- Głosowałem na pana Janusza Palikota - odpowiada na nasze pytanie Piotr, 22 letni student. Na uwagę, że lider RP, nie kandydował w naszym okręgu wyborczym, wzrusza jedynie ramionami. Piotr nie wie, kto dokładnie, dzięki jego głosowi dostał się do Sejmu. Nie wie tego też wielu kandydatów, którzy z listy cynicznego lidera usiłowali do parlamentu się dostać. - Kim jest nowy poseł tego naprawdę nie wiem - mówi inny z piotrkowskich kandydatów Ruchu. - Żałuję tylko, że nie zainteresowałem się tworzeniem struktur kilka tygodni wcześniej, bo wtedy być może to ja dzisiaj byłbym posłem.
Spośród naszych rozmówców aż kilkunastu stwierdziło, że zagłosowali na listę Palikota. Dlaczego? Ponieważ program tego komitetu im się najbardziej podobał. Tak przynajmniej odpowiadała większość z nich. Przy kolejnych, bardziej szczegółowych pytaniach zaczynało pojawiać się zniecierpliwienie, podenerwowanie i zakłopotanie. Najczęściej dyskusja ograniczała się do księży, złodziei i komu trzeba zabrać, by komuś innemu dać. Skądś to znamy? Oczywiście: „Balcerowicz musi odejść”. Najsilniej akcentowany jest wątek antykościelny (bo takim go nazwać trzeba). Tam, gdzie występuje duża bieda trafiał będzie on zawsze na podatny grunt, wywołując agresję i nienawiść. Co tak naprawdę zawiera program Ruchu Palikota? Ile osób zadało sobie trud jego przeczytania? Zapewne niewielu a przecież jest to dokument ogólnie dostępny na stronie internetowej Ruchu. A ma ten „światły” dokument aż 32 strony. A i to jak się okazuje jest zbyt obszerna lektura dla wyznawców producenta alkoholu z Lublina.
Zacznijmy więc po kolei od uporządkowania tekstu opublikowanego w PDF. Po odrzuceniu dwóch stron tytułowych i przekopiowaniu do Worda, zmianie czcionki na Times New Roman rozmiar 12 zostało nam tych stron tylko 14. Tekst jednak jest nieuporządkowany i wymaga sformatowania. Po wykonaniu tego zadania i wyrzuceniu dwóch stron zawierających dane teleadresowe tekst obejmuje już tylko 10 stron. Dużo? To zależy od zwartej w nim treści.
Kolejna strona to swoista „deklaracja ideowa” o ile ktoś spróbuje się jej w tym tekście doszukiwać. Potok słów, z których de facto nic nie wynika a stanowi mini streszczenie tego co opublikowano na kolejnych stronach. Dodatkowo wszystko nacechowane negatywnymi emocjami i obliczone na wywoływanie podobnych u odbiorcy. Z czystym sumieniem możemy tę część w „dokumencie” podświetlić i wcisnąć przycisk delete. Zostaje 8 stron „programowych”.
Część ta zaczyna się od tego, co dla Palikota i jego wyznawców jest najważniejsze. Oczywiście filarem musi być rozdzielnie państwa i Kościoła. Cokolwiek miałoby to znaczyć, były poseł Platformy Obywatelskiej zgłasza kilka postulatów. Warto się im oczywiście przyjrzeć skoro na nich swój byt opiera trzecia siła polityczna w Rzeczpospolitej Polskiej.
„W 2001 roku SLD obiecywał rozwiązanie konkordatu, likwidację komisji majątkowej, powrót religii do sfery sacrum. Po wygranych wyborach jednak od razu wycofał się z wszystkich tych postulatów. Co więcej, do dziś – i słusznie – lata jego rządów są uznawane za złote czasy dla polskiego Kościoła. Uzyskane wówczas przywileje i wielkość zwróconego majątku nie mają sobie równych w czasach żadnej innej władzy po 89 roku.”
Sformułowanie takie świadczy jedynie o ignorancji osoby, która je wyartykułowała. Czytając dokładnie 29 artykułów umowy konkordatowej trudno stwierdzić, by Kościół Katolicki był w jakikolwiek sposób uprzywilejowany w stosunku do innych podmiotów. Konkordat zapewnia natomiast kilka dni świątecznych, wolnych od pracy, z których korzystają także osoby innych wyznań i ateiści. Oczywiście jest pewną formą dyskryminacji, bo pracownik nie będący katolikiem nie może iść do pracy 25 grudnia, nawet jeśli będzie bardzo chciał. Dzień ustawowo wolny od pracy, niczym 1 maja. Długi sierpniowy weekend również zawdzięczamy konkordatowi a nie tylko rocznicy „Cudu nad Wisłą”.
Umowa reguluje stosunki między Państwem Polskim a Kościołem Katolickim w zakresie wolności wyznawania poglądów religijnych i odbywania praktyk w związku z wyznawaną wiarą katolicką. Wprowadziła też możliwość zawierania ślubów kościelnych konkordatowych, bez konieczności odbywania dodatkowej administracyjnej „ceremonii” w Urzędzie Stanu Cywilnego, pozostawiając tę możliwość osobom niewierzącym.
- Pamiętam mój ślub - mówi pani Agata, która deklaruje, że w wyborach głosowała na kandydata Platformy Obywatelskiej z Tomaszowa Mazowieckiego. - To było w 1988 roku. Braliśmy z mężem dwa śluby. Cywilny i kościelny. Tak naprawdę były to dodatkowe wydatki. Dwa garnitury dla męża i dodatkowa sukienka dla mnie. Goście przychodzili i do kościoła i do USC. Miłe było to, że kwiaty dostawało się dwa razy. W ubiegłym roku za mąż wychodziła moja córka. Jedna ceremonia w kościele, za to bardziej jeszcze uroczysta. To bardzo dobre i sensowne rozwiązanie.
W tym samym, cytowanym ustępie, Janusz Palikot pisze, o zwróconym kościołowi majątku. Zdanie o tyle pozbawione jest sensu, że dokonać zwrotu można tylko rzeczy, jej poprzedniemu właścicielowi. Nie można komuś zwrócić czegoś, co do niego wcześniej nie należało. Na tej samej zasadzie gminy żydowskie odzyskują należące do nich przed II Wojną Światową nieruchomości. W samym Tomaszowie znanych jest kilka, jeśli nie kilkanaście takich przypadków. Dlaczego więc te dwie grupy wyznaniowe miałyby być traktowane w sposób odmienny?
Janusz Palikot domaga się likwidacji funduszu świadczeń kościelnych. Przywołuje przykład sąsiadujących z nami Niemiec oraz pisze, że „to wstyd, że likwiduje się jednostki wojskowe, a utrzymuje kapelanów ze strachu przed Watykanem”. Popełnia w ten sposób dwie kolejne niekonsekwencje, ponieważ dwie strony dalej domaga się obniżenia wydatków na wojsko o połowę, co skutkować będzie likwidacją kolejnych jednostek wojskowych. Ponadto z powyższego funduszu finansowane są składki na ubezpieczenie społeczne nie tylko duchownych kościoła katolickiego ale i wszystkich innych wyznań.
Kolejny postulat, to wyprowadzenie lekcji religii ze szkół. Trudno go nazwać inaczej niż aspołecznym. Nic prostszego niż sprawdzić jaki procent uczniów klas drugich przystępuje do I Komunii Świętej. Mogłoby się okazać, że odsetek tych, które w tym Święcie nie uczestniczą jest mniejszy niż procent poparcia dla Ruchu P.
- Lekcje Religii w szkołach mi nie przeszkadzają - opowiada Aneta, mama 9 letniej Patrycji, głosująca w wyborach na Marcina Witko. - Gdybyśmy wrócili do nauczania w salkach katechetycznych przy kościołach dla wielu, pracujących rodziców byłby to duży problem. Kiedy mała idzie do szkoły czuję się bezpiecznie. Chodzi do „jedynki” więc tak naprawdę za rok będzie już chodzić samodzielnie, bo nie musi nawet przez ulicę żadną przechodzić. Do Kościoła na Słowackiego jednak trzeba spory kawałek dojść, przejść przez ulicę Graniczą a następnie Jana Pawła II. W dodatku zajęcia musiałyby się odbywać popołudniami ze względu na czas spędzany w szkole. A jesień i zima, to wiadomo, że wcześnie robi się ciemno a my nie zawsze mielibyśmy czas, by ją zaprowadzić, tym bardziej, że mąż popołudniami pracuje a ja muszę opiekować się też młodszym dzieckiem. Rzeczywiście uważam, że lekcje Religii mogłyby się odbywać na pierwszej, lub ostatniej godzinie, by dzieci, których rodzice nie chcą by uczęszczały na religię, mogły wcześniej wyjść ze szkoły. To jednak kwestia organizacji i rozkładu zajęć.
Większość naszych rozmówców nie widzi problemu w tym, że w Sali lekcyjnej jest powieszony krzyż. Nie widziałaby też, gdyby grupa rodziców chciała powiesić w niej obok krzyża Gwiazdę Dawida.
Kolejny postulat, to wstrzymanie wypłat dla katechetów. Wielu obywateli naszego kraju, jeśli zapytalibyśmy komu nie należy wypłać wynagrodzenia: posłom czy katechetom, bez wahania wskaże tych pierwszych, bo używając argumentów Ruchu Palokota to „wstyd i hańba, by służbę publiczną, w charakterze parlamentarzysty sprawować za pieniądze”. Na poważnie jednak należy pamiętać o tym, że jeśli są one finansowane z budżetu państwa, to pieniądze pochodzą z podatków, płaconych również a może w naszym kraju w głównej mierze przez katolików.
Przechodząc do najbardziej drażliwej i pobudzającej wyobraźnię tzw. komisji majątkowej, Palikot żąda, by uchylić wszystkie wydane przez nią decyzje. Lider RP podnosi tę kwestię mając oczywiście świadomość (jako przewodniczący sejmowej komisji, która teoretycznie miała zajmować się bublami prawnymi), że podważa w ten sposób podstawy praworządnego Państwa. Przede wszystkim bowiem, prawo nie może działać wstecz a ponadto tworząc podobny precedens, dawalibyśmy możliwość wydawania i podważania decyzji administracyjnych, umów, czy wyroków sądowych na wyraźne i aktualne zapotrzebowanie polityczne. Tymczasem to właśnie prawo, choć często niedoskonałe stanowi opokę, na której stoi gmach zwany Państwem. Istnieją natomiast narzędzia prawne oraz odpowiednie instytucje, których funkcją jest ściganie przestępstw. Jeśli więc jakakolwiek decyzja została wydana z naruszeniem prawa, można do tych instytucji zwrócić się z wnioskiem o zbadanie legalności podejmowanych działań.
Tezy głoszone przez Palikota, to nic innego, jak próba bolszewizacji życia publicznego, taka sama, jaką prowadzono od ogłoszenia manifestu PKWN aż do 1989 roku, co podkreślone jest przez żądanie wprowadzenia zakazu uczestniczenia osób duchownych w uroczystościach świeckich.
Cdn.
Napisz komentarz
Komentarze