Statystyki raportu opublikowanego przez Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii pokazują, że w Polsce ponad 10 proc. osób pomiędzy 15 a 34 rokiem życia, zażywało w 2018 r. narkotyki. Wśród nich jest nasz rozmówca, który chce pozostać anonimowy. Dla potrzeb publikacji, będziemy nazywać go „K”.
„Destrukcja psychiczna i fizyczna, paranoja, długi”
To mocne słowa, od których K. zaczął naszą rozmowę, kiedy pierwszy raz padło hasło „narkotyki”. Ma 32 lata i, jak twierdzi, pochodzi z dobrej, majętnej rodziny, ale wychowała go ulica.
– Mając 14 lat trafiłem do poprawczaka, bo stanąłem w obronie koleżanki. Od tamtej pory wychowywała mnie ulica, musiałem zadbać o siebie. Środowisko, do którego trafiłem, siłą rzeczy pociągnęło mnie do dragów – opowiada.
Poprawczak, który miał być dla niego szansą, otworzył mu drzwi do świata, z którego bardzo trudno jest wrócić. Od tamtej pory wszystko było już inne.
Sposób na status społeczny
- Miałem 16 lat, kiedy pierwszy raz spróbowałem twardych narkotyków, marihuanę paliłem już jako czternastolatek – wspomina K. Ale wejście w świat narkotyków nie miało nic wspólnego z euforią i szczęściem. Aby zapracować na to, żeby znaczyć coś na ulicy, K. sam zajął się handlem. Sprzedawał duże ilości, chociaż wiedział, że to co robił, było złe.
- Dzięki temu, że sprzedawałem dragi, zarabiałem duże pieniądze. To pozwoliło mi się czegoś dorobić i mieć jakiś status społeczny. Z drugiej strony wiedziałem, że robię coś nielegalnego i śmiercionośnego. Ale takie są prawa ulicy – tłumaczy.
Trwała rysa na psychice
To pozorne „budowanie swojej pozycji” miało drugie, ciemniejsze dno. K. sam przyjmował wiele nielegalnych substancji, mając do nich wręcz nieograniczony dostęp, a dziś przyznaje, że niektóre zmiany są trwałe i bardzo uciążliwe.
- Zażywanie narkotyków to chwilowa przyjemność, za którą ciągną się później omamy wzrokowe i słuchowe. To trwałe zaburzenie trzeźwego myślenia. Cały czas towarzyszy myśl, że jest się obserwowanym, każdy działa na twoją niekorzyść. Niektórzy tracą pamięć, zaczynają chorować na schizofrenię paranoidalną i masę innych chorób psychicznych. Na ogół pojawia się też utrata wagi. Zmienia się wygląd. Wygląda się starzej, bardzo źle – wymienia K.
W ciągu 16 kolejnych lat zażywał amfetaminę, kokainę, ecstasy, crack, LSD, grzyby halucynogenne, marihuanę i haszysz. I choć każdy z tych narkotyków powoli wyniszczał jego organizm, największe spustoszenie pozostawił po sobie mefedron.
- Miałem paranoję. Czułem się nieustannie obserwowany. Wmawiałem sobie, że z domu znikają mi rzeczy. Mefedron uzależnia silnie i szybko. Wpadłem w długi i chciałem się zabić. Ja wygrałem walkę, zrobiłem sobie bardzo ciężki detoks we własnych czterech ścianach. Ale nie każdy ma tyle szczęścia. Dla niektórych narkotyk to była ostatnia, wątpliwa przygoda w życiu – wraca do trudnych chwil K.
Pytany o to, czy próbował też dopalaczy, stanowczo stwierdza, że zrobił to tylko raz i już nigdy więcej nie zamierza. – Spróbowałem dopalaczy raz, jak tylko się pojawiły. Zupełnie straciłem świadomość na 20 minut. To straszne świństwo, jeszcze gorsze niż narkotyki – wyjaśnia.
Prosta droga do więzienia
K. doskonale wie, jak wygląda życie za kratami. Sam trafił do więzienia z innego powodu niż narkotyki, ale w jego otoczeniu odsiadka za handel czy posiadanie dragów, to normalna sprawa.
- Wśród moich znajomych z ulicy, mało kto nie zapłacił za swoje wybory utraconą wolnością. Ja sam spędziłem w więzieniu 3 lata za kradzież z pobiciem, bo podstawiłem się za kolegę, któremu miało urodzić się dziecko. Udało mi się go uratować, ale on nie wykorzystał tej szansy. Któregoś dnia naćpał się z kimś, dostał nożem w tętnicę udową i zmarł – wspomina K. – Tę sytuację wykorzystała też moja rodzina. Pod pretekstem ratowania kuzyna, wykorzystała moją przećpaną głowę i podczas odsiadki wyłudziła moje własnościowe mieszkanie, ale to tylko dobra materialne. Na szczęście nie straciłem nigdy przez narkotyki niczego naprawdę ważnego – dodaje.
Jak twierdzi K., czas spędzony w więzieniu był stracony, ale tam również wiele się nauczył. Przetrwanie w zamknięciu wymaga pracy nad sobą. Być może właśnie ten czas zahartował jego charakter, aby pomóc mu wyjść z nałogu.
Dziś jestem mądrzejszy
- Gdyby dziś stanął przede mną człowiek, który właśnie ma wybrać, czy za chwilę pierwszy raz w życiu zażyje narkotyk, zdecydowanie odradziłbym mu ten pomysł. Dziś jestem mądrzejszy i wiem, że ćpanie może zniszczyć człowieka, rodzinę, życie zawodowe a czasami doprowadzić nawet do śmierci – mówi K.
Uważa też, że warto korzystać z wiedzy tych, którzy musieli przejść przez narkotykowe piekło, aby zrozumieć, jak ciężko się z niego wydostać. Nie bez znaczenia jest też wsparcie bliskich.
- Ja poradziłem sobie sam, ale nie każdy ma tyle samozaparcia i siły. Jeśli ktoś chce wyjść z nałogu, każdy sposób jest dobry, żeby zrobić pierwszy krok. Moim zdaniem najlepsze są ośrodki z nakazu sądowego, bo nie można wypisać się z nich przed zakończeniem leczenia. Ale bez względu na to, jaką walkę podejmie narkoman, najważniejsze jest wsparcie bliskich, rodziny. Ja go nie miałem, ale wiem, że to potrafi czynić cuda. Trzeba też pamiętać, że uzależnionym jest się do końca życia, ale można stanąć na nogi i już zawsze być czystym – wyjaśnia K.
Nasz rozmówca postanowił rozprawić się z narkotykami na własną rękę, jednak osoby, które czują się w tej walce przegrane, mogą skorzystać ze specjalistycznej pomocy. W Polsce funkcjonują organizacje, które udzielają porad, prowadzą konsultacje oraz terapię. Wśród nich są miejscowe Poradnie Leczenia Uzależnień i ogólnopolski telefon zaufania 800 199 990 przeznaczony również dla osób współuzależnionych. Można poprosić o pomoc też swojego dzielnicowego, który pokieruje do odpowiednich punktów konsultacyjnych, gdzie specjaliści zaoferują pomoc w wyjściu z nałogu.
Napisz komentarz
Komentarze