Mariusz Strzępek: Z prezentacji, którą mieliśmy okazję obejrzeć w czasie konferencji prasowej niewiele tak naprawdę wynika, poza tym, że miasto znalazło się w trudnej sytuacji finansowej ze względu na epidemię związaną z koronawirusem. Jednak przedstawiliście sporo zagregowanych danych i informacji. Mnie interesowałyby szczegóły. Dużo usłyszeliśmy o spadku dochodów miejskich i to z różnych tytułów. Od udziału w podatkach dochodowych po opłaty za przedszkola i żłobek.
Marcin Witko: Informacje o planach finansowych miasta są ogólnie dostępne. Pokazaliśmy również strukturę dochodów na ostatnim slajdzie. Łatwo to policzyć i uśrednić. Uśrednić dlatego, że dziś nikt nie ma 100% pewności co do faktycznych, długofalowych skutków kryzysu. Jedyny pewnik, jaki mamy, to stan za kwiecień. Ujęcie procentowe pokazuje skalę. Ogólnie spadek to około 9 milionów złotych.
Na ten moment, czy prognozowany do końca roku?
Nie, to są niższe wpływy o 9 milionów złotych, jakie zanotowaliśmy w kwietniu i w marcu, ale w poprzednim miesiącu różnice były nieduże, więc strata obejmuje głównie kwiecień.
A jak prognozujecie przyszłe dochody?
Trudno zrobić jakiekolwiek prognozy. Jest zbyt wiele niewiadomych. Gdyby do końca roku utrzymało się to na tym samym poziomie, to mamy katastrofę. Bez kolejnych kredytów nie dalibyśmy rady utrzymać miasta.
Obejrzyj konferencję prasową: COVID-19 wymusza zmiany – konferencja prasowa Prezydenta Miasta
Przy budżecie na poziomie 300 mln. złotych może się wydawać, że kwota nie jest jakąś, z którą nie można byłoby sobie poradzić, ale biorąc pod uwagę, że większość pieniędzy to środki „znaczone”, obraz przestaje być różowy.
Tym bardziej, że ‒ biorąc pod uwagę kolejnych co najmniej 5 miesięcy ‒ mamy kwotę już niebagatelną. Łatwo policzyć, jeżeli sytuacja się utrzyma, że strata za cały rok może wynieść 81 mln zł. Naszym obecnym celem jest zrobić wszystko, by nie obciążyć budżetu miasta nadmiernymi kredytami.
Miasto ich już trochę posiada. Na szczęście zaciągane były na działalność inwestycyjną. Tu mówimy o wydatkach bieżących.
O tym decyduje indywidualny wskaźnik zadłużenia, a więc jest zupełnie inna sytuacja. Nasza kondycja, jeśli chodzi o dług, jest dobra. Mówię o konkretnych liczbach. Porównując dług odniesiony do dochodów Tomaszowa Mazowieckiego względem np. Łodzi, to u nas stanowi on 33,45%, a w stolicy województwa 71, 24%. Dlatego rozumiem obawy prezydent Łodzi o tsunami w finansach. Nam ono nie grozi, ale nie ma co ukrywać, że sytuacja jest poważna. Nie ma znaczenia, że Łódź ma budżet rzędu kilku miliardów złotych. Ma też zdecydowanie więcej wydatków.
Tylko Łódź ma jednak większy potencjał rozwojowy. Władze Łodzi dadzą sobie radę.
Wiem, że sobie radzą, bo nasz ZGWK otrzymał pismo z Łodzi informujące, że podnoszą nam opłatę za wodę o 48 procent.
Mieszkańcy zachwyceni nie będą…
… a my tego nie zapłacimy. Będziemy walczyć, nie pozwolimy obciążyć mieszkańców Tomaszowa. Przypomnę, że prowadzimy zaawansowane prace nad uniezależnieniem się w tej kwestii od Łodzi.
9 milionów to strata ogółem ze wszystkich źródeł?
Tak, ze wszystkich ujętych w planie dochodów, a więc nie tylko podatki, subwencja, ale również opłaty za świadczone usługi, Strefę Płatnego Parkowania itd.
Rozumiem, że szukacie jakichś możliwości rekompensaty tych strat i to nie tylko przez ograniczenie wydatków.
Liczymy na sensowne rozwiązania dla samorządów w ramach tarczy antykryzysowej. Ale to jest póki co „wróżenie z fusów”. Cieszę się, że miejskie spółki korzystają z instrumentów państwowych , tj. tarczy antykryzysowej – to niezwykle ważne, żeby dodatkowo nie obciążały miejskiego budżetu przez ewentualną konieczność ponadprogramowego dokapitalizowania.
Umiesz liczyć, licz na siebie… Może trzeba będzie przeznaczyć do sprzedaży część majątku.
To nam nie rozwiąże sytuacji, bo musimy trzymać się wskaźników – budżet to puzzle – cała sztuka polega na trzymaniu wskaźników na odpowiednim poziomie – nie wszystko wpływa na ich obciążenie, jak i nie wszystko je poprawia. Nie wystarczy wygenerować przychodu ze sprzedaży majątku. Trzeba też dostosować wydatki bieżące. Musimy z nich absolutnie zejść. Jestem daleki od tego, by szukać na siłę pieniędzy w sprzedaży majątku. W skrócie, budżet polega na tym, że im więcej inwestujemy, tym wskaźniki są lepsze i więcej możemy wydać. Natomiast im więcej wydajemy w ramach wydatków bieżących, czyli na płace we wszystkich instytucjach (oświata, pomoc społeczna, Urząd Miasta), drobne remonty itd., tym możliwości finansowe się kurczą, mimo że pieniądze na koncie mogą się fizycznie znajdować. W związku z tym daleki jestem od rezygnacji z jakichkolwiek inwestycji. Te, które są zaplanowane, będziemy realizować. Szczególnie te w miejskich spółkach z udziałem środków pochodzących z Wojewódzkiego i Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Część z nich ma wygenerować dodatkowe dochody, jak chociażby stacja benzynowa. MZK stale poszerza zakres usług, co jest działaniem we właściwym kierunku. Skoro jesteśmy przy tej spółce, to nie zamierzamy też rezygnować z zakupu kolejnych czterech nowych autobusów hybrydowych. Przygotowujemy się również do pozyskania bardzo dużych środków norweskich.
Ale rozmawialiśmy o oszczędnościach, więc jakiego rodzaju cięć kosztów możemy się spodziewać w najbliższym czasie?
Przede wszystkim oszczędności związane z eksploatacją. Mam nadzieję, że już wkrótce przystąpimy do wymiany oświetlenia w mieście. Wniosek na dofinansowanie tej inwestycji jest złożony i „dojrzewa”. Mam sygnały, że wkrótce będzie rozstrzygnięcie konkursu. Oszczędności, jakie powinniśmy osiągnąć, to około 1,2 miliona złotych.
Na konferencji usłyszeliśmy o restrukturyzacji wszystkich miejskich jednostek. Co to dokładnie znaczy? Słyszeliśmy o połączeniu spółek, ale tak naprawdę łączymy tylko dwie plus ZDiUM. Z trzech podmiotów dwa są utrzymywane bezpośrednio z budżetu miasta. Nie ma ryzyka, że wod-kan będzie finansował koszty pozostałych podmiotów?
Restrukturyzacja sama w sobie jest bardzo ważnym narzędziem, pierwszym, z którego powinno się korzystać w sytuacji kryzysowej. Trudność polega na tym, żeby wprowadzić takie rozwiązania, które nie wpłyną na jakość usług. Będziemy mieli podmiot zatrudniający ponad 300 osób. Ryzyka takiego nie widzę. Za to widzę dużo korzyści. Przede wszystkim dotyczących zmniejszenia kosztów zarządu.
A jakie oszczędności przyniesie łączenie wydziałów w magistracie?
Dokładnie takie same. Zmniejszymy liczbę dyrektorów oraz ich zastępców.
To znaczy, że będą zwolnienia?
Mamy nadzieję, że jeśli do tego dojdzie, to raczej w sposób naturalny, poprzez przechodzenie pracowników na emerytury. Jest bardzo wiele osób w spółkach i urzędzie, które posiadają uprawnienia emerytalne. Liczę na ich zrozumienie. Dzisiaj gra toczy się o to, czy ktoś będzie miał środki do życia, czy ich mieć nie będzie.
A co z kulturą?
Jest ona wprost zależna od publiczności i zaangażowania osób organizujących wydarzenia. Dzisiaj są one bardzo ograniczone. Pracownicy zajmujący się organizacją imprez zostaną przesunięci do innych zadań. Takie imprezy jak Dni Tomaszowa czy Love Polish Jazz Festiwal wymagały pracy wielu osób, teraz ich energię skierujemy gdzie indziej. Oczywiście i tu kluczem są finanse. Nie likwidujemy wydarzeń, tylko je zawieszamy, więc doświadczeni pracownicy będą nadal potrzebni.
Czy można powiedzieć, że zmieni się podejście do kultury w mieście?
Można tak powiedzieć. Chcemy iść w stronę edukacji kulturalnej, rozwoju i kształtowania talentów młodzieży i mieszkańców.
Polecamy: Przez Twe oczy, Twe oczy zielone...
O ile bez większego problemu przyjąłbym rezygnację z Dni Tomaszowa, ich rolę z powodzeniem może pełnić Piknik „Lokalni Niebanalni”, to już festiwalu jazzowego szkoda. To nieco wyższy poziom wydarzenia kulturalnego.
Udało się przez kilka lat zbudować fajną markę i nie chcemy z niej rezygnować. Festiwal w tym roku zawiesimy, natomiast na pewno do niego powrócimy. Wszystko zależy od kondycji finansowej miasta. Chociaż w tym konkretnym przypadku większość kosztów pokrywają sponsorzy oraz Ministerstwo Kultury. Nas Festiwal nie kosztuje wiele.
Najbardziej newralgicznym miejscem jest chyba oświata, najbardziej kosztochłonnym. Mamy sporo sygnałów od zaniepokojonych nauczycieli. Ludzie boją się utraty pracy.
Rzeczywiście, może się zdarzyć, że nie wszyscy utrzymają pracę. Wszystko to leży w gestii dyrektorów. Chcę, by mieli pełną swobodę przy zatrudnianiu nauczycieli, którzy w sposób doskonały wykonują swoją pracę. Docierają i do nas sygnały ze szkół, że zabezpieczeni są nauczyciele emeryci, którzy są osobami funkcyjnymi w związkach zawodowych. W ten sposób mogą stracić zatrudnienie młodzi i kreatywni nauczyciele. Potrzebne jest zrozumienie. W sytuacji kiedy mieliśmy bardzo dobre możliwości finansowe, mogliśmy sobie pozwolić na to, aby do wynagrodzeń nauczycieli i pracowników oświaty dokładać 30 mln zł rocznie. Jeśli do tego doliczymy wydatki na niepubliczne placówki, to tak naprawdę państwowa subwencja na oświatę wystarcza nam na 50% kosztów funkcjonowania oświaty w mieście. Na takie dysproporcje w dobie kryzysu nas nie stać. Jeżeli utrzymamy taką sytuację, to każdy może sobie odpowiedzieć na pytanie, do czego to doprowadzi.
Co z zajęciami dodatkowymi?
Zarówno wyrównawcze, jak i te skierowane do dzieci zdolnych i rozwijające ich zainteresowania będą. Nie chcemy tu tracić na jakości.
Zamierzacie bardziej doceniać tych bardziej „kreatywnych” nauczycieli?
To też jest w gestii dyrektorów. Sytuacja z koronawirusem była dobrym testem zaangażowania i właśnie kreatywności. Dyrektorzy widzą różnice w podejściu do pracy.
Zdrowy rozsądek podpowiada jednak, że najkorzystniejsza byłaby likwidacja dwóch szkół. Demografia jest nieubłagana. Dzieci wciąż ubywa.
W tej kwestii chciałbym, aby odbyła się poważna debata. Z udziałem przede wszystkim mieszkańców i radnych.
Która była zresztą zapowiadana…
Była zapowiadana i odbyć się musi, przeszkodził nam koronawirus. Proces edukacyjny w szkołach prowadzonych przez miasto skrócił się o rok, to też należy wziąć pod uwagę. To kilkaset uczniów mniej w placówkach. Chciałbym, aby w debacie brali też udział przedstawiciele Uniwersytetu Łódzkiego.
Z jednej strony ograniczamy koszty, tworząc liczne klasy, z drugiej utrzymujemy bez sensu obiekty generujące koszty stałe.
W całej strukturze wydatków oświatowych jest to jednak nieduży udział tych obciążeń. Niemniej, dziś każda zaoszczędzona złotówka jest cenna.
To jeszcze jeden kontrowersyjny temat. Ograniczenie liczby klas sportowych. O ile więcej kosztuje utrzymanie klas sportowych?
Kosztuje więcej ze względu na większą liczbę godzin wychowania fizycznego. 462 233,18 zł to koszt z roku 2019/2020 , w 2020/2021 to będzie 200 058,60 zł.
Na koniec zapytam, co się dzieje z zawiadomieniem do Prokuratury w sprawie Lechii?
Z informacji, jakie posiadam, zostali w tej sprawie przesłuchani członkowie rady nadzorczej. Skupiamy się w tej chwili na tym, by uporządkować sytuację. Pan Michał Farmas na najbliższej sesji będzie udzielał szczegółowych informacji – pojawiają się bowiem pytania od radnych. Wszyscy czekamy na to, w jakim kształcie będą funkcjonowały kluby po koronawirusie, a chyba jeszcze z większą niecierpliwością wyczekujemy na to, kiedy w końcu będziemy normalnie, w zdrowiu, żyć.
Napisz komentarz
Komentarze