Jarosław Kaczyński miał kilka tygodni temu poważny problem z przyjęciem uregulowań prawnych związanych z unijnym Funduszem Odbudowy. Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry współtworząca obóz Zjednoczonej Prawicy z głosowania się wyłamała, argumentując, że przyjęcie funduszy poskutkuje drastycznym wzrostem zadłużenia kraju a co za tym idzie utratą narodowej suwerenności. Prezes Prawa i Sprawiedliwości po raz kolejny okazał się dobrym graczem. Tym razem udało mu się rozegrać zarówno koalicjanta, jak i całą opozycję.
Lewica, która wsparła w głosowaniu PiS argumentuje, że pieniądze z Funduszu są Polsce potrzebne. Podkreśla, że wynegocjowała 850 milionów EURO dla szpitali powiatowych. W przeliczeniu kwota ta wynosi 3,85 miliarda złotych. Z pozoru więc wydaje się być kwotą gigantyczną. Nieco mnie różowo wygląda to, kiedy przyjrzymy się szczegółom i poddamy je chociażby pobieżnej analizie.
Konferencje organizowane przez polityków oparte są głównie na hasłach, które mają utrwalać się w świadomości społecznej lub oddziaływać na ludzką podświadomość. To po to właśnie używa się kartek które dzierżą w dłoniach politycy i urzędnicy. Nasza percepcja nie pozwala nam zapamiętać (często niezbyt mądrych) słów. Zapamiętujemy natomiast hasło które wpatrujemy się przez kilka minut.
Politycy niestety lubią rozmawiać o pieniądzach. Pokazują łatwe do zapamiętania cyfry. Gorzej, kiedy trzeba porozmawiać o konkretnych rozwiązaniach. Podobnie jest z pieniędzmi dla szpitali powiatowych. Na laikach, którzy na co dzień nie mają do czynienia z publiczną służbą zdrowia i samorządem, faktycznie kwota blisko 4 miliardów złotych wydaje się być duża. Do tego widząc konkretny szpital w tle wydaje nam się, że "teraz to już wszyscy będziemy zdrowi i szczęśliwi".
Spróbujmy więc spojrzeć na te fundusze z nieco innej perspektywy. Czy ktoś słuchając wypowiedzi polityków zastanowił się ile właściwie jest w Polsce powiatów? Otóż jest ich dokładnie 314 i 66 miast na prawach powiatu. W sumie 380. Wyciągając średnią arytmetyczną mamy więc średnio po nieco ponad 10 milionów złotych przypadających na powiat. Czy nadal ta kwota wydaje się tak ogromna, jak dotychczas? Sama posłanka Anita Sowińska w czasie konferencji prasowej przyznała, że kwoty będą na takim właśnie poziomie. Dodała też, że mają one zostać przeznaczone na bardzo potrzebne inwestycje.
Co to oznacza dla szpitala w Tomaszowie? Oczywiście każda złotówka jest bardzo ważna, ale.... te 10 milionów to jedynie kropla w morzu potrzeb. Na chwilę obecną Tomaszowskie Centrum Zdrowia wymaga nakładów inwestycyjnych wielokrotnie przekraczających wspomniane kwoty.
Dla przykładu sama budowa nowego bloku operacyjnego to wydatek rzędu 20-50 milionów złotych. Planowany oddział psychiatryczno odwykowy to kolejne 15 milionów. Poważnych remontów wymagają położnictwo i ginekologia, ortopedia, interna, rehabilitacja. Czekają nas też wydatki na Zakład Pielęgnacyjno Opiekuńczy. Koniecznym jest utworzenie oddziału rehabilitacji neurologicznej. Poprzedni rok co prawda spółka zakończy zyskiem. Wypracowany on jednak zostanie (paradoksalnie) dzięki covidowi i to kosztem nie leczonych na inne choroby pacjentów.
Cieszy natomiast fakt, że lewica dostrzega inne problemy służby zdrowia, chociażby związanych niedoborem kadry. Czy są pomysły na ich rozwiązanie? Na pewno nie w najbliższej perspektywie czasowej.
Napisz komentarz
Komentarze