Sprawa, o której jednak chcę napisać dotyczy jednak innego zupełnie wydarzenia, którego źródeł nie należy szukać aż 94 lat wstecz ale u schyłku PRL, Okrągłego Stołu, Sejmu Kontraktowego i początków III RP. To właśnie wtedy pojawiły się pierwsze oskarżenia o agenturalną współpracę ze służbami bezpieczeństwa komunistycznego reżimu, szeregu działaczy opozycji demokratycznej, posłów i osób sprawujących funkcje publiczne. Stworzono słynne listy Milczanowskiego i Macierewicza, z nazwiskami domniemanych agentów, których de facto w medialnym i informacyjnym chaosie nikt nie był w stanie porządnie zweryfikować. Te spisy nazwisk krążą w różnej formie do dzisiaj. Można je bez problemu znaleźć także w Internecie.
Niestety w samym początku kształtującej się u nas na nowo demokracji popełniono kilka poważnych błędów. Pierwszym z nich było dopuszczenie do zniszczenia dużej części archiwów Służb Bezpieczeństwa, drugim tzw. „gruba kreska”, która dla Tadeusza Mazowieckiego miała być nowym początkiem a zapoczątkowała jedynie lawinę oskarżeń, pomówień i podłości. Z perspektywy blisko ćwierć wieku należy to moim zdaniem uznać niewybaczalny błąd, którego nie popełnili Czesi (zakazując działaczom komunistycznym pełnienia funkcji publicznej) Niemcy (Instytut Gaucka). Cóż, w mętnej wodzie łatwiej pływać, zarówno tym którzy mają coś do ukrycia, jak i tym, którzy z tropienia agentów stworzyli sobie sposób na osiąganie politycznych sukcesów.
Stworzona ponad 20 lat temu (1991) lista Milczanowskiego, obejmować miała rzekomych tajnych współpracowników SB i wywiadu wojskowego była efektem sprawdzania ponad 7 tysięcy kandydatów na posłów do Sejmu RP. Znalazło się na niej też dwóch polityków związanych z naszym miastem i powiatem. Mieli oni w służbach PRL funkcjonować pod kryptonimami „Ogrodnik” i „Kazik”.
O ile pierwszy z nich, po wielu latach pełnienia mandatu posła ale i sprawowania urzędów państwowych, przestał być już osobą publiczną, o tyle druga z tych osób wciąż pozostaje osobą publiczną, pełniąc aktualnie funkcję radnego Rady Miejskiej w Tomaszowie Mazowieckim. Do niedawna informacje o agenturalnej przeszłości radnego pojawiały się jedynie w kuluarach politycznych spotkań i gabinetów. Jednak kilka miesięcy temu, w czasie jednego ze spotkań z posłem Antonim Macierewiczem, w kościele Św. Jadwigi Królowej Polski, jedna z obecnych na nim osób zaczęła głośno dopytywać o to, czy poseł wie, że jeden z radnych PiS (wymieniając go z imienia i nazwiska) był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa PRL? Zaskoczony Macierewicz odparł, że nic mu na ten temat nie wiadomo, ale że z cała pewnością informację sprawdzi.
Czy sprawdził? Zapytam o to przy najbliższej okazji. Niezależnie jednak od odpowiedzi na to pytanie postanowiłem sam sprawdzić tę szeptem powtarzaną od lat plotkę. W tym celu złożyłem wniosek dziennikarski do łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Odpowiedź przyszła stosunkowo szybko. Po 3 tygodniach miałem już przygotowaną kwerendę i możliwość zapoznania się z dokumentami dotyczącymi obu wymienionych na liście Milczanowskiego osób.
W przypadku „Ogrodnika” miałem do dyspozycji kilka teczek akt. W jednej z nich znalazła się informacja o wpisaniu na listę tajnych współpracowników ale nie było w nich żadnych pisanych przez niego informacji, czy donosów. Co ciekawe, to on był obiektem donosów TW o kryptonimie „Janek”, który zresztą mimo braku nazwiska jest osobą łatwą do zidentyfikowania. Akta „Ogrodnika” uzupełniają liczne wnioski paszportowe, związane z wyjazdami zagranicznymi do USA, Włoch, Francji, Norwegii i innych państw, o których większość obywatelski Polski na początku lat 80-tych mogło jedynie pomarzyć.
Jeśli natomiast chodzi o domniemanego „Kazika”, aktualnie radnego Rady Miejskiej, to w aktach IPN nie ma żadnego śladu jego rzekomej agenturalnej działalności. Jedyny dokument, jaki w nich znajdujemy, to wniosek o wydanie paszportu w związku z planowanym (wspólnie z żoną) wyjazdem na urlop do Bułgarii.
Jak widać wszystko o wszystkich można u nas powiedzieć na zasadzie „słyszałem, że…”. Nie wszystko jednak co słyszymy ma jakiekolwiek oparcie w rzeczywistych faktach i dokumentach.
Napisz komentarz
Komentarze