Aneta Grab: Kim jesteś jako kobieta?
Renata Nowak: Hmm… na pewno wielozadaniowa, ale kiedyś nazwano mnie „kobietą konkretną” i chyba to charakteryzuje mnie najbardziej. Od dawna - jak chyba każdy - miałam pragnienie aby odnieść sukces w życiu i wierzyłam, że to mi się uda - przy czym definicja sukcesu dojrzewała wraz ze mną. Wszystko co robię, starałam się robić najlepiej jak potrafię. Pociągały mnie zawsze rzeczy nowe, niesztampowe, nie bałam się wyzwań. Nam kobietom trudniej odnieść sukces w polityce, biznesie, wybić się. Mężczyznom jest łatwiej, jak zresztą pokazują badania, odnieść sukces zawodowy - szybciej awansują, często więcej zarabiają piastując te same stanowiska co kobiety. Łatwiej jest im np. przerabiać trudne tematy choćby przy lampce koniaku, czy kieliszku wódki. Łatwiej też znajdują „publiczność” dla swoich decyzji czy poczynań. Kobiety muszą się wciąż przebijać, ale jeśli się chce, to można…
Lubisz wysokie obcasy?
Jak je włożyłam kilkadziesiąt razy i dobrze mi z tym było - polubiłam.
Jaką misję masz do spełnienia?
Swoją funkcję, jaka by nie była traktowałam i traktuję jak pewnego rodzaju misję - nie boję się użyć tego słowa - na określony czas, z określonymi zadaniami do wykonania.
Opowiedz o niej…
Pełniłam funkcję wicewojewody łódzkiego, pierwsza kobieta na tak wysokim stanowisku w Łódzkiem.
To był trudny czas, przygotowanie do wstąpienia do Unii Europejskiej i początki naszej w niej obecności. To czas referendum przedakcesyjnego, przy niechętnym stosunku wielu populistycznych ugrupowań. Odpowiadałam wówczas za sprawy rolnictwa i wsi w Łódzkiem. Strajki, blokady, to była codzienność. A w tym wszystkim ja - mrówka społecznica. Bywały trudne chwile np. rozmowy z rolnikami blokującymi drogi, ale z empatią wysłuchiwałam się w ich argumenty, przedstawiałam swoje… i jakoś udawało mi się pokojowo rozwiązywać konflikty. Żelazne zasady, które wyniosłam z domu utrzymywały mnie na powierzchni.
Może tu, wbrew opiniom o płci pięknej, pomagało mi to, że byłam kobietą i potrafiłam zdobyć się na rozbrajający uśmiech, a nawet gryps, by rozładować napięcie. Mężczyźni są też szarmanccy i inaczej rozmawiają z kobietą. To i empatia jest naszą kobiecą siłą.
Później były kolejne wyzwania zawodowe. Przed i po akcesji Polski do Unii trzeba było przygotować nasze instytucje do pracy w nowych warunkach, wcielać w życie procedury unijne, szkolić ludzi i pomóc wsi dźwigać się… np. technicznie w ubieganiu się o środki pomocowe oraz dopłaty bezpośrednie. Wydawało się, że „czas jest z gumy”, nie było to wszystko proste, mam jednak poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
Jak wygląda sukces kobiety?
To w skrócie odpowiedź pozytywna, to wyzwania jakie niesie los. Mój ma długą historię i pozwolę sobie tutaj się rozwinąć... W liceum miałam młodą, świetną nauczycielkę od francuskiego, która zaraziła mnie językiem francuskim, z dobrym skutkiem…, bo później już sama zarażałam się kulturą Francji. Wszystko co francuskie miało mocny przekaz: piosenki, które śpiewała, a my razem z nią, opowieści o Paryżu, o twarzach ludzi, architekturze. Wieża Eiffla śniła mi się po nocach (śmiech..). Trzeba pamiętać, że były to czasy kiedy Polska była za „żelazną kurtyną” , nie mieliśmy paszportów ani pieniędzy na podróże zagraniczne.
Pojawiła się jednak okazja do wyjazdu - trzymiesięczny staż, wiadomość, którą w pierwszym momencie chciałam wrzucić jak dokument do niszczarki. Wtedy już byłam poukładana. Stabilna praca, mąż, dwoje dzieci, a wyjazd tuż, tuż… połowa grudnia, przed Świętami. Ja rodzynek wśród grupy 12 mężczyzn i każde z nas w innym miejscu Francji. Doping rodziny spowodował ,że wyjechałam. To przecież była szansa rozwoju… Pierwszy przystanek w tej mojej Francji, nie okazał się zbyt fortunny. Nie trafiłam dobrze, mieszkałam u ludzi, których stagnacja zżerała od środka. Nigdzie nie chodzili, niczego nie doświadczali. Pojawiła się tęsknota za rodziną, za Polską.Zebrałam emocje w sobie, zrobiłam głęboki oddech…i jak to mówią „masz do zjedzenia kwaśne jabłko-upiecz z niego jabłecznik” - postanowiłam wykorzystać ten trudny czas na szlifowanie języka. Tłumaczyłam tekst za tekstem. Na stół poszły bajki dla dzieci, potem rzeczy trudniejsze: fachowe teksty i dokumenty. Grupa stażystów zaczęła się kruszyć. 10 panów przerwało staż, głównie z uwagi barierę językową. Ja - zbyt ambitna i odpowiedzialna by przerwać staż, weszłam w kolejny ciąg zdarzeń. Francuski organizator stażu zaproponował mi przeniesienie do innego departamentu. Zgodziłam się bez wahania. To było inne środowisko, przyjazne, i świadome. Mój „mentor” był inżynierem i tak jak ja doradcą w Izbie Rolniczej. Było dużo czasu na rozmowy o wszystkim, także na tematy fachowe, dzięki czemu mój francuski doskonalił się, poznawałam miejsce, ludzi, uczyłam się ich kultury i Europy. Finalnie tylko troje z nas ukończyło ten staż. Moja determinacja opłaciła się…
Od sukcesu do sukcesu, czy tak wygląda twoje życie jako kobiety, polityka, społecznika?
Życie jest bardzo bogate i w sukcesy i porażki. Sukces to w moim przekonaniu osiągnięcie równowagi duchowej, fizycznej połączonej ze stałym rozwojem intelektualnym - poczucie spełnienia w każdej roli. A to jest długi proces. Sukces materialny nie jest tego wyznacznikiem. Bywało, że zarabiałam bardzo dobrze, ale nie byłam szczęśliwsza. To tak nie działa, co potwierdza psychologia sukcesu. Ani pieniądze, ani popularność nie definiuje tego słowa. I choć lubimy pogrzać się w światłach reflektorów, to jestem przekonana, że świadomość dobrze spełnionego obowiązku, sprawiającego nam radość daje poczucie szczęścia czyli sukces. Każda gospodyni domowa cieszy się, gdy poda mężowi i dzieciom dobry obiad ze smacznym ciastem na deser, a dostając zwyczajne dziękuję, czy buziak wie, że to jej sukces, którym się cieszy (śmiech...).
Ja staram się analizować to co niesie los i podejmować wyzwania. Tak właśnie było kiedy Uniwersytet Łódzki ogłosił nabór kandydatów na studia podyplomowe do Francji. Na rozmowie kwalifikacyjnej znalazłam się w tłumie około 50 kandydatów prosto ”z ulicy”, bo uległam namowom rodziny by spróbować. Opowiedziałam o sobie i już w kilka dni zapomniałam , że taka rozmowa się odbyła. Po jakimś czasie dostałam zawiadomienie, że jestem zakwalifikowana na wyjazd do Angers. Wybrano 3 osoby, wśród których byłam i ja! Wielka radość i rozterka. Nie wiedziałam jak przyjmą to dzieci, ale moja przyjaciółka przekonała mnie, że lepszymi matkami są kobiety aktywne, spełnione, niż sfrustrowane z ponurymi minami i żałujące niewykorzystanych szans. Te studia dały mi bardzo dużo w sensie zawodowym. Tam był świetny system nauki łączący praktykę z teorią w nowoczesnym samorządzie Regionie Meny i Loary i w biznesie.
Aneta Grab: To jest dobry czas dla kobiet?
To jest dobry czas żeby kobiety przestały się bać - uwierzyły w siebie w swoją siłę. Nie znoszę chamstwa, obłudy, nietolerancji. Chcę patrzeć jak kobiety rozwijają się, tworzą struktury społeczne, wchodzą do polityki. Kobiety nie powinny stać z boku. Sama włączam je do życia społecznego, „przywracam do życia”. Mój program wyborczy w głównej mierze dedykuję kobietom borykającym się z różnymi problemami życia codziennego. Moja aktywność w tym obszarze nie powinna nikogo dziwić, mam to w genach… i robiłam to od zawsze. Kobieta, która dba o ład i porządek w domu, jest przewodniczką stada, czy jak kto woli myślącą szyją, to nasz skarb narodowy, skarb łódzkiej ziemi. Jeżeli otrzymam glejt od Was kobiet z łódzkiego w zbliżających się wyborach będę Wam pomagać z całych sił.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia…
rozmawiała Aneta Grab
Napisz komentarz
Komentarze