W rozmowie z "Rzeczpospolitą" szef PKW przypomina, że przepisy prawa dopuszczają organizację wyborów i referendum tego samego dnia. "Taka jest wola ustawodawcy, a Państwowa Komisja Wyborcza nie może kwestionować przepisów" - mówi.
Wskazał, że organizowanie jednocześnie wyborów i referendum jest praktykowane w szeregu krajów, m.in. w Szwajcarii, czy w Niemczech. "Połączenie wyborów i referendum z pewnością nie może być powodem ich nieważności czy podstawą do kwestionowania samych instytucji" - podkreślił.
Marciniak odniósł się także do zarzutów o łamaniu zasady tajności wyborów. Jego zdaniem, tego rodzaju opinie są przesadzone i wprowadzają niepotrzebne emocje i zamieszanie.
"Po pierwsze, wyborca podpisuje odbiór kart. W najbliższych wyborach będą to trzy karty, do Sejmu, do Senatu i referendalna. I przypuśćmy, że wyborca odbiera kartę głosowania do Sejmu, co kwituje, a nie chce karty do Senatu, co jeden z członków komisji odnotowuje w uwagach. Ale wyborca w tym przypadku też sam składa podpis. To wynika wprost z kodeksu wyborczego. Ponadto trzeba mieć na uwadze, że w wyborach weźmie udział olbrzymia liczba osób, a znakomita większość z nich nie jest prawnikami. Będzie też duża grupa osób, która zagłosuje po raz pierwszy. I wszystkie zasady muszą być dla nich jednoznaczne. Obywatel musi wiedzieć, że jak odbiera kartę, to to kwituje. A gdy odmawia, to członek komisji to odnotowuje. Ale te adnotacje są dokonywane wyłącznie na potrzeby członków komisji, którzy po prostu muszą rozliczyć się z przekazanych im kart. Tylko w ten sposób będą mogli policzyć, ile kart zostało wydanych wyborcom, i porównać z liczbą kart otrzymanych przed głosowaniem oraz wyjętych z urny" - mówi.
Podkreślił, że spisy wyborców nie będą mogły być nagrywane. "To już rola przewodniczącego i członków komisji, żeby do tego nie dopuścić, ale też odpowiedzialność wyborców za naruszenie przepisów prawa" - dodaje.
"Nie można też zapominać, że zadaniem obwodowych komisji wyborczych jest takie prowadzenie wyborów i referendum jednocześnie, żeby tajność dla głosujących zapewnić. Mówi o tym wprost przepis art. 52 § 5 oraz 5a kodeksu wyborczego. Natomiast trzeba przy tym zauważyć, że odmowa potwierdzenia odbioru karty do głosowania podpisem złożonym przez wyborcę w określonej rubryce spisu wyborców nie prowadzi do pozbawienia prawa do udziału w głosowaniu. Komisja musi jednak odnotować w spisie wyborców – w rubryce +uwagi+ – fakt wydania karty i odmowy podpisu, aby ten sam wyborca nie mógł głosować po raz drugi. Zresztą pobranie lub niepobranie karty do głosowania nie wskazuje na poglądy polityczne, które kierowały głosującym – jest to nadinterpretacja" - podkreśla szef PKW.
Przyznaje też, że nie obawia się o przebieg czy ważność wyborów. "Jednak jako przewodniczącego PKW martwi mnie to, że emocje przed tymi wyborami, które zazwyczaj są duże, dziś są tak olbrzymie. Nawoływania do obywatelskiej kontroli wyborów traktuję trochę jako element gry wyborczej, ale są też pewne granice ataku na organy wyborcze, na PKW, na KBW czy komisarzy. Gwarantuję, że wszyscy wykonają swoje obowiązki w sposób zgodny z sumieniem i literą prawa. Oczywiście każdy z nas ma jakieś preferencje, ale w pracy ma być bezstronny, rzetelny i uczciwy. Jeżeli zdarzy się jakaś sytuacja czy zachowanie niezgodne z prawem, to zapewniam, że reakcja będzie błyskawiczna i takie osoby zostaną odwołane, a później ich działania poddane szczegółowej ocenie i analizie. Zależy nam, żeby każdy wyborca miał pewność, że jego głos nie zmarnuje się i zostanie policzony" - zapewnia.(PAP)
Napisz komentarz
Komentarze