Zdarzały się niegrzeczne odpowiedzi prezydentów w stosunku do radnych i ostre ataki radnych na prezydentów, ale nie przypominam sobie, by ktoś próbował ordynarnie ucinać dyskusję zanim się ona zaczęła, lub pouczać i strofować mieszkańca miasta, który przyszedł na obrady aby zabrać głos we własnej sprawie. Najwyraźniej mamy tu do czynienia z samorządową odmianą prawa Kopernika, znanego też jako prawo Greshama. Prawdziwie żenujący spektakl a to przecież dopiero początek kadencji. Można obawiać się, że wraz jej upływem poziom zadufania tzw. samorządowców będzie rósł.
Przypomnijmy, że temat sprzedaży "Arkad" pojawił się pod koniec poprzedniej kadencji, kiedy to do Urzędu Miasta trafił wniosek o sprzedaż nieruchomości w trybie bezprzetargowym. Dyskusja, jaka się toczyła miała dosyć szeroki charakter, wykraczający poza samą treść uchwały.
Nikt jednak nie odmawiał radnym prawa głosu. Każdy miał możliwość wypowiedzieć swój pogląd i przedstawić swoje stanowisko w sprawie uchwały. Część wypowiedzi faktycznie odbiegała od meritum ale nikt radnym nie próbował kneblować ust. Jeśli ktoś uważał, że na jego sposób głosowania ma wypływ osoba dzierżawcy a dokładniej ujmując prowadzona przez niego działalność, to miał możliwość własną argumentację przytoczyć. Ostatecznie uchwała nie została przyjęta. I temat na kilka miesięcy został zamknięty.
Szerzej na ten temat w poniższym artykule
Temat powrócił niczym bumerang pod koniec ubiegłego roku. Powody były dwa: pierwszy to kolejny wniosek dzierzawcy, tym razem dotyczący wykupu, drugi to wygasający termin, na jaki dzierżawa została zawarta. Nowy prezydent chciał dać sobie czas, na podjęcie decyzji o dalszym losie Arkad, zaproponował przedłużenie terminu dzierżawy o kolejne trzy miesiące, który to termin wydłuż następnie do połowy 2015 roku. Mariusz Sobański na taką propozycję się nie zgodził i zamknął z nowym rokiem prowadzony przez siebie lokal. O powodach swojej decyzji mówił podczas środowej sesji.
Osobiście nie mam wątpliwości, że sprzedaż publicznego majątku w formule przetargu ograniczonego, preferującego tylko jeden podmiot, nie powinna mieć miejsca. To praktyka, która tworzy zły obyczaj i jest wytyczaniem ścieżek, prowadzących przez "zacienione części", porośniętego chwastami parku. Nie chodzi tu o osobę Mariusza Sobańskiego, ale o zasadę generalną, od której nie powinno czynić się wyjątków.
Szczegóły pod poniższym linkiem
Decyzja prezydenta wywołała ożywione reakcje medialne, które skutkowały konferencją prasową, na której Marcin Witko, zaprezentował swoje stanowisko, dotyczące sprzedaży dawnych jatek miejskich.
Prezydent mówił nie tylko o swoich motywacjach ale również o historycznych zaszłościach. Przytaczał niskie stawki czynszu i preferencyjne warunki najmu, z jakich korzystał dotychczasowy dzierżawca. Dokładnie to samo powtórzył w czasie środowej sesji.
Relacja z konferencji w formie tekstowej oraz video
Projekt uchwały omówiła naczelnik Lucyna Pietrzyk, przedstawiając raz jeszcze wnioski złożone do Urzędu Miasta, dotyczące możliwości wykupu budynku wraz z prawem użytkowania wieczystego gruntu (za przysłowiową złotówkę), na którym jest posadowiony. Uchwałę przygotowano w wersji dwuwariantowej zakładającej zgodę, lub brak zgody na sprzedaż. Naczelnik podkreślała, że forma użytkowania wieczystego, zaproponowana przez najemcę nie ma uzasadnienia prawnego i ekonomicznego. Właściwie do tego momentu trudno cokolwiek zarzucić obradom Rady Miejskiej. Rutynowa procedura, znana wszystkim od lat.
Kolejnym więc etapem procedowania było przedstawienie opinii komisji problemowych w sprawie zaprezentowanej uchwały. Okazało się, że jeszcze nie wszyscy radni zapoznali się z procedurami i mylili opinię komisji (która nie jest dla nikogo wiążąca) z arbitralnym wyrażeniem zgody na jakąś czynność, którą może podjąć samorząd.
Radny Cezary Krawczyk, próbując rozpocząć dyskusję zwrócił uwagę, na informację przezkazaną przez panią Lucynę Pietrzyk, mowiącą, że Galeria Arkady ma zostać ponownie wydzierżawiona. Pytanie szybko uciął przewodniczący Krzysztof Kuchta, stwierdzając, że pytania radnych mogą dotyczyć tylko proponowanej sprzedaży nieruchomości. Krawczyk nie zdążył nawet dokonczyć wypowiadanego zdania. Zachowanie przewodniczącego z demokratycznymi procedurami nie ma nic wspólnego, przypomina raczej działanie reżimowego funcjonariusza partyjnego rodem z PRL-u. Pomijam już nawet fakt, że osiągnięcia Krzystofa Kuchty w porównaniu z doświadczeniem samorządowym i wiedzą Cezarego Krawczyka, znajdują się na niemalże zerowym poziomie, tak jak jego styl i poziom wysławiania się.
- Odpowiedź na to pytanie, rzutowałaby na sposób mojego głosowania - odpowiedział miękko Krawczyk, dochodząc najwyraźniej do wniosku, że "nie warto kopać się z koniem".
Niejednokrootnie na łamach portalu zwracałem uwagę na podobne praktyki, stosowane w Radzie Powiatu Tomaszowskiego, gdzie co jakiś czas znajdował się jakiś nadgorliwy wazeliniarz, który potrafił zgłosić wniosek o zamknięcie dyskusji, kiedy przybierała ona kształt niewygodny dla ówczesnego Starosty i kierowanego przez niego Zarządu. W ten sposób posiedzena demokratycznych organów władzy przemieniają się w partyjne egzektutywy, znane weterenom PZPR.
Przyytomnością umysłu wykazał sie w tym miejscu Tomasz Zdonek, który zwrócił delikatnie uwagę przewodniczącemu Kuchcie. Inną sprawą jest, czy jego uwaga dotarła do świadomości przewodniczącego, którego dalsze dzialania pozwalają w to wątpić. Kuchta oczywiście i Zdonkowi przerwał wypowiedź w pół zdania.
- Czy po wysłuchania pana Sobańskiego, my będziemy mogli jeszcze zabrać głos - pytał mimo wszystko nieśmiało Zdonek. Na tę chwile dyskusja radnych została więc (co jeszcze raz podkreślę, jest dużą zasługą przewodniczącego Kuchty) została zakończona a do mównicy podszedł Mariusz Sobański. Kuchta przestrzegl jednak dzierżawcę Arkad, że w przypadku, gdy arbitralnie zdarzy mu się uznać, że wystąpienie nie dotyczy tematu, przerwie mu wypowiedź i odbierze głos.
- Jestem właścicielem, twórcą marki "Galeria Arkady". Miejsca - symbolu kultury w tym mieście. Nawet w najczarniejszych snach nie sądziłem, że coś takiego może mi się przydarzyć. Mnie i mojej rodzinie. Że w taki nieuzasadniony sposób, spróbuje się usunąć nas z miejsca, które stworzyliśmy i które przez 20 lat służyło społeczeństwu Tomaszowa. Bez słowa dziękuję, przepraszam, wbrew wszelkim zasadom pomawia się nas i przypisuje ukryte intencje.
- mówił Sobański, podkreślając, że przetrwał 5 kadencji tomaszowskiego samorządu ale dopiero teraz spotyka się z wyjątkową bezdusznością i obojetnoscią. Dzierżawca raz jeszcze przypomniał swoją historię funkkcjonowania lokalu, a także fakt, że został on przez niego dwukrotnie odbudowany i ocalony od całkowitego zniszczemia. Dodawał, że miasto w przypadku tego rodzaju miejsc czerpie zyski nie tylko z czynszu ale również zyskuje na prestiżu i wizerunku miasta przyjaznego kulturze.
- Podkreślam, że nie opuszczam Arkad dobrowolnie, że zostałem do tego zmuszony decyzją urzędniczą a właściwie jej brakiem. Jestem zainteresowany dalszym prowadzennim działalności na dotychczasowych warunkach
Po raz kolejny głos zabrał Tomasz Zdonek, który raz jeszcze próbował nawiązać do roli społeczne i kulturalnej, jaką pełnia aktualnie Galeria Arkady, podkreślając konieczność osiągnięcia kompromisu.
Całkowicie pozbawione sensu i nie zrozumiałe bylo natomiast wystąpienia Zofii Szymańskie w imieniu klubu radnych PiS. Radna poczuła się obrażona słowami Mariusza Sobańskiego, dotyczącymi obojętności i bezduszności. Najwyraźniej radna kompletnie nie zrozumiała słów wypowiadanych przez dzierżawcę Arkad. Pogroziła palcem i podsumowała, że powinien ponosić odpowiedzialność za wypowiadane słowa.
Słuchając radnej Szymańskiej przypomniało mi się, jak w czasach słusznie minionych pewna pani prezes jednej z tomaszowskich spółdzielni w odpowiedzi na prośby o podwyżkę odesłała swoje pracownice, by poszły zarabiać pod latarniami (historia autentycznie autentyczna). Przepraszam za zestawienie, ale to porównanie nasunęło mi się samo i jest dosyć adekwatne, bo pokazuje stosunek, który można też wyrazić słowami "ja tu k... rządzę".
Powiem też, że Mariusza Sobańskiego znam od ponad 30 lat. W tym czasie zdarzało się, że różniliśmy się opiniami w różnych sprawach, rozmawialiśmy niemal o wszystkim o czym było można rozmiawiać, raz to ja mialem rację innym razm mogłem jej nie mieć, ale nigdy w tym czasie nie spotkałem się z sytuacją, by mój imiennik kogokolwiek próbował obrazić czy to swoim zachowaniem, czy też słowami.
Obraźliwe natomiast w moim odczuciu było zachowanie pani radnej Szymańskiej, tym bardziej, że obiekt jej ataku jest w wieku, w którym spokojnie mógły być radnej ojcem i od którego pani radna niejednego mogłaby się nauczyć i to nie tylko w sferze savoir vivre oraz kultury. Co zresztą udowodnił kilkanascie minut później wchodząc raz jeszcze na mównicę i przepraszając wszystkich, którzy jego poprzednim wystąpieniem mogli poczuć się urażeni.
Marcin Witko raz jeszcze przedstawił własne stanowisko w sprawie sprzedaży Arkad. Szczegółowo omówiliśmy je w innym artykule:
Trzeba przyznać, że tym razem przewodniczący Kuchta nie przerywał, mimo, że i wystąpienie Marcina Witko również nie dotyczyło bezpośrednio samej treści uchwały a miało również charakter historyczny. Prezydent nie zgodził się natomiast z argumentem, że Sobanskich chce się usunąć z dzierżawionego przez nich obiektu.
Prezydentowi raz jeszcze odpowiedział Mariusz Sobański. - Odbudowa przez nas Arkad była naszym wkładem w rewitalizację Placu Kościuszki. Nie jestem chory na posiadanie Galerii, Dla mnie jest ona także perełką i dlatego o nią dbam. Zarzucanie mi, że chcę robić biznes na galerii kosztem miasta jest nie w porządku.
Napisz komentarz
Komentarze