Dynamiczny wzrost cen obecny jest wszędzie. Doskwiera on także osobom przewlekle chorym oraz potrzebującym zaopatrzenia medycznego i ortopedycznego. Od ponad roku niemalże co miesiąc następuje wzrost cen. Jest on na tyle dynamiczny, że dystrybutorzy oraz producenci nie nadążają ze zgłaszaniem zmian cen do Narodowego Funduszu Zdrowia. Także ustalone kilka lat temu limity cenowe nijak się mają do aktualnej rzeczywistości. Pacjent, który teoretycznie powinien dopłacać 10% do konkretnego produktu nie ma wyboru. Musi albo z własnej kieszeni wyłożyć więcej albo zdecydować się na produkt o niższej jakości. A ja wiadomo: taniej najczęściej oznacza drożej.
Pod względem publicznego dofinansowania wyrobów medycznych na jedną osobę Polskę wyprzedzają, między innymi wszystkie kraje Grupy Wyszehradzkiej. Znajdujemy się na szarym końcu. Rządzący zdawali się nie dostrzegać problemu przez kolejne miesiące. Teraz Ministerstwo Zdrowia podjęło pracę nad aktualizowaniem wykazu wyrobów medycznych wydawanych na zlecenie i zwiększeniem ich dofinansowania. Tymczasem zmienić trzeba cały system, bo obecnie obowiązujący nie jest w stanie nadążyć za dynamiką zmian. Ceny wyrobów medycznych są mocno uzależnione od czynników geopolitycznych i ekonomicznych. Jest inflacja, rosną ceny surowców, transportu, coraz wyższe są koszty pracy.
- Pięć grup produktowych składają się: aparaty słuchowe, wózki inwalidzkie, wyroby stomijne, protezy piersi oraz peruki - wylicza prezes Arkadiusz Grądkowski z Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych POLMED. W jego opinii bardzo ważne jest to, by limity publicznego dofinansowania do wyrobów medycznych - dla osób, które nie mogą sobie pozwolić na zakup produktów „premium”, czyli o najwyższej jakości - umożliwiały dostęp do produktów także zapewniających dobrą jakość życia. Ponadto zwraca uwagę, że branża wyrobów medycznych należy do najbardziej innowacyjnych na świecie.
- Z wyrobami stomijnymi nie było by aż tak wielkiego problemu, gdyby lekarze nie odmawiali wypisywania zleceń z podwyższonym limitem pacjentom posiadającym orzeczenie o niepełnosprawności. Dlaczego odmawiają? Ponieważ niejasne są dla nich przepisy w tym względzie. Jako przelicznika używa się tu worka, więc za każdym razem, kiedy trzeba wypisać ich większość ilość, powstaje wątpliwość, po co pacjentowi ich aż tyle, Tymczasem są one jedynie przelicznikiem. Poza workami, w ramach limitu zaopatrujemy chorych w środki pielęgnacyjne, higieniczne, pasy do mocowania worków i wszystko to, co pacjentowi jest niezbędne. U nas chorzy w zasadzie nie dopłacają do produktów stomijnych, ale faktem jest, że stosujemy minimalne kilkuprocentowe marże - mówi Anna Burchard, farmaceutka ze sklepu medycznego przy ulicy Słowackiego 4 w Tomaszowie Mazowieckim.
Prawdziwym problemem są jednak pieluchomajtki i podkłady. NFZ co prawda nieznaczenie zwiększył dofinansowanie, jednak ceny tych produktów w samym ubiegłym roku wzrosły o kilkadziesiąt procent. Za to odebrano dodatkowe dopłaty pacjentom onkologicznym. Niemal co kwartał notowano kolejne podwyżki. W tym roku doszła do problemów wojna w Ukrainie i sankcja nakładane na Rosję. Największy producent pieluch w Polsce miał swoją fabrykę właśnie na wschodzie.
- Pomagamy naszym pacjentom jak możemy. Wymiana produktu na mniej chłonny nie daje oszczędności, ponieważ częściej należy zmieniać. A i tu lekarze nie chcą zwiększać limitu pieluch. Nasi podopieczni mogą u nas na miejscu wypełnić wniosek o dofinansowanie zakupu pieluch z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Co ważne nie muszą czekać na zwrot dopłacanych kwot, bo rozliczenie odbywa się za naszym pośrednictwem, a my po prostu pomniejszamy kwoty do zapłaty - wyjaśnia Anna Burchard.
Swoim pacjentkom wsparcia udziela też Fundacja stworzona przez tomaszowskie Centrum Terapii i Diagnostyki Onkologicznej Nu-Med, która dopłaca do zakupu peruk kobietom, którym w wyniku radio czy chemioterapii wychodzą włosy. Wszelkie formalności związane z potencjalna dopłata również można załatwić na miejscu w sklepie medycznym przy ulicy Słowackiego 4.
W ubiegłym roku uległy zakłóceniu łańcuchy dostaw wielu przedmiotów produkowanych w Chinach. W sposób drastyczny wzrosły koszty transportu. Nie są to różnice na poziomie kilku procent a bywa że nawet kilkuset. Producenci dodatkowo wymagają przedpłat, a więc pojawia się dodatkowy koszt w postaci odsetek od zaciąganych przez importerów kredytów.
- Są takie produkty, które powinniśmy mieć na stanie w obowiązującym limicie, ale ich po prostu nie ma. Przykładem są podstawowe wózki inwalidzkie. Nie ma już takich które kosztowałyby 600 zł i które nadawałyby się do normalnego, codziennego użytku - dodaje farmaceutka z Twojego Sklepu Medycznego
Napisz komentarz
Komentarze