- Przestrzegam uczniów przed składaniem deklaracji, że w tym budynku będą lepsze wyniki nauczania - mówił starosta, były absolwent Mechanika. - Przestrzegam dlatego, że zdobywanie ocen w tej szkole odbywało się na różne sposoby. Ja opowiem jeden ze sposobów, byście Państwo zapamiętali. Modne były kiedyś tzw. klasówki. Zdarzyło się raz jeden taki, że pan profesor sprawdzając klasówki czyta nazwisko Kowalskiego i ma dwie klasówki. Jedną napisaną na czwórkę a drugą na dwójkę. Niebywała sytuacja. Po prostu nie zabraliśmy starej klasówki, podkładając nowe. Pyta (profesor) ucznia: która jest prawdziwa? Uczeń oczywiście zaniemówił, więc nauczyciel mówi: chciałem ci postawić czwórkę a tak, to muszę wyciągnąć średnią - opowiadał Piotr Kagankiewicz o osobistych szkolnych doświadczeniach.
- Za chwilę dostaniecie kolejny prezent, gdzie Wasi rodzice będą mogli z godziny na godzinę podglądać jakie macie oceny - dodał Starosta. - Moi rodzice nigdy nie mieli możliwości spoglądania na żywo w moje wyniki i oceny. A jeżeli mnie pytali, to nie do końca im mówiłem prawdę - stwierdził a nikomu nie starczyło odwagi, by zapytać, czy ten zwyczaj mówienie „nie do końca prawdy” pozostał Staroście do dzisiaj.
Te wszystkie opowieści oczywiście znam doskonale, bo sam chodziłem do tej samej klasy, do której chodził Piotr Kagankiewicz. Kiedy wysłuchałem całości wystąpienia czołowego polityka Platformy Obywatelskiej w naszym mieście odetchnąłem z ulgą, bo mimo całej niezręczności sytuacji, ucieszyłem się, że nie przyszło mu opowiadać, co niektórzy uczniowie mieli w zwyczaju robić ze swoim nauczycielem w czasie wielogodzinnych zajęć „pracowni elektronicznej”. Chociaż chyba niewiele brakowało, bo opowieść o środowym bólu głowy, zaserwowana na koniec, zabrzmiała co najmniej dwuznacznie.
Starosta nie zachował się najmądrzej. Skompromitował nie tylko siebie ale też innych zaproszonych na uroczystość gości. Wiele osób jego wypowiedziami czuła się zażenowana i już kilka minut po zakończeniu całej "imprezy" rozdzwoniły się redakcyjne telefony w tej sprawie. Być może całe zdarzenie byśmy przemilczeli, gdyby nie fakt, że równie niepoważnie zachowali się pracownicy Starostwa, którzy filmową relację zawierającą, naszym zdaniem, zachętę do najzwyczajniejszego w świecie krętactwa, zamieścili na oficjalnej stronie internetowej Powiatu Tomaszowskiego.
Napisz komentarz
Komentarze