Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 23 lutego 2025 07:03
Reklama
Reklama

Marek Karewicz – Złoty Fryderyk w Tomaszowie Maz. (6)

Ciąg dalszy wspominkowej opowieści poświęconej Markowi Karewiczowi

Zakościele


Marcowe Spotkanie po Latach” w ZDK Włókniarz głośnym echem odbiło się nie tylko wśród mieszkańców Tomaszowa ale w wielu miastach kraju, a to za sprawą uczestniczących w spotkaniu tych, którzy zamieszkują dzisiaj inne rejony Polski. Odezwały się osoby, które były zaproszone a nie przyjechały z różnych powodów, ale również ci, do których ja wcześniej nie dotarłem. Wprowadziłem się w niezamierzoną ambiwalencję, tu chciałbym uczestniczyć w wielkim wydarzeniu jakim w miesiącu lipcu miały odbyć się w Sopocie obchody 50 lat Non Stopu, a równocześnie zadośćuczynić przyjaciołom powtórzenie „Spotkania po latach”.

 

Stało się tak, że zaliczyłem sopocką imprezę zorganizowaną w miejscu gdzie znajdował się w latach 1963/67 Non Stop II, tj. w widłach ulic Drzymały/Traugutta/ Chopina tuż przy spacerowej promenadzie łączącej Gdynię z Gdańskiem, godząc pobyt w Sopocie z lokalnym, tomaszowskim spotkaniem po latach. Jubileuszowe wydarzenia  związane z Non Stopem miały być połączone z uroczystymi obchodami - 90 urodziny -  ojca polskiego rock’n’rolla, pana Franciszka Walickiego, notabene wielkiego przyjaciela Marka Karewicza.

 

W obecności Marka Karewicza i Franciszka Walickiego oglądam cudowny koncert dinozaurów Polanie All Stars. Było to wydarzenie, na które czekałem 50 lat. Na placu Non Stop II było jak za dawnych, wspaniałych lat 60-tych, gdzie niepodzielnie królował Rock’n’Roll i Twist. Kupienie w tamtych latach biletu na fajfy graniczyło z cudem. Sam uczestniczyłem w nieistniejącym Non Stop I. Moje uczestnictwo to po prostu praca przy zaciąganiu brezentów, plandek, co dawało mi darmowe wejście (plus osoba towarzysząca). Oczywiście, że towarzyszące osoby to dziewczyny poderwane na plaży. O to nie było trudno, gdyż bycie na sopockich, letnich fajfach było wielką nobilitacją. W trakcie koncertu Polan All Stars były śpiewy, były tańce, było odśpiewane STO LAT na rzecz zespołu dinozaurów, dla braci Wiesława i Zbigniewa Bernolaków, dla Włodka Wandera, dla Andrzeja Nebeskiego, dla Wojtka Kordy, dla Andrzeja Mikołajczaka czy Adama Zimnego. Nigdy nie zapomnę lipcowej przygody lata 2011, jaką uraczyli mnie przyjaciele z Fundacji „Sopockie Korzenie”.

 

[reklama2]

 

Kiedy jechałem na sopockie uroczystości, ustaloną miałem już datę i miejsce „Spotkania po Latach „BIS”. Gdy spotkałem się w Sopocie z przyjaciółmi, Markiem Karewiczem, Wiesiem Śliwińskim i Hanią Erez, których wcześniej poinformowałem o zamiarze powtórzenia marcowych wydarzeń, natychmiast z ust Marka padło pytanie zasadnicze, - Antek czy dojdzie jeszcze w tym roku do ponownego spotkanie w Tomaszowie? A jeżeli tak, czy nie będzie kolizji z październikowymi wydarzeniami w Sopocie, bo na 22 października 2011 roku ustalony jest termin zakończenia III edycji konkursu „Wspomnienia Miłośników Rock’n’Rolla”, na które ty i ja jesteśmy, jak wiem od organizatorów, zaproszeni? Wiedziałem wcześniej o zakończeniu III edycji konkursu i brałem ten termin pod uwagę przy ustalaniu tomaszowskiego spotkania.

 

 

- Oczywiście, że spotkamy się jeszcze w tym roku – zripostowałem – ale tym razem nie w tomaszowskiej Literackiej, bo lokal ten już nie istnieje, a w byłym Ośrodku Wypoczynkowym ZWCh WISTOM w Zakościelu n/Pilicą koło Inowłodza. Ośrodek znajduje się w lasach  na skraju Puszczy Spalskiej, 6/7 kilometrów od Spały i 16 kilometrów od Tomaszowa.  Spotkanie będzie trwało trzy dni, rozpoczniemy imprezę w piątek 30 września kolacją  a zakończymy obiadem w niedzielę 2 października. Marek natychmiast odniósł się do mojej informacji,

 

* * * *

W latach 40/50-tych modrzewiowym domkiem „zarządzały” dwie starsze panie, wdowy (najprawdopodobniej były to siostry). Były one właścicielkami kilku hektarów lasu, cudownie leżącym na lewym brzegu – załomie - rzeki Pilicy. Często z odległej o 70 km Łodzi przyjeżdżał tu na letnisko Julian Tuwim. Na początku lat 70-tych ZWCh WISTOM wykupił od tych pań ten cudowny skrawek ziemi, budując na ich włościach piękny ośrodek wypoczynkowy dla swej załogi. Po przemianach gospodarczo politycznych 1989 roku ośrodek w Zakościelu wraz z upadkiem zakładu WISTOM, popadał w ruiny. Uratował ten cenny obiekt przed całkowitą dewastacją, wykupując od syndyka masy upadłościowej, Fundacja PROEM. Chwała im za to.

 

* * * *

- Antek to cudownie, zapamiętałem to miejsca z dzieciństwa. Do Zakościela i Inowłodza za moich lat spędzonych w Tomaszowie, przyjeżdżał imiennik mojego ojca, nasz wielki poeta, Julian Tuwim. Często bywałem z rodzicami na pikniki weekendowe, letniska w Spale  czy Inowłodzu.

 

Przygotowałem i przywiozłem z sobą do Sopotu zaproszenia, które rozdałem wielu VIP-om. Przez trzy dni sopockiego jubileuszu byliśmy razem – ja, Marek Karewicz, Wiesław Śliwiński, Hanna Erez i dołączyła do nas tomaszowianka z Warszawy (bliska sąsiadka Marka Karewicza w stolicy), Maryla Tejchman z Łuckiej. Wspólnie uczestniczyliśmy i wspólnie przeżywaliśmy wszystkie punkty programu jakimi uraczyli nas organizatorzy (Fundacja Sopockie Korzenie) jubileuszowych obchodów. Rozstaliśmy się w dobrych nastrojach mając świadomość, że do kolejnego spotkania naszej piątki, dojdzie niebawem.

 

Wspaniałe warunki lokalowe, cudowny klimat spalskich lasów (tu przebywali na zdrowotnym wypoczynku, car Mikołaj II, prezydenci RP Wojciechowski i Mościcki, hitlerowscy dysydenci na czele z Hermanem Goeringiem czy Adolfem Hitlerem), przepiękny przełom rzeki Pilicy z wyspami na rzece i wiszącym mostem, po którym można było się dostać na jej dziewicze zarośla i dziką plażę, były gwarantem dużej atrakcyjności  spotkania i zarazem dobrego wypoczynku.

 

Choć z różnych powodów nie dotarło do Zakościela tyle osób co  na spotkanie marcowe w tomaszowskiej Literackiej, to jednak wszyscy byli zgodni, że spotkanie było czymś co zapamiętają do końca swoich dni. Nie muszę się powtarzać, że pobyt wszystkim uczestnikom uatrakcyjnił  swoją gawędą, Marek Karewicz. W piątek 30 września, w pierwszym dniu spotkania po zakwaterowaniu i kolacji zorganizowałem w ramach Herosów Rock’n’Rolla, wieczór z Fatsem Domino (koncert). Tuż po projekcji udzieliliśmy głosu Markowi:

 

* * * *      

- Muszę przyznać – rozpoczął swoją gawędę - że dawno nie byłem w tak pięknej scenerii przyrody, tyle wspaniałych kwiatów, roślin, krzewów, drzew różnego gatunku w potężnym, leśnym starodrzewie. Cudowne powietrze, bardzo lekko mi się oddycha. Dzisiaj odkryłem i znalazłem odpowiedź na pytanie, dlaczego nasz poeta Tuwim tu spędzał wakacje? Pamiętam, poznałem po tym szczególnym, pod kątem ostrym załomie rzeki Pilicy, że 60 lat temu bywałem tutaj z ojcem. Również pamiętam ten drewniany, modrzewiowy dworek stojący obok naszych zakwaterowań, do którego przyjeżdżał Tuwim. Wszystko przypomina mi miejsca z mojego dzieciństwa. Dzisiaj mogę porównać nasz kraj, to miejsce, ten klimat, naszą przyrodę z państwem Dubaj, na Półwyspie Arabskim, gdzie budowle o pięknej architekturze miast, zostały wyrwane z pustynnych piasków. Zero traw, krzewów, drzew, trudno o kawałek cienia. Oddychanie ciężkie w suchym, pustynnym klimacie. Byłem tu dwa razy, kiedy zostałem zatrudniany jako „nadworny” fotograf pana Raya Charlesa.

 

[reklama2]

 

Bo chciałem wam powiedzieć, że Ray nie przyjeżdżał tu na muzyczne koncerty, a na grę w szachy. Charles był wśród niewidomych mistrzem świata w szachach, ale również byłem świadkiem jak ogrywał wielu szachowych arcymistrzów z Rosji, Holandii czy Stanów Zjednoczonych. Szachy były z konstruowane pod niego, by mógł łatwo odczytywać Brailem położenie figur i czynić szachowe ruchy. Również chcę powiedzieć, że Ray był mistrzem jazdy na motorze. Jako niewidomy motocyklista miał swój motocykl specjalnie przygotowany, „uzbrojony” w odpowiednie czujniki, które informowały jadącego dźwięcznym sygnałem przed każdą, zbliżającą się przeszkodą. Byłem świadkiem jak jadąc motorem, wielokrotnie zmagał się skutecznie z przeszkodami. Po zakończeniu każdej jazdy cieszył się jak dziecko, klękał na ziemi wykrzykując do mnie, - Mareczku jaka piękna jest jazda motorem.Uwielbiam to.  

 

 

Po zakończonym, pierwszym dniu Spotkania po Latach „BIS”, rozeszliśmy się zmęczeni podróżą do swoich miejsc zakwaterowania, na zasłużony odpoczynek. Mieszkałem w jednym zestawie z Markiem Karewiczem i jego przyjaciółmi (Wiesiu Śliwiński i Hania Erez), w tym zestawie znajdowało się pięć niezależnych, dwupokojowych kompleksów. Jeszcze długo tej nocy, na tarasie kompleksów pokoi (a noc jak na koniec września była bardzo ciepła) siedzieliśmy z Markiem wysłuchując jego opowieści z lat 40/50-tych minionego wieku. Nazajutrz, w sobotę 1 października 2011 roku w drugim dniu pobytu w Zakościelu, choć nie było to w naszym programie Spotkania po Latach, załatwiłem przejażdżkę po okolicach Spały i innych miejscowościach, Koleją Carską. Mój kolega, tomaszowianin, Benek Myłek prowadzi słynną w Spale restaurację Pod Żubrem, oprócz wspaniałej kuchni, w jego poza kulinarnej działalności dla swoich gości w programie ma przejażdżkę Carską Kolej, której jest również „maszynistą”. Carska Kolej to długi, o odkrytych bocznych ścianach, kolorowy wagon (przypominający cyrkowy pojazd), zadaszony,

     

Zupełnie jak klasyczna salonka z przełomu XIX/XX wieku, o miejscach siedzących w liczbie ca 34/36. Ciągniony przez przedziwnie obudowany ciągnik, przypominający pierwsze, XIX wieczne lokomotywy na Zachodzie Stanów Zjednoczonych.

 

Maksymalna prędkość egzotycznego pojazdu, nie jest większa od tradycyjnego traktora poruszającego się na naszych polach uprawnych, przez co można spokojnie podziwiać piękno okolic Spały, Konewki, Inowłodza czy Teofilowa. Jeden przejazd tym pojazdem trwa od dwóch do trzech godzin, w zależności od miejsc jakie dana wycieczka chce zwiedzić.

 

Nasi uczestnicy sobotniej eskapady zwiedzili wypoczynkowo - wczasową  Spałę, obiekt kompleksu sportowego COS-u, słynną gierkówkę (ukryty w spalskich lasach, o wysokim standardzie jak na tamte czasy obiekt, dla towarzyszy partyjnych i ich rodzin za panowania Edwarda Gierka.

 

[reklama2]

 

W czasach nowożytnych spalski obiekt przekazano przedsiębiorstwu LOT (dziś bardzo zaniedbany, umierający kompleks budynków) stanowiący największą atrakcję spalskiej przejażdżki, jakim jest zwiedzanie słynnych, pohitlerowskich bunkrów, które znajdują się w Konewce k/Spały. Miejscowość stanowiąca dziś dzielnicę Spały. Pojechali prawie wszyscy uczestnicy z Markiem Karewiczem włącznie. Po powrocie wycieczkowiczów, kolację zrobiliśmy przy ognisku.

 

Poza kulinarną stroną jakim było grillowanie, wieczór uatrakcyjniał swymi songami z repertuaru Bułata Okudżawy, Włodek Votka, również uczestnik naszego spotkania po latach i spalskiej przejażdżki. Konsumowanie odbywało się w podgrupach, podczas której kulminacją wieczoru były refleksje z odbytej podróży. Znalazłem się w grupie z Karewiczem, Wiesiem, Hanką i Marylą Tejchman. Marek ze wzruszeniem dzielił się swymi spostrzeżeniami, wrażeniami

 

- Antek, była to największa frajda i retrospektywna przygoda w mojej jesieni życia. Byliśmy w miejscach mojego dzieciństwa. Byłem w Spale kiedy spalony został przez wojska sowieckie pałac prezydenta Mościckiego. Widziałem tylko zgliszcza tej budowli. Odwiedziliśmy również spalskie, tenisowe korty, na których oglądałem wspaniałe mecze tenisa ziemnego. Pojedynki grających przyjaciół mojego ojca, pana Kobyłeckiego i Wojciecha Pacaka. W tamtych latach byli to najwięksi i najlepsi tenisiści Tomaszowa tak w tenisie ziemnym jak i w stołowym. Pan Wojtek Pacak był również świetnym pingpongistą na skalę krajową, przez pewien okres był trenerem kadry narodowej w tenisie stołowym. Dużo wspomnień dało mi odwiedzenie spalskiej Konewki. Jej okolice to najbardziej grzybowe lasy, do których tysiące tomaszowian przybywało w okresie wysypu grzybowego. Przyjeżdżaliśmy na grzybobranie z ojcem, babcią i jego kolegami. Pamiętam te lasy gdzie jeszcze spotykało się wiele ciał, trupów żołnierzy niemieckich czy rosyjskich. Niektóre były mocno porozrywane, zapewne trafione przez pociski działowe czy miny.

 

W lasach było mnóstwo porozrzucanej wszelkiego rodzaju amunicji, karabinowej i działowej. Parokrotnie jak byłem już młodzieńcem, z kolegami z klasy przyjeżdżaliśmy rowerami na Konewkę, by odkrywać tajemnice spalskich bunkrów. Jednak nie były one dostępne dla przeciętnych mieszkańców okolicy czy przypadkowych turystów. Stały tu wojskowe warty, które nie dopuszczały cywilom zbliżyć się do obiektów wojskowych jakim były bunkry. Mogliśmy na nie popatrzeć z daleka i z ukrycia, choć czyniliśmy podchody pod te obiekty zawsze bezskutecznie. Byliśmy wypatrzeni przez służby ochronne i przeganiani. Nie wolno było robić zdjęć. Spotkanie w Zakościelu dla przybyłych było wielką atrakcją i mile spędzonym czasem, dla mnie znaczącym były słowa Marka Karewicza, - Antek dziękuję ci za wspaniałe, wspomnienia i przeżycia.

 

Kiedy spotkaliśmy się trzy tygodnie później w tym samym składzie w Sopocie (Marek, Hania, Wiesław, i ja z Marylą), na zakończeniu i podsumowaniu III edycji konkursu Wspomnienia Miłośników Rock’n’Rolla (w dniach 21/22 października 2011 r), to jeszcze nie ostygły w naszych sercach doznania ze „Spotkania po latach”. Gdy tylko znaleźliśmy się w kuluarach sopockiej imprezy, dzieliliśmy się wspomnieniami z cudownych, zakościelowych przeżyć. Po zakończeniu konkursowej imprezy, kiedy wracałem do Tomaszowa nachodziła mnie myśl, - Jak doprowadzić w naszym mieście do kolejnego spotkania z Karewiczem?

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Ekspert: media społecznościowe to szerokie audytorium, ale o sile przekazu decyduje algorytm

Media społecznościowe należą do prywatnych firm, które mogą wpływać na siłę przekazu, nad czym użytkownicy nie mają kontroli. Używanie ich przez polityków jako głównego kanału komunikacji z obywatelami może podważać zaufanie do mediów tradycyjnych – uważa politolog i medioznawca dr Wojciech Maguś z UMCS.Data dodania artykułu: 22.02.2025 10:22
Ekspert: media społecznościowe to szerokie audytorium, ale o sile przekazu decyduje algorytm

Grypa szaleje, a Polacy nie słuchają zaleceń. Eksperci alarmują. W lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń

Podczas przeziębienia lub grypy 40,1% Polaków mierzy temperaturę ciała dopiero po wystąpieniu objawów gorączkowych. 27,9% chorych robi to raz na dobę, a 21,3% – kilkakrotnie w ciągu 24 godzin. Do tego 77,5% rodaków nie notuje uzyskanych pomiarów. Zaledwie 7,4% badanych zapisuje je i 2,6% robi to dość sporadycznie. Eksperci komentujący wyniki raportu alarmują, że Polacy najwyraźniej nie słuchają zaleceń lekarzy. Z kolei GIS informuje, że tylko w styczniu br. zachorowało na grypę ponad 300 tys. osób, a w lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń. Od początku stycznia hospitalizowano z rozpoznaniem grypy i jej powikłań ok. 23 tys. pacjentów. Natomiast od września ub.r. zmarło z tego powodu ok. tysiąca osób. Jednak Polacy jakby nie do końca zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.Data dodania artykułu: 21.02.2025 17:33
Grypa szaleje, a Polacy nie słuchają zaleceń. Eksperci alarmują. W lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń

MRPiPS: jest projekt przebudowy modelu orzekania o niepełnosprawności

Komitet Monitorujący FERS zatwierdził projekt przebudowy modelu orzekania o niepełnosprawności oraz uporządkowania systemu świadczeń - poinformowało w piątek ministerstwo rodziny. Resort dodał, że nowy system uwzględnia postulaty osób z niepełnosprawnościami, w tym orzekanie przez specjalistów z danych dziedzin.Data dodania artykułu: 21.02.2025 17:21
MRPiPS: jest projekt przebudowy modelu orzekania o niepełnosprawności
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem

Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem

Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Czy tak powinno wyglądać Liceum

Czy tak powinno wyglądać Liceum

Od kilkunastu lat na oświatowej mapie powiatu tomaszowskiego funkcjonuje zespół szkół "katolickich". Jego integralną częścią jest też liceum. Szkoły prowadzi Katolickie Stowarzyszenie Oświatowe im. Św. Ojca Pio. Liceum nadano imię Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny Królowej Polski. Zasłynęło jakiś czas temu, że żaden uczeń w nim nie zdał egzaminu maturalnego. Biorąc pod uwagę liczbę uczniów, może nie jest to nawet jakoś specjalnie problematyczne. Problemów należy szukać gdzieś indziej. Przyjrzeliśmy się dokumentom, które dotyczą funkcjonowania liceum w okresie minionych kilku lat. Wniosek nasuwa się jeden. To Liceum po prostu należy zlikwidować.
Kucharski szacuje: 2, 4 a może 10 milionów. To już prawdziwy kabaret.

Kucharski szacuje: 2, 4 a może 10 milionów. To już prawdziwy kabaret.

Internetowe szaleństwo trwa. Nagonka na prezydenta miasta i jego rodzinę, którą zainspirował (jak sam się przyznał na swoim profilu internetowym) radny Kazimierz Mordaka, rozkwita w najlepsze. Tomaszowski przedsiębiorca na swoim facebooku nie czuje zażenowania, za to przyciąga niemal wszystkich tomaszowskich hejterów. Każdego, kto ma inną opinię Pan Kazimierz Mordaka blokuje. Intencje są dosyć oczywiste. Piotr Kucharski jest w swoim żywiole. W każdym kolejnym wpisie "dokręca śrubę". W ciągu dwóch dni z domu letniskowego zrobił willę z podziemnym garażem. Jej wartość w szybkim czasie urosła już do 4 milionów złotych. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Radny przysłał do nas też wniosek o sprostowanie naszego artykułu na temat wyjazdu do Wisły ludzi, których prześmiewczo określiliśmy mianem "Mordaka Patrol". Popatrzcie zresztą sami, czego domaga się Kucharski. Chciałbym też, jako redaktor naczelny portalu podkreślić, że nie mamy problemu z publikacją sprostowań. Ne mogą one jednak być oparte na czyimś widzimisię ale na udokumentowanych faktach.
Reklama
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklamawłączenie społeczne
Reklama
Reklama