Nie tak dawno temu opublikowałem na łamach portalu felieton poświęcony jednemu z kandydatów na prezydenta Tomaszowa. Jegomość uwierzył, że jest pomazańcem bożym i twierdzi, że jest tylko jeden zapominając, że poza nim są też inni królowie. Typek szczerzy się do mnie każdego dnia z reklamy, przesłaniając kompletacyjną szarość największej na Placu Kościuszki kamienicy, która chyba nigdy nie doczeka się remontu.
Wspomniany na wstępie kolega miał jednak na myśli kogoś całkowicie innego. Mówił o chyba najstarszym, bo liczącym ponad 60 wiosen pretendencie do tronu. - Król jest stary chciałaby się zakrzyczeć! Tylko co to za król. Chodzi oczywiście o Jerzego Adamskiego, który prezydentem Tomaszowa już był. Tyle, że miało się wrażenie jakby Tomaszów mało go interesował, bo funkcję tę pełnił równocześnie z funkcją senatora, więc w mieście bywał tylko wtedy, kiedy Senat nie obradował.
Muszę przyznać, że Tomaszów jest miastem, które do końca życia nie przestanie mnie zadziwiać. Pomysły, jakie rodzą się w niektórych głowach można tylko wytłumaczyć zmianami genetycznymi, wywołanymi wysokim stężeniem siarczku w atmosferze i organizmach.
- SLD w Tomaszowie całkiem już rozum postradało – komentował mój kolega z postoju, który do dzisiaj legitymację PZPR nosi z czułością przy samym sercu. - Ta partia to już kompletny trup, skoro jej członkowie wymyślili sobie takiego kandydata jak Jerzy Adamski. To ja już wolę Marcina Witko, bo chociaż fajnym samochodem jeździ.
Stwierdziłem, że może jednak przesadza. Chłop z doświadczeniem. Dwanaście lat zasiadał w senackich ławach, więc wie jak polityczne klocki układać w sposób, by się nie poprzewracały.
- Co ty wygadujesz – odparował mi rozmówca. - Jedyne co pamiętam z jego senatorowania, to fakt, że narobił całemu miastu wstydu, kiedy jako jeden z dwóch senatorów nie zagłosował za uchwałą upamiętniającą rocznicę popełnienia Zbrodni Katyńskiej.
No ten argument mnie faktycznie przekonał. Jerzy Adamski, były ślusarz z Wistomu, działacz PZPR, faktycznie się tutaj nie popisał. Najwyraźniej facet nie znał historii, bo kto miał go jej w komunie nauczyć. Przecież jego partyjni koledzy do dzisiaj opowiadają, że żołnierze wyklęci to pospolici bandyci, którzy zajmowali się tylko rabowaniem i mordowaniem szlachetnych wprowadzaczy sowieckiego reżimu. A niejaki towarzysz Joński (mający w Tomaszowie swoje biuro) nawet nie wiedział kiedy miało miejsce Powstanie Warszawskie.
- Pal sześć historię – dodaje mój znajomy. - Ale ta jego prezydentura też się nie najlepiej skończyła. Jakieś dziwne rzeczy tam się działy. Był i Sąd i wyrok i grzywna i zawieszenie. Trzeba było miastu zwrócić 200 tysięcy złotych. A teraz SLD chce nas przekonać, że było wszystko fajnie i że czeka nas świetlana przyszłość pod przywództwem lidera emerytów lewicy. To nie wstyd?
Wstyd a jakże. Ale dla mnie (w odróżnieniu od mojego kolegi z rozrzewnieniem wspominającego wczasy w zatęchłych ośrodkach wypoczynkowych PRL i bony na samochody marki Fiat 126p) zawsze lewica kojarzyła się przede wszystkim z lewizną i stadem bezproduktywnych „działaczy”, na pensje których wszyscy inni musieli w pocie czoła zasuwać.
Napisz komentarz
Komentarze