny & The Juniors), It’s All In The Game (Tommy Edwards), Magic Moments (The Drifters), All I Have To Do Is Dreams (The Everly Brothers), Stupid Cupid (Connie Francis) czy Tequila (The Champs).
Tydzień po audycji Top Twenty, w sobotnio niedzielnym wydaniu Sztandaru Młodych w rubryce Romana Waschki Od waltorni do saksofonu, możnabyło skonfrontować swoją pamięć z przed tygodnia i znajomość języka, z zamieszczoną w niej chronologiczną listą Top Twenty. Z racji istniejącej strony Romana Waschki, Sztandar Młodych był najbardziej rozchwytywaną gazetą, i nie tylko przez młodzież. By bezpiecznie ją zakupić trzeba było między godziną 6.00/7.00 rano stanąć w kolejce przed kioskiem Ruch i to nie zawsze gwarantowało jej kupienie. Dobrze było mieć teczkę w danym kiosku, to dawało pewność zakupu, tak jak wiele innych artykułów, towarów w PRL było reglamentowane, również prasa poddana była temu zabiegowi. Dziennik Sztandar Młodych z racji strony poświęconej muzyce rock’n’rollowej i nowym trendom światowej mody dla młodzieży stał się gazetą nastolatków jak również młodzieży starszej.
Na początku po latach walki i prześladowań przez konserwatywną część mieszkańców, administracyjnych decydentów naszego globu, również w Stanach Zjednoczonych, z nowatorskim stylem jakim stał się rock’n’roll, przyszły czasy wielkiej hossy. Okazało się, że rock’n’roll i pochodne temu stylowi to buisness najwyższej klasy. Dający niewyobrażalne zyski. Jak grzyby po deszczu, na świecie powstawały studia nagrań utrzymujące swoją produkcję płyt, w milionowych nakładach, a co za tym idzie powstawały nowe, muzyczne stacje radiowe, w tym wiele tak zwanych pirackich.
Termin „pirackie” przyjął się od statków, barek, okrętów pływających po morzach i oceanach, blisko lądów, które ze swych pokładów nadawały przez 24 godziny największe, aktualne przeboje z obu list rankingowych, europejskiej Top Twenty czy amerykańskiej Top Ten. Łatwość namierzenia tych stacji na domowych odbiornikach, choć ciągle się zmieniało na radiowej skali, z racji przemieszczania się po morskich wodach, było czymś radosnym i przyjemnym. Ponieważ nie odprowadzali podatków za swoją działalność, przez władze lokalne i międzynarodowe byli ścigani, do likwidacji włącznie.
Muzykę młodzieżową nadawały również wielkie stacje zajmujące się z reguły polityką jak, BBC, Wolna Europa, Radio Tirana czy Głos Ameryki. Właśnie Głos Ameryki miał przepiękną, bardzo popularną audycję Willisa Conovera. Choć była to audycja wybitnie poświęcona jazzowi ale można było w niej usłyszeć również utwory innych styli jak; blues, rock’n’roll, gospel czy country. To na tej stacji odkryłem Louisa Armstronga, Ellę Fitzgerald, Trini Lopeza, Harryego Belafonte, BB Kinga, Gary Mulligana czy Oscar Petersona. Jednak kończąc tą część Historii wyznać muszę, że wszystko co można usłyszeć w radio, zobaczyć na koncercie z rozentuzjazmowaną publicznością nie zastąpi studyjnego nagrania z ebonitowej płyty, rozchodzących się dźwięków z klasycznego gramofonu.
Od redakcji
Publikowane przez nas od jakiegoś czasu wspomnienia pana Antoniego Malewskiego to nie tylko jego subiektywne odczuwanie muzyki, która swoją popularność zaczęła zyskiwać prawie 60 lat temu ale także (a może przede wszystkim) prezentacja Tomaszowa Mazowieckiego, jakiego większość z nas nie pamięta i jakiego nie zna. Być może ktoś z Państwa chciałby podzielić się z nami podobnymi wspomnieniami, z przyjemnością pokażemy w ten sposób inne oblicze Tomaszowa, miasta, które niegdyś tętniło życiem.
Napisz komentarz
Komentarze