Najkrócej funkcjonującą w obrocie gospodarczym spółką było Tomaszowskie Wysypisko Śmieci. Mimo większościowego pakietu udziałów, miasto od samego początku pozbawione było kontroli nad firmą. - Pamiętam ówczesnego prezesa, który przyjmował mnie z nogami na biurku i pistoletem w ręku, w pokoju w którym unosił się smród alkoholu – opowiadał nam jeden z miejskich urzędników.- Prezes był nie odwoływalny, aż w końcu odwołał się sam, kiedy znalezionego go martwego w wynajmowanym mieszkaniu.
Sposób zarządzania doprowadził w krótkim czasie do ogłoszenia przez kolejnego Prezesa a właściwie panią Prezes upadłości. Co samo w sobie było chyba błędem, ponieważ z ekonomicznego punktu widzenia właściwsze wydawałoby się przeprowadzenie likwidacji. Prezydent Kukliński podjął jeszcze niezdarną próbę przejęcia wysypiska w przetargu organizowanym przez syndyka masy upadłościowej, jednak z silnym ekonomicznie konkurentem nie miał najmniejszych szans. Do dzisiaj niejasnym jest, na kim spoczywa, wart kilka milionów złotych, obowiązek rekultywacji jednej z niecek. Toczy się spór między Miastem a Nadleśnictwem, którego szybkiego końca nie widać.
Od samego początku przeciwnikiem tworzenia tej spółki i lokalizacji śmietniska na obrzeżach miasta był Jacek Kowalewski – Chciałem, żeby to było prowadzone „po kosztach” by nie obciążać mieszkańców kosztami. Proponowałem stworzenie wysypiska w formie zakładu budżetowego. Miasto miałoby wtedy pełną kontrolę. Obliczyliśmy, że ten sposób zarządzania pozwoliłby na funkcjonowanie obiektu dla całego powiatu przez kolejne 25 lat. Kiedy pojawiła się propozycja powołania spółki z o.o. zainteresowałem się tematem i dotarłem do gminy pod Warszawą, dla której pewna firma wybudowała wysypisko niby za darmo. Z tym, że oddała je po dwóch latach nadające się jedynie do rekultywacji. Nikt nie chciał słuchać. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Ostatecznie zdecydowano o powołaniu spółki, gdzie mieliśmy 51% udziałów ale akt notarialny tak sporządzono, że nie mieliśmy nic do powiedzenia. Pamiętam, że przed wspólnikiem przestrzegało wiele osób. – Kowalewski długo nie protestował, bo otrzymał wypowiedzenie z pracy i kolejne osiem miesięcy spędził w Sądzie walcząc o przywrócenie, które ostatecznie uzyskał.
Przystąpienie do Funduszu Poręczeń Kredytowych, tworzonego przez Piotrków Trybunalski było jedynie politycznym aktem medialnym, nieuzasadnionym z punktu widzenia pragmatyzmu gospodarczego. Czy jakikolwiek Tomaszowianin skorzystał z poręczenia funduszu pozostaje pilnie strzeżoną tajemnicą. Oczywista strata czasu i pieniędzy podatników.
- O ile dobrze pamiętam był jeden taki przypadek - Klaudiusz Wilmański reprezentujący miasto w Zarządzie Funduszu. – Odkąd zmieniły się władze Piotrkowa, skoncentrowano się na przejęciu Funduszu a nie jego rozwoju. Generalnie była to instytucja niedokapitalizowana.
Zakład Budowy i Eksploatacji Dróg i Mostów sp. z o.o. również został oddany w „obce” ręce. Przez wiele lat źle zarządzany, borykał się z problemami finansowymi i organizacyjnymi. Jednymi z podstawowych było niedoinwestowanie i brak odpowiedniego sprzętu. Ponadto spółka dla swojego istnienia zmuszona była brać udział w przetargach publicznych, konkurując z prywatnymi firmami, nie obciążonymi kosztami rad nadzorczych oraz kilkuosobowych zarządów. Także w przypadku tej firmy podjęto absurdalną decyzję o sprzedaży udziałów właścicielowi konkurencyjnej firmy, zamiast przekształcić ją w zakład budżetowy oraz doposażyć. Być może koszt wykonania parkingu przy Skansenie Rzeki Pilicy byłby niższy niż 3,2 miliona złotych.
Udziały w spółce miasto zbyło w ubiegłym roku za kwotę 570 tysięcy złotych –To równowartość średniej wielkości domku jednorodzinnego – mówi Mariusz Węgrzynowski, radnych Rady Miejskiej, poprzedniej kadencji. – Od początku byłem przeciwko sprzedaży jakichkolwiek udziałów w tej spółce. Nawet bieżące utrzymanie ulic to niemały wydatek. Teraz miasto jest uzależnione od firm zewnętrznych. Czy wychodzi taniej? Śmiem w to wątpić. Likwidować i sprzedawać jest oczywiście najłatwiej, dużo trudniej jest budować.
Kolejna ze spółek została wchłonięta przez inną. Co ciekawe to spółka z większym potencjałem ekonomicznym, generująca zyski, została przejęta przez słabszą ekonomicznie siostrę. Dlaczego płotka połknęła rekina? Tu wydaje się, że zadecydowała lokalna polityka i starcie pomiędzy Platformą Obywatelską (której w podziale wyborczych łupów przypadła w ubiegłej kadencji Oczyszczalnia Ścieków) oraz Sojuszem Lewicy Demokratycznej (któremu w udziale przypadł ZGWiK). Pojedynek przegrało PO a Andrzej Barański zachował stanowisko prezesa.
Połączone spółki przyniosły w ostatnim roku stratę w wysokości ponad 400 tysięcy złotych. Sytuację finansową nieco podratowały zgromadzenie wcześniej przez „połkniętego rekina” środki finansowe, od których odsetki przyniosły spółce 200 tysięcy złotych. Co się stanie, gdy zostaną one spożytkowane w procesie inwestycyjnym? To proste, mieszkańcy miasta zapłacą więcej za wodę i ścieki. Wielokrotnie na lamach portalu przestrzegaliśmy przed tworzeniem sztucznego kosztu w postaci amortyzacji (15,79% wszystkich kosztów) mającej wpływ na wynik finansowy między innymi w artykule „Raz, dwa trzy… płacisz Ty”.
Zatrudnienie w spółce to 129 osób. Łączne wynagrodzenie wszystkich pracowników to 6 milionów 356 tysięcy złotych. Trzech członków Zarządu zainkasowało w minionym roku ponad 388 tysięcy złotych. Na konta członków rady nadzorczej wpłynęło około 80 tysięcy złotych.
Władze miasta oraz samej spółki przekonują, że ubiegłoroczna strata ma charakter jednorazowy i związana jest z połączeniem dwóch miejskich spółek oraz wprowadzeniu jednolitego regulaminu wynagradzania, a dokładniej mówiąc przyznaniem nagrody rocznej dla wszystkich pracowników i członków zarządu, nagrodami z okazji 10-lecia istnienia spółki oraz 5% podwyżką. Tłumaczenie niestety jest mało przekonywujące. Decyzja jest tym bardziej zastanawiająca, że nie tylko naraziła spółkę na straty ale zapadła także w roku wyborów samorządowych. Członkowie Rady Nadzorczej zaakceptowali ją bez jednego mrugnięcia powieki, co pokazuje czym de facto są organy nadzoru spółek samorządowych. Zresztą trudno się dziwić, kiedy pobiera się ponad 2 tysiące złotych za jedno posiedzenie w miesiącu. Po co się narażać na utratę dosyć łatwego zarobku.
Tomaszowskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego, to firma najgłębiej korzeniami tkwiąca w ZGKiM. To ona przejęła większość pracowników zakładu budżetowego. Do podstawowych zadań spółki należy budowa mieszkań na wynajem (zgodnie z ustawą o wspieraniu niektórych form budownictwa mieszkaniowego) a także gospodarowanie mieszkaniowym zasobem gminy (na podstawie odnawialnej co trzy lata umowy) a także zarządzanie wspólnotami mieszkaniowymi (72 wspólnoty w których lokale posiada gmina miasto Tomaszów Mazowiecki) .
Podstawowym problemem spółki są nie płacący czynszów lokatorzy. Na koniec grudnia ubiegłego roku, kwota zaległych ponad 12 miesięcy czynszów przekroczyła 6 milionów złotych.
TTBS oddała w ubiegłym roku do użytku jeden budynek mieszkalny przy ulicy Bursztynowej a obecnie przygotowuje się do budowy kolejnych dwóch w tym ostatniego przy ulicy Stolarskiej.
Ostatnią spośród miejskich spółek jest Zakład Gospodarki Ciepłowniczej. Miasto nie jest tu jedynym właścicielem udziałów. Część z nich w zamian za zadłużenie przejął 10 lat temu prywatny przedsiębiorca, którego prezydent Mirosław Kukliński nagrał, gdy proponował wpłatę na wskazany cel społeczny. Propozycję potraktowano jako próbę wręczenia łapówki a sprawa znalazła swój finał w Sądzie.
Spółka zajmuje się zaopatrzeniem w ciepło mieszkańców miasta. Głównym odbiorcą jest Spółdzielnia Mieszkaniowa „Przodownik”.
Spółka intensywnie inwestuje, z tym że w odróżnieniu od ZGWiK przede wszystkim z własnych środków finansowych. Właśnie inwestycjami na ostatniej sesji Rady Miejskiej zainteresował się radny Marcin Witko, który dopytywał czy ZGC prowadzi działania zmierzające do wykorzystywania innych technologii produkcji ciepła niż węgiel- Sprawy emisji dwutlenku węgla są mocno akcentowane nie tylko Polsce ale i w Brukseli - przypomniał o limitach produkcji CO2.
- Oczywiście spółka przygotowuje się do tak zwanego problemu roku 2013, kiedy zmienią się zasady obliczania emisji CO2 - odpowiadał Jacek Bogucki, prezes ZGC. – Powstanie sytuacja kosztowa trudna dla branży energetycznej. W tej chwili już realizujemy inwestycję na terenie jednostki wojskowej, gdzie jest zasilanie gazowe, charakteryzujące się niższym stopniem emisji. – Prezes podkreślał także, że po 2013 roku wzrosną ceny ciepła, jednak spółka „robi wszystko”, aby były one jak najmniej dotkliwe dla mieszkańców miasta.
Radni na temat miejskich spółek dyskutują niewiele. Pytania oscylują wokół spraw personalnych najczęściej bez odniesienia do meritum. Z drugiej strony trudno zgodzić się z opinią, że jakikolwiek element działania podmiotu o charakterze publicznym realizującego zadania z zakresu gospodarki komunalnej mógłby być objęty jakąkolwiek tajemnicą. Wręcz przeciwnie działalność tego typu jednostek powinna być objęta jak najszersza kontrolą, w tym społeczną wykonywaną w praktyce przez radnych i dziennikarzy.
Napisz komentarz
Komentarze