[reklama2]
Zbyszek Cybulski
Wielkim wydarzeniem, osobistym, niezapomnianym, przeżyciem na obozie w Sławie Śląskiej (lato 1963r) nad Jeziorem Sławskim, było spotkanie młodzieży z Tomaszowa Mazowieckiego i województwa łódzkiego z najwybitniejszą postacią lat 50/60-tycvh minionego wieku, IKONĄ polskiego kina, teatru i filmu - ZBYSZKIEM CYBULSKIM.
Spotkanie miało się odbyć na powietrzu, w leśnej ciszy, do południa, przed obiadem. Zebraliśmy się wszyscy w zagłębieniu, tak zwanym „leśnym dołku”. Przybyły tłumy młodzieży, również z okolicznych obozów.
Wybiła godzina spotkania a Zbyszka nie ma. Czekaliśmy około 15/20 minut po czasie. Niektórzy zwątpili czy wiadomość o przyjeździe aktora nie była zwykłą „kaczką informacyjną”. Nagle na widnokręgu od strony miasta, ukazała się sylwetka pędząca leśną ścieżka, na rowerze w naszym kierunku. Konsternacja, milczenie, by po chwili ciszę przerwał okrzyk wszystkich przybyłych na spotkanie - CYBULSKI!!!!.
Zbyszek na kilka metrów przed nami karkołomnie przewraca się z roweru na ziemię. Wyglądało to makabrycznie, nagle ktoś z obozowiczów podbiegł, by pomóc mu wstać z ziemi. Aktor bardzo sprężyście zrywa się na nogi, otrzepując z siebie leśną ściółkę. Zachowywał się tak jakby nic się nie stało. Wydaje się, że upadek z roweru był przez niego zaplanowany i wyreżyserowany.
Wyprostował swoją sylwetkę i oto przed nami stanął wysoki, o ciemnych włosach, przystojny mężczyzna w ciemnych okularach, ubrany w bluzę (typu szwedka) i spodnie dżinsowe koloru jasno zielonego, marki Levis Strauss a pod bluzą czarna podkoszulka polo z delikatnym, na wysokości klatki piersiowej, delikatny, nieczytelny napis z logo Levis Strauss.
Przedstawicielka obozowej młodzieży, moja dobra koleżanka z Tomaszowa, z dzielnicy Starzyce, kuzynka Kazia Cychnera, piękna Wacka Kurc, podchodzi do Cybulskiego z naręczem czerwonych róż. Wręczając je, wita przybyłego gościa w imieniu zgrupowanych. Towarzyszyła mu aż do zakończenia spotkania. Wacka urodą przypominała do złudzenia francuską aktorkę, gwiazdę lat 50/60 – tych, Jacqueline Sassard.
Jacqueline zagrała w kultowym filmie mojego pokolenia „Słaba płeć” z Alain Delonem (debiut filmowy) i innymi gwiazdami kina francuskiego jak Pascale Petit i Mylene Demongeot. Na ten film chodziliśmy kilkakrotnie, by wysłuchać wielkiego przeboju Paula Anki „Diana”. Drugi jej film to „Guandalina” w roli głównej, z grającym jej filmowego ojca, włoski amant Raf Valone.
Zbyszek Cybulski z wielką swadą i humorem opowiadał swoje przygody z filmem, teatrem, gdańskim kabaretem „Bim – Bom”, anegdoty o aktorach. W komiczny sposób przedstawił swoich przyjaciół Jacka Fedorowicza, Bogusia Kobielę czy Romana Polańskiego.
Tak na poważnie i najdłużej, skoncentrował się nad swoją wielką rolą, rolą życia tj. Maćka Chełmickiego w filmie „Popiół i diament”. Zdradził kilka szczegółów z planu do filmu „Do widzenia do jutra” i z ogromnym uczuciem opowiedział o swojej pięknej partnerce z tego filmu, Teresie Tuszyńskiej. Spotkanie zakończyło się wielkimi owacjami na cześć Zbyszka i wspólnym przemarszem wzdłuż brzegu, Jeziora Sławskiego na obozową stołówkę.
Byłem bardzo szczęśliwy, że moje stołówkowe miejsce przypadło akurat na wprost Wielkiego Zbyszka. Pamiętam, że zamieniłem z nim kilka zdań. Był to najsmaczniejszy obiad jaki w swoim życiu jadłem. Jednak najbardziej „szczęśliwą” osobą w obozie była Wacka Kurc. Zbyszek tak mocno ją całował, że był taki moment jakby się zapomnieli i robili to na poważnie, zupełnie jak w filmie. Długo jeszcze żartowaliśmy sobie z Wacki, pytając; "Waciu czy ty już się myłaś po tym pocałunku Zbyszka Cybulskiego?"
Spotkanie ze Zbyszkiem Cybulskim na zawsze pozostanie w mej pamięci. Wielu sławnych ludzi miałem okazję w życiu poznać, czy to ze świata filmu, muzyki, polityki czy literatury ale faceta na takim luzie, swobodnego, dowcipnego a co najważniejsze, do bólu szczerego, spotkałem po raz pierwszy. Tylko około trzech godzin przebywał wśród nas, obozowiczów a zostawił po sobie ślad na całe moje życie. Mówię o nim i piszę po 45 latach od spotkania w Sławie i 42 latach po jego śmierci.
Kochałem i kocham Zbyszka do dziś za wielkie aktorstwo, za wielką osobowość jaką stworzył nie tylko w filmie ale szczególnie w życiu prywatnym. Dla mojego pokolenia był wielkim objawieniem w tak trudnym okresie dla państwa (środkowe, najbardziej szare, gomułkowskie lata 60-te ub. wieku), dla narodu. Dziś gdy usłyszę termin "Sława Śląska" od razu kojarzą mi się trzy wydarzenia z mego życia: pierwszy i jedyny w moim życiu obóz żeglarski, występy zespołu Mietka Dąbrowskiego z Tomaszowa w słynnej, sławskiej kawiarni „Szklanka” oraz obozowe spotkanie z najwybitniejszym aktorem mojego pokolenia - Zbyszkiem Cybulskim. Żegnaj Zbyszku, żegnaj Sławo.
Oto najtańsza ludzka maskarada,
Każdy przywdziewa oblicze sąsiada.
Stanisław Jerzy Lec
Napisz komentarz
Komentarze