Kilka lat temu wprowadzono je przy wyborze senatorów. W ubiegłym roku w ten sposób wybieraliśmy radnych większości miast, za wyjątkiem tych funkcjonujących na prawach powiatów. Czy rozwiązania te wpłynęły na jakość zarządzania samorządami? Pierwszych ocen można już bez wątpienia dokonać a Tomaszów Mazowiecki jest pod tym względem doskonałym miejscem dla analizy.
Co prawda nie wzrosła u nas w jakiś znaczący sposób lista komitetów wyborczych w stosunku do poprzednich wyborów samorządowych, są jednak miasta, gdzie pewien nieduży wzrost zanotowano. Problemem okazało się natomiast tworzenie własnych komitetów przez indywidualnych kandydatów. W Tomaszowie Mazowieckim pojawił się taki tylko jeden i był to Komitet Wyborczy Wyborców Marka Krawczyka, związanego zresztą z Twoim Ruchem, firmowanym przez Janusza Palikota. Nieco lepiej było w wyborach uzupełniających, jednak i tutaj głównymi konkurentami byli kandydaci posługujący się szyldami partyjnymi.
Tomaszów to też bardzo dobry przykład tzw. zmarnowanych głosów. Bardzo duży odsetek wyborców nie ma w radzie miejskiej swoich reprezentantów, mimo że stanowią oni ponad 60 procent ogółu głosujących. Oznacza to, że ponad połowa mieszkańców, głosowała na komitety wyborcze, które nie dostały ani jednego mandatu w radzie. W ten sposób wielu kandydatów na radnych, którzy mogliby stanowić konstruktywną opozycją w radzie, i być swego rodzaju wentylem bezpieczeństwa po prostu się do niej nie dostało. Pamięć należy, że Rada to nie tylko organ stanowiący ale i kontrolny.
Tomaszów nie odbiega tu w jakiś znaczący sposób od innych podobnych miast. Zmieniają się tylko szyldy komitetów ale najczęściej mamy sytuację, w której w radzie większość bezwzględną ma komitet urzędującego prezydenta lub burmistrza. W efekcie nie mamy do czynienia z niezależnymi samorządowcami, reprezentującymi wyborców (co było główną przesłanką wprowadzenia JOW) a z bezwolnymi "maszynkami do głosowania". Wprowadzenie JOW-ów zdecydowanie wzmocniło pozycję organów wykonawczych, które i tak były bardzo silne po tym jak wprowadzono 12 lat temu bezpośrednią wybieralność.
Trzeba jednak przy tym pamiętać, że w sytuacji odwrotnej może dojść do takich kuriozów, że zdominowana przez opozycję Rada będzie skutecznie torpedowała pracę prezydenta.
Wiele osób twierdzi, że wyborów samorządowych nie można wprost przenosić na potencjalne wyniki w wyborach do Sejmu, podkreślając, że w polityce lokalnej zdecydowanie łatwiej jest wystawić kandydatów a część partyjnych działaczy kryje się pod niepartyjnymi szyldami. Takie "zakamuflowanie" zdarza się niezwykle często. Czy jednak się sprawdza? Tomaszów zdaje się przeczyć tym twierdzeniom. Właśnie u nas największą rolę odegrały właśnie partyjne szyldy. Czy któryś z tomaszowian jest w stanie kategorycznie stwierdzić, że JOW-y doprowadziły do odpartyjnienia samorządu.
Oczywiście dyskusyjnym jest czy bardziej korzystne dla lokalnej samorządności jest budowanie pozapartyjnych lokalnych struktur organizacyjnych czy oparcie się na silnych i rozpoznawalnych szyldach. Czy łatwiej rozliczyć z efektów zarządzania PO, PiS lub SLD, czy komitet, który cztery lata może zmieniać nazwę i nieznacznie skład osobowy?
Kolejny problem jaki się pojawia w kontekście JOW-ów to kwestia samych kandydatów. Dotąd listy wyborcze wypełniane są często tzw. spadochroniarzami jak np. Antonii Macierewicz, który z żadnym miastem w naszym okręgu wyborczym nie jest w żaden sposób związany. Lokalne JOW-y, gdzie kandydować można tylko do samorządu na terenie którego się zamieszkuje pokazują jednak, że fikcyjne meldunki nie są przypadkami odosobnionymi.
Napisz komentarz
Komentarze