- Cale szczęście ze omijalem ruszając z jedynki przy prędkości max 20 km/h. Gdybym jechał przepisowe 50 kmh, To aż strach pomyśleć co moglo się stać. Nie mialem nawet 1 sekundy czasu na reakcję i zahamowanie - opowiada kierowca forda.
Mieszkańcy okolicznych domów podkreślają, że w miejscu gdzie w żaden sposób nie utrudnialoby to ruchu drogowego, tuż obok przystanku MZK nie ma przejścia dla pieszych.
Na szczęście tym razem dziewczyne nic się nie stało. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy zabrano ją z podejrzeniem złamania nogi i pęknięcia miednicy. Po badaniach okazalo się, że nie ma żadnych złamań. Świadkowie zwracają jednak uwagę na czas w jaki na ulicę Główną dojechała karetka pogotowie - Minęlo dobre pół godziny od powidaomienia - mówią, krytykując trudnienia w ruchu drogowym w mieście.
Dziecko miało ukończone 11 lat, a więc nie musiało przebywać pod bezpośrednią opieką rodziców. Nie można więc wobec nich wyciągnąć konsekwencji prawnych.
Napisz komentarz
Komentarze