- Obstawialiśmy teren, gdzie tworzyła się kolejka osób chętnych do zobaczenia trumien pary prezydenckiej – mówi starszy strzelec Michał Rybak, dowodzący tomaszowską grupą. – Mieliśmy za zadanie utrzymywanie spokoju, czego nie dało się zachować.
Michał przedstawia sytuację, gdy po usunięciu taśm rozdzielających połączyły się dwie kolejki. – Kolejka, która zmierzała w kierunku Kolumny Zygmunta połączyła się w okolicach Domu Polonii z kolejką, jaka już była na drodze do Pałacu Prezydenckiego. Nas ustawiono dokładnie w tym miejscu, bo był tu najgorszy chaos. Ludzie się popychali i wyzywali. Masakra! – dodaje. – Staliśmy tam od godziny 22 do 6 rano. Policja ze Strażą Miejską przyjechała dopiero o pierwszej w nocy i zostali do rana. Wcześniej Policja była również ale siedzieli w radiowozach. Ludzie już wtedy zaczęli wycofywać się z kolejki i wracać do domów. Stali po 16-18 godzin.
- Ludzie wyzywali też na nas – dodaje strzelec Kamil Sykuła. – Mówili, że nic nie potrafimy zrobić, że za późno przybyliśmy. Narzekali na organizację, że Ci którzy stali 6 godzin wchodzili wcześniej niż ci, którzy stali 13 godzin i dłużej.
- Atmosfera była nieprzyjemna – opowiada dalej Michał. – Ludzie zrobili sobie „wyścig szczurów”. Nie obchodziło ich już by wejść i zobaczyć te trumny, tylko by się przepychać i powyzywać kogoś. My mogliśmy jedynie prosić o zachowanie spokoju i porządku. Tyle, że nas nikt nie słuchał.
Według Strzelców wspólnotę przeżywania tragedii czuć było bardziej w grupach, które na Plac Zamkowy przyjechały z różnych stron kraju. Wrzało natomiast między niektórymi grupami.
Samym Strzelcom udało się dostać do Pałacu i pożegnać Lecha i Marię Kaczyńskich. Podobnie jak innym służbom mundurowym przysługiwało im wejście poza kolejką. – Trzy tygodnie temu byliśmy także w Pałacu. Rozmawialiśmy z ministrem Stasiakiem. Jak się dowiedzieliśmy o jego śmierci to był szok. Podobnie z księdzem Romanem Jędrzejczakiem. Z prezydentem również spotkaliśmy się w listopadzie 2008 roku.
Śmierć Prezydenta ma dla młodych członków Strzelca wymiar symboliczny. – Prezydent chciał, by cały świat się dowiedział o Katyniu i swój cel osiągnął, szkoda że za taką cenę. Można powiedzieć, że swoją misję wypełnił do samego końca.
Rozmawiał
Mariusz Strzepek
Napisz komentarz
Komentarze