- W ostatnim czasie zgłasza się do mojego biura wiele kobiet pokrzywdzonych działalnością firmy, która w niewiadomy sposób pozyskała ich dane osobowe. Są one wykorzystywane nie tylko do rozsyłania tak zwanego spamu ale również do pospolitych wyłudzeń - mówi Powiatowy Rzecznik Konsumentów, Agnieszka Drzewoska Łuczak.
Mechanizm działania jest prosty. Do ofiary dzwoni przedstawiciel firmy "X", który informuje ją, że właśnie wygrała zestaw ekskluzywnej i eleganckiej bielizny. Otrzyma ją, jeśli tylko wyrazi zgodę na przesyłkę i zadeklaruję opłacenie kosztów jej doręczenia w wysokości około 19 złotych.
Zaskoczone kobiety, czułe na punkcie własnego wyglądu, nie pytają jaką to niby loterię wygrały, i co spowodowało, że stały się szczęściarami, do których elegancki komplecik trafi prosto z rąk listonosza. Nie ma wątpliwości, że mamy tu oddziaływanie psychologiczne i użycie słów kluczy, którymi posługują się telemarketerzy. Jedno z nich brzmi: ekskluzywna. Czy znajdzie się pani, na którą ono nie zadziała niczym tajemnicze zaklęcie?
Po jakimś czasie paczka faktycznie dociera na adres "klientki". Po rozpakowaniu okazuje się, że słowo klucz, zostało jednak użyte mocno na wyrost.
- W tym miejscu panie postępują w dwojaki sposób. Jedne odsyłają bieliznę. Drugie z kolei rezygnują z dokonania zwrotu, myśląc, że dały się naiwnie naciągnąć i godząc się z utratą 20 złotych. Niestety w obu przypadkach nie jest to koniec problemów - dodaje Drzewoska Łuczak.
Okazuje się bowiem, że kobiety, które otrzymały bieliznę, zawarły równocześnie umowę abonamentową na dalsze jej otrzymywanie. Więc zaczęły do nich przychodzić kolejne paczki. Tym razem jednak większość pań paczki odsyłała. Powiatowy Rzecznik Konsumentów twierdzi, że działanie firmy ma charakter całkowicie bezprawny.
- Osoba, z którą rozmawiałam przez telefon musiała być dobrze przeszkolona. Sprawnie odpowiadała na każde pytanie, zalewając mnie potokiem słów. Po pierwszej przesyłce, kiedy zobaczyłam z czym mam do czynienia napisałam rezygnację. Niestety nic to nie dało, bo wkrótce zaczęłam otrzymywać pisma od firmy windykacyjnej - mówi Magda Jastrzębska.
Agnieszka Drzewoska Łuczak podkreśla, że kontakt z firmą sprzedającą bieliznę jest utrudniony. Swoje wierzytelności sprzedała innej firmie, a ta z kolei oddała ich egzekwowanie firmie egzekucyjnej.
- Mamy do czynienia z klasycznym wyłudzeniem jakich zdarza się wiele. Otrzymujemy pismo z firmy windykacyjnej, która sugeruje ugodowe załatwienie sprawy. Czytamy w nich, że na przykład mamy zadłużenie 250 złotych ale jeśli natychmiast dokonamy wpłaty, to nasze zadłużenie zostanie zmniejszone o połowę. Często pismo takie wrzucamy do kosza. Ale firma na tym nie poprzestaje. W skrajnych przypadkach za pomocą e-sądu uzyskuje sądowe nakazy zapłaty. Tu już sprawa robi się poważna, bo brak naszej reakcji skutkuje jego uprawomocnieniem - dodaje Drzewoska Łuczak.
Prawnicy, z którymi udało nam się porozmawiać twierdzą zgodnie, że proceder jest im znany. Przestrzegają, że pism nie należy lekceważyć a sądowy nakaz zapłaty z e-sądu powinno się natychmiast oprotestowywać. - Najczęściej to wystarcza, ponieważ firmy windykacyjne odstępują od roszczeń, co do których mają świadomość, że są wątpliwe.
Pozostaje jednak pytanie: jak oszukańcza firma trafia do potencjalnych ofiar. Okazuje się, że wszystkie z około 20 poszkodowanych pań na krótko przed otrzymaniem pierwszej przesyłki opuściły szpital po porodzie dziecka. Przypominają sobie, że kiedy wychodziły ze szpitala wypełniały jakąś ankietę i otrzymywały tzw. wyprawki dla dziecka. Te wyprawki to nic innego jak zestaw próbek i produktów marketingowych, skierowanych bezpośrednio dla dzieci oraz matek.
Znowu sprzedawcy wykorzystują psychologię. Mamy przecież nie wypełniają żadnej ankiety, a jedynie potwierdzenie odbioru wyprawki. Podają przy okazji imiona i nazwiska, adresy, numery telefonów i inne wrażliwe dane osobowe. Oczywiście jest też klauzula o zgodzie na przetwarzanie danych do celów marketingowych. Wykorzystuje się tutaj pozytywne emocje związane z narodzinami dziecka. Kto by czytał jakieś drobne druczki i myślał o konsekwencjach, jakie niesie za sobą podpisanie tego "pokwitowania". Do tego tematu zaraz powrócimy.
Prezes tomaszowskiego szpitala jest zaskoczony. Konrad Łukaszewski uważa, że tego rodzaju działania nie powinny mieć miejsca. Zapytany o ankiety na porodówce, pokazuje nam przygotowaną przez Tomaszowskie Centrum Zdrowia ankietę satysfakcji pacjenta. Warto dodać, że jest ona całkowicie anonimowa. Zaproszony na rozmowę ordynator oddziału też nie ma pojęcia o tym, że jego pacjentki podpisują jakieś dokumenty, które służą wyłudzaniu danych osobowych. Wychodzi na oddział ale wraca po kilkunastu minutach przynosząc pokwitowania odbioru wyprawek. Wojciech Kocemba zapewnia, że praktyki marketerów na swoim oddziale niezwłocznie wyeliminuje.
Na czym one polegają? Jedną z firm znajdujemy w internecie. Co możemy przeczytać na jej własnej stronie internetowej? Otóż są to informacje niezwykle ciekawe i obrazujące metodykę działania. Firma oferuje dystrybucję próbek w szpitalach położniczych, gabinetach ginekologicznych, przedszkolach, szkołach rodzenia.
- Narodziny dziecka są bezsprzecznie jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu młodych rodziców, którzy są wtedy – bardziej niż kiedykolwiek – chętni do zapoznania się z Twoim produktem! Wyniki badań potwierdzają tezę, że w kluczowych emocjonalnie momentach (Key Emotional Moments), takich jak narodziny dziecka konsument aktywnie poszukuje wszelkich informacji dotyczących najbardziej jakościowych produktów. Tak więc konsument otwarty jest wówczas na zmiany w dotychczasowym modelu konsumpcyjnym, jak również zmiany w preferencjach dotyczących wyboru poszczególnych marek.
- czytamy na stronie internetowej a firma wcale nie nazywa ankiet wypełnianych przez matki potwierdzeniami odbioru zestawu a taka właśnie informacja widnieje na wręczanych kobietom drukach. Marketingowcy chwalą się przy tym, że docierają do 75% wszystkich matek, które rodzą w Polsce dziecko.
- Przygotowuje aktualnie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które złożę w Prokuraturze. Mam nadzieję, że sprawę bielizny uda się doprowadzić do prawnego finału. Moim zdadniem mamy do czynienia także z uporczywym nękaniem za pomocą wezwań do zapłaty, telefonów i innych możliwych form wywierania presji - mówi Agnieszka Drzewoska Łuczak.
Napisz komentarz
Komentarze