Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 11 kwietnia 2025 08:59
Reklama
Reklama

Ekspert: dziś kliktywizm zastąpił aktywizm

Dla wielu ludzi już samo komentowanie postów, wpłacanie pieniędzy za pośrednictwem linków na stronach pomocowych, jest satysfakcjonującą aktywnością społeczną – powiedział PAP dr Jarosław Kulbat, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS. Nazwał to zjawisko "kliktywizmem".
Reklama dotacje unijne dla firm MŚP

PAP: Z najnowszego badania CBOS pt. "Relacje sąsiedzkie" wynika, że częstsze niż kiedykolwiek wcześniej, są wśród sąsiadów kontakty o charakterze towarzyskim – odwiedzają się w domach, zapraszają na uroczystości etc.

Reklama

W porównaniu z poprzednim badaniem z 2017 roku odsetek Polaków, którzy utrzymują tego typu zażyłe kontakty z sąsiadami, wzrósł aż o 20 punktów procentowych, co autorzy badania przypisują temu, że kontakty sąsiedzkie zacieśniły się podczas pandemii.

Jarosław Kulbat: Zapewne tak było, choć, moim zdaniem, to zbytnie uproszczenie. Zwróciłbym raczej uwagę na to, że spora część badanych to ludzie młodzi. Można się zatem domyślać, że założyli rodziny i kupili mieszkania na nowych osiedlach, gdzie mieszkają osoby do nich podobne, zarówno pod względem majątkowym, jak i kulturowym. Nie jest więc niczym nadzwyczajnym, że szukają towarzystwa wśród rówieśników, że razem spędzają czas. Zwłaszcza, że mają nieco inne podejście do sąsiedztwa i sąsiadów, niż osoby, powiedzmy, bardzo dojrzałe.

PAP: Co ciekawe, podobnie intensywne kontakty sąsiedzkie, jak mieszkańcy wielkich aglomeracji, utrzymują respondenci wywodzący się ze wsi, gdzie te wspólnoty są zazwyczaj okrzepłe. Być może ci "miastowi" są przyjezdnymi z prowincji, którzy w obcym miejscu usiłują zbudować sobie swoją własną grupę, a jako, że są młodzi, na razie po prostu wspólnie imprezują.

J.K.: Są w zbliżonym wieku, ich dzieci chodzą do tych samych przedszkoli i szkół. Wprawdzie z badania wynika, że tradycyjnie rozumiana samopomoc sąsiedzka się zmniejsza, lecz na to, żeby np. poprosić kogoś, żeby zamiast nas odebrał dziecko ze szkoły, potrzeba dużego zaufania, a to się buduje przez kilka lat w trakcie codziennych relacji.

Akulturacja, czyli wejście w rytm życia jakiegoś miasta, często właśnie oznacza nawiązywanie nowych znajomości, a te najłatwiej nawiązać w pracy, na uczelni, ale też wśród sąsiadów, ludzi zwykle podobnych do nas.

Taki anegdotyczny przykład – nie bez powodu w dzielnicach willowych czy ekskluzywnych osiedlach mieszka wielu polityków, często z różnych opcji. To jest taka naturalna selekcja, w skład której wchodzą nie tylko ceny apartamentów. Są różne płaszczyzny, na których można nawiązywać relacje - oparte na podobieństwie poglądów, statusu, interesów, jak np. ochrona naszego luksusowego, grodzonego osiedla.

Oczywiście, czym innym są relacje sąsiedzkie na wsi, gdzie zazwyczaj ludzie mieszkają od pokoleń i to sąsiedztwo często pokrywa się z pokrewieństwem – tam było wiele dziesięcioleci, żeby budować wspólną historię i zaufanie.

PAP: Ciekawa jestem, jak pan zinterpretuje dane świadczące o coraz bliższych relacjach sąsiedzkich, które jednak nieco rozjeżdżają się z tymi mówiącymi o systematycznym spadku samopomocy w odniesieniu do ludzi, którzy mieszkają blisko siebie.

J.K.: Może zacznijmy od tego, że dziś raczej nikt nie wpada do sąsiada vis a vis, żeby pożyczyć trochę soli albo cukru. Czasy się zmieniły, nie tkwimy w gospodarce niedoboru, poza tym "Żabka" albo inne stworzenie jest za każdym rogiem.

Warto także spojrzeć na demograficzną metryczkę respondentów: znów wśród tych niepomagających i niewymagających pomocy dominują młodzi, z dużą dozą prawdopodobieństwa są to osoby wynajmujące jakieś lokum, więc nie mają interesu, żeby inwestować w bliższe stosunki sąsiedzkie, bo za chwilę mogą mieszkać już gdzieś indziej.

PAP: Ale przecież to nic nie kosztuje, wystarczy ciut dobrej woli.

J.K.: Niby tak, ale nie do końca. Zacznijmy od tego, że jako społeczeństwo jesteśmy dość nieufni, co po wielokroć wychodziło w różnych badaniach. Żeby zaufać, potrzeba czasu, a w takich sytuacjach, jak tymczasowy wynajem, zazwyczaj go po prostu nie ma. Być może wpływ na tę nieufność wciąż mają czasy słusznie minione, gdzie sąsiad mógł się okazać donosicielem

Ale nie tylko o to chodzi. Ważne jest także to, że ludzie niechętnie przyznają się do tego, że potrzebują pomocy, ukrywają swoje problemy, gdyż, w ich mniemaniu, wyciągnięcie ręki po pomoc oznacza przyznanie się do tego, że jest się, przepraszam za to słowo, "przegrywem". Obserwuję to przy każdej edycji akcji "Szlachetnej paczki", kiedy obdarowani zarzekają się, że nigdy nikogo o nic nie prosili.

Są jeszcze bardziej ewidentne przykłady tego naszego "nie potrzebuję od nikogo niczego", kiedy ludzie, którzy zbankrutowali, stracili cały majątek, usiłują zachować pozory dostatku, bo im wstyd, że sobie nie poradzili.

Myślę więc, że w relacjach sąsiedzkich może wyglądać to podobnie: nie będę prosił o przysługi, bo to mnie pogrąża w oczach innych ludzi. W tym sąsiadów.

PAP: Inna sprawa, że zmieniają się wzorce pomagania. Łatwiej wpłacić jakąś, choćby drobną kwotę, pod linkiem na jakimś portalu zrzutkowym, niż zrobić zakupy starszej sąsiadce.

J.K.: Ja to zjawisko nazywam kliktywizmem - dla wielu ludzi, użytkowników mediów społecznościowych, już samo komentowanie postów, wpłacanie pieniędzy za pośrednictwem linków prowadzących na strony pomocowe, czy podpisywanie petycji zamieszczanych w sieci, jest satysfakcjonującą aktywnością społeczną.

To widać zresztą w tym badaniu CBOS – najczęściej użytkowanie tego rodzaju stron internetowych sprowadza się do biernego uczestnictwa: przeglądania informacji czy wpisów innych osób, co zresztą dotyczy młodszych osób (do 45 r.ż. i lepiej wykształconych, a także w miarę zamożnych), a także komentowania zamieszczonych przez innych wpisów.

Ważne także, moim zdaniem, jest to, że CBOS zrozumiał, iż relacje Polaków w dużej mierze mają także charakter cyfrowy i zaczął to badać. Jest jasne bowiem, iż relacje sąsiedzkie, ale także w ogóle – społeczne – mają inny charakter, jeśli odniesiemy się do wieku respondentów, ich wykształcenia i statusu społecznego. Np. u osób starszych naturalną relacją będzie zaproszenie sąsiadów na kawę, a u młodszych wrzucenie postu typu "Hej, a może wieczorem zrobimy imprezę/pójdziemy na spacer z psami".

PAP: Ludzie są różni, mają różne potrzeby. Jeden biega z sercem na dłoni, chce nawiązywać stosunki ze światem, a inny, niczym jeż, kuli się w swoim posłaniu.

J.K.: Należałoby także wziąć pod uwagę, że jedną czwartą gospodarstw domowych stanowią te jednoosobowe, co nie oznacza tylko wdowców i rozwodników, ale także te osoby, które mają partnerów, tylko mieszkają oddzielnie. W ich przypadku zazwyczaj chęć do wchodzenia w bliższe relacje społeczne może być mniejsza niż w przypadku innych osób.

Ludzie mają naturalną skłonność do tworzenia relacji interpersonalnych. Ale nie zawsze tak to działa. Wyobraźmy sobie, że wprowadzamy się do mieszkania kupionego na rynku wtórnym i dołączamy do pewnej wspólnoty mieszkaniowej, która funkcjonowała od wielu, wielu lat. I jako nowy lokator (wraz z innymi nowymi lokatorami) możemy zostać zakwalifikowani do grupy "oni", podczas, gdy "my" stanowią starzy lokatorzy.

To naturalny podział - my versus oni – i z perspektywy psychologii społecznej jedną z konsekwencji tego różnicowania może być faworyzowanie grupy własnej, co może prowadzić do pojawienia się niechęci w relacjach między grupami.

PAP: Interesujące w tym badaniu jest również to, że ściślejsze i lepsze relacje z sąsiadami mają osoby nie tyle religijne, co praktykujące.

J.K.: Mnie to nie zaskakuje. Mieszkam w sąsiedztwie szlaku do kościoła, którym w niedzielę przemieszczają się grupy starszych osób - takich po 70. – do i z świątyni. Ci ludzie mieszkają na jednym osiedlu, które powstało jeszcze w latach sześćdziesiątych, więc mieli czas i przestrzeń, żeby się poznać i zaprzyjaźnić.

Ale takie relacje powstają także na innym gruncie, na przykład kłaniamy się ekspedientkom z najbliższego sklepu spożywczego, choć nie znamy ich po imieniu i nazwisku. Witamy się z psiarzami, gdy wyprowadzamy swojego pupila, ale nie zwracamy na nich uwagi, gdy idą bez swoich podopiecznych.

Stanley Milgram, psycholog społeczny, wprowadził do naszej rzeczywistości kategorię "znajomych z widzenia", których spotykamy na przystanku autobusowym, dworcu kolejowym albo w lokalnym sklepie. I mijamy się po prostu, choć nie jesteśmy sąsiadami, nie mieszkamy drzwi w drzwi.

PAP: W badaniu CBOS zabrakło mi pytania o to, czy ci nasi sąsiedzi są Polakami, czy może obcokrajowcami.

J.K.: Zgadzam się z panią, to są bardzo delikatne kwestie. Stosunek wobec osób pochodzących z innych kultur jest odzwierciedleniem historii naszego kraju, ale i osobistych doświadczeń.

Po drugiej wojnie światowej napływ imigrantów był ograniczony, nie było także okazji do tego, żeby się pewne stereotypy ukształtowały czy umocniły. Oczywiście nie do końca, gdyż z badań wynika, że w Polsce na szczycie sympatii są Amerykanie, a na końcu listy sympatii Rosjanie.

PAP: Pana to jakoś szczególnie dziwi?

J.K.: Absolutnie nie. Na sympatię sąsiadów trzeba sobie zasłużyć.

Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ajdejano 13.01.2025 12:05
Żeby przetłumaczyć ten materiał powyżej po ludzku, to ten materiał powyżej, to jest wywiad redaktora z PAP-u z doktorkiem (czyli zwariowanym naukowcem) o tym, że kiedyś (u nas np. za komuny, pies trącał tę komunę) było całkiem swobodne życie towarzyskie, sąsiedzkie. Ludzie mieli czas, aby się spotkać, posiedzieć, cokolwiek wypić i zjeść oraz pogadać. Pogadać nie o istocie świata, nie o "naszej ukochanej partii pzpr", ale o zwykłych, codziennych sprawach. Owszem, wtedy, wśród tych codziennych spraw też były te kartki na żywność i inne upierdliwości, ale najważniejsze: ludzie mieli czas spotkać się i pogadać. Dzisiejszy świat to świat: ciągle śpieszących się ludzi, ludzi odwalających wszystko na rympał, ludzi znerwicowanych, niemalże psycholi. Ci zwariowani ludzie często nie kumają, co się do nich mówi. Tak mają nasrane w tych swoich pecynach.

Reklama

Opinie

„Złoty konkurs dla polskich rodzin”

Narodowy Bank Polski zaprasza do udziału w wyjątkowym konkursie na temat rezerw złota.Data dodania artykułu: 09.04.2025 10:22Liczba komentarzy artykułu: 2
„Złoty konkurs dla polskich rodzin”

80 lat Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych

Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne S.A. (WSiP) to najstarsze polskie wydawnictwo edukacyjne i jedna z najbardziej rozpoznawalnych firm działających na rynku podręczników oraz narzędzi edukacyjnych dla szkół w Polsce. Podstawę oferty stanowią tradycyjne i cyfrowe produkty dla wszystkich poziomów edukacji - od wychowania przedszkolnego, przez szkoły podstawowe, licea, technika do szkół branżowych. Firma rozwija innowacyjną platformę edukacyjną - EDURANGĘ. Dbając o najwyższy poziom przygotowywanych materiałów, WSiP nie pomija roli rozwoju zawodowego nauczycieli. Dlatego prowadzi niepubliczny ośrodek doskonalenia nauczycieli ORKE, który wspiera profesjonalnymi szkoleniami nauczycieli oraz dyrektorów szkół i placówek oświatowych.Data dodania artykułu: 08.04.2025 09:17
80 lat Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych

Europosłowie: będziemy walczyć o utrzymanie finansowania polityki spójności i polityki rolnej UE

Sprawozdawcy Parlamentu Europejskiego ds. kolejnego wieloletniego budżetu UE uważają, że pomimo nowych wyzwań związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa, polityka spójności oraz wspólna polityka rolna - które wykorzystują obecnie 2/3 budżetu UE - muszą być traktowane priorytetowo. „Europa musi stać się silniejsza i musi to znaleźć odzwierciedlenie w budżecie” - mówi europoseł Siegfried Mureșan.Data dodania artykułu: 08.04.2025 09:10
Europosłowie: będziemy walczyć o utrzymanie finansowania polityki spójności i polityki rolnej UE
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 6°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1009 hPa
Wiatr: 24 km/h

Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: WildertTreść komentarza: A nielegalny starosta wraz z swoją bandą dalej mają się dobrze !Źródło komentarza: Marcin Witko zaprasza na otwarcie Parku MiejskiegoAutor komentarza: Ciotka KlotkaTreść komentarza: Tak mnie zastanawia ta wczesna godzina 🤔 czyżby nie wszystko poszło jak trzeba z rewitalizacją i władze nie chcą słyszeć cierpkich komentarzy 😜 tak tylko głośno myślęŹródło komentarza: Marcin Witko zaprasza na otwarcie Parku MiejskiegoAutor komentarza: GdańszczankaTreść komentarza: Złużcie petycję z proźbą do prezydenta Tomaszowa o to by szkoła została zabytkiem i zabierzcie podpisy, dodatkowo dostanie dofinansowanie na renowację.Źródło komentarza: Panom z "różowego trabanta" nie dam się zastraszyćAutor komentarza: AlekTreść komentarza: oj .... i co teraz zrobi pingwin katechera... wielki tyłek krótkie rączki????Źródło komentarza: Urząd Miasta wypowiedział umowę dzierżawyAutor komentarza: AdamTreść komentarza: chłopie to ze jesteś "tomaszowskim przygłupem" to wiemy ale nie mierz wszystkich swoją miarą..Źródło komentarza: Panom z "różowego trabanta" nie dam się zastraszyćAutor komentarza: AsdTreść komentarza: o staw starzycki to kurdupla wawro pytaj a nie Witko, https://www.nasztomaszow.pl/artykul/30011,pzw-tomasz-wawro-prezesem tam jest napisane "Nowemu prezesowi życzymy sukcesów na nowej drodze, tym bardziej, iż radny podczas kampanii wyborczej obiecał "nowe życie" dla Stawu Starzyckiego Trzymamy za to mocno kciuki. " wiec od 2019 maił chłop duzo czasu aby sie wykazać .... a on obiecał tumanom nowe życie stawu i mu uwierzyli...Źródło komentarza: Panom z "różowego trabanta" nie dam się zastraszyć
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama