Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 09:05
Reklama Sklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama

"Okrakiem": Ślepy Maks z Łodzi i Meyer Lansky z Manhattanu

Na dzieje każdego miasta i każdej społeczności składają się nie tylko podniosłe chwile i chwalebne czyny, ujęte w kronikach magistratu i historycznych syntezach; lokalną tożsamość budują zaś nie tylko honorowi obywatele i zasłużeni działacze. Zdarza się, że ta rola przypada postaciom działającym na granicy prawa, ludziom kontrowersyjnym, dalekim od stereotypu szacownego mieszczanina. Dla Łodzi jedną z takich postaci jest Ślepy Maks, legendarny przywódca żydowskiego półświatka, król podziemnego życia w przedwojennej metropolii, którą zamieszkiwali Polacy, Żydzi, Niemcy i Rosjanie. Powstało przedstawienie łączące w sobie elementy szlachetnej rozrywki i rozprawy z historią, poważnej dysputy i poetyckiej zadumy, dramatyzmu, humoru i nostalgii. (Z programu Teatru Nowego w Łodzi)

 

"Nie ma pieniędzy brudnych ani czystych. Pieniądz jest pieniądz." (Lucky Luciano)

 

- To skandal, że Łódź nie miała dotąd żadnego spektaklu o... Łodzi. Teraz już ma i można go grać latami - mówił Jacek Głomb, dyrektor legnickiego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej, który w łódzkim Teatrze Nowym przygotował premierę o legendarnych przestępcach z Bałut. Mowa tutaj o ciekawym spektaklu zagranym na deskach Teatru Nowego, który miał premierę na niedawno zakończonym Festiwalu Czterech Kultur. Mój przyjaciel, Wojtek Droszczyński zadbał o to, bym dostał bilety. Wojtek jest utalentowanym łódzkim aktorem z pokaźnym dorobkiem.

 

"Kokolobolo, czyli opowieść o przypadkach Ślepego Maksa i Szai Magnata" wspomina "łódzkiego Al Capone" lub „łódzkiego Robin Hooda” i jego towarzyszy, którzy przed drugą wojną światową działali na Bałutach. To klasyczna sceniczna ballada, w której fakty mieszają się z miejską legendą, a kabaretowa piosenka wybrzmiewa obok rzewnej narracji Żyda kataryniarza. Właśnie tego Żyda Wiecznego Tułacza – zarazem narratora spektaklu, który przy akompaniamencie katarynki wygłasza swoje śpiewne monologi nadając sens i łącząc poszczególne akty sztuki w całość, znakomicie zagrał mój wspomniany kolega z lat licealnych (II Liceum Ogólnokształcące w Tomaszowie Mazowieckim), Wojtek Droszczyński.

 

W Łodzi nie ma już śladu po tytułowym szynku na rogu Pomorskiej i Wschodniej, w którym miała rezydować cała przestępcza bałucka grupa beztroskich żydowskich urwisów. Niewiele jest też w pełni wiarygodnych źródeł informacji o Ślepym Maksie, czyli Maksie Borensztajnie, postrachu całej Łodzi i bohaterze prasowych, przedwojennych  kronik kryminalnych. A Maks miał przecież jeszcze nie mniej barwnych towarzyszy, jak Staszek Poneta, Szaja Magnat, Fajwel Bucik i Szmul Rozenberg. Losy Maksa twórcy połączyli z równie spektakularnymi i niezwykłymi kolejami żywota jednego z jego kompanów, Szai Magnata. Ten ostatni miał według relacji prowadzić jedyną w swoim rodzaju, kilkuletnią wojnę podjazdową z hitlerowskimi oprawcami z łódzkiego getta, wojnę, która skończyła się jego śmiercią w kazamatach gestapo.

 

Mówi Robert Urbański - kierownik literacki legnickiego teatru, który na zamówienie Nowego napisał dramat „Kokolobolo”: - Jaki był Ślepy Maks? Są cztery sprzeczne relacje i tylko dwa zdjęcia. - Tworzymy historię z życiorysów naszych bohaterów w, ale nie przygotowujemy dokumentu, bo teatr jest przecież od legend i mitologii.

 

O Ślepym Maksie wiadomo na pewno, że przed wojną mieszkał w Łodzi. Wcześnie stracił ojca, a gdy próbował go pomścić, stracił oko. Najpierw żebrał, potem dopuszczał się drobnych kradzieży, w czasie I wojny światowej czyścił już całe transporty kolejowe. Sławę zyskał nie tylko dzięki szeroko zakrojonej działalności przestępczej, ale przede wszystkim za sprawą stowarzyszenia, które zaczęło pełnić funkcję łódzkiej dintojry - sądu rozjemczego. Pomagało ono w odzyskiwaniu długów, rozwiązywaniu sporów, odnajdywaniu skradzionych przedmiotów. Tuż przed wybuchem II wojny Światowej Ślepy Max zniknął z Łodzi, żeby powrócić  w roku 1946. Zamieszkał w kamienicy przy ul. Gdańskiej 26 na pierwszym piętrze. W 1958 roku wziął ślub z młodszą od siebie o czterdzieści dwa lata kobietą – Alicją. Oficjalnie pracował jako portier w spółdzielni odzieżowej Lewartowskiego. Według wdowy po nim miał podobno małą tkalnię. Zdaniem innych Maks miał mieć dość pieniędzy, aby nie pracować, odkopał przedwojenne złote dolary i handlował złotem w Grand Hotelu..

 

Spektakl ma urok starej pocztówki w kolorze sepii. Autorzy zadbali o przygotowanie autentycznego wnętrza starej, żydowskiej knajpy. Z przetartych dywanów unosi się autentyczny kurz, a w powietrzu wisi stęchły, kwaśnawy zapaszek wódki. Na plan pierwszy wysuwają się nie biograficzne detale, lecz klimat przedwojennych wojennych Bałut. To właśnie najpodlejsza ze wszystkich łódzkich dzielnic, której symbolem staje się nędzna, jednak wypełniona życiem speluna.  Reżyser umieścił widzów na scenie, bardzo blisko aktorów. Udało mu się stworzyć uniwersalną przypowieść o powtarzalnych mechanizmach społeczno-ekonomicznych kształtujących relacje między ludźmi - łódzką „Operę za trzy grosze”, jak nazwano produkcję jeszcze przed premierą.  Dominuje w niej nostalgia za światem, który bezpowrotnie przeminął. Za nieistniejącymi już ulicami i budynkami. Za ludźmi, po których nie zostały nawet fotografie. Za historiami, których szczegóły już prawie całkiem się zatarły i za szynkiem o nazwie, której sensu nikt już dziś nie rozszyfruje.

 

Nie mogę pominąć wynikającego ze sztuki morału, jeśli nawet, co bardzo możliwe - niezamierzonego przez reżysera. Uderzająca jest tragedia losów ludzkich wynikających z powtarzalności historii oraz coś, co spróbuję sformułować jako moralną zasadę niemożności uniknięcia kary za niecne uczynki. Proszę mi wybaczyć, ale to skojarzenie narzuciło się nie tylko mnie. Rozmawiałem po spektaklu z innymi widzami, w tym z kilkoma pochodzenia żydowskiego i wszyscy zgodnie przyznali się do podobnych odczuć. Oto świat beztroskich żydowskich bandytów, królów życia, dzielących i rządzących, bijących i nie gardzących zabijaniem, kończy się wraz z wtargnięciem weń jeszcze bardziej od nich brutalnych niemieckich bandytów. Dotychczasowi „władcy małego łódzkiego świata” muszą ustąpić miejsca innym „panom świata”. Złowieszczym i bezkompromisowym Niemcom, którzy nic sobie z nich nie robią, a tamci długo nie mogą uwierzyć w swój nagły upadek. Przykre to i bolesne, okrutne i nieludzkie doświadczenie, a jednak prawdziwe. I w przejmująco prawdziwy sposób zagrane przez aktorów spektaklu „Kokolobolo, czyli opowieść o przypadkach Ślepego Maksa i Szai Magnata”, granym na deskach Teatru Nowego w Łodzi.

 

 

 

 

Nazwa cyklu tych felietonów (Okrakiem) niejako wymusza na mnie opowiadanie historii dziejących się nie tylko w Polsce, także na kontynencie amerykańskim. I tak niechcący narzuca mi się przypomnienie innego gangstera, z pochodzenia także polskiego Żyda, wielce „zasłużonego” dla amerykańskiej mafii.

 

Meyer Lansky - naprawdę nazywał się Majer Suchowliński. Gangsterzy nazywali go „ministrem finansów”, dziennikarze i historycy „finansowym geniuszem podziemia”. To on razem z Charlesem „Lucky” Luciano zorganizował nowoczesną mafię w USA.

 

Ten pochodzący z Grodna amerykański gangster powołał do życia Narodowy Syndykat, który zaczął od bezkompromisowego pozbycia się przeciwników, a następnie zainicjował ścisłą współpracę między gangami. Lansky, kierując interesami Syndykatu, przynosił mafii niebywałe zyski. Pieniądze mafii potrafił dobrze inwestować w kasyna, prostytucję, pornografię, ale i legalne fabryki. Oszczędności trzymał na anonimowych kontach w bankach szwajcarskich. Oficjalnie był bez grosza. Kiedy organy ścigania zaczęły na poważnie deptać przestępcom po piętach, Lansky przeniósł część interesów na Kubę, gdzie zdołał skorumpować ówczesnego dyktatora, Fulgencio Batistę. Ale gdy władzę przejmie Fidel Castro i znacjonalizuje majątek, w tym kasyna i hotele, Lansky straci ponad 7 milionów dolarów. Ponoć wyznaczył wówczas milion dolarów nagrody za głowę Castro, ale interesy przeniósł na Karaiby i Haiti. W 1936 roku na 30-50 lat za sutenerstwo aresztowany został inny wielki gangster, przyjaciel Meyera, „Lucky” Luciano. Lansky nie zostawił go bez wsparcia. Mafia pokazała swoją siłę rządowi USA. Kilka tygodni po wybuchu wojny japońsko-amerykańskiej w porcie nowojorskim wybuchł pożar na okręcie "Lafayette". To była akcja mafii. Rząd szybko dostrzegł, że porty są newralgicznymi punktami, a armia nie jest w stanie zapewnić ich sprawnego funkcjonowania. Załadunek materiałów wojennych był wielokrotnie sabotowany, bo mafia kontrolowała związki zawodowe. Wystarczyło jedno polecenie, aby dokerzy zaczęli pracować bardzo powoli. W końcu rząd nie wytrzymał. Ugiął się i poszedł na układ z mafią, która wtedy zadeklarowała, że ochroni porty przed sabotażami. To nie wszystko. Aż trudno uwierzyć, ale faktem jest, że kiedy armia amerykańska miała lądować we Włoszech, mafiosi zorganizowali dla Amerykanów siatkę wywiadowczą. Ceną było uwolnienie Luciano. W 1946 roku został on amnestionowany za patriotyczną postawę. Musiał jednak opuścić Amerykę. Z Włoch kierował swoimi interesami w USA. Z Lanskim pozostali przyjaciółmi. Luciano zmarł w 1962 roku.

 

Lansky nie został nigdy skazany, mimo że został aresztowany na lotnisku w Miami. Prawnicy przewlekali postępowanie, a kiedy u ich klienta zdiagnozowano nowotwór stało się jasne, że Meyer Lansky uniknie kary. Minister finansów amerykańskiej mafii zmarł w swoim domu. Jego prywatny majątek oszacowano na 300 mln dolarów.

 

W roku 1999 w USA powstał film pod tytułem „Lansky”. Obraz przedstawia niebanalną historię bardzo błyskotliwego, żydowskiego chłopca, dorastającego w gettach dużych amerykańskich miast. Chłopca, który przyjaźniąc się z Bugsym Siegelem (w innym bardzo znanym filmie pod tytułem „Bugsy” pokazany jest również epizod z Lanskym) zaczynał jako hazardzista, a skończył jako morderca, tworzący dla swoich zbrodniczych czynów własną usprawiedliwiającą je filozofię. Postać grana przez Lee Strasberga w filmie „Ojciec Chrzestny II” (1974, rola nominowana do Oskara) była także wzorowana na Lanskym. Po premierze filmu Lansky zadzwonił do aktora i pogratulował dobrze zagranej roli, chociaż dodał, że mógł go zagrać w bardziej sympatyczny sposób. W filmie Sergio Leone „Dawno temu w Ameryce”, David Aaronson Klucha był luźno wzorowany na Lanskym. O Lanskym opowiada także serial HBO – „Boardwalk Empire”. Meyer Lansky grany przez Dustina Hoffmana jest jedną z głównych postaci monumentalnego filmu Andy'ego Garcii  - „Hawana - miasto utracone” z 2005 roku.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ajdejano 13.11.2012 17:24
Do Edka Wójciaka (piszę "po imieniu" - ponieważ jesteśmy "na - Ty"): Drogi Kolego. Ostatni spektakl tej sztuki odbył się 14 października 2012 r. a nstepne trzy (tylko - trzy) odbędą się w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. W międzyczasie odbywa się w "Nowym" jakiś festiwal, ale są grane również inne sztuki. Nie jest grana ta recenzowana przez Ciebie z dużym literackim "zębem" sztuka. Czyli - nie jest to "teatralny rekord świata", a nawet Łodzi. Ponadto: Twoja recenzja ukazuje się tutaj niemal po miesiącu od zaniechania przez "Nowy" jej wystawiania. Ale, jak się czyta tę Twoją recenzję-posłowie do tej sztuki, to odnosi się wrażenie, że nic - tylko zadzwonić i zamówić bilety na spektakl. Podsumowanie: z trudem rozumiem ten zachwyt nad tymi łódzkimi, przedwojennymi żydowskimi "bandziorami" i nie będę się nad tym rozwodził. Jednak, czy warta jest tego artystycznego zachwytu sztuka, która została zdjęta z repertuaru teatru "Nowego" po kilkunastu przedstawieniach ? I powróci w grudniu na kilka przedstawień ? A może się mylę ?! Panowie - tylko bez ściemy !!! Edek ! Bo przestanę kupować z PL. Kościuszki Twoje książki ! A mam wszystkie dotychczasowe ! Pozdrowienia dla Ciebie i Tola.

luis 12.11.2012 20:21
...Lansky ,przydałby się w naszym rządzie..

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Co grozi za brak ubezpieczenia ciągnika rolniczego? Ciągnik rolniczy to jeden z najczęściej wykorzystywanych pojazdów w rolnictwie. Posiadanie maszyny wiąże się nie tylko z odpowiedzialnością za jej stan techniczny, ale również z koniecznością wykupienia odpowiedniego ubezpieczenia. Jak się okazuje, zgodnie z prawem polisa jest obowiązkowa, a jej celem jest ochrona właściciela pojazdu oraz innych uczestników ruchu drogowego. Co grozi za brak ubezpieczenia? Przeczytaj nasz artykuł, aby uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji prawnych i finansowych.Data dodania artykułu: 21.01.2025 15:12 Astronom: najbliższe tygodnie to dobry czas na obserwacje jasnych planet W najbliższych tygodniach, przy dobrej pogodzie, na nocnym niebie można obserwować: Marsa, Jowisza, Wenus i Saturna, zaś Urana i Neptuna - z pomocą np. lunety. Pod koniec lutego dołączy do nich Merkury. Dla amatorów obserwacji to dobry moment na spojrzenie w niebo - powiedział PAP astronom Jerzy Rafalski.Data dodania artykułu: 21.01.2025 11:02 Film dokumentalny o Liroyu trafi na ekrany kin 21 marca Mówi się o nim, że „jedną płytą wyciągnął polski hip-hop z podziemia”. Później związał się z polityką. Kim jest Piotr Marzec, którego wszyscy kojarzą z jego sceniczną personą, Liroyem? Na to pytanie w swoim najnowszym filmie „Don’t f**k with Liroy” odpowiada reżyserka, Małgorzata Kowalczyk, która wcześniej zrealizowała filmu „Fenomen” o Jurku Owsiaku. Obraz zadebiutuje na ekranach polskich kin 21 marca.Data dodania artykułu: 21.01.2025 10:48
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią. Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliów Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Za to, że nie mamy nowego bloku operacyjnego odpowiada Starosta Węgrzynowski Radni Komitetu Wyborczego Marcina Witko w Powiecie Tomaszowskim oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego złożyli wniosek o zwołanie sesji w trybie tzw. nadzwyczajnym. Tematem przewodnim była sytuacja w szpitalu po zmianie Prezesa spółki. Radni chcieli też przepytać Marka Utrackiego i poznać zakres jego kompetencji. W czasie 3 godzin obrad pojawiło się tak wiele wątków, że dla przejrzystości należy relację podzielić na kilka części. To, co najbardziej powinno interesować tomaszowian, to oczywiście poprawa jakości usług, której nie da się przeprowadzić bez ważnych inwestycji. Są one istotne z punktu widzenia rozwoju i coraz większego zapotrzebowania w związku ze starzejącym się społeczeństwa miasta, powiatu. Dyrektor Monika Białas skupiła się na dwóch złożonych wnioskach oraz trzecim, który jest gotowy do złożenia. Skaczcie do góry jak... polityczne kangury Wszystko wskazuje na to, że Adrianowi Witczakowi uda się w krótkim czasie odzyskać dwóch radnych w Radzie Miejskiej. Nie jest tu mowa oczywiście o paniach, które złożyły rezygnację z członkostwa w klubie i partii, nie godząc się z zachowaniami posła Platformy Obywatelskiej. Do radnych KO dołączą najprawdopodobniej dwaj radni Kucharscy, którzy już obecnie uczestniczą w partyjnych zebraniach Platformy. Obaj Panowie dostali się do Rady z listy Polski 2050 Szymona Hołowni, wcześniej mandaty uzyskali kandydując z list PO. Teraz wykonają kolejny kangurzy skok. Co na to Polska 2050? Członkowie partii od swoich radnych się odcinają. Nawet świąteczne życzenia w Tomaszowskim Informatorze Tygodniowym składali osobno. Twierdzą, że panowie w partii nie są i od ich działań się dystansują
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama