- Jest to jedna z tych historii, które nie dają mi spokoju. Czasem naprawdę wydaje mi się, że praca rzecznika jest bez sensu. Zdarza się to w sytuacjach kiedy nie mogę pomóc, a serce, dusza i rozum podpowiadają, że powinnam - mówi Agnieszka Drzewoska, Powiatowy Rzecznik Konsumentów.
Wspomniana na wstępie historia zdarzyła się naprawdę. Sprawa dotyczy chorego psychicznie mieszkańca naszego Powiatu. Co ciekawe, klient znany jest pracownikom, ponieważ posiada w tej placówce swoje konto, a jego siostra wielokrotnie informowała o jego chorobie. Powstaje więc pytanie, czy bankowcy zachowali się tak, jak wydawałoby się powinni zachować się pracownicy instytucji "zaufania publicznego", za jaką są przeważnie uważane banki i instytucje finansowe. To zaufanie, okazuje się jednak jest udzielane na wyrost. Wynika z nadzoru a nie standardów etycznych, jakie powinny obowiązywać. W ten sposób przypomina instytucję kierowaną przez Gustawa Kramera z kultowego już dzisiaj Va banku.
Pamiętamy jedną z początkowych scen filmu, kiedy sfrustrowany i oszukany klient próbuje odzyskać swoje pieniądze za pomocą rewolweru. W tym przypadku skończyło się pobytem w szpitalu i utrudnionym kontaktem. Z ustaleń Policji wynika, że nie ma podstaw do przypisania udzielającym pożyczki działania mającego na celu nakłonienie klienta wbrew jego woli do zawarcia umowy innej, niż ta, po którą de facto do banku przyszedł. Trudno też wywieść, że celem działania pracowników banku była chęć uzyskania większej prowizji.
W decyzji o umorzeniu postepowania wydanej przez funckjonariuszy Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą i Korupcją tomaszowskiej KPP zatwierdzonej przez Prokuratora nadzorującego śledztwo czytamy:
- W ramach podjętych czynności procesowych zostali przesłuchani pracowwnice, które prowadziły czynności związane z zawarciem umowy. Treść złożonych zeznań potwierdziła fakt, że pn Józef S. faktycznie wnioskował o udzielenie mu pożyczki w wysokości 1000 złotych. Jednakże pracownice w ramach swoich obowiązków służbowych przedstawiły pełną ofertę kredytową banku, wynikającą z comiesięcznych dochodów klienta i klient wyraził zgodę na udzielenie mu pożyczki w wwyższej kwocie. Natomiast zachowanie klienta w żaden sposób nie wskazywało, że jest nieświadomy podejmowanych decyzji
To tyle zeznania bankowców. Złudzeń nie pozostawia natomiast opinia biegłych psychologów. W ich ocenie, pan Jóżef, w chwiili zawierania umowy nie był w stanie właściwie ocenić podejmowanych przez siebie działań i znaczenia podpisywanych umów.
- Od kilku tygodni szukam rozwiązania tej sprawy. Załatwienie jej normalną służbową ścieżką okazuje się niemożliwe. Argumenty utrudniające są różne. Raz jest to RODO, innym razem przepisy prawa. Z tego typu sprawami mentalnie nie można sobie poradzić. Możliwości rzecznika okazują się ograniczone. Zajmujemy się zakupami „butów”. I kiedy po raz kolejny słucham konsumentów, którzy przychodzą ze zdewastowanymi w wyniku intensywnego używania pantoflami i chcą wyłudzić pieniądze od przedsiębiorców, mam wrażenie, że prawo mamy jednak kulawe. A często słyszę właśnie „To po co Pani tu jest?” i sama zaczynam się nad tym zastanawiać - komentuje Agnieszka Drzewoska
Napisz komentarz
Komentarze