Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 23 listopada 2024 22:55
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

Czesław Mozil: Ciągle mam poczucie, że nie zostałem odkryty

Trochę nasz, trochę obcy. Nagrywa płyty, koncertuje, a ostatnio wystąpił w Opolu z piosenką „Ławeczka”, za którą otrzymał nagrodę publiczności na koncercie „Premiery”. Jaki jego kolejny cel? „Przyznam się, że marzę o fajnym programie muzycznym dla dzieci. Od dawna mam na to pomysł” – Czesław Mozil wyjawił w rozmowie z PAP Life.

PAP Life: Kiedy 31 maja w Opolu razem z Michałem Zabłockim zaśpiewaliście „Ławeczkę” w konkursie „Premier”, wiele osób z pewnością zastanawiało się, gdzie byłeś, kiedy cię nie było.

Czesław Mozil: Czasem słyszę takie pytania i wtedy opowiadam taką anegdotę. Pani nauczycielka pyta dzieci w klasie: „Piotr, co robi twój ojciec?”. „Jest strażakiem”. Potem pyta Halinkę: „Co robi twoja mama?”. „Jest pielęgniarką”. A później Zosię: „Czym się zajmuje twoja mama?”. Zosia odpowiada: „Moja mama jest aktorką”. Nauczycielka pyta: „A w jakim serialu gra?”. „Moja mama nie gra w serialu, ona gra w teatrze” - tłumaczy Zosia. „To jaka z niej aktorka?” - dziwi się nauczycielka. Byłem jurorem w „X Factorze” i bardzo się z tego cieszę, ale przede wszystkim jestem muzykiem. Cały czas dużo pracuję, nagrywam płyty, gram ponad 80. koncertów rocznie, spędzam ponad 120 dni poza domem. A poza tym robię mnóstwo innych rzeczy.

Dzisiaj na przykład pojechałem spotkać się z dzieciakami, które mieszkają w domu opieki, blisko Płońska. Większość z nich ma FAZ (płodowy zespół alkoholowy – red.), są niepełnosprawne. Poprosił mnie o to znajomy, więc wsiadłem w samochód i poświęciłem na to pół dnia. Media o tym nie wiedzą, bo o tym głośno nie mówię. Kiedy odwiedzałem dzieci na onkologii, często słyszałem od personelu medycznego, że dziękują mi, że zgodziłem się przyjechać, bo jak dzwonią do różnych celebrytów, to większość z nich mówi: „Chętnie przyjadę odwiedzić dzieci, tylko że z kamerą”. Po co pomagać, jak się potem nie można tym pochwalić?

PAP Life: Z drugiej strony z zawodami artystycznymi trochę tak jest, że jak nie ma cię w mediach, to ludzie myślą, że nic nie robisz.

C.M.: Wydaje mi się, że od czasu do czasu jestem w telewizji. Dwa lata temu byłem jurorem w programie „Lego Masters”, niedawno w „Dzień Dobry TVN” oprowadzałem po warszawskiej Pradze, gdzie mieszkam. A ostatnio, kiedy w Opolu otrzymałem nagrodę za „Ławeczkę”, to dostałem w TVP więcej czasu antenowego niż przez ostatnie osiem lat. Nie wiem, czy to dużo, czy mało. Przyznam się, że marzę o fajnym programie muzycznym dla dzieci. Od dawna mam na to pomysł, który osiem lat temu był już prawie zaklepany w telewizji publicznej, ale potem wszystko się zmieniło, odeszli ludzie, z którymi to omawiałem. Oczywiście, z różnych powodów to nie jest program dla komercyjnej stacji jak TVN czy Polsat. Poza tym, praca w telewizji, wbrew pozorom, często zależy od kontaktów. Kiedyś byłem przekonany, że tak nie jest, ale teraz widzę, jak to funkcjonuje. Może nie zabrzmi to skromnie, ale myślę, że jestem dużo ciekawszy i bardziej barwny niż wielu ludzi, którzy robią karierę w telewizji. Może kiedyś przyjdzie na mnie czas, a może nie.

PAP Life: Skoro wspomniałeś o programie dla dzieci. Wymyśliłeś projekt „Grajkowie Przyszłości”, w ramach którego dzieci ze szkół muzycznych z całego kraju akompaniują ci. Nagrałeś dwie płyty z dziećmi ze szkół czy ognisk muzycznych, za które odebrałeś dwa Fryderyki (2020 i 2024). Skąd taki pomysł czy potrzeba, żeby pracować z dziećmi?

C.M.: Mam wykształcenie muzyk-nauczyciel, więc tak naprawdę najbardziej logiczne byłoby, żebym trafił do szkoły muzycznej i uczył gry na akordeonie. I pewnie tak by było, gdybym nie żył z koncertowania, grania swoich piosenek. Ale mam ogromny szacunek dla zawodu nauczyciela, moja mama była nauczycielką. Uważam, że jest bardzo niedoceniany. Projekt „Grajkowie Przyszłości” wymyśliłem też po to, żeby zwrócić uwagę na wspaniałych nauczycieli, którzy w małych miastach i miasteczkach wykonują niesamowitą robotę. Na przykład w małej miejscowości Frygi pod Piłą jest szkoła podstawowa, w której uczy pan Stanisław. On od prawie 50 lat prowadzi harcerski zespół mandolinowy, w którym grają już kolejne pokolenia. Nagrałem z nimi piosenkę „Zręczne Frygi”. Dzięki „Grajkom Przyszłości” dzieci z szkół muzycznych trochę szybciej wchodzą w świat rozrywki. Zawsze mówię, że mam nadzieję, że za 20 czy 30 lat nie będą czuły obciachu, że ze mną nagrali taką piosenkę.

Natomiast dla mnie - poza satysfakcją, że robię coś sensownego - jest to odskocznia. W swoich piosenkach poruszam trudne tematy, piszę o przemocy domowej, uzależnianiach. Przychodzą takie momenty, kiedy mam kryzys, wydaje mi się, że to, to, co robię, nie ma racji bytu. I wtedy mogę przerzucić swoja energię na pracę z dzieciakami, pisać trochę lżej, może nawet infantylnie, nie zastanawiać się, jak szeroki będzie odbiór takiej płyty. Wbrew pozorom przygotowanie płyty z dzieciakami zajmuje mi trzy, cztery razy więcej czasu niż mojej. Finansowo też jest to szalenie drogie, bo do każdej piosenki chcę nagrać teledysk. Ale warto to wszystko robić. Potem dzwonią do mnie dyrektorzy szkół muzycznych, że dzieciaki są szczęśliwe, zapraszane do prezydenta miasta czy do burmistrza, pisze się o nich mediach: „Dzieci z Kutna z Fryderykiem”. Dlatego ten projekt jest dla mnie ważny i wiem, że będę go robił przez wiele lat. Mam dobry kontakt z dzieciakami. Może dlatego, że nigdy nie ściemniam, traktuję ich po partnersku.

PAP Life: Ktoś mógłby ci zarzucić: „A co ty wiesz o dzieciach, skoro nie masz własnych”. Kiedyś publicznie powiedziałeś, że zdecydowaliście z żoną Dorotą, że nie będziecie mieli dzieci. To dość odważne stwierdzenie. Z jakimi reakcjami się spotkaliście?

C.M.: Różnymi, ale bardzo wiele osób napisało, że to było dla nich ważne, że poczuli wsparcie. W Polsce jest dość duża presja społeczna, żeby mieć dzieci. W naszym przypadku było tak, że dziecko się nie pojawiało, zrobiliśmy badania i moje wyszły fatalnie. Mogliśmy zacząć się starać, wejść w program, ale usiedliśmy i porozmawialiśmy, czy naprawdę tego chcemy, czy chcemy zacząć tę walkę. Wiadomo, że koszty, także psychiczne, zdrowotne są ogromne. Wiele związków się rozpada. My nie chcieliśmy ryzykować naszego małżeństwa. Ta rozmowa była bardzo krótka i dzisiaj już w ogóle nie wracamy do tego tematu. Być może też jesteśmy wygodni i dobrze nam we dwoje. W tym roku stuknie nam ósma rocznica ślubu. Kiedy się spotkaliśmy, oboje byliśmy już dojrzałymi ludźmi, ale ja nigdy wcześniej nie mieszkałem z kobietą. Trudno było spotkać tę właściwą osobę. Dorota jest kobietą mojego życia.

PAP Life: Twoja żona jest stylistką. To ona ubrała cię w niebieski garnitur na występ w Opolu?

C.M.: Tak, zawsze doradza mi, kiedy mam sesję zdjęciową, idę do telewizji. Dorota wymyśliła, że mamy z Michałem (Zabłockim) być ubrani w garnitury. Powiedziała: „Jesteście panami w wieku 45 i 60 lat. Musicie wyglądać taktownie i mieć szacunek do widza”

PAP Life: Wracając do Opola i „Ławeczki”. Nagroda publiczności w Opolu to dowód, że publiczność cię ceni i lubi.

C.M.: Nasza piosenka wygrała dzięki SMS-om. Myślę, że oprócz tego, że jest fantastyczna, to jakiś wpływ mogło mieć to, że ja bardzo dużo jeżdżę po kraju. Nie gram dużych koncertów, tylko zwykle dla 100-150 osób, często potem spotykam się z ludźmi, rozmawiamy, oni mnie osobiście znają. Ale z drugiej strony mamy piosenkę, która wygrywa Opole, a żadne komercyjne radio jej nie gra. To jest zadziwiające.

PAP Life: Dlaczego?

C.M.: Czasem wystarczy, że jeden redaktor muzyczny powie, że piosenki z Opola są „be”, bo to nie jest wysublimowany gust. I wtedy taka piosenka się nie pojawi na antenie. Moja „Maszynka do świerkania” też nie była grana w stacjach komercyjnych, mimo że w tamtym czasie to był jeden z najbardziej popularnych utworów. Ale nie będę narzekał. Na pewno dzięki tej nagrodzie zrobiło się o nas głośniej, piosenka ma więcej wyświetleń. Mamy też z Michałem Zabłockim pomysł, żeby razem zrobić płytę.

Zauważyłem, że jak się jest debiutantem, to budzi to ciekawość: +O, ktoś nowy. Zobaczymy, co potrafi+. A tacy weterani jak ja, którzy są w tej branży od nastu lat, to już niekoniecznie są interesujący. Bo dla niektórych już się skończyłeś. Grałeś muzykę alternatywną, a potem poszedłeś do „X Factora”, teraz śpiewasz piosenki o przemocy domowej i robisz płyty z dzieciakami. To kim ty właściwie jesteś? Ciągle mam poczucie, że nie zostałem odkryty. Ludzie po koncertach przychodzą i mówią, że się tego nie spodziewali. Pytam: „A czego się państwo spodziewali?”. I słyszę: „No nie wiemy”.

PAP Life: „Ławeczka” to piosenka o przyjaźni, która pomaga przetrwać trudne chwile. Masz taką ławeczkę przyjaciół?

C.M.: Mam. Moja żona jest moim pierwszym takim przyjacielem na ławeczkę.

PAP Life: Ale pytam o kumpli. Bo „Ławeczka” jest o męskiej przyjaźni.

C.M.: „Ławeczka” jest o przyjaźni jako takiej, niekoniecznie męskiej. Ja ławeczkę dzielę z trzema kolegami z Danii. Jednego znam jeszcze z duńskiej podstawówki, a dwóch z liceum. Spotykamy się raz na pół roku, raz na rok, czasem w Warszawie, innym razem w Krakowie czy Berlinie. Przez dwa dni gadamy, imprezujemy. Taki nasz Kac Vegas.

PAP Life: Rozmawiacie po duńsku?

C.M.: Jak najbardziej, oni są Duńczykami. Co ciekawe, kiedy jadę do Danii, odwiedzam ojca, siostrę, czy innych znajomych, to z nimi się już nie widuję. Tamte spotkania są już dla nas wystarczające.

PAP Life: Wyjechałeś z Polski, kiedy miałeś pięć lat. Co tak naprawdę zdecydowało, że kilkanaście lat temu postanowiłeś wrócić do kraju na stałe

C.M.: Czasem mówię, że jestem emigrantem zarobkowym w kraju, w którym się urodziłem. To jest troszeczkę taki twist. Ale taka jest prawda.

PAP Life: Uważasz, że w Polsce zrobiłeś większą karierę niż mógłbyś w Danii?

C.M.: Dla mnie to, że w ogóle zrobiłem w Polsce jakąś karierę jest już bardzo dziwne. Kiedy pojawiłem się 15 lat temu, to, co robiłem, dla wielu było głęboką alternatywą.

PAP Life: Ale z pewnością twój wizerunek trochę Polaka, trochę obcokrajowca, który mówi po polsku z akcentem, pomógł ci. Media chętnie takie osoby „zagospodarowywały”.

C.M.: Tak, ale przyznam też, że denerwuje mnie, jak niektóre z tych gwiazd specjalnie źle mówią po polsku, żeby robić z tego atut.

PAP Life: Bo to jest atut.

C.M.: Na pewno. Prawda jest taka, że Bałwanek Olaf mówi po polsku z duńskim akcentem (Czesław Mozil dubbingował Bałwanka Olafa w filmie „Kraina lodu” – red.). Nawet dzisiaj tłumaczyłem dzieciakom, które pytały, dlaczego Bałwanek Olaf mówi tak dziwnie po polsku. Kiedy nagrałem „Maszynkę do świerkania”, dużo osób myślało, że to jakiś żart, że specjalnie śpiewam z takim akcentem. Teraz już tego akcentu u mnie nie słychać. Ale poważnie odpowiadając na pytanie, myślę, że może byłem trochę potrzebny naszemu krajowi. Jestem drugą osobą, która dostała nagrodę jako Sojusznik Roku od Kampanii Przeciw Homofobii. Kiedy kilkanaście lat temu mówiłem w mediach, żeby wspierać mniejszości seksualne, to ilość hejtu, jaka się na mnie wylewała, była niewiarygodna. Może więc trochę mam swój udział w tym, że teraz trochę inaczej patrzy się na takie osoby. Polska zawsze była mi bliska. Od dziecka przyjeżdżałem tutaj na wakacje. Potem brałem do Polski swoich znajomych, potem swój zespół. W naszym domu w Kopenhadze kultywowana była polska tradycja, chodziłem do polskiego kościoła, byłem ministrantem jako dziecko, harcerzem ZHP w Danii - fatalnym, ale tym sposobem mogłem spotykać Polonię z całego świata

PAP Life: Czyli Polska z ciebie nigdy nie wyszła?

C.M.: Nie wyszła i to jest moje szczęcie. Zostałem tak wychowany, żeby nie wstydzić się swoich korzeni. Przyznam, że nigdy nie czułem tak u siebie, jak teraz w Warszawie. I jeszcze moja żona jest Polką. Więc naprawdę czuję się szczęściarzem, że mogę mieszkać w kraju, który moi rodzice opuścili, bo myśleli, że tutaj nie będzie lepiej. A w Polsce jest o wiele lepiej niż mogli sobie wyobrazić. Często gram koncerty dla Polonii w różnych miejscach na świecie. Kiedyś graliśmy w Chicago i jeden pan zapytał mnie, czy nie chcę zostać w Chicago, on załatwi green card. Mówię: „Nie, proszę pana, my jutro mamy lot do Warszawy, do domu”. On zdzwiony: „Czy ty wiesz, jak w Polsce jest?”. Mówię: „Wiem, bo tam mieszkam. A kiedy pan ostatnio był w Polsce?”. „30 lat temu”.

PAP Life: Niektórzy się dziwią, że tacy ludzie mają prawo głosować w polskich wyborach.

C.M.: Mam duński paszport. Kiedy były wybory w Danii, poszedłem, żeby zagłosować i okazało się, że jeżeli mieszka się ponad pół roku zagranicą, to nie ma się do tego prawa.

PAP Life: Często bywasz w Danii?

C.M.: Zwykle sześć, siedem razy w roku. Ostatnio nie było mnie przez kilka miesięcy, ale niedawno pojechaliśmy z żoną na trzy dni. Pożyczyłem od siostry rower elektryczny i obwoziłem Dorotę po całej Kopenhadze. W sierpniu lecę na jeden dzień do Kopenhagi, na spotkanie mojej klasy licealnej. Zależy mi, żeby bywać częściej. Moja siostra na dwoje dzieci, nie chciałbym być wujkiem, który widuje swoich siostrzeńców raz w roku.

PAP Life: Dostrzegasz jakieś różnice między życiem w Warszawie, a w Kopenhadze?

C.M.: Trudno to wytłumaczyć, ale kiedy tam jestem, łapię spokój. Życie w Danii jest po prostu mniej stresujące. Jest takie popularne słowo hygge, które było nawet słowem roku i kilka razy proszono mnie, żeby wytłumaczyć, jaka jest definicja szczęścia po duńsku. Myślę, że jednym z najważniejszych elementów jest poczucie, że w sytuacji kryzysowej państwo zadba o ciebie. W Polsce tego nie ma. Kiedy wybuchła pandemia, nagle miałem odwołanych 50 koncertów, wpadłem w panikę. Gdybym nie miał oszczędności, byłoby mi bardzo trudno. Jeden kolega, który pracował ze mną, poszedł pracować do Decathlonu, drugi został ochroniarzem. Natomiast przyjaciele z Danii, z którymi rozmawiałem tydzień po wybuchu pandemii, byli spokojni, siedzieli w domu i już mieli wypłacone 80 proc. swojej pensji.

PAP Life: Za to płacą wysokie podatki.

C.M.: Coś za coś. Z jednej strony mówi się, że ludzie w krajach skandynawskich są bardziej szczęśliwi niż gdzie indziej, a z drugiej największa procentowo ilość obywateli wcina tam prozac czy inne tabletki szczęścia.

PAP Life: A co duńskiego jest w tobie?

C.M.: Często, jeszcze, kiedy mieszkałem w Danii słyszałem, że jestem bardzo polski. Pamiętam, jak grałem w teatrze Witkacego, to był 2003, przyszedł do mnie jeden aktor i powiedział: „Czesławie, ty jesteś bardziej polski, niż zdajesz sobie sprawę”. To było dla mnie bardzo ważne. Kiedyś, moje koleżanki Szwedki, gdy przyjeżdżałem do Polski na wakacje, powiedziały, że flirtuję z każdą kobietą. Dla mnie było to fascynujące, że w Polsce każda kobieta mówi językiem mojej matki. A z kolei moja żona mówi, że nawet nie wiem, jak bardzo jestem niepolski w zachowaniu wobec kobiet.

PAP Life: Moja znajoma, która często jeździ do jednego z krajów skandynawskich, mówi, że tam mężczyźni, przez poprawność polityczną, zostali niemal wykastrowani.

C.M.: Rozumiem ten argument. Ale też dodam, że mam poczucie, że polski mężczyzna strasznie udaje, że jest macho. Polki są waleczne, inteligentne, przepiękne. A polski mężczyzna często jest zakompleksiony, brakuje mu dystansu do siebie. Tak bardzo chce wszystko ogarniać, zamiast czasami się przyznać, że jednak wszystkiego nie ogarnia. Ale rozumiem, że Polkę może denerwować, że mężczyźni w Skandynawii przyznają się do słabości. Tylko pytanie: czy lepiej, że on jest słaby, czy żeby był chamski i szowinistyczny. W Danii pewne zachowania, które u nas uchodzą za normalne, są napiętnowane. I powiem jeszcze taki ostatni news. Duńskim piłkarzom, tuż przed Euro, zaproponowano podwyżki. A oni zdecydowali, że nie będą ich przyjmować i chcą, żeby przekazać te środki na podwyżki w kobiecej reprezentacji. Czy w Polsce coś takiego mogłoby się wydarzyć?

PAP Life: Masz nie tylko polskie korzenie, ale też ukraińskie - twój ojciec pochodzi z Ukrainy. Masz kontakt z rodziną z jego strony?

C.M.: Mam. We Lwowie mieszka Oksana, bratanica mojego ojca. Po wybuchu wojny dwa razy byłem na Ukrainie, wiozłem dziennikarzy kanadyjskich z Canadian Broadcasting Company, którzy jechali potem na front. To też dość ciekawa historia, bo Arek, mój kolega, z którym współpracuję, jadąc w nocy pociągiem z Warszawy do Malborka, spotkał w przedziale Walerię, ukraińską dziennikarkę muzyczną i to ona poszukiwała kierowców, którzy zawiozą tych kanadyjskich dziennikarzy na Ukrainę. Pomyślałem, dlaczego nie - akurat miałem czas. Trochę zabawnie było na granicy, kiedy okazało się, że zostałem rozpoznany i kilka osób chciało sobie robić ze mną selfie, co tych dziennikarzy wprawiło w osłupienie. No, ale poza tym, że zawiozłem ich, bo chciałem pomóc, przy okazji odwiedziłem kuzynkę. W lipcu chcemy z Dorotą pojechać do Lwowa, żeby zobaczyć się z Oksaną.

PAP Life: Czyli Oksana nadal mieszka na Ukrainie?

C.M.: Tak, w ogóle nie brała pod uwagę, żeby wyjechać. Kiedy wybuchła wojna, dzwoniłem do niej, proponowałem: „Przyjeżdżaj do Polski, mój tata czeka na ciebie w Danii”. Ale ona powiedziała: „Czesławie, ty tego nie zrozumiesz. Nigdzie nie jadę. Będę czekać w swoim domu na tych, którzy chcą mi ten dom odebrać”. Dla mnie heroiczność Ukraińców jest niesamowita. Nie wiem, czy sam byłbym taki odważny.

PAP Life: Nad czym teraz pracujesz?

C.M.: Zaraz po naszym spotkaniu jadę na próbę z Grzegorzem Duszakiem, który będzie produkował moją nową płytę. Wyjdzie ona pod szyldem Czesław Śpiewa na początku przyszłego roku. Siedzę, piszę piosenki. Cały czas koncertuję, w weekend przylatuje mój zespół z Danii i będziemy grali.

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/moc/ag/

Czesław Mozil – wokalista, autor tekstów, kompozytor, muzyk, akordeonista, aktor dubbingowy, osobowość telewizyjna. Lider polsko-duńskiego zespołu Czesław Śpiewa. Urodził się w Zabrzu, kiedy miał pięć lat wyjechał razem z rodzicami i młodszą siostrą do Danii. Od 2008 roku mieszka w Polsce na stałe. Był jurorem w czterech edycjach programu „X Factor”. Ma 45 lat.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec ministry zdrowia Izabeli Leszczyny Sejm odrzucił w czwartek wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministry zdrowia. Posłowie PiS zarzucili jej działania wbrew interesom pacjentów. Premier Donald Tusk zapowiedział, że po odrzuceniu wniosku Izabela Leszczyna "będzie nadal wyciągała z bagna system ochrony zdrowia" po rządach PiS.Data dodania artykułu: 21.11.2024 19:58Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec ministry zdrowia Izabeli Leszczyny Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Przed sądem rejonowym w Oświęcimiu 4 grudnia ma ruszyć proces byłego nauczyciela jednej z tamtejszych szkół, który odpowie m.in. za prezentowanie pornografii nastolatkom i naruszenie ich nietykalności cielesnej – dowiedziała się PAP w krakowskiej prokuraturze okręgowej.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:37Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów W trzech kwartałach tego roku do sądów okręgowych w całej Polsce wpłynęło blisko 62 tys. pozwów rozwodowych. To o 1,5% więcej niż w analogicznym okresie 2023 roku, kiedy było ich prawie 61 tys. Najwięcej pozwów złożono do sądów w dużych miastach. W całej Warszawie odnotowano ich łącznie 5,8 tys. Z kolei w Poznaniu było 3,9 tys. takich przypadków, a w Gdańsku zaobserwowano ich 3,4 tys. Eksperci nie są zaskoczeni tymi danymi. Jednocześnie wskazują, że spada liczba zawieranych małżeństw. Można zatem postawić tezę, że w strukturze społecznej zachodzą istotne zmiany.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:30Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów
Reklama
Reklama
Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration23 i 24 listopada w kinach HeliosPrzed nami weekend dla melomanów, którzy mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu.Andrea Bocelli to bez wątpienia najsłynniejszy tenor świata. Jest ikoną popkultury w zakresie śpiewu operowego. Z brawurą łączy muzykę klasyczną z rozrywkową. Jego nagrania sprzedają się w milionach egzemplarzy. Teraz ten charyzmatyczny śpiewak obchodzi jubileusz 30-lecia swojej pracy artystycznej. Z tej okazji przygotował wielki koncert, którego nagranie można obejrzeć jedynie w kinach.Podczas tego przygotowanego z rozmachem show usłyszymy oczywiście słynną arię „Nessun dorma” z opery „Turandot” Pucciniego, niekwestionowany przebój „Con te partirò” i wiele innych chwytających za serce utworów.Wersję kinową koncertu wyreżyserował Sam Wrench („Taylor Swift: The Eras Tour”, ”Billie Eilish: Live at The O2”), laureat nagrody Emmy i nominowany do nagrody Grammy.Helios zaprasza melomanów na ten wyjątkowy seans! Bilety dostępne są na stronie www.helios.pl, a także w kasach kin i aplikacji mobilnej. W ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz” dokonując zakupu z wyprzedzeniem, można wybrać najlepsze miejsca, a także - zaoszczędzić.Helios S.A. to największa sieć kin w Polsce pod względem liczby obiektów. Dysponuje 54 kinami mającymi łącznie 304 ekrany i ponad 55 tysięcy Data rozpoczęcia wydarzenia: 23.11.2024
Repertuar kina Helios Repertuar kina Helios Tegoroczna jesień nie przestaje zaskakiwać różnorodnymi nowościami. Od najbliższego piątku w repertuarze kin Helios zagoszczą aż trzy premiery: „Simona Kossak”, „Vaiana 2” i „Heretic”. Ponadto widzowie mogą zapoznać się z licznymi filmowymi przebojami oraz projektami specjalnymi, takimi jak Kultura Dostępna czy Maraton Władcy Pierścieni.Polską nowością na najbliższy tydzień jest dramat „Simona Kossak”, przybliżający prawdziwą historię potomkini artystycznej rodziny Kossaków. Młoda kobieta porzuca dotychczasowe życie i towarzyskie salony, aby objąć posadę naukowczyni w Białowieży. W środku puszczy, pomimo trudnych warunków – bez prądu i bieżącej wody – rozpoczyna życie na własnych warunkach. Tam poznaje fotografa Lecha Wilczka, z którym łączy ją niezwykła relacja. Jednakże wyobrażenia Simony o pracy przyrodnika ulegają bolesnej weryfikacji. Musi stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, ale również świata roślin i zwierząt… W rolach głównych występują: Sandra Drzymalska, Jakub Gierszał i Agata Kulesza.W repertuarze znajdzie się także nowa animacja wprost ze studia Disney – to „Vaiana 2”, czyli kontynuacja ciepło przyjętej historii nawiązującej do kultury wysp Polinezji. Trzy lata po wydarzeniach z pierwszej części, Vaiana otrzymuje nieoczekiwane wezwanie od swoich przodków. Dziewczyna musi wypłynąć na dalekie i dawno zapomniane wody Oceanii. Vaiana zbiera więc grupę śmiałków gotowych na przygodę życia, wśród których znajduje się jej przyjaciel Maui. Ich zadaniem będzie przełamanie niebezpiecznej klątwy, a nie będzie to proste, gdyż będą musieli stawić czoła starym i nowym wrogom.Jesienna aura sprzyja oglądaniu horrorów, a już w najbliższym tygodniu pojawi się kolejna nowość z tego gatunku. „Heretic” opowiada o dwóch młodych kobietach, które od drzwi do drzwi starają się głosić słowo Boże. W jednym z domów otwiera im czarujący pan Reed – szybko okazuje się jednak, że mężczyzna posiada diaboliczną drugą twarz. Niespodziewanie wszystkie wyjścia zostają zamknięte, a podejrzany gospodarz co chwila pojawia się, aby zadać im kolejną zagadkę testującą ich wiarę. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, w której stawką jest przetrwanie…Ponadto w repertuarze Heliosa znajdą się hitowe nowości ostatnich tygodni, takie jak „Gladiator 2” w reżyserii Ridleya Scotta. Lucjusz jako dziecko był świadkiem śmierci Maximusa z rąk swojego wuja Commodusa. Teraz decyduje się walczyć w Koloseum jako gladiator, aby przeciwstawić się dwóm cesarzom, rządzącym Rzymem żelazną pięścią. Z wściekłością w sercu i z nadzieją na lepszą przyszłość Cesarstwa Lucjusz musi spojrzeć w przeszłość, aby znaleźć siłę i honor, by zwrócić chwałę Rzymu jego ludowi.Fani kina familijnego mogą wybrać się do kin na pozytywną produkcję „Paddington w Peru”. Tytułowy bohater wraz z rodziną Brownów postanawia wyruszyć w daleką podróż do Ameryki Południowej, a dokładniej do Peru, aby odwiedzić swoją ukochaną ciocię Lucy. W tym celu wszyscy udają się do umieszczonego nieopodal lasu deszczowego Domu dla Emerytowanych Niedźwiedzi. To jednak dopiero początek niezwykle ekscytującej przygody, w trakcie której odkryją wiele tajemnic.Kinomani, którzy pragną poczuć ducha zbliżających się Świąt, mogą zapoznać się z najnowszą częścią kultowej serii. Film „Listy do M. Pożegnania i powroty” ukazuje losy różnorodnych bohaterów, które krzyżują się w Wigilię. Do sagi po dłuższej przerwie powraca postać Mikołaja. Mężczyzna odwiedza dawnych i nowych przyjaciół, podczas gdy jego synek Ignaś rusza w pościg za utraconym prezentem i duchem Świąt… Ponadto w obsadzie znalazła się plejada polskich gwiazd!Kina Helios słyną z organizacji popularnych Nocnych Maratonów Filmowych, najbliższa edycja cyklu będzie w pełni poświęcona produkcjom stworzonym na podstawie dzieł J.R.R. Tolkiena. W piątek, 22 listopada odbędzie się Maraton Władcy Pierścieni, podczas którego widzowie będą mogli obejrzeć wszystkie części przebojowej trylogii w wersji reżyserskiej. Z kolei melomani mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu. W poniedziałek, 25 listopada w wybranych lokalizacjach odbędą się seanse z cyklu Kino Konesera. Widzowie będą mogli zobaczyć słynny koreański thriller „Oldboy” w odnowionej jakości obrazu. Główny bohater, Dae-su, mści się po latach za zabójstwo swojej żony… Natomiast w czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Bilety na listopadowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a  także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”. Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Dawid Podsiadło - Dokumentalny  w Helios na Scenie Dawid Podsiadło - Dokumentalny w Helios na Scenie W czerwcu 2024 roku Dawid Podsiadło zagrał 7 koncertów stadionowych dla pół miliona widzów. Finałem tej trasy były rekordowe dwa koncerty na Stadionie Śląskim w Chorzowie dla prawie 200 tys. osób. Ten film to zapis tych 7 wyjątkowych dni, a zobaczymy go już 3 grudnia w kinach Helios.Film „Dawid Podsiadło – Dokumentalny” to intymny portret jednej z największych postaci polskiej sceny muzycznej. Reżyser Tomasz Knittel zabiera widzów na pełną emocji podróż, towarzysząc Dawidowi Podsiadle podczas jego monumentalnej trasy koncertowej, obejmującej siedem występów na stadionach w Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu i Chorzowie. Jednak to nie same koncerty są tu najważniejsze, lecz Dawid – artysta, który tą trasą zamyka pewien etap swojej kariery i zastanawia się, co przyniesie przyszłość.Kamery śledzą Dawida nie tylko na scenie, ale przede wszystkim za kulisami – w chwilach skupienia, zmęczenia, radości i refleksji. Film pokazuje jego prawdziwą twarz: człowieka pełnego pasji, ale i niepewności.Dawid otwiera się przed widzami, dzieląc się przemyśleniami o drodze, którą przeszedł, o presji związanej z popularnością oraz o tym, co dalej po zakończeniu tak ogromnej trasy. Obecność znakomitych gości, takich jak Edyta Bartosiewicz, Monika Brodka, Daria Zawiałow, Kaśka Sochacka, Artur Rojek, Ralph Kaminski, Kortez i Vito Bambino zdecydowanie podkreśla wagę tego etapu.To unikalna okazja, aby zobaczyć, jak wygląda życie artysty w momentach triumfu, ale i w tych cichszych, bardziej intymnych chwilach, kiedy sceniczne światła gasną, a pytanie „co dalej?” staje się najważniejsze.Helios zaprasza melomanów na ten wyjątkowy seans! Bilety dostępne są na stronie www.helios.pl, a także w kasach kin i aplikacji mobilnej. W ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz” dokonując zakupu z wyprzedzeniem, można wybrać najlepsze miejsca, a także - zaoszczędzić.Data rozpoczęcia wydarzenia: 03.12.2024
Reklama
Reklamamuzyczny spektakl Metamorfozy
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie duże

Temperatura: 1°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1024 hPa
Wiatr: 17 km/h

Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: królakTreść komentarza: Słusznie, tylko że taki rower miejski, który by uatrakcyjnił takie zwiedzanie przerasta możliwości tutejszych miejskich władz.Źródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnikaAutor komentarza: mTreść komentarza: Kto powiedział, że tylko Tomaszów Maz. można zwiedzać. W trasach turystycznych trzeba uwzględniać cały powiat i okolice.Źródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnikaAutor komentarza: mTreść komentarza: Urzędnik to jest taka osoba (opłacana z naszych podatków), która ma swojego szefa i odpowiadającego za pracę urzędnika.Źródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnikaAutor komentarza: mieszkaniecTreść komentarza: Ajdejano na prezydenta Tomaszowa, na Starostę, na posła, na Prezydenta RP i wtedy wszyscy MAMY RAJ !!!!Źródło komentarza: Mariusz Węgrzynowski sam powinien złożyć rezygnacjęAutor komentarza: CzlowiekTreść komentarza: Niestety Pan dr Chudzik odchodzi i niedługo czekają nas prawdopodobnie rządy specjalsty od mobbingu P.Glimasińskiego. Długo się wiec nie nacieszyliśmy. Pracownicy szpitala są wściekli bo nie chcą takiego pseudo-prezesa, ale nikt ich przecież o zdanie nie pyta... To skandal że szpitalem rządzi polityka. Nie są ważne kwalifikacje i rozum, tylko "uklady". Może Pan Strzępek przeprowadzi rekonesans w szpitalu i spróbuję się dowiedzieć dlaczego szpitalem ma rządzić ktoś kto nie ma o tym pojęcia i już udowodnił w MZK że jest bardziej niż beznadziejny????Źródło komentarza: Mariusz Węgrzynowski sam powinien złożyć rezygnacjęAutor komentarza: WuPeTreść komentarza: Urzędnikom trzeba powiedzieć co mają robić i czym się zajmowaćŹródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnika
Reklama
Łóżko rehabilitacyjne  Elbur PB 533 Łóżko rehabilitacyjne Elbur PB 533 Cena: Do negocjacjiZapraszamy Państwa do odwiedzenia naszego punktu zaopatrzenia medycznego Tomaszów Maz. ul. Słowackiego 4Na zdjęciu: Obudowa PB 533 w kolorze nabucco z wkładem PB 521 z okrągłymi podstawami łóżka oraz frontami z nakładką tapicerowaną. Akcesoria: Lampa przyłóżkowa.Wysokiej jakości obudowa drewniana PB 533 dostępna w kilku kolorach w połączeniu z wkładem regulowanym PB 521 tworzy spójną całość i oddaje domowy charakter łóżka przy zachowania jego podstawowych funkcji. Możliwość konfiguracji wyposażenia dodatkowego w postaci np. składanych barierek bocznych sprawia, iż model ten cieszy się dużym zainteresowaniem klientów indywidualnych oraz placówek opiekuńczych.  Kolory niestandardowe*: DETALE PRODUKTU:1. Aplikacje z drewna bukowego4. Pilot z blokadą poszczególnych funkcji2. Możliwość konfiguracji z barierką składaną5. Tapicerowana nakładka (opcja)3. Różne wymiary leża 6. Okrągłe podstawy łóżka (opcja)OPCJE:zmiana długości i szerokości leża • zmiana kolorystyki • możliwość zastosowania okrągłych podstaw kół • tapicerowana nakładka frontuPODSTAWOWE DANE TECHNICZNEBezpieczne obciążenie robocze175 kgMaksymalna waga użytkownika140 kgRegulacja wysokości leża:od 39 do 80 cmRegulacja segmentu oparcia pleców:0 ÷ 70°Regulacja segmentu oparcia podudzi:0 ÷ 20°Wymiary zewnętrzne długość × szerokość:206 × 96 cmPrześwit pod łóżkiem:ok. 16 cmCiężar całkowity:106,8 kgStopki regulowanemax 100 mm FUNKCJEDO POBRANIA: Karta produktu PB-533 [PDF]
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama