"Trzeba zrobić wszystko; ja też użyję wszystkich narzędzi, jakie mam do dyspozycji, żeby przekonać naszych partnerów w Europie, że Polska potrzebuje w tej kwestii specjalnego traktowania, a więc pewnej derogacji, pewnego wyłączenia, bo musimy mieć po prostu więcej czasu, żeby się do tych zrozumiałych postulatów środowiskowych, klimatycznych, dostosować" – zadeklarował przewodniczący PO.
Dyskutowane obecnie w Parlamencie Europejskim regulacje wprowadzają od 2027 r. normę 5 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla innego niż koksowy (pierwotnie projekt dopuszczał emisję 0,5 tony metanu), a od roku 2031 - 3 tony gazu na 1000 ton węgla, w tym koksowego. Polskie kopalnie emitują więcej - średnio od 8 do 14 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla, zostałyby więc obłożone wysokimi karami za przekroczenie norm - w Polskiej Grupie Górniczej byłoby to ok. 1,5 mld zł rocznie. Tym samym nawet dwie trzecie kopalń PGG musiałoby zostać zamkniętych już w 2027 roku.
Pytany o projekt rozporządzenia metanowego podczas niedzielnej konferencji prasowej w Katowicach, Donald Tusk zarzucił pasywność, niekompetencję i zaniedbanie w tej sprawie rządowi Mateusza Morawieckiego.
"Ta ponura cisza (wokół projektowanej regulacji – PAP) była bardzo niepokojąca wtedy, kiedy rząd Morawieckiego miał szanse i czas zawalczyć o interesy polskich kopalń - wtedy, kiedy decydował się na wsparcie tego ambitnego programu europejskiego, klimatycznego. Nic w tej sprawie nie zrobili" – ocenił polityk PO.
"Dzisiaj to jest niestety (...) krzyk po zdarzeniu, usiłowanie zrzucenia - jak zawsze – odpowiedzialności. Za chwilę usłyszymy +wina Tuska+, i nawet nie wiem wtedy, czy płakać czy się śmiać, że nawet w tej sytuacji oni uciekają od odpowiedzialności. Kwestia dyrektywy metanowej to kolejne zaniedbanie, pasywność, brak kompetencji Morawieckiego i jego ekipy" – powiedział Tusk.
"Na szczęście mamy ludzi tam (w Brukseli - PAP), którzy wiedzą o co chodzi i od samego początku starają się korygować ewentualne decyzje na korzyść Polski" - dodał polityk PO, deklarując, iż w sprawie rozporządzenia metanowego "naprawdę ciężko pracuje" europoseł, b. premier Jerzy Buzek. "Będziemy działali na rzecz jakiejś formy derogacji dla polskich kopalń" – zapewnił Tusk.
Jak mówił, w tej sprawie argumentem jest to, iż Polska, podobnie jak cała Europa, chce "walczyć z kryzysem klimatycznym i chronić nasze środowisko, ale to nie może być tak, że Polska ma ponosić główny ciężar tej walki z klimatem".
"Tak się złożyło, przecież to nie jest nasza wina, że dyrektywa metanowa uderzyłaby przede wszystkim, a właściwie prawie wyłącznie w Polskę" – przyznał Tusk, zapowiadając staranie o korzystne dla polskich kopalń derogacje. "W przeciwieństwie do ekipy pana Morawieckiego i całego PiS-u, my będziemy robili to naprawdę z determinacją i, moim zdaniem, kompetentnie" – powiedział.
W sobotę europosłowie różnych opcji politycznych podpisali w Katowicach deklarację, w której potwierdzili zaangażowanie na rzecz rozwiązań służących zablokowaniu unijnego rozporządzenia metanowego w obecnym kształcie. Projekt tej regulacji nazwano "krzywdzącym dla polskiego przemysłu wydobywczego".
Sobotnie spotkanie z europosłami zainicjowały: śląsko-dąbrowska i górnicza Solidarność, Związek Zawodowy Górników w Polsce i Porozumienie Związków Zawodowych Kadra. Wśród uczestników byli m.in. byli premierzy, europosłowie Jerzy Buzek (KO) i Beata Szydło (PiS), a także Łukasz Kohut i Marek Balt (Lewica) oraz Grzegorz Tobiszowski, Izabela Kloc, Jadwiga Wiśniewska i Anna Zalewska (PiS), a także przedstawiciel Jana Olbrychta (KO).
Według ostatnich informacji, głosowanie rozporządzenia w Parlamencie Europejskim nastąpi prawdopodobnie w maju tego roku.
W sobotniej deklaracji przypomniano, iż ponad 80 proc. wydobywanego w Polsce węgla kamiennego (zarówno energetycznego, jak i koksowego) pochodzi z pokładów metanowych. Polskie spółki węglowe w ostatnich latach podejmowały wiele inwestycji służących wykorzystaniu metanu ze stacji odmetanowania kopalń.
W deklaracji oceniono również, że projekt unijnego rozporządzenia traktuje w sposób nierówny spółki górnicze działające na terenie państw unijnych oraz podmioty spoza UE, a także eksporterów węgla. Projekt nie nakłada bowiem kar za import węgla lub jego produkcję poza granicami UE w sposób adekwatny do obciążeń przewidzianych dla unijnych producentów. Radykalnie narusza to "elementarne reguły wolnej i sprawiedliwej konkurencji" - uważają sygnatariusze deklaracji, zwracając uwagę, iż w ub. roku import węgla do UE wyniósł ok. 125 mln ton, stanowiąc ok. 70 proc. całkowitego zużycia tego surowca na terenie Wspólnoty. (PAP)
mab/ mark/
Napisz komentarz
Komentarze