Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 08:51
Reklama
Reklama

Epilog sopocki - (88)

Tym felietonem na portalu „Nasz Tomaszów” chciałbym zakończyć swoje cykliczne pisarstwo w postaci cyklu artykułów "Subiektywna Historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim". Może powrócę na łamy portalu w innej formule, o innej, tematycznej konstrukcji artykułów. Ale dziś na ten temat nie chciałbym się wypowiadać. Na początku lipca na moją pocztę mailową wpłynęło od Marcina Jacobsona z Sopotu zaproszenie na jazzową imprezę z programem o niżej wymienionej treści:
Kliknij aby odtworzyć
Drogi użytkowniku! Wykryliśmy, że korzystasz z programu blokującego reklamy w przeglądarce (AdBlock lub inny). Dzięki reklamom oglądasz nasz serwis za darmo. Prosimy, wyłącz ten program i odśwież stronę.

 

XVII Molo Jazz Festiwal Sopot 2014
1 sierpnia – piątek   18:00 – Muszla Koncertowa – Molo
SIERGIEJ WOWKOTRUB
GYPSY SWING QUARTET  (UA/PL)
POLISH POLKA JAZZ ORCHESTRA  (PL)
PETER BEETS TRIO  (NL)
22:00 – Klub Scena, ul. Mamuszki 2 - JAM SESSION

2 sierpnia – sobota    17:00 – ulica Bohaterów Monte Cassino

POCHOD NOWOORLEAŃSKI

17:30 – Muszla Koncertowa – Molo

DETKO BAND  (PL)

DOMINIK BUKOWSKI QUARTET  (PL)

GRZEGORZ NAGÓRSKI  (PL)

JAN KONOP BIG BAND  (PL)

22:00 – Klub Scena, ul. Mamuszki 2 JAM SESSION


3 sierpnia – niedziela  17:30 – Muszla Koncertowa – Molo

RIVERBOAT RAMBLERS  (RU/PL)

& Dave Burman  (GB)

BERNARD MASELI TRIO  (PL)

JAN PTASZYN WRÓBLEWSKI QUARTET  (PL)

INNER OUT  (PL)

22:00 – Ogródek Let’s Art Cafe - Molo  JAM SESSION

 

oraz CODZIENNIE - 12:00 – 24:00 – Ogródek Let’s Art Cafe - Molo 

WYSTAWA OKŁADEK MARKA KAREWICZA

16:00 – 22:00 – Molo – Główna Aleja KIERMASZ PŁYT JAZZOWYCH

organizator:

Kąpielisko Morskie Sopot

sponsorzy:

Związek Artystów Wykonawców STOAR, Bank Zachodni WBK – Grupa Santander

współpraca:

Stowarzyszenie Muzyków Jazzowych, Stowarzyszenie For Baltic, Let’s Art Cafe – Sopot, Klub Scena - Sopot 
 

Od chwili otrzymania w/w zaproszenia, kiedy zapoznałem się z programem jazzowych koncertów, imprez okolicznościowych oraz wymienionych wykonawców muzycznych przedsięwzięć, moją głowę absorbowała nieustępliwa myśl „muszę za wszelką cenę być w pierwszy weekend sierpnia w Sopocie”. Pomimo poniesionych sporych kosztów, jak na moją kieszeń, związanych z czerwcową wyprawę do Szkocji, poszukiwałem na wyjazd do Trójmiasta nowych środków pieniężnych. W międzyczasie na moją komórkę zadzwoniła Maryla Michowska ze Sztumu k/Malborka, uczestniczka  wielu imprez organizowanych przez Fundację Sopockie Korzenie, w czerwcu była w naszym mieście na spotkaniu z Markiem Karewiczem w Miejskiej Bibliotece Publicznej przy Placu Kościuszki 18, zaprzyjaźniając się z naszą, tomaszowską grupą uczestniczącą w Trójmiejskich, muzycznych eskapadach, zwróciła się do mnie: - Antek czy przyjeżdżasz do Sopotu  na jazzowy festiwal? Załatwiłam, rezerwując bardzo tanie, jak na tą porę roku, noclegi (70 zł łóżko) w Domu Studenckim nr. 7 przy ul. Armii Krajowej, w samym centrum Sopotu. Powiadomiłam telefonicznie wszystkich „naszych”. Potwierdzili swój przyjazd. Przyznam, że informacja od Maryli podbudowała moją próżność i chęć bycia za wszelką cenę na sopockim Molo w weekend sierpniowy.

 

* * *

Kim jest Marcin Jacobson? Marcin Jacobson to wielki fan, organizator i animator jazzu. W 2008 roku wraz z Wojtkiem Korzeniewskim i Wiesławem Śliwińskim, współtworzył  Fundację Sopockie Korzenie, zostając jej wiceprezesem. Dzisiaj tworzy i pracuje na własny rachunek. Jest pomysłodawcą, animatorem i reżyserem XVII Molo Jazz Festiwal a zarazem jest to jego zorganizowane, pierwsze, firmujące własnym nazwiskiem spotkanie w tym cyklu.


W 1970 roku zadebiutował jako prezenter (DJ) w pierwszej polskiej dyskotece Musicorama w Sopocie. Kierownik Akcji Lato (Gdańsk 1977), programu promującego młode polskie zespoły rockowe. Współtwórca muzycznego ruchu - Muzyka Młodej Generacji (1978). Współorganizator festiwali Pomorska Jesień Jazzowa i Jazz Jantar, Międzynarodowych Konfrontacji Muzycznych  - Pop Session w Sopocie (1978-81) i Festiwalu w Jarocinie (1980). Dyrektor programowy festiwalu w Jarocinie (1987). Dyrektor, a następnie redaktor naczelny Radia BIELSKO w Bielsku-Białej (1996-98). Prezes oraz A&R Sceny FM w Krakowie (1998-2001). Współorganizator koncertów m.in. Tiny Turner, Jana Garbarka, Joe Zawinula, Paco De Lucii, Davida Murraya, Tilla Broennera, Petera Beetsa i Candy Dulfera, a także Festiwali Piosenki w Sopocie (1989-91), Opolu (1988) oraz Bielskiej Zadymki Jazzowej (2002-04).

 

W charakterze konferansjera prowadził wiele koncertów jazzowych (Jazz nad Odrą, Jazz Jantar, Pomorska Jesień Jazzowa) i rockowych (Pop Session, John Mayall, Suzi Quatro). Publikował teksty o muzyce w periodykach: Jazz, Jazz Forum, Magazyn Muzyczny, Warsaw Voice, Tygodnik Kulturalny, Czas, Scena, Machina. We współpracy z Metal Mind Productions, zapoczątkował serię wydawniczą wykonawców, którzy w latach 80-tych nie doczekali się wydania płyt - Cytrus, Ogród Wyobraźni, Art Rock, Mietek Blues Band, Immanuel. Doprowadził również do wydania reedycji wszystkich nagrań grup Krzak i TSA.

Współpracował m.in. z zespołami TSA, Krzak, SBB, Akurat, Psio Crew. Współtwórca sukcesu m.in. grupy Dżem i Martyny Jakubowicz. Obecnie prowadzi agencję koncertową, jest managerem m.in. pianisty jazzowego Sławka Jaskułki i legendarnej formacji String Connection. Napisał sporo publikacji, tekstów, artykułów a ostatnie jego dzieło to książka Karewicz Big Beat z zapisaną narracją o polskim big beacie, opowiedzianą przez mistrza fotografii.

 

Jest współorganizatorem i byłym graczem Bielskiej Ligi Koszykówki (druga co do wielkości liga amatorska koszykówki w Polsce). Jest też mężem, ojcem czwórki dzieci oraz dziadkiem czwórki wnucząt.

 

* * *

Już od wczesnych, porannych godzin w niesamowicie upalny czwartek 30 lipca, spakowany, siedząc na walizkach, z niecierpliwością oczekiwałem wieczoru, w przysłowiowo tak zwanych blokach startowych, by busem dostać się do pobliskiego Piotrkowa Trybunalskiego. Bo tu z dworca PKP o godzinie 22.37 miałem bezpośredni pociąg do Sopotu. Dotychczasowe Molo Jazz Festiwale odbywały się w jeden lub dwa dni, zawsze w pierwszy weekend sierpnia. Po raz pierwszy w historii ten festiwal będzie trwał trzy dni, a rozpocznie go nowość w programie (pomysł pana Jacobsona) - dzień jazzu tanecznego. Choć podróż miałem koszmarną, cała noc przestana w korytarzu wagonu, to radość jaka ogarnęła mnie stojącego o 6.00 rano na peronie sopockiego dworca, była ogromna.

 

 

Sopot. Piątek 1 sierpnia 2014


O 6.30 znalazłem się w recepcji Domu Studenckiego nr. 7 przy ulicy Armii Krajowej. Hotelowa doba zaczyna się, jak w większości hotelach w Polsce, o godzinie 12.00. Do hotelu dotarłem o tej porze dnia świadomie, by sprawdzić rezerwację i zostawić bagaże. Po ich pozbyciu się natychmiast ruszyłem w kierunku morza. Już o 6.50 znalazłem się na głównej ulicy miasta, Bohaterów Monte Cassino. Ulica rozrywki, która stała się synonimem turystycznym wczasowiczów, przechodniów i wszystkich, nie tylko tych z Trójmiasta, mieszkańców Polski, wyglądała niczym filmowy krajobraz po bitwie.

 

Ulica dziesiątków, po lewej i prawej stronie, tanecznych lokali, ogródków piwnych, ulicznych grajków, całonocnej rozrywki. Bezpośrednio prowadząca na sopockie Molo (miejsce spacerów, sportowych zmagań, koncertów muzycznych) i nadmorskie plaże. Gdy znalazłem się na wysokości kościoła garnizonowego św. Jerzego i byłej restauracji Złoty Ul, ujrzałem wielu ludzi, maszyn ze służb porządkowych miasta, pracowników kawiarń, restauracji jak zmagali się z usuwaniem stosów śmieci, puszek, plastikowych opakowań, szklanych stłuczek, podlewaniem wodą klombów, nawierzchni ulicy, trawników, czyli nie jak w piosence Beatlesów Noc po ciężkim dniu (A Hard Day’s Night) lecz parafrazując ten tytuł, Dzień po ciężkiej nocy.

 

 

 

Na niektórych ławkach, ławeczkach, murkach siedzieli w objęciach i uściskach młodzi kochankowie, tudzież niedopici, roznegliżowani młodzieńcy prawie wszyscy oblani atramentem. Zachowywali się bardzo głośno i agresywnie. Obawiałem się z ich strony nieprzewidzianej zaczepki, nieco przyspieszyłem by szybko znaleźć się w małej kafejce tuż przy Molo, gdzie pracownicy lokalu czynili tak jak wszyscy, codzienne poranne porządki, usuwając stłuczki i inne zanieczyszczenia.

 

Usiadłem na zewnątrz kafejki, i choć  jeszcze była nieczynna, poprosiłem jedną z dziewczyn krzątających się wokół lokalu, o kawę i dużą (2 litry) Muszyniankę. Nie odmówiła, podała do stolika. Dochodziła 8.00, temperatura już sięgała + 25 stopni C, nie odczuwałem od morza żadnego powiewu. Dopiero teraz poczułem zmęczenie i senność po nieprzespanej w podróży nocy. Mocna, duża kawa, bardzo szybko postawiła mnie na nogi a przemieszczające się na morskie piaski, skromnie, kuso odziane, piękne dziewczyny nie pozwoliły mi zasnąć.

 

Popijając z plastikowej butelki Muszyniankę coraz bardziej wytężałem wzrok na przemieszczające się na plażę półnagie, zgrabne, żywe śliczności. Wykonałem kilka telefonów do przyjaciół, którzy mieli dotrzeć do Domu Studenta. Krzysiek i Ewa Jochanowie jechali z Łodzi autobusem PKS, mieli planowo dotrzeć do Sopotu na godzinę 16.00, Henia Erez z Tadeuszem jechali koleją od Puław, Maryla Michowska, jej koleżanka Henia Laskowska i Iwona Thierry jechały ze Sztumu własnym samochodem, Marek Karewicz z Wiesiem Śliwińskim jadąc PKP od Warszawy mieli dotrzeć na 15.00 (choć zamieszkali w innym hotelu), natomiast Maryla Tejchman dojechać miała na 15.00 w sobotę 2 sierpnia. Wymieniłem wszystkich „naszych”, którzy mieli reprezentować tak zwaną grupę tomaszowską. Czas szybko i pięknie mi zleciał, nim się zorientowałem dochodziła już godzina 11.30.

 

Kwadrans po 12.00 znalazłem się w swoim pokoju, zanim rozpakowałem bagaże rzuciłem się na studenckie wyro i natychmiast jak zabity zasnąłem. Około 15.30 obudził mnie telefon, to Wiesiek Śliwiński poinformował, że razem z Markiem czekają na nas, na tarasie piwnym przy muszli koncertowej Molo (na tyłach hotelu Sheraton), na której miało rozpocząć się o godzinie 18.00 XVII Molo Jazz Festiwal. Około 16.10 dotarli na bazę Jochanowie a w chwilę po nich dojechały Iwona Thierry, Maryla Michowska z Henią Laskowską. Kwadrans przed 17.00 dołączyliśmy do Marka i Wiesia by wspólnie uczestniczyć w sopockim, jazzowym wydarzeniu.

 

Nim rozpoczął się koncert - XVII Molo Jazz Festiwal – punktualnie o godzinie 17.00 wybiła godzina „W”, informująca wszystkich mieszkańców polskich miast i wsi, że 70 lat temu wybuchło w Warszawie Powstanie zwane Warszawskim. W całym mieście Sopot bardzo głośno „zawyła syrena” oznajmująca tę chwilę.

 

Wszyscy siedzący przy stolikach odrywając od ust butelkę czy kufel z piwem, natychmiast jak jeden mąż, wstali z miejsc przyjmując postawę zasadniczą. Zerknąłem kątem oka, wszyscy wokół sceny, muzycy na scenie przygotowujący się do występu, na plaży, na Sopockim Molo, przed hotelem Sheraton czy Grand Hotelem zatrzymali się przyjmując podobną postawę. Poczułem jak ciarki przeszły po moim ciele. Przez minutę byłem z powstańcami na barykadach. To piękna, wzruszająca chwila przypominająca mi, że jestem Polakiem.

 

 Jak przystało na głównego animatora dnia jazzu tanecznego, imprezę otworzył Marcin Jacobson a na scenie jako pierwszy wystąpił kwartet Siergieja Wowokotruba & Gypsy Swing. Po Marcinie mikrofon przejął Przemek Dyakowski (saksofonista jazzowy) i poprowadził imprezę do końca. W mistrzowskiej grze Siergieja (skrzypce) mocno wyczuwało się emocje cygańskiego swingu manouche połączone nutką rytmów wschodniosłowiańskich. Siergiej jest Ukraińcem od 20 lat mieszka w Polsce, wszyscy jego muzycy (Sebastian Ruciński - gitara, Tomasz Wójcik - gitara, Piotr Górka - kontrabas) to absolwenci  Akademii Muzycznej (Instytut Jazzu) w Katowicach. Wokół muszli koncertowej Molo i przyległych piwnych ogródkach zrobiło się tanecznie i swingowo. Przed sceną kilka wytrwałych par kołatało. Kwartet Siergieja Wowokotruba rozgrzał do białości, i tak już gorące, roznegliżowane ciała słuchaczy. Temperatura powietrza sięgało +28 stopni C.

 

Przez wszystkie dni trwania festiwalu jazzowego (piątek/niedziela) na spacerowym chodniku przed muszlą koncertową Molo, trwał kiermasz (w czterech drewnianych kioskach) związany z tematem JAZZ: sprzedaż festiwalowych towarów odbywała się w postaci podkoszulków, płyt (CD, DVD), literatury (biuletyny, albumy, książki), znaczków (gadżety), koszul i innych nie wymienionych bliżej akcesoriów. Dla zbieraczy muzycznych staroci był to istny raj na ziemi. Codziennie, przez okres trwania festiwalu, kioski oblegane były przez fanów jazzu i zbieraczy. Swoją działalność handlową prowadziły aż do zakończenia festiwalu, do niedzielnego późnego wieczoru.

 

Po kwartecie Wowkotruba konferansjer Dyakowski zapowiedział kolejny zespół Polish Polka Jazz Orchestra i na scenie ukazał się kwartet w składzie Emil Mikszt- klarnet, Tomasz Chyła- trąbka, Szymon Jabłoński –skrzypce, Michał Ciesielski – akordeon oraz Tomasz Kupczyński – wokal. Zrobiło się swojsko, skocznie, coś w stylu raz na ludowo. Żywiołowe, najsłynniejsze polskie polki, oberki, mazurki, kujawiaki wszystkich wprowadziły w muzyczną ekstazę. Na widowni rozlegały się rytmiczne oklaski, rozpoczęła się zabawa na całego. Na szczęście temperatura powietrza lekko spadła poniżej +20 stopni C, choć nadal panowała duchota. Na morzu żadnej falki. W międzyczasie dołączyli do nas z Kozienic, spóźnieni Hania Erez i jej partner Tadeusz.

Po godzinie ludowo jazzowej sekwencji Przemek Dyakowski zaprosił na scenę kolejny, ostatni tego wieczoru zespół Peter Beet’s Trio: Peter Beets – piano, Rodney Whitaker – kontrabas oraz Willie Jones III – perkusja. Ze sceny powiało prawdziwym, amerykańskim brzmieniem. Grali stare, dobre standardy jazzowe, w których dominowały kompozycje Oscara Petersona. Wirtuoz klawiszowego instrumentu, Peter Beets dał próbkę prawdziwego jazzu i w tak dobrym nastroju tuż przed 22.00 pan Dyakowski, żegnając publiczność pierwszego dnia festiwalu, zaprosił wszystkich na jazzowe jam session do Klubu SCENA. Lokal mieściL się na tyłach Grand Hotelu około 150 metrów za muszlą koncertową, idąc plażą w kierunku Gdyni.

 

Wszyscy przenieśliśmy się do SCENY gdzie do godziny 1.00 w nocy, przy zastawionych stolikach kuflami piwa, przekąskami, trwała jazzowa uczta, w której udział wzięło kilku muzyków wcześniej grających na muszli koncertowej Molo. Między innymi wirtuoz piana Peter Beets czy perkusista Willie Jones III, a co była dla mnie szczególnie piękne, to usłyszałem wreszcie na żywo grającego kilka, jazzowych standardów na saksofonie, konferansjera sopockiego spotkania Przemysława Dyakowskiego, przyjaciela Marka Karewicza. To Marek podczas jamu do mnie rzekł te słowa, - Antek, to dzięki Przemkowi ja żyję. Mieszkaliśmy w Zakopanem na Kalatówkach w jednym pokoju kiedy dopadł mnie ten potworny wylew. To on mnie odnalazł bezwładnie leżącego na łóżku. Uruchomił szybko, co było bardzo ważne w tym wypadku, służby pogotowia medycznego. Zostałem cudem wyrwany z „objęć kostuchy”, dzięki czemu dzisiaj możemy uczestniczyć razem w tym spektaklu jazzowym.

 

 

Około 1.30 przemieszczaliśmy się przez zatłoczony - głośny muzycznie przez wykonujących na przeróżnych instrumentach klasyczne utwory, uliczni grajkowie - sopocki deptak ulicy Bohaterów Monte Cassino. Również dobiegająca muzyka z tanecznych lokali z lewej i prawej strony deptaka tworzyła istną, zagłuszającą kakafonię dźwięków, przy której trudno było się porozumieć. Wśród panującego zgiełku ulicy, około 3.00 dotarliśmy na hotelową bazę i jeszcze długo na schodach studenckiego ośrodka, przy szczypcie alkoholu, piwa, skrupulatnie podsumowywaliśmy pierwszy, zakończony dzień sopockiego festiwalu. Przed godziną 4.00 rano, kiedy na dworze dobrze zaczęło świtać, rozeszliśmy się do swoich pokoi.

 

 

 

Sopot. Sobota 2 sierpnia 2014


W samo południe, około 12.00 niczym w filmie Freda Zinnemanna z 1952 roku, nasze kobiety przygotowały wspólne śniadanie, które to kulinarne produkty zabezpieczyły panie ze Sztumu, Maryla Michowska i Henia Laskowska oraz jak zwykle Jochanowie. A czegóż tu nie było? I kotlety mielone, schabowe, kapusta młoda zasmażana, piersi, udka i galantyna z kurczaka, suszona kiełbasa, kilka gatunków szynki, trzy rodzaje pieczywa, małosolne ogórki, grzybki w occie, kompot wiśniowy, domowy smalec czy świeże, słodkie bułeczki (jagodzianki). Na stole wszystkiego były duże ilości. Jak to się mówi – nie do przejedzenia.  Wspaniałe gatunki piwa, których marek nie sposób wymienić i oczywiście stała specjalność Ewy Jochan, cytrynówka zaprawiana cukrem brzozowym i wiele innych doskonałości, których nie jestem w stanie wymienić.

 

Na szczególne, jazzowe śniadanie przybyli wcześniej zaproszeni Marek Karewicz ze swoim, stałym opiekunem Wiesiem, tomaszowscy gdańszczanie Czarek Francke z żoną Henryką, dwóch dorosłych synów Maryli Michowskiej ze swoimi partnerkami oraz mieszkańcy DS-nr.7 tj małżeństwo Ewa i Krzysiek Jochan z Tomaszowa, Hania Erez z Tadeuszem z Kozienic, Iwona Thierry z Warszawy, Maryla Michowska, Henryka Laskowska ze Sztumu oraz moja skromna osoba. Wielkie żarcie niczym w filmowym dramacie Marco Ferrieri’ego z 1973 roku miało nas wzmocnić przed nowoorleańskim przemarszem ulicą Bohaterów Monte Cassino.

 

W trakcie śniadania dotarła do nas, spóźniona o jeden dzień Maryla Tejchman, tomaszowianka z Warszawy. Jej spóźnienie było spowodowane udziałem w stolicy w dniu 1 sierpnia w tradycyjnych pieśniach powstańczych na Placu Piłsudskiego z okazji 70 rocznicy Powstania Warszawskiego. Od niej w prezencie otrzymałem mały okolicznościowy znaczek (gadżet) - 70 Rocznica Powstania Warszawskiego.

 

To z Sopotu w 1956 roku powiał wiatr optymizmu i wolności. Wówczas lato w mieście było bardzo gorące nie tylko ze względu na panujące upały ale szczególnie na przybycie ponad 50 tysięcy fanów jazzu, muzyków, artystów, wczasowiczów i zwykłych obywateli siermiężnego PRL-u. W słynnym marszu ulicą Bohaterów Monte Cassino, nazwanym nowoorleańskim, z organizowanym przez Leopolda Tyrmanda i Franciszka Walickiego, jak to się mówi, nie było gdzie palca wsadzić. W żaden sposób nie da się porównać tych wydarzeń z przymusowym, pierwszomajowym pochodem. Nigdzie dotąd w państwach zza żelaznej kurtyny (demoludów) nie doszło do takiej demonstracji wolności.

 

Odpowiedzialnie mogę powiedzieć - młodzieżowej rewolucji obyczajowej, która wyniosła JAZZ z podziemia na salony. W pochodzie uczestniczył również, 18-letni wówczas, usiłujący grać na trąbce przyszły, wybitny artysta fotografik, Marek Karewicz. Wielki miłośnik i znawca jazzu. Kiedy Krzysztof Komeda i Jan Ptaszyn Wróblewski maszerujący w pochodzie nieśli trumnę z napisem „stare polskie przeboje” władza PRL-u i polityczny establishment mocno się wystraszyli. Miało to ogromne znaczenie na przyznanie Sopotowi pierwszego w Polsce Festiwalu Jazzowego, którą to imprezę współtworzyli Tyrmand, Kisielewski, Kosiński. Premiera tego historycznego wydarzenia miała miejsce w dniu 6 sierpnia (rocznica zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę) 1956 roku.

 

Kiedy w upalną sobotę przed godziną 17.00, stanęliśmy w ogromnym tłumie ludzi przy kościele garnizonowym św. Jerzego a po lewej już nieistniejąca, słynna restauracja Złoty Ul, wszyscy mieliśmy świadomość, że uczestniczymy w wielkim, historycznym wydarzeniu. Z dużą powagą sytuacji, nasza grupa znalazła się wśród wielu notabli miasta, muzyków, sporą liczbą osób, uczestników przemarszu tamtego lata 1956 i ludzi z Fundacji Sopockie Korzenie (prezes Wojtek Korzeniewski, Wiesław Śliwiński czy animator i reżyser XVII Molo Jazz Festiwal Sopot 2014, Marcin Jacobson).

 

Na platformie samochodu stali muzycy zespołu Detko Band, grając klasyczne, dixlandowe przeboje z epoki lat 40/50-tych minionego wieku. Gdy tylko ruszyliśmy w dół Bohaterów Monte Cassino w kierunku Mola, zespół Detko Band uraczał wszystkich maszerujących i zebranych wokół tłumów, zwykłych gapiów, najznakomitszymi, światowymi szlagierami jak When The Saints Go Marchin In, Shaine, Down By The Riverside czy Mack The Knife. Kolumnę samochodową prowadził pilot ze Straży Miejskiej, w drugim, odkrytym samochodzie jechał Przemek Dyakowski, za nim platforma z muzykami a tuż za platformą maszerujący tłum, w którym i ja się znalazłem, tworzący szczególny pochód.

 Wśród zatłoczonego montciaka, wiwatującego na cześć nowoorleańskiego przemarszu, doszliśmy do bijącej w górę potężnym wytryskiem wody - fontanny, gdzie po lewej jej stronie, patrząc na morze, znajduje się muszla koncertowa Molo, na którą to scenę dotarł zespół Detko Band i zgodnie z programem rozpoczął, przy wypełnionej po brzegi widowni, swój cudowny, muzycznie lekki, koncert nowoorleańskiego jazzu. Po prawej stronie fontanny w Letnim Ogródku Let’s Art Cafe zorganizowana była wystawa okładek płytowych (LP) Marka Karewicza. Równolegle z koncertem Detko Band odbyła się tu konferencja prasowa z udziałem Karewicza i Marcina Jacobsona. Marek, znany gawędziarz, jak zwykle uraczał słuchaczy swoimi anegdotami, aforyzmami z bogatego życia fotografa a Marcin Jacobson opowiedział genezę powstania książki Karewicz Big Beat, którą to pozycję, wraz z Karewicza This Is Jazz można była zakupić na kiermaszu płyt jazzowych. Szczęśliwcy, zakupując w/w tytuły, mogli na miejscu otrzymać wpisy od obu autorów.

 

 

Po zespole Detko Band, zapowiedziane przez Przemka Dykowskiego wystąpili kolejno:
Kwartet Dominika Bukowskiego - Zaprosiłem muzyków którym w 100% mogłem zaufać: Piotra Lemańczyka, z którym po tylu latach wspólnego grania i nagrywania łączy nas niewidzialna ,,tkanka muzyczna", Przemka Jarosza, którego usłyszałem na Jazz Camping Kalatówki od razu wiedziałem że potrzebuję takiego brzmienia w tym kwartecie; oraz Sri Hanuragę, wybitnego pianistę młodego pokolenia z Indonezji, z którym spotkałem się podczas nagrywania płyty Krystyny Stańko. Latem 2013 roku wyruszyliśmy na trasę koncertową po Polsce, zagraliśmy 10 koncertów, co bardzo pomogło w zgraniu zespołu, po czym weszliśmy do studia i nagraliśmy materiał. Premiera płyty w gdańskim Żaku to owoc tamtego spotkania” -  tak o zespole wypowiedział się jego lider grający na wibrafonie, Dominik Bukowski.

 

 

 

Grzegorz Nagórski - to jeden z najlepszych puzonistów jazzowych w Polsce, kompozytor, który ze swoim kwartetem dał tu, w Sopocie, cudowny koncert przy wypełnionej po brzegi widowni muszli koncertowej Molo. Karewicz, który przez wszystkie dni trwał w swoim wózku przy scenie Mola tak oto do mnie wyraził się o tym muzyku, - Antek musisz wiedzieć, że instrument na którym gra, puzon, jest wbrew pozorom, trudnym instrumentem. Osobiście Grzegorza uważam za najlepszego, gra pięknie jazzowe frazy. Zresztą niezły na puzonie jest tomaszowianin Marek Michalak. Zapewne wzoruje się na tym muzyku i chwała mu za to, w przyszłości może być wielki.

 

Jan Konop Big Band, który na zakończenie drugiego dnia festiwalu dał z zespołem Inner Out w składzie Michał Zienkowski – gitara, Michał Jan Ciesielski – sax tenor, Krzysztof Słomkowski – kontrabas, Sławek Koryzno – perkusja jakże inny, odbiegający od poprzednio występujących zespołów, styl jazzowy. Tak jak miało to miejsce wczoraj, na zakończenie muzycznego maratonu, konferansjer Przemek Dyakowski zaprosił wszystkich do odległego nieopodal Klubu SCENA, w którym tradycyjnie odbyło się jam session, z udziałem muzyków grających wcześniej na muszli koncertowej Molo. Ponownie muzyczna uczta trwała do godziny 1.30 i nasz powrót, muzycznie spełnionych na kwaterę, przez hałaśliwą, zatłoczoną do bólu polską młodzieżą, ulicą Bohaterów Monte Cassino, był koszmarny. Radośni i zmęczeni około 3.00 nad ranem poszliśmy spać.

 

Sopot. Niedziela 3 sierpnia 2014


Ostatni, niedzielny dzień sopockiego festiwalu zapowiadał się również atrakcyjnie co poprzednie. Zapewne jedną z atrakcji miał być zapowiedziany udział naszego mistrza saksofonu, wielkiego Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Około południa, z dużymi trudnościami ze wstawaniem zebraliśmy się na śniadaniu, które przygotowały nasze kobiety. Przybyli również Marek Karewicz z Wiesiem Śliwińskim. Nie dotarli tylko Franckowie z Gdańska. Kryptonim „śniadanie” to nie tylko sama konsumpcja ale również szczególne rozmowy o jazzie, rock’n’rollu, podsumowujące dyskusje z kończącego się weekendu, a co najpiękniejsze to jak zawsze przy tego typu spotkaniach wymiana dowcipów, anegdot, aforyzmów. Nie będę w tym felietonie opisywał zasłyszanych kawałów ale dwie anegdoty opowiem ze względu na ich oryginalność, inteligentną, zaskakującą pointą i dobrze opowiedziane przez Iwonę Thierry: Pierwszy – Rzecz działa się w PRL-u. Zawsze wyjeżdżający na zagraniczne delegacje nasi prominenci polityczni, sportowcy czy naukowcy mieli ograniczone diety w dolarach i wysłani na w/w formę pobytu w innym państwie, by godnie przeżyć ten okres, zmuszeni byli przemycać w celach handlowych różnego rodzaju towary, gadżety wykazujące braki w danym kraju. Tak też było gdy dwaj prezesi firm państwowych wyjechali służbowo do jednego z państw azjatyckich. Zabrali z sobą dwa jednakowe, kryształowe, (bardzo „chodliwe” w tym kraju) duże puchary ze złotymi tabliczkami na łańcuszku z napisem: „Koło Gospodyń Wiejskich w Brzanie Dolnej”. Za nim doszło do umówionej transakcji, prezesi wystawili je w swoim hotelowym pokoju, gdzie przyglądali się arcydziełu sztuki hutniczej szkła. Nagle jeden z pucharów rozerwał się jak granat na dziesiątki odłamków (na skutek naprężeń wewnętrznych co jest charakterystyczne dla tego typu wyrobów) pozostawiając w tym miejscu złotą tabliczkę na łańcuszku. W tym momencie jeden z prezesów zwraca się do drugiego, - „Jaka szkoda, że pański puchar się rozsypał”. – „A skąd pan wie, że to mój się rozsypał?”. – „Bo jak pan widzi, mój stoi!”.

 

Drugi dowcip – Prezes i wice prezes jednej z dużych firm mieli wspólną sekretarkę, która była panną i obaj mieli (o swoich kontaktach z sekretarką dobrze wiedzieli) z nią miłosne przygody. Sekretarka zaszła w ciążę. Kiedy zbliżało się „rozwiązanie”, prezes zwrócił się do swojego zastępcy, - „Panie kolego, by w naszym biurze nie było podejrzeń, które mogłoby wywołać skandal, zlecam panu wyjazd z naszą sekretarką, aż do porodu, do dobrej kliniki w Zakopanem, mam tam przyjaciela ordynatora. Proszę pana o wszystkim mnie informować telexem”. Po kilku dniach pobytu na „służbowej delegacji” wice prezes wysyła do swojego szefa informację, - „Szanowny Panie prezesie, nasza sekretarka dziś rano powiła bliźniaki, pragnę również pana poinformować, że moje zmarło”.

 

Około 16.00 opuściliśmy hotel udając się w kierunku Mola na ostatni dzień jazzowego festiwalu. Kiedy znaleźliśmy się na Bohaterów Monte Cassino to na już zatłoczonej ulicy trwało życie „artystyczne” skupiające wielu gapiów czy ludzi podziwiających kunszt wykonawców. Dwie młode śliczne dziewczyny (najprawdopodobniej uczennice szkoły muzycznej) cudownie grały na skrzypcach Czardasza Montiego, obok klarnecista wydmuchiwał hit Acker Bilka „Stranger On The Shore” a naprzeciw, po drugiej stronie deptaka akordeonista wygrywał francuskie walczyki. Nieco dalej idąc w kierunku morza, ogromne zbiegowisko, grupa młodych chłopaków wykonywała ekwilibrystyczne figury taneczne w break dance. Tuż obok tanecznego zbiegowiska młodzi gimnastycy grupowo wykonywali karkołomne, trudne technicznie ćwiczenia, przy których dłonie same składały się do oklasków. Dalej pożeracz ognia przerażał odwagą gapiów i przechodniów.

 

Ze względu na niesamowity upał zatrzymaliśmy się na chwilę, by ugasić pragnienie, na tarasie Błękitnego Pudla. Do nas siedzących, spijających chłodne płyny, doszedł i przywitał się z nami John Blues, lokalny miłośnik bluesa, jazzu (z stąd jego pseudonim), który słynie, nie tylko w Trójmieście, z grania ulicznego na harmonijce ustnej, amerykańskiego bluesa. Czyni to doskonale, profesjonalnie. Zagrał dla Marka mały koncert (trzy świetne utwory amerykańskiego południa). – Panie Marku jak tylko spotkam pana w Sopocie, zawsze z wdzięczności zagram najlepiej jak tylko potrafię. Po muzycznym recitalu Johna Bluesa udaliśmy się w kierunku morza. Tak oto doszliśmy na taras ogródka w pobliżu muszli koncertowej Molo, na której to scenie trwały przygotowania, próby do ostatnich sopockich, jazzowych zmagań.  

 

Jak w poprzednie dni festiwalu, tak w niedzielne spotkanie na scenie muszli Molo pojawił się Przemysław Dyakowski i zapowiedział zespoły kończące XVII Molo Jazz Festiwal. Kolejno wystąpili: Inner Out, Riverboat Ramblers & Dave Burman i Bernard Maseli Trio. Rozpoczęli mocnym akordem wprowadzając widownię w swingowo taneczną atmosferę. My tymczasem po raz pierwszy oglądaliśmy koncert z pewnego dystansu (około 60 m od sceny), bardziej  nastawiliśmy się na słuchanie jazzowych reminiscencji by siedząc przy piwie i innych napojach, rozmawiając, cieszyć się sobą, cieszyć się ze wspólnego spotkania. Pod scenę muszli oddelegowaliśmy tylko wózek z Markiem, bo jak twierdził mistrz fotografii, - Ja bez jazzu, jak ryba bez wody, nie mogę żyć. Nastawiliśmy się na ostatni punkt niedzielnego programu, na oczekiwany z niecierpliwością koncert kwartetu Jana Ptaszyna Wróblewskiego.

 

Kiedy mistrz Jan Ptaszyn pojawił się na scenie, wszyscy jak jeden mąż, znaleźliśmy się przy niej. Z widowni przywitały go głośne okrzyki, - Ptaszyn, Ptaszyn, Ptaszyn … i gromkie, gorące owacje, zupełnie jak 58 lat temu, podczas przemarszu nowoorleańskiego ulicą Bohaterów Monte Cassino.


Jan „Ptaszyn” Wróblewski – blisko 80-letni, wybitny polski muzyk jazzowy, kompozytor, aranżer i dyrygent, dziennikarz, krytyk muzyczny, dobry przyjaciel, człowiek kochający wszystkich ludzi. Nieprzeciętny intelekt, nie tylko muzyczny, cechuje jego osobę. Specjalność Jana Ptaszyna to gra na saksofonie tenorowym i barytonowym. Wróblewski założył kilku zespołów jazzowych angażując się w kilkanaście muzycznych projektów. Autor wielu programów jazzowych m.in. Trzy kwadranse jazzu. Członek Akademii Muzycznej Trójki. Uważany za jednego z największych popularyzatorów muzyki jazzowej w Polsce i na świecie. Komponował również muzykę filmową (m.in. do Pan Anatol szuka miliona, Niech żyje miłość) oraz popularne piosenki wykonywane przez Ewę Bem, Marylę Rodowicz, Andrzeja Zauchę, Łucję Prus i dla wielu innych wykonawców. Tworzył również koncerty symfoniczne. Nagrał kilkanaście albumów autorskich, brał udział w nagraniu kilkudziesięciu płyt innych zespołów, wykonawców.

 

Jak przystało na taką osobowość muzyczną, pan Jan nie zawiódł licznie zebranej publiczności, fanów jazzu. Swojemu zespołowi „dał pograć”. Każdy grający czy to na fortepianie, kontrabasie czy perkusji miał swoje wejścia, swoje pięć minut w każdym utworze. Wszystkie instrumentalne solówki, Jan Ptaszyn znaczącym skinieniem głowy, mimiką dawał znak muzycznego wejścia a sam niczym dyrygent wielkiej orkiestry, frontując ku muzykowi czytał jego improwizacyjną solówkę. Każde włączenie tenorowego saksofonu w wykonujący utwór, kwitowane było brawami a mistrz odwzajemniał się improwizacją godną wybitnej postaci w świecie jazzu. Koncert kwartetu Ptaszyna był jedynym podczas festiwalowych zmagań zespołów, w którym wykonawcy dwukrotnie bisowali. Owacje publiczności na stojąco, przez długi czas nie pozwoliły kłaniającym się muzykom zejść ze sceny. Pomógł im konferansjer Przemysław Dyakowski, który kończąc tegoroczne, trzydniowe, jazzowe zmagania zaprosił wszystkich na ostatnie jam session, do mieszczącego się obok fontanny, po jej drugiej stronie, Ogródka Let’s Art. Cafe, miejsce w którym trwała wystawa okładek płyt (LP) Marka Karewicza. Tu odbyły się ostatnie, jazzowe warsztaty muzyków występujących w niedzielnym koncercie ale bez osobistego udziału Jana Ptaszyna Wróblewskiego.

Około 1.00 w nocy po zakończonym jam session, nasza tomaszowska grupa udawała się do hotelu przez pustoszejący (koniec weekendu) główny, sopocki deptak przy Bohaterów Monte Cassino. Po drodze, szukając jeszcze tanecznej rozrywki, wstąpiliśmy do SPATiF-u, do Błękitnego Pudla (lokal baza Marka Karewicza) czy do Krzywego Domku. Nigdzie, z braku wolnych miejsc przy stolikach czy na parkiecie, w zatłoczonych lokalach nie zagrzaliśmy na dłużej miejsca. Postanowiliśmy pójść, uprzednio dokonując tak zwany zakup właściwy, na swoją bazę noclegową, gdzie na schodkach akademika, do godziny 4.00 rano zrobiliśmy swojską, huczną zieloną noc, o której nie sposób pisać w tym felietonie. Jako pierwszy przybyły w piątek na noclegową bazę, pierwszy poszedłem do łóżka przerywając szaloną, zieloną noc, również jako pierwszy opuściłem budynek Domu Studenta nr.7. Bo już o 8.45 udałem się na dworzec PKP, kiedy wszyscy jeszcze spali. Pociąg do Piotrkowa Tryb. odjeżdżał o 9.40. O tej godzinie pożegnałem się z przyjaznym mi Sopotem, z dręczącą mnie myślą, - Kiedy ponownie będzie mi dane znaleźć się na podobnej imprezie? W przeciwieństwie do koszmarnej jazdy na Wybrzeże, powrotna droga do domu była komfortowa. Do samego Piotrkowa w przedziale znajdowały się tylko trzy osoby, ja i dwoje nastolatków (chłopak i dziewczyna) wracający z wakacyjnych wojaży. Podczas jazdy miałem czas na przemyślenia, na retrospektywny przegląd sopockich wydarzeń, o których jeszcze długo będę rozpamiętywał.

 

 

 

Epilogiem sopockim kończę swoją, pisarską przygodą na portalu „nasz tomaszow”, retrospektywną zabawę, przypominając wszystkim pokoleniom o najpiękniejszych (lata 50/60) dekadach XX wieku które dzięki przenikającemu zza żelaznej kurtyny do Polski, do mojego miasta egzotycznego, stylu muzycznego, zwanym - Rock’n’Roll.

 

Styl, który raz na zawsze zmienił świat w jakim przyszło mi żyć, który w sposób ewolucyjny zwalczył wszystkie totalitaryzmy (amerykański rasizm, komunizm, faszyzm czy szowinistyczny nazizm), który zaraził mnie i moje pokolenie osobistą wolnością, trwającą do dzisiaj. Chciałem także nowym pokoleniom przedstawić tamtą, bardzo ważną epokę, która współtworzyła dzisiejszy świat. Bez niej nie byłoby współczesności.

 

Jeśli patrzysz z przymrużeniem oka na historyczną epokę swoich ojców, dziadków – to zamiast gwizdać - przeczytaj, wysłuchaj. Zakończę swoją Subiektywną Historię Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim, przepiękną, nostalgiczną sentencją krakowianina, Andrzeja Sikorowskiego z grupy muzycznej „Pod Budą”:

 

Nim na pożarcie rzucą nas tłumom,
Chcę coś powiedzieć ważnym gościom:
To nie jest tęsknota za PRL- em,
To jest tęsknota za młodością!!!

 


 

 


Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)

Epilog sopocki - (88)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Antek Malewski 15.08.2014 11:53
do 6. FOTO nr.6 - nie dopisałem za co przepraszam, "Rząd drugi: od prawej Maryla Tejchman, Henia Francke i jej mąż Czarek

Antek Malewski 14.08.2014 17:41
Opisuję FOTO: 1. FOTO nr.1 - Klub SCENA pierwsze jam session (1.08.2014), od lewej Przemysław Dyakowski saksofonista i konferansjer (w białej koszuli) u dołu Marek Karewicz 2. FOTO nr.2 - podczas przemarszu noeoorleańskiego od lewej- Maryla Tejchman, moja osoba, Krzysiek Jochan, Wojtek Korzeniewski, Wiesław Śliwiński, Czarek Francke i Marek Karewicz 3. FOTO nr.3 - od lewej Iwona Thierry, Marcin Jacobson, Ewa Jochan 4. FOTO nr.4 - scena koncertowa MOLO a na niej zespół "Detko Band" 5. FOTO nr.5 - na konferencji prasowej Marka Karewicza i Marcina Jacobsona. Rząd pierwszy od prawej; Iwona Thierry, Antek Malewski, Wojtek Korzeniewski córką 6. FOTO nr.6 - od lewej Ewa Jochan, Marek Karewicz, Hania Erez 7. FOTO nr.7 - na scenie muszli koncertowej MOLO Jan Ptaszyn Wróblewski ze swym kwartetem w akcji 8. FOTO nr.8 - na schodkach Domu Studenta nr.7 Agnieszka z W-wy, Iwona Thierry z Warszawy, Wiesław Śliwiński z Gdańska, Maryla Michowska ze Sztumu, Tadeusz z Kozienic, Henia Laskowska ze Sztumu, Ewa Jochan

Urodzony w Tomaszowie Mazowieckim 14.08.2014 16:28
Tolek, dzięki za to co zrobiłeś pisząc przy okazji o - trochę - naszych szalonych latach młodości. Wróciły wspomnienia... O tych co jeszcze żyją, o tych co odeszli jak choćby Wojtek Marczułajtis na drugą stronę grani. Dzięki.

Opinie
Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec ministry zdrowia Izabeli Leszczyny Sejm odrzucił w czwartek wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministry zdrowia. Posłowie PiS zarzucili jej działania wbrew interesom pacjentów. Premier Donald Tusk zapowiedział, że po odrzuceniu wniosku Izabela Leszczyna "będzie nadal wyciągała z bagna system ochrony zdrowia" po rządach PiS.Data dodania artykułu: 21.11.2024 19:58Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec ministry zdrowia Izabeli Leszczyny Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Przed sądem rejonowym w Oświęcimiu 4 grudnia ma ruszyć proces byłego nauczyciela jednej z tamtejszych szkół, który odpowie m.in. za prezentowanie pornografii nastolatkom i naruszenie ich nietykalności cielesnej – dowiedziała się PAP w krakowskiej prokuraturze okręgowej.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:37Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów W trzech kwartałach tego roku do sądów okręgowych w całej Polsce wpłynęło blisko 62 tys. pozwów rozwodowych. To o 1,5% więcej niż w analogicznym okresie 2023 roku, kiedy było ich prawie 61 tys. Najwięcej pozwów złożono do sądów w dużych miastach. W całej Warszawie odnotowano ich łącznie 5,8 tys. Z kolei w Poznaniu było 3,9 tys. takich przypadków, a w Gdańsku zaobserwowano ich 3,4 tys. Eksperci nie są zaskoczeni tymi danymi. Jednocześnie wskazują, że spada liczba zawieranych małżeństw. Można zatem postawić tezę, że w strukturze społecznej zachodzą istotne zmiany.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:30Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów
OSHEE nawiązuje współpracę z Fundacją SEXEDPL OSHEE, lider na rynku napojów funkcjonalnych, od lat angażuje się w działania, które mają poprawić dobrostan psychiczny, szczególnie dzieci i młodzieży. Teraz marka ogłasza rozpoczęcie współpracy z Fundacją SEXEDPL, największą organizacją zajmującą się edukacją seksualną w Polsce. W ramach partnerstwa będą wspólnie działać na rzecz rozwoju i promocji Antyprzemocowej Linii Pomocy 720 720 020 – anonimowej linii pomocy i platformy stworzonej z myślą o osobach doświadczających przemocy lub nią zagrożonych.Data dodania artykułu: 20.11.2024 11:32OSHEE nawiązuje współpracę z Fundacją SEXEDPL Korzyści dla chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych dzięki zastosowaniu telemonitoringu - pierwsze polskie badanie Telemonitoring chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych (NIV) może poprawić jakość leczenia, szczególnie w kluczowym, tj. początkowym okresie stosowania terapii. Może również przyczynić się do bardziej optymalnego wykorzystania zasobów kadry medycznej, dzięki zastąpieniu części wizyt domowych zdalnym monitorowaniem stanu pacjenta. Telemonitoring umożliwia także wprowadzenie mierników jakości prowadzonej terapii w postaci monitorowania podstawowego parametru jakości wentylacji, jakim jest compliance pacjenta, czyli przestrzeganie zaleceń odnośnie czasu stosowania terapii. Wskazują na to wnioski z badania przeprowadzonego na 152 chorych zrealizowanego przez polskich badaczy.Data dodania artykułu: 20.11.2024 10:55Korzyści dla chorych leczonych nieinwazyjną wentylacją mechaniczną w warunkach domowych dzięki zastosowaniu telemonitoringu - pierwsze polskie badanie Domański o wolnej Wigilii: złe rozwiązanie; dla gospodarki to koszt ok. 4 mld zł Będę przedstawiał argumenty, że pomysł wolnej Wigilii jest złym rozwiązaniem; dla polskiej gospodarki byłby to koszt 4 mld zł, a dla budżetu państwa 2,3 mld zł - ocenił w środę minister finansów Andrzej Domański. Jest to krok niepotrzebny - dodał.Data dodania artykułu: 20.11.2024 10:37Liczba komentarzy artykułu: 1Domański o wolnej Wigilii: złe rozwiązanie; dla gospodarki to koszt ok. 4 mld zł
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklamamuzyczny spektakl Metamorfozy
"A może byście tak najmilsi wpadli na JAZZ do Tomaszowa"? "A może byście tak najmilsi wpadli na JAZZ do Tomaszowa"? Zapraszamy na pierwszy koncert z cyklu JESIEŃ NAD VOLBÓRKĄ, który odbędzie się w piątek 22.11.2024 roku o godz. 19:00 w Galerii Sztuki Arkady w Tomaszów Mazowiecki.Horntet to kwintet jazzowy, demokratyczny kolektyw złożony z pięciu wyróżniających się i jednych z najbardziej obiecujących polskich muzyków jazzowych młodego pokolenia.Nominowani do nagrody Fryderyk 2024, zwycięzcy niemal wszystkich konkursów jazzowych w Polsce (m.in. Jazz nad Odrą 2023), zdobywcy 2 miejsca na prestiżowym European YoungArtists’ Jazz Award w Burghausen 2024, wielokrotnie doceniani przez krytyków i dziennikarzy muzycznych w kraju i zagranicą. Począwszy od roku 2019 i założenia zespołu z inicjatywy pianisty Bartłomieja Leśniaka, muzycy stale pracowali nad swoim własnym,wspólnym, rozpoznawalnym stylem opartym o autorskie kompozycje, będące mieszanką mainstreamu, muzyki free, ale też współczesnej muzyki klasycznej z zachowaniem słowiańskiego mianownika, będącego kontynuacją stylu określanego jako Polish Jazz. W 2023 zespół pewny kierunku, który obrał, wydał swój debiutancki album pt. „Horntet”.Skład zespołu:● Szymon Ziółkowski - saksofon altowy i sopranowy● Robert Wypasek - saksofon tenorowy i sopranowy● Bartłomiej Leśniak - fortepian● Mikołaj Sikora - kontrabas● Piotr Przewoźniak - perkusjaBilety:przedsprzedaż 45 plnw dniu koncertu 60 plnKarnet na trzy koncerty w ramach "Jesień nad Volbórką" - 100 pln.Informacje: 690 904 690Zapraszamy 1 Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration23 i 24 listopada w kinach HeliosPrzed nami weekend dla melomanów, którzy mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu.Andrea Bocelli to bez wątpienia najsłynniejszy tenor świata. Jest ikoną popkultury w zakresie śpiewu operowego. Z brawurą łączy muzykę klasyczną z rozrywkową. Jego nagrania sprzedają się w milionach egzemplarzy. Teraz ten charyzmatyczny śpiewak obchodzi jubileusz 30-lecia swojej pracy artystycznej. Z tej okazji przygotował wielki koncert, którego nagranie można obejrzeć jedynie w kinach.Podczas tego przygotowanego z rozmachem show usłyszymy oczywiście słynną arię „Nessun dorma” z opery „Turandot” Pucciniego, niekwestionowany przebój „Con te partirò” i wiele innych chwytających za serce utworów.Wersję kinową koncertu wyreżyserował Sam Wrench („Taylor Swift: The Eras Tour”, ”Billie Eilish: Live at The O2”), laureat nagrody Emmy i nominowany do nagrody Grammy.Helios zaprasza melomanów na ten wyjątkowy seans! Bilety dostępne są na stronie www.helios.pl, a także w kasach kin i aplikacji mobilnej. W ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz” dokonując zakupu z wyprzedzeniem, można wybrać najlepsze miejsca, a także - zaoszczędzić.Helios S.A. to największa sieć kin w Polsce pod względem liczby obiektów. Dysponuje 54 kinami mającymi łącznie 304 ekrany i ponad 55 tysięcy Data rozpoczęcia wydarzenia: 23.11.2024
Repertuar kina Helios Repertuar kina Helios Tegoroczna jesień nie przestaje zaskakiwać różnorodnymi nowościami. Od najbliższego piątku w repertuarze kin Helios zagoszczą aż trzy premiery: „Simona Kossak”, „Vaiana 2” i „Heretic”. Ponadto widzowie mogą zapoznać się z licznymi filmowymi przebojami oraz projektami specjalnymi, takimi jak Kultura Dostępna czy Maraton Władcy Pierścieni.Polską nowością na najbliższy tydzień jest dramat „Simona Kossak”, przybliżający prawdziwą historię potomkini artystycznej rodziny Kossaków. Młoda kobieta porzuca dotychczasowe życie i towarzyskie salony, aby objąć posadę naukowczyni w Białowieży. W środku puszczy, pomimo trudnych warunków – bez prądu i bieżącej wody – rozpoczyna życie na własnych warunkach. Tam poznaje fotografa Lecha Wilczka, z którym łączy ją niezwykła relacja. Jednakże wyobrażenia Simony o pracy przyrodnika ulegają bolesnej weryfikacji. Musi stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, ale również świata roślin i zwierząt… W rolach głównych występują: Sandra Drzymalska, Jakub Gierszał i Agata Kulesza.W repertuarze znajdzie się także nowa animacja wprost ze studia Disney – to „Vaiana 2”, czyli kontynuacja ciepło przyjętej historii nawiązującej do kultury wysp Polinezji. Trzy lata po wydarzeniach z pierwszej części, Vaiana otrzymuje nieoczekiwane wezwanie od swoich przodków. Dziewczyna musi wypłynąć na dalekie i dawno zapomniane wody Oceanii. Vaiana zbiera więc grupę śmiałków gotowych na przygodę życia, wśród których znajduje się jej przyjaciel Maui. Ich zadaniem będzie przełamanie niebezpiecznej klątwy, a nie będzie to proste, gdyż będą musieli stawić czoła starym i nowym wrogom.Jesienna aura sprzyja oglądaniu horrorów, a już w najbliższym tygodniu pojawi się kolejna nowość z tego gatunku. „Heretic” opowiada o dwóch młodych kobietach, które od drzwi do drzwi starają się głosić słowo Boże. W jednym z domów otwiera im czarujący pan Reed – szybko okazuje się jednak, że mężczyzna posiada diaboliczną drugą twarz. Niespodziewanie wszystkie wyjścia zostają zamknięte, a podejrzany gospodarz co chwila pojawia się, aby zadać im kolejną zagadkę testującą ich wiarę. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, w której stawką jest przetrwanie…Ponadto w repertuarze Heliosa znajdą się hitowe nowości ostatnich tygodni, takie jak „Gladiator 2” w reżyserii Ridleya Scotta. Lucjusz jako dziecko był świadkiem śmierci Maximusa z rąk swojego wuja Commodusa. Teraz decyduje się walczyć w Koloseum jako gladiator, aby przeciwstawić się dwóm cesarzom, rządzącym Rzymem żelazną pięścią. Z wściekłością w sercu i z nadzieją na lepszą przyszłość Cesarstwa Lucjusz musi spojrzeć w przeszłość, aby znaleźć siłę i honor, by zwrócić chwałę Rzymu jego ludowi.Fani kina familijnego mogą wybrać się do kin na pozytywną produkcję „Paddington w Peru”. Tytułowy bohater wraz z rodziną Brownów postanawia wyruszyć w daleką podróż do Ameryki Południowej, a dokładniej do Peru, aby odwiedzić swoją ukochaną ciocię Lucy. W tym celu wszyscy udają się do umieszczonego nieopodal lasu deszczowego Domu dla Emerytowanych Niedźwiedzi. To jednak dopiero początek niezwykle ekscytującej przygody, w trakcie której odkryją wiele tajemnic.Kinomani, którzy pragną poczuć ducha zbliżających się Świąt, mogą zapoznać się z najnowszą częścią kultowej serii. Film „Listy do M. Pożegnania i powroty” ukazuje losy różnorodnych bohaterów, które krzyżują się w Wigilię. Do sagi po dłuższej przerwie powraca postać Mikołaja. Mężczyzna odwiedza dawnych i nowych przyjaciół, podczas gdy jego synek Ignaś rusza w pościg za utraconym prezentem i duchem Świąt… Ponadto w obsadzie znalazła się plejada polskich gwiazd!Kina Helios słyną z organizacji popularnych Nocnych Maratonów Filmowych, najbliższa edycja cyklu będzie w pełni poświęcona produkcjom stworzonym na podstawie dzieł J.R.R. Tolkiena. W piątek, 22 listopada odbędzie się Maraton Władcy Pierścieni, podczas którego widzowie będą mogli obejrzeć wszystkie części przebojowej trylogii w wersji reżyserskiej. Z kolei melomani mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu. W poniedziałek, 25 listopada w wybranych lokalizacjach odbędą się seanse z cyklu Kino Konesera. Widzowie będą mogli zobaczyć słynny koreański thriller „Oldboy” w odnowionej jakości obrazu. Główny bohater, Dae-su, mści się po latach za zabójstwo swojej żony… Natomiast w czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Bilety na listopadowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a  także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”. Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Reklamamuzyczny spektakl Metamorfozy
Reklamamuzyczny spektakl Metamorfozy
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Wasze komentarze
Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Do WuPe: mistrzu. Po pierwsze - Właściciel tej nieruchomości wcale nie musi się przed nikim tłumaczyć, ani też niczego wyjaśniać. Nie ukradł tej nieruchomości, ani jej nie wyłudził. Kupił legalnie za swoją kasiorkę i może robić z tą nieruchomością to co Jemu się będzie podobało. Po drugie - czy w umowie kupna/sprzedaży miał postawione jakiekolwiek warunki konserwatora zabytków?! Wątpię. Po trzecie - gdzie do tej pory był ten obsmarkany urzędniczyna, czyli konserwator zabytków - co ?! Z niego taki konserwator zabytków, jak ja jestem chińskim mandarynem. Tak więc, te materiały w tym portalu, to nie jest spłycanie roli konserwatora zabytków, ale rzetelne odniesienie się do zerowej działalności tego urzędniczyny.Źródło komentarza: Po ćwierć wieku pojawił się on... konserwator. Pałac Piescha budzi emocjeAutor komentarza: mieszkaniecTreść komentarza: Brawo Dwunastka !!!!Źródło komentarza: TVN w tomaszowskiej DwunastceAutor komentarza: WuPeTreść komentarza: Panie Mariuszu liczę na wywiad z obecnym właścicielem, bo teksty o pałacu z Pańskiej strony zaczynają być tendencyjne... Może powstaja za czyjeś pieniądze? ;-) Wydaje mi się, że takie spłycanie instytucji konserwatora jest mało poważne i nie wymaga komentarza. Jakoś te zabytki w Polsce w ostatnich latach dźwigają się z ruiny. Zmuszanie właściciela do naprawienia szkód to nie działanie życzeniowe, a prawne z prokuratorem na karku. To trzeba podkreślić, tymczasem Pan nie zauważa tego kompletnie - celowo?Miasto wydaje lekką ręką grubą kasę na realizację prywatnych, mokrych fantazji radnych jak np. wspieranie widzewskiej patologii z kasy BO... Więc kasa jest. Liczę na wywiad z troglodyteee... yyy... włascicielem. Niech wyjaśni swoje działanie i plany.Źródło komentarza: Po ćwierć wieku pojawił się on... konserwator. Pałac Piescha budzi emocjeAutor komentarza: TMTreść komentarza: Ty taki znawca wszystkiego powinieneś wiedzieć że układ był prosty Witczak zostanie posłem a Witko prezydentem czy to ci się podoba czy nie.W innym przypadku niestety ale Witko skonfliktowany z Wegrzynowskim nie zostałby prezydentem.Źródło komentarza: Fakty nie kłamią? Według TIT, tym gorzej dla faktów?Autor komentarza: UjazdTreść komentarza: Niektórych urzędników, kolesiów zatrudnionych aby siali propagandę czeka kasa w Biedronce!oj nie mogę się tego doczekać jak ci fachowcy bez parasola ochronnego będą funkcjonować:)zegar tyka tyk tyk;)Źródło komentarza: A w Ujeździe wojna trwa nieprzerwanieAutor komentarza: NDWTreść komentarza: W Ujeździe trwa wojna od 2010 roku, kiedy to obecny Pan Burmistrz został radnym, obecnie Pan Burmistrz jest beneficjentem działań rozpoczętych przez Panów Wójtow Korzeniowskiego i Goździka za kadencji, których do Gminy Ujazd zawitały takie firmy jak Kreisel, Eurobox, Euroglas i jeszcze kilka mniejszych. Czas pokaże w jakim stanie Pan Pawlak zostawi Gminę Ujazd, a ten moment zbliża się bardzo szybko.Źródło komentarza: A w Ujeździe wojna trwa nieprzerwanie
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama