W dniach od 6 do 8 listopada 2018r. w Brukseli w siedzibie Komitetu Regionów odbyło się tłumaczenie dobrych przykładów. Udział w nim wzięli liczni uczestnicy: wybrani przedstawiciele, stowarzyszenia, instytucje.
Konferencję zatytułowaną „Pamięć europejska - emigracja, imigracja, integracja wczoraj i dziś” otwierał Profesor Dariusz Rosati. Podczas swojego przemówienia określił rok 2015 jako kluczowy czas migracyjny, w którym Unia Europejska została postawiona przed ogromnym wyzwaniem. Główny problem dotyczył braku przygotowania państw członkowskich a szczególnie Grecji i Włoch - na tak dużą falę napływu ludności, która aby dostać się na nasz kontynent ryzykowała własne życie. Sytuacja doprowadziła do destabilizacji społeczności lokalnych. Populizm, który świadomie siał strach przed nieznanym wywołał falę nacjonalistycznych reakcji.
Dzień 2 (7 listopada 2018 r.) był poświęcony zarządzaniu cudzoziemcami, uchodźcami przez władze lokalne i stawianiu wielkich pytań „Jak żyć razem?”.
Europa zmaga się z największymi ruchami ludności od czasu II wojny światowej. Ważną częścią integracji jest także ta związana z rynkiem pracy. Komisja Zatrudnienia i Spraw Społecznych stawia ten problem na co dzień. Dyskutuje się z ekspertami o szansach i wyzwaniach związanych z tym procesem. Integracja i włączenie migrantów zarobkowych również w życie społeczne to tematy upolitycznione i ciężko przebijają się w niższe rejony w formach nie rodzących sprzeciwu czy wręcz agresji. Temat dotyczy również uchodźców. Polityki unijne są w kwestii integracji bardzo rozdrobnione. Udany proces integracji zależy od wielu czynników: środków wsparcia na rzecz trwałego włączenia do rynku pracy, dotyczących łączenia rodzin, dostępu do opieki zdrowotnej, wsparcia psychospołecznego, nauki języków. Mówi się o wypracowaniu wspólnych standardów dotyczących uznawania kwalifikacji zawodowych i kompetencji miękkich.
Dane statystyczne pokazują obraz kryzysu jaki dotknął Europę w 2015 r. kiedy ponad milion osób przybyło do Europy i ubiegało się o azyl tj. uchybienia w systemie azylowym UE.
Garść własnych obserwacji…
Dzielnice europejskich metropolii zaczynają przypominać futurystyczną wizję Johna Carpentera z kultowego filmu „Ucieczka z NY” zamkniętych stref szariatu.
Gettoizacja europy jako koncepcja, a w niektórych Państwach członkowskich jako element kształtowania się nowej społeczności to scenariusz, których powoli zakorzenia się w mentalności europejczyków.
Samoczynne tworzenie się dzielnic w europejskich miastach zamieszkiwanych przez ludność etnicznie odmienną powoduje powstawanie dzielnic (gett) przemocy, przestępstw, biedy. Taka fizyczna segregacja która w sposób niekontrolowany zaczęła pojawiać się w dzielnicach Belgi, Niemiec, Dani, Wielkiej Brytanii sprzyja tworzeniu tzw. marginesu społecznego.
Współczesna Europa potrzebuje wzmożonej pracy na rzecz mentalnego i społecznego zagospodarowania zasobów napływającej ludności.
W trakcie konferencji wsłuchiwałam się w głosy przedstawicieli dwóch stron: polityków i społeczników działających w obszarze migrantów.
Ważny głos zabrała przedstawicielka napływających przemocowanych kobiet - Najia Ghaba, która w ramach Stowarzyszenia „Voir et entendre” zajmuje się prowadzeniem świetlic środowiskowych dla tychże kobiet i ich dzieci. Mówiła, że to bardzo delikatna materia - bo to człowiek. Człowiek uciekający przed przemocą i tak naprawdę bojący się nowego - braku akceptacji, odrzucenia.
Odczułam z wypowiedzi przedstawicieli, że Multikulturowość to proces nieodwracalny, na który składa się wiele czynników, leżących również po stronie samych Państw członkowskich: dzietność, brak rąk do pracy, mieszanie genów, etc.
Polska powoli ale systematycznie wpisuje się w tą rzeczywistość. Dzisiaj nie potrzebujemy wyjeżdżać do duży miast: Warszawa, Wrocław, Kraków żeby zaobserwować zjawisko napływu i mieszania się ludności innego wyznania. W małych miasteczkach i wsiach obserwujemy już nie okresowy napływ migrantów zarobkowych, ale stały element ich krajobrazu. Polska przez większą części napływającej ludności traktowana jest jako kraj tranzytowy na zachód. Zaczynają się pojawiać pytania jak zagospodarować zasoby cudzoziemców, jak zasymilować ich z rdzenną ludnością. Ukraińcy, Gruzini, to stałe paliwo naszych magazynów logistycznych, masowych produkcji, a i coraz częściej drobnych usług: fryzjerstwo, kosmetyka, etc. Wpływ na to ma wiele czynników: chęć dorobienia się cudzoziemców z jednej strony a z drugiej odpływ z rynku pracy Polaków. To prowadzi do eskalacji napięć między ludnością „obcą” a naszymi rodakami (zaniżone stawki za godzinę pracy, akceptacja gorszych warunków pracy przez cudzoziemców) w samoczynny sposób prowadzi do niesnasek. Brak adaptacji kapitału ludności napływającej poza godzinami pracy rodzi bójki, przemoc na tle seksualnym, i wywołuje wiele zjawisk nieakceptowanych kulturowo. Na Konferencji w Brukseli słuchałam o tożsamych problemach.
Brak nie tylko jednolitej polityki Państw UE ale i brak polityk lokalnych małych miasteczek, co wydaje się pędzić w kierunku fizycznej separacji dzielnic a i kto wie czy nie globalnemu konfliktowi zbrojnemu.
Dzisiaj należy zastanowić się jak łagodzić skutki utopijnej jak się wydaje wizji multikulturowości nie oczekując gotowych rozwiązań, ale tworzyć lokalne praktyki oddziaływania z jednej strony na łagodzenie skutków adaptacji a z drugiej łagodzenia skutków radykalizacji i nacjonalizacji nastrojów. Tu potrzeba zaangażowania wielu ludzi i wielu środowisk umiejących oszacować i dokonać bilansu zysków i strat.
Napisz komentarz
Komentarze