Od lat obserwować możemy stopniową degradację opieki zdrowotnej w szpitalach powiatowych takich jak w Tomaszowie Mazowieckim, czy Opocznie. Politycy, samorządowcy, radni i inne mniej bądź bardziej publiczne postaci, wciąż powtarzają nam, że nie może być lepiej, bo ciągle brakuje pieniędzy. Serwuje nam się słupki i rubryki zapisane rzędami cyfr mających świadczyć o rentowności tego, czy innego szpitala. Wydaje się jednak, że w natłoku liczb zapomina się często, czemu szpital ma służyć.
- Jednocześnie zapewniam, że personel Szpitala Powiatowego w Opocznie, to doświadczona kadra specjalistów bardzo dobrze przygotowana do pełnienia swoich funkcji. Dzięki temu z dużą odpowiedzialnością realizujemy główne cele jakie stoją przed naszą placówką tj. z wielką starannością podejmujemy działania na rzecz ratowania życia i poprawy zdrowia mieszkańców powiatu opoczyńskiego i okolic. Naszym wspólnym celem jest ciągła poprawa i doskonalenie jakości udzielanych świadczeń medycznych.
- napisał w swoim oświadczeniu z ubiegłego tygodnia dyrektor Szpitala Powiatowego w Opocznie
Jerzy Filipecki. Stwierdzenia te są dosyć oczywiste i trudno uwierzyć, by dyrektor opoczyńskiej placówki pisał je bez przekonania. Pytanie, jakie się więc nasuwa jest dosyć oczywiste. Brzmi ono: na ile odczucia dyrektora zbieżne są z odczuciami pacjentów?
Jakiś czas temu miałem okazję przeczytać na facebookowym profilu pewnej znanej w Opocznie osoby relację z jej wizyty, z chorym dzieckiem. Dosyć emocjonalna w treści, jednak trudno (biorąc pod uwagę zawód wykonywany przez tę osobę) uznać za rozmijającą się z prawdą.
Podobnie jest w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie szpital powiatowy, kilka lat temu, na bazie programu ówczesnej minister zdrowia, Ewy Kopacz, przekształcono w spółkę prawa handlowego. Ponad setka pielęgniarek straciła pracę (o ile się nie mylę 180), a lekarzom umowy zamieniono na formułę cywilnoprawną, czyli na kontrakty. Dzięki temu uzyskano efekt wzrostu płac dużej grupy lekarzy i utrzymanie kosztów funkcjonowania na podobnym, jak przed przekształceniem poziomie.
Przez kolejne lata pokazywano tomaszowskim radnym i opinii publicznej wyniki finansowe i cieszono się, że szpital wypracowuje jakieś prawdziwe bądź domniemane zyski.
Tylko w kuluarach (i do tego szeptem) mówiono o tym, że szpital nie leczy a pacjenci czują się natychmiast zdrowsi po tym... jak dowiedzą się, że zostają skierowani do Łodzi. Bo Łódź to przecież Łódź a w powiatowym szpitalu, w którym mówi się tylko o oszczędnościach i pieniądzach, zwyczajnie strach się jest leczyć.
Podsumowując, kolejne reformy służby zdrowia przebiegają w gruncie rzeczy podobnie. W centrum uwagi nie ma pacjenta, są natomiast interesy różnych grup i to nie zawsze bezpośrednio związanych z leczeniem ludzi.
Napisz komentarz
Komentarze