[reklama2]
Już od pierwszych dźwięków tej rewelacyjnej płyty wiemy, że mamy do czynienia z kolesiami, którzy wiedzą do czego służą instrumenty trzymane w rękach. Słychać też wyraźnie, że wrocławianie odebrali staranną muzyczną, rock’n’rollową edukację.
Pamiętam jak początek lat 90-tych przyniósł ożywczy powiew muzyczny wprost z zachmurzonego i deszczowego Seattle, po dekadzie cukierkowatej i budzącej odruch wymiotny dźwiękowej papki wykonywanej przez ufryzowanych i wystylizowanych na transwestytów typków, dla których makijaż ważniejszy był często niż to czym rock’n’roll jest w swojej istocie. Na scenach zadymionych klubów zaczęli pojawiać się ubrani we flanelowe koszule, zbuntowani i bezkompromisowi, niczym drwale, protoplaści czegoś, co specjaliści od marketingu w końcu nazwali grunge.
Pełnymi garściami czerpali z tego, co w muzyce rockowej na przestrzeni lat było najlepsze. Nie wstydzili się odwoływać do Black Sabbath, Led Zeppelin ale i punkowych gigantów, jak The Ramones czy Dead Kennedys. Z radością sięgano też do psychodelii. Jak grzyby po deszczu powstały grupy Big Black, Black Flag, Malfunktion, Green River, Mudhoney, The Melvins, TAD, Mother Love Bone i oczywiście Nirvana. Dołączali stopniowo kolejni tworząc niezwykłą różność w ramach jednej „szuflady”, którą nie wiedzieć czemu ktoś potrafił stworzyć.
Przyznam, że te skojarzenia właśnie przyszły mi do głowy, kiedy słuchałem „czwórki z Wrocławia”. Może jeszcze tylko niektóre riffy przyrównałbym do Black Label Society i pojawiający się momentami funkujący rytm do stylu Red Hod Chilli Pepers. Ktoś powie być może, że tyle odniesień i porównań świadczyć może jedynie o tym, że muzyka People of the Haze jest mało odkrywcza i powiela znane już wcześniej patenty. I co z tego - odpowiem takiemu malkontentowi. Jeśli każdy z 12 utworów, które dane mi było posłuchać ma w sobie to coś, czego ja osobiście w muzyce szukam. Szukają tego wszyscy, którzy rock’n’rolla słuchają tak, jak powinno się go słuchać. Krótko mówiąc, nie uszy Szanowni Państwo ale serce jest tu najważniejsze.
Ten młody zespół z dolnego Śląska ma na swoim koncie już sporo sukcesów. Poza naprawdę profesjonalnie nagraną i pod względem graficznym przygotowaną płytą (psychodelia aż kłuje w oczy), grupa zagrała szereg koncertów i zebrała niemały zestaw nagród.
W ubiegłym roku wystąpili między innymi na Przystanku Woodstock oraz na kilku festiwalach rockowych. Koncertowali z Armią, Oddziałem Zamkniętym, Voo Voo, Zielonymi Żabkami.
Teraz muzyków zaprosiliśmy do Tomaszowa, by wystąpili na pierwszym z cyklu koncertów, jakie zamierzamy zorganizować pod wspólną nazwą „Krzyk Kultury”. 2 marca na gościnnej scenie OK. Tkacz wystąpią People of The Haze, piotrkowski Respondent oraz tomaszowscy odjazdowcy z Tumour of Soul z całkowicie nowym programem i wokalistką. Impreza zmieni Waszą percepcję otaczającego świata.
O samej idei naszego cyklicznego festiwalu, który zamierzamy zorganizować bez wykorzystania publicznych dotacji będziemy pisać na bieżąco. Pojawi się też strona poświęcona w całości naszemu projektowi. Zapowiada się niezwykle energetyczne wydarzenie muzyczne. Naładujemy Wasze akumulatory. Przy okazji podziękowania dla Moniki Olczyk za zrozumienie i nie spotykaną w dzisiejszych czasach otwartość.
Odwiedź stronę zespołu
PEOPLE OF THE HAZE
1. We're coming (4:32)
2. Limestone (3:59)
3. Distance (3:51)
4. Bussyfire (4:30)
5. Willpower (2:49)
6. Full speed ahead (4:23)
7. I'm leaving (4:19)
8. Homerun (3:32)
9. No wings to fly (2:23)
10. Fake (3:48)
11. Ain't no love is gone (5:25)
12. Drive me crazy (3:35)
Napisz komentarz
Komentarze