Wśród młodych, biernych i zrezygnowanych tomaszowian znalazło się jednak kilku, którzy postanowili coś zmienić. Wzięli los w swoje ręce i stworzyli... Grupę Filmową D&V. Na razie jest to tylko zalążek prawdziwej filmowej ekipy, ale nawet sam Spielberg od czegoś zaczynał, prawda?
O, ZGROZO!
Zaczęło się bardzo niewinnie – jeden z późniejszych założycieli D&V stał się właścicielem kamery. Dalej wszystko potoczyło się lawinowo. Ekipa, nazwa, logo i to co najważniejsze, pomysł na pierwszy film. Długie pertraktacje i burza mózgów dały dość zadowalające efekty. Zrodziła się koncepcja stworzenia filmu utrzymanego w klimacie horroru, czy może bardziej filmu grozy. Scenariusz został napisany błyskawicznie. Zresztą i tak większość dialogów miała być improwizowana. Pozostał tylko jeden problem – brak statystów. Najprostszy sposób na uzupełnienie braków w ekipie aktorskiej? Casting!
Pomyłl może i faktycznie dobry, ale jak wiadomo, nieszczęścia chodzą parami. Przed jury, złożonym z dotychczasowych członków ekipy, zechciał stanąć tylko jeden osobnik. Jak nie trudno się domyśleć bez problemów dostał angaż do pierwszej produkcji D&V. Wszystko szło zgodnie z planem do czasu gdy złośliwość rzeczy martwych przeszkodziła w dalszej realizacji projektu. Tuż przed końcem zdjęć cały dotychczasowy „dorobek” rozpłynął się w czeluściach wirtualnej przestrzeni. Pierwszy projekt i już takie coś? Pojawiły się przypuszczenia, że może to jakiś znak. Ale odważni panowie nie dali za wygraną i postanowili zająć się nowym projektem, porzucając tymczasowo ten niedokończony.
„Dokument Nr...” (bo tak miał nazywać się grozo-horrorowy dokument) doczekał się realizacji. W nieco późniejszym terminie, z nieco inną fabułą i odmienną ekipą stał się pierwszym „dzieckiem” Grupy Filmowej D&V. I tym razem nie obyło się bez tajemniczych, do dziś niewyjaśnionych wydarzeń, które przyprawiały o ciarki szczególnie damską część ekipy. Bo przecież nigdy nie wiadomo, czy w wymyślonych historiach nie znajdzie się przypadkiem ziarnko prawdy...
[reklama2]
PEŁNOMETRAŻOWE WYZWANIE
Po sukcesie pierwszego filmu D&V, zupełnym przypadkiem ekipa stałych współpracowników powiększyła się o kilku nowych członków, w tym jedną z ważniejszych osób na planie – operatora kamery. W związku z tym, jakże pomyślnym, zbiegiem okoliczności panowie postanowili wcielić w życie poważniejszy projekt – film pełnometrażowy. Prace nad „A.D.” trwały niezwykle długo, problemy i kłopoty z jego ukończeniem piętrzyły się i nakładały na siebie, ale... udało się. Więcej o filmie można przeczytać na stronie Internetowej Grupy Filmowej D&V. Tam też znajduje się link, z którego można pobrać film „A.D.”.
CO DALEJ?
Planów jest niemal tyle ile pomysłów w głowie Viana i Dagona (czytaj: około setki na minutę, czasem nawet więcej). Jednak do realizacji niemal każdego z nich potrzebni są ludzie. Nie ma znaczenia płeć, wykształcenie, uroda czy wiek. Każdy dostanie rolę i nawet jeżeli nie będzie to od razu pierwszoplanowa postać tylko mały epizod, to chyba warto spróbować. Wszystkich chętnych do wsparcia tomaszowskiej Grupy Filmowej D&V prosimy o kontakt, poprzez stronę i dział kontakt.
www.mm.pl/~div
[email protected]
GG: 2738204
Pamiętaj! Szukamy statystów i wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób mogliby nam pomóc w rozwoju i realizacji naszych planów. Sponsorzy mile widziani.
Do zobaczenia na planie!
Napisz komentarz
Komentarze