Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 12:05
Reklama
Reklama

Subiektywna historia rock'n'rolla w Tomaszowie Mazowieckim cz. 2 - Kotłownia w „jedenastolatce”

W szkole podstawowej nr. 2 na tak zwanej „Górce” przy ulicy Warszawskiej, w 1954 roku powstało liceum ogólnokształcące (drugie w naszym mieście). Starzycka „uczelnia” stała się pierwszą jedenastolatką w województwie łódzkim przybierając nazwę LO-29, w której klasy 1/7 nosiły tarcze z logo szkoły, niebieskie (podstawówka), a klasy 8/11 (licealne) czerwone.

 

 Kiedy Andrzej Śliwiński pamiętnego wieczoru przy ulicy Cmentarnej wypowiedział do mnie znamienny, egzotyczny termin, Rock’n’Roll, był wówczas uczniem pierwszej licealnej. Dla mnie, dla wielu moich kolegów i koleżanek z podstawówki, 13/14 latków, mieszkających w Starzycach i okolicach tej dzielnicy, powstanie klas licealnych miało znaczący wpływ na ich przyspieszony rozwój duchowy i intelektualny.

 

Uczęszczała tu młodzież z innych dzielnic czy ze śródmieścia Tomaszowa. Dojeżdżała również  z okolicznych miejscowości jak Ujazd/Niewiadów, Spała, Inowłódz, Wolbórz, Lubochnia czy Czerniewice. Starzyce przestały być peryferyjnym zaściankiem, zadupiem miasta.

 

Kiedy po październiku 1956 roku doszło w Polsce do politycznej „odwilży”, która docierała również do szkół, odczuwalna przeważnie w szkołach średnich, my z klas podstawowych, podglądając starszą, licealną młodzież mogliśmy dostrzegać przemiany w panującej, młodzieżowej modzie tj. ubieranie,  strzyżeniu włosów, czesaniu fryzur, ich zachowania i zainteresowania (również muzyczne). Miało to duży wpływ, jak patrzę dziś z dystansu czasu, na nasze  przyspieszone dojrzewanie. Dla mnie, znającego już znaczenie terminu „rock’n’roll”, oczytanego werbalnie w tym temacie z domowych czasopism (Dookoła Świata, Przekrój, później doszedł Sztandar Młodych, wydanie sobotnie), jednak najważniejszym miejscem w szkole była… kotłownia.

 

Znajdowała się poniżej parteru w piwnicach budynku. To tu, uczniowie klasy 10/11, posiadający instrumenty muzyczne, późnymi wieczorami, w tajemnicy przed Dyrekcją szkoły i Radą Pedagogiczną, spotykali się na muzycznych próbach, na których można było usłyszeć wydobywające się, egzotycznie brzmiące dźwięki jazzu czy jeszcze zakazanego w kraju rock’n’rolla.

 

Bardzo ważną rolę dla przetrwania tych prób, miał woźny szkoły (mieszkał z rodziną na jej terenie), pan Jan Galwas, który w godzinach popołudniowych i wieczornych zabezpieczał grajków nie wpuszczając innych, postronnych osób na teren szkoły oraz zamykał bramę i furtkę wejściową do posesji. Sam czuwał nad bezpieczeństwem spotkania, stojąc na czatach na tak zwanym posterunku. Można powiedzieć, że dzięki panu Galwasowi, jego milczeniu przed przełożonymi, szkolni instrumentaliści mogli doskonalić się w muzycznie zakazanym owocu i przetrwać na próbach do końca istnienia liceum w tym budynku, to jest do czerwca 1958 roku.

 

Od września 1958 roku liceum usamodzielniło się wychodząc z jedenastolatki, przeniosło się do budynku przy ulicy Św. Antoniego 29 (obecnie tak zwanyElektronik). Mieszkałem jedną posesję za budynkiem jedenastolatki w narożnym domu (dziś nieistniejący, a na tym placu, który był moim podwórkiem, stoi wulkanizacja) przy zbiegu ulic Warszawska/Zawadzka. Właśnie Andrzej Śliwiński poinformował mnie o muzycznych, rock’n’rollowych próbach w kotłowni.

 

Wiedziałem, że uczniowie klas licealnych nie pozwolą mi, chłopakowi z podstawówki, wejść do środka na ich spotkanie. Ciekaw muzycznych wydarzeń, często zachodziłem pod budynek szkoły by przebywając na zewnątrz  wysłuchiwać dochodzących z piwnicy szczątkowych rytmów rock’n’rolla. Zauważyłem, że jedno z okienek wsypowych w kotłowni na koks, węgiel jest otwarte a właściwie w jego prześwicie nie było skrzydła okiennego. Kiedy muzycy rozpoczęli głośne granie przymierzyłem się przez mały otwór dostać do środka. Wykorzystałem ten moment wślizgując się do półciemnego pomieszczenia kotłowni. Po chwili znalazłem się na pryzmie koksu usypanej pod samo okienko. Niezauważony przez starszych, grających kolegów w ciszy, nie oddychając za głośno, w skupieniu słuchałem zakazanych rytmów. W ciemnościach kotłowni natknąłem się na stertę kartonów po opakowaniach, którymi nakryłem się stając się mniej widocznym. Mój wysiłek poniesiony w dostaniu się do kotłowni był niczym w porównaniu do przyjemności, którymi zostałem uraczony gdy na żywo pierwszy raz w życiu usłyszałem Razzle Dazzle, Mambo Rock czy Rock Around The Clock z repertuaru Billa Haleya w wykonaniu szkolnego rockmana, Gienka Kowalskiego, mieszkał przy Placu Kościuszki 23 (przy dzisiejszym kantorze wymiany walut).

 

Utwory te były wielkimi, światowymi przebojami, raczkującego w Stanach, rock’n’rolla. Zapamiętałem niektórych instrumentalistów, na trąbce grał Romek Guzik dojeżdżający z Niewiadowa, na kontrabasie Andrzej Suszkiewicz, była jeszcze perkusja, gitara i od czasu do czasu ktoś grał na saksofonie. Grających na tych instrumentach nie pamiętam. Utkwiły w mojej głowie dwa utwory grane przez Romka Guzika na trąbce, dixlandowy Tiger Rag oraz z repertuaru Louisa Armstronga i Bobby Darina wielki hit, Mack The Knife.

 

 

 

 

Przepiękne miałem ferie zimowe 1957/58 roku, odbywały się zawsze w stałych terminach (od 22 grudnia do 6 stycznia). W tym czasie w dni wolne od nauki zespół przygotowywał swój repertuar do grania na szkolnej, choinkowej zabawie dla licealnej młodzieży, w pierwszą sobotę po zakończonych feriach. Przychodziłem na wszystkie próby dostając się do kotłowni sprawdzonym sposobem. Dziś mogę powiedzieć, że na próbach w jedenastolatce krystalizowała się we mnie miłość do rock’n’rolla i pochodnych temu stylowi.

 

Zabawa choinkowa była dzielona, najpierw odbywała się dla dzieci klas podstawowych (w godzinach 16.00/18.00) a po nas, od 18.00, bawiła się młodzież licealna. Gdy kończyła się zabawa dla podstawówki, ja z dwoma kolegami z klasy, których wcześniej wprowadziłem w arkana rock’n’rolla, Jankiem Ceglarzem, synem dyrektora jedenastolatki i Maćkiem Goździkiem (obaj już nie żyją) mieszkający w Krycha kamienicy przy Niebrowskiej, chowaliśmy się pod sceną, na której szkolny zespół przygrywał do tańca.

 

W szkole mówiło się, że uczeń 11 klasy Wiktor Weggi (nieżyjący syn ogrodnika z ulicy Popiełuszki, bliźniaczo podobny do brytyjskiej gwiazdy, Cliffa Richarda) świetnie tańczy rock’n’rolla. Obejrzenie Wiktora w tanecznej akcji było między innymi powodem naszego ukrycia się pod sceną. Kiedy zespół rozpoczął zabawę utworem Razzle Dazzle na parkiecie Sali gimnastycznej natychmiast znalazł się Wiktor a jego partnerką była nieprzeciętnie zgrabna, przystojna Lidka (nie była uczennicą naszej szkoły, jako córka dyrektora bez zaproszenia uczestniczyła w szkolnej zabawie), starsza siostra Janka Ceglarza. Przez sękowe otwory i szpary w deskach sceny, mogłem dokładnie obejrzeć zmagania pięknej pary w szaleńczych rytmach zakazanej muzyki. Wiktor kręcił partnerką raz w prawo, raz w lewo często przechodząc pod jej ręką i odwrotnie, od czasu do czasu przerzucał ją po swoich plecach w jedną to w drugą stronę, trzymając się oburącz za dłonie przepuszczał tańczącą partnerkę między nogami. Coś niezwykłego, niesamowitego, siedzieliśmy w ciemnościach podscenia całkowicie oczarowani widokiem tańczących, a kiedy dobiegły ze sceny dźwięki trąbki Romka Guzika w słynnej Caravanie Duke Ellingtona, zrobiło się spokojniej, również wśród tańczących na parkiecie.

 

Pierwszy raz zobaczyłem jak partner swoją partnerkę seksownie przytula, przyciska w powolnym, tanecznym kroku w bluesowych „slow” rytmach. Było to dla mnie wielkie, podniecające przeżycie, w tym momencie bardzo szybko chciałem być dorosłym.

 

Dziś po 55 latach od tamtych, choinkowych wydarzeń z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że spotkania rock’n’rollowe w szkolnej kotłowni mogły odbywać się tylko w tej jedenastolatce dlatego, że znajdowała się w peryferyjnej dzielnicy miasta (nie jeździły po Tomaszowie autobusy albo dopiero pierwszy rok zaczynały kursować). Wieczorami trudniej pieszo było się dostać „na górkę” a i kadra nie posiadała, tak jak dziś, własnych środków lokomocji. Jednak bardziej obiektywnym argumentem był wiek nauczycieli. Przeważali młodzi, dwudziestoparoletni pedagodzy, którzy z racji wieku w naturalny sposób byli fanami nowej mody, muzycznych trendów.

 

LO-28 (obecne I LO przy ulicy Mościckiego) znajdowało się, tak jest do dzisiaj, w centrum miasta i posiadało starszą, bardziej konserwatywną kadrę nauczycieli. Stąd było trudniej młodzieży tej szkoły organizować podobne, muzyczne próby. Wielu z nich przychodziło do Starzyc, jak również uczestniczyło w zabawach szkolnych, w Sali sportowej LO-29.

 

Pozwolę sobie wymienić niektórych, zapamiętanych młodych nauczycieli, którzy w latach 50-tych, po ukończonych studiach, podjęli pracę w starzyckim LO-29 tworząc na długie lata kadrę szkoły: Tadeusz Kawka, Tadeusz Kwiatkowski, Bogdan Drozdowski, Klemens Fronckiewicz, Hieronim Frankiewicz, Dobrosław Pytel, Ryszard Prymicki czy Romuald Krauze. Sami czynnie brali udział w szkolnych zabawach.

 

Choć w naszych sklepach muzycznych nie było płyt z nowatorskim stylem, w radio również nie mieliśmy szans usłyszeć tej muzyki (poza szczątkowymi okazjami, jak na przykład w informacyjno/muzycznej audycji, Muzyka i Aktualności) to moje myśli, uczucia nieustannie tkwiły przy zakazanym owocu, jakim był rock’n’roll. Mój starszy o trzy lata, nieżyjący brat Andrzej, były uczeń jedenastolatki, po ukończeniu podstawówki uczył się w Technikum Włókienniczym w Łodzi. Każdy jego przyjazd na weekendy czy święta do domu to ciągłe  rozmowy i dzielenie się ze mną wiedzą o rock’n’rollu. W domu było radio Pionier i Andrzej słuchając w stacji Luxemburg swoich muzycznych audycji, zarażał mnie nowatorskim przedsięwzięciem, co miało ewolucyjny wpływ na rozwój w mojej duszy zakazanego rock’n’rolla.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Co grozi za brak ubezpieczenia ciągnika rolniczego? Ciągnik rolniczy to jeden z najczęściej wykorzystywanych pojazdów w rolnictwie. Posiadanie maszyny wiąże się nie tylko z odpowiedzialnością za jej stan techniczny, ale również z koniecznością wykupienia odpowiedniego ubezpieczenia. Jak się okazuje, zgodnie z prawem polisa jest obowiązkowa, a jej celem jest ochrona właściciela pojazdu oraz innych uczestników ruchu drogowego. Co grozi za brak ubezpieczenia? Przeczytaj nasz artykuł, aby uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji prawnych i finansowych.Data dodania artykułu: 21.01.2025 15:12 Astronom: najbliższe tygodnie to dobry czas na obserwacje jasnych planet W najbliższych tygodniach, przy dobrej pogodzie, na nocnym niebie można obserwować: Marsa, Jowisza, Wenus i Saturna, zaś Urana i Neptuna - z pomocą np. lunety. Pod koniec lutego dołączy do nich Merkury. Dla amatorów obserwacji to dobry moment na spojrzenie w niebo - powiedział PAP astronom Jerzy Rafalski.Data dodania artykułu: 21.01.2025 11:02 Film dokumentalny o Liroyu trafi na ekrany kin 21 marca Mówi się o nim, że „jedną płytą wyciągnął polski hip-hop z podziemia”. Później związał się z polityką. Kim jest Piotr Marzec, którego wszyscy kojarzą z jego sceniczną personą, Liroyem? Na to pytanie w swoim najnowszym filmie „Don’t f**k with Liroy” odpowiada reżyserka, Małgorzata Kowalczyk, która wcześniej zrealizowała filmu „Fenomen” o Jurku Owsiaku. Obraz zadebiutuje na ekranach polskich kin 21 marca.Data dodania artykułu: 21.01.2025 10:48
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią. Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliów Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama