Na płycie przeplatają się psychodeliczne motywy z hippisowskiego okresu The Beatles z pinkfloydowymi wokalizami Leopoldo. Mimo tych wszystkich słyszalnych „gołym uchem” wpływów muzyka brzmi wyjątkowo świeżo.
Płytę rozpoczyna eklektyczny Lejos Peru. Apokaliptyczny nastrój, nasycony elektroniką, budzi lekki niepokój, wywołując przyspieszone bicie serca. Uczucie to łagodzi, niczym leczniczy balsam, melancholijny i ciepły a równocześnie melodyjny wokal.
Kolejne utwory utrzymane są w podobnym, jesiennym, klimacie. Słychać tu wręcz szum opadających liści i nostalgię za chwilami, które bezpowrotnie przemijają i stają się jedynie wspomnieniem, powracającym w bezsenne noce.
Wpływ Pink Floyd słychać najwyraźniej z Time Machine. Rzeczywiście wehikuł czasu zabiera nas do połowy lat 70-tych ubiegłego stulecia, kiedy powstawały takie arcydzieła jak Animals, Meddle, Obscured by Clouds, czy Wish You Were Here,.
http://www.myspace.com/calidoscopioduo
Płytę kupicie tutaj
Info Cindie Records
Cldscp to skrót od Calidoscopio Duo, pełnej nazwy argentyńskiego duetu z miasteczka Lomas de Zamora, kilka kilometrów od Buenos Aires.
Leopoldo de Sarro i Andres Andinach, znudzeni wszędobylską w ich okolicy muzyką latynoską, postanowili tworzyć muzykę, w której mogliby odnaleźć - i pokazać światu - cząstkę siebie.
W ten sposób zaczęły powstawać uroczo minimalistyczne piosenki z pogranicza folku, popu, techno i lo-fi. Charakterystyczny, nieco dziecinny wokal Leopo i beatboxing Andy'ego dają w połączeniu z elektroniką i gitarami, efekt wpadających w ucho, przyjemnych, nieco eksperymentalnych melodii.
Cldscp nagrali dotąd bardzo wiele utworów, wszystkie opublikowali w internecie. Mają zamiar pozostać przy tym trybie publikacji, płyta "My Last Field" (Cindie 2010) jest jedynie odstępstwem od reguły. Dodajmy, że bardzo udanym.
Napisz komentarz
Komentarze