Od kilku miesięcy otrzymujemy od naszych czytelników maile na temat ciągu pieszo-rowerowego prowadzącego od Nagórzyc w kierunku Zalewu Sulejowskiego. Ciąg ten biegnie po granicy trzech samorządów: miejskiego, powiatowego i gminy wiejskiej Tomaszów. Dzięki współpracy udało się stworzyć bezpieczną drogę z której korzystają setki osób, nie tylko mieszkających w Nagórzycach. W tym roku powiat wykonał odcinek drogi od granicy miasta aż do zapory. No prawie... bo zabrakło krótkiego odcinka tuż przed wjazdem na tamę.
Od drugiej strony powiatowi udało się dociągnąć ścieżkę aż do granic miasta. Zabrakło jednak 20-30 metrów, by dwie drogi połączyć? Każdy, kto jedzie tędy rowerem lub wybierze się na spacer, łapie się za głowę, kiedy musi zsiąść z jednośladu i z bezpiecznego chodnika przejść na jezdnię omijając stalową "zaporę".
Wydawać się mogło, że te 30 metrów nie powinno stanowić problemu. Przecież samorząd z samorządem powinien się dogadać. Tak się często dzieje, o ile na drodze nie stanie im prywatny właściciel sąsiadującej z drogą posesji.
Dokładnie tak jest w tym przypadku. Odcinek drogi, o którym mowa jest prywatną własnością, a właściciel nie jest osobą ugodową. W samorządach słynie z setek skarg i pism, wysyłanych do wszystkich instytucji i urzędników. Nawet nie próbowano podjąć dialogu.
W ten sposób miasto będzie 30 metrów chodnika robić tzw. ZRIDEM. Jest to skrót od określenia zezwolenia na realizację inwestycji drogowej. Wydawane jest ono w formie decyzji administracyjnej przez właściwego wojewodę w stosunku do dróg krajowych i wojewódzkich lub starostę w stosunku do dróg powiatowych i gminnych. Pozwala to na dokonanie wywłaszczenia.
Procedurę stosuje się najczęściej do dużych inwestycji, prac wartych wiele milionów złotych. Jest ona dosyć czasochłonna i oczywiście kosztowna, dlatego samorządowcy, kiedy tylko mogą starają się ją omijać. Tym razem nie było wyjścia.
Napisz komentarz
Komentarze