Niestety w przypadku tej konkretnej sprzedaży (ale i wielu innych wcześniej) zabrakło myślenia perspektywicznego. Podjęte przez władze Tomaszowa Mazowieckiego działania przypominają raczej zadłużonego bezrobotnego, korzystającego z pożyczki "chwilówki", która jedynie pogarsza jego sytuację ekonomiczną, niż pragmatyczne działania dobrego gospodarza, czy przedsiębiorcy, który podejmuje czynności, obliczając ich efekty w konkretnej perspektywie czasowej.
Powiem brzydko, administracja (ta krajowa i lokalna) jest w stanie "przeżreć" każdą dostarczoną do niej złotówkę. Wyprzedaż majątku a następnie konsumpcja przychodów jest procesem (a raczej procederem) nieodwracalnym. Raz sprzedanych gruntów, co do zasady, nie można już odzyskać, więc to źródło finansowania może wyschnąć szybciej niż nam się może wydawać. Co wtedy? Wzrost podatków i restrykcje w stosunku do tych, którzy ich płacić nie chcą?
Oczywiście nie oznacza to, że miejskich gruntów czy nieruchomości nie należy w ogóle sprzedawać. Jak najbardziej jest to słuszne i wskazane. Problem jednak w tym, że jeśli już to robimy, to powinniśmy mieć jasną wizję celu, który chcemy osiągnąć.
Oznacza to, że powinniśmy mieć zdiagnozowane potrzeby (wspólnoty) a następnie je dostępnymi środkami realizować. Jaka to środki? Przede wszystkim miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Jest to akt prawa miejscowego, mający wpływ z jednej strony na cenę sprzedawanego gruntu, z drugiej kształtuje ład i politykę przestrzenną.
I nie chodzi tu wcale o interes grupki pięciu osób, które będą musiały opuścić dzierżawione od miasta miejsca pod pawilony handlowe ale o szeroko rozumiany interes społeczny.
Zacząć więc należy do tego, że wiele lat temu, dokładnie w miejscu, gdzie zlokalizowano te przenośne obiekty handlowe, zaplanowano budowę łącznika między ulicami Bartosza Głowackiego a Św. Antoniego. Inwestycja taka miałaby upłynnić ruch w obrębie ronda i zlikwidować korki w jego okolicach, szczególnie od strony wjazdu w ulicę Głowackiego. W przypadku jej realizacji należałoby wypowiedzieć umowy najmu i ewentualnie (ale obowiązku takiego nie ma) zaproponować inne lokalizacje. Koniec, kropka. Nie ma o czym dyskutować.
Przechodząc do problemu sprzedaży. Tutaj też najemcy nie mają wiele do powiedzenia. Zgodnie z przepisami wypowiada się umowy i ogłasza przetarg. I nie oszukujmy się ale setki, jeśli nie tysiące tomaszowian będzie wręcz zachwyconych, kiedy z pejzażu znikną drewniane baraki i wałęsający się wokół nich żule.
Można umów nie wypowiadać, ale tak czy inaczej zrobi to potencjalny nabywca. W czym więc problem? Po pierwsze w kształtowaniu ładu przestrzennego, co należy do wyłącznej właściwości Rady Miasta.
To radni, w naszym imieniu, mają uprawnienie do decydowania o tym, co na danym obszarze należy budować, w jakiej formie, kształcie a nawet z wykorzystaniem jakich materiałów. Zapisy te mają wpływ na cenę nieruchomości ale i na przyszłe wpływy do budżetu miasta. I nie chodzi tu tylko o te bezpośrednie związane z naliczaniem podatku od nieruchomości.
I znowu pojawia się pytanie: jaką racjonalną decyzję podjąć? Otóż kilka lat temu zrobiono w Tomaszowie badania mówiące o nasyceniu lokalnego rynku sieciami handlowymi, wielkopowierzchniowcami i dyskontami. Stwierdzają one jednoznacznie, że mamy u nas przesyt supermarketów, a mimo to podejmowane są próby budowy kolejnych, które drenują kieszenie mieszkańców miasta, niszcząc doszczętnie sferę drobnego handlu, usług i wewnętrzny obieg pieniądza.
Ważnym pytaniem jest również, czy wskazane miejsce jest na pewno tym, w którym jako miasto chcielibyśmy mieć kolejnego mało atrakcyjnego architektonicznie klocka. Oczywiście inwestor będzie tu zainteresowany chociażby ze względu na bliskość dużych osiedli mieszkaniowych. Tyle, że ulica Św. Antoniego to główny ciąg komunikacyjny miasta a ulica Głowackiego już dzisiaj w godzinach szczytu jest nieprzejezdna a dodatkowo wpuszczony jest w nią ruch pojazdów ciężarowych.
Osobnym tematem jest też sposób prowadzenia dialogu z aktualnymi dzierżawcami terenu. Nie będę się jednak na ten temat szerzej rozpisywał i odsyłam do tekstu Można się tylko złapać za głowę....
Podsumowując, planowanie w mieście powinno mieć charakter wielopłaszczyznowy i obejmować dłuższą perspektywę czasową, inaczej mamy do czynienia z sytuacją, którą dosadnie nazwał swego czasu minister Sienkiewicz, tyle, że w lokalnym wymiarze.
Napisz komentarz
Komentarze