Zajmujemy w nim jedno z ostatnich miejsc i wydawać by się mogło, że w naszym mieście nawet bieda przestała z głodu piszczeć. W zestawieniu zajmujemy pod względem średniego dochodu samorządu na mieszkańca 214 pozycję na 267 notowanych miast powiatowych. Przeciętny Tomaszowianin generuje dla miasta 2158 zł.
Opracowanie dotyczące zamożności przygotowywane jest na bazie wpływów z PIT oraz CIT, a także wielkości subwencji oraz innych dochodów własnych, generowanych na terenie danej jednostki samorządu terytorialnego. Najważniejsze wydają się jednak dwa pierwsze elementy. Czy mogą być one jednak wiarygodne, jeśli uwzględni się niechęć Polaków do dobrowolnego płacenia podatków? Tej niechęci zresztą trudno się dziwić. Pod tym względem charakteryzujemy się tzw. „południową mentalnością podatkową”, która wynika nie tyle z temperamentu, co z nadmiernego państwowego fiskalizmu.
Snucie katastroficznych wizji, na podstawie suchych liczb, bez głębszej analizy ma sens jedynie pod względem analizy wpływów budżetowych, a następnie ich redystrybucji a nie rzeczywistej oceny jakościowej życia statycznego mieszkańca grodu nad Pilicą.
Istotne znaczenie mogłaby mieć ocena generowanego podatku pośredniego, jakim jest VAT, ale u nas jest też mocno zachwiana, ponieważ wiele towarów o charakterze konsumpcyjnym zakupowanych jest poza miastem, za pomocą internetu lub w firmach zarejestrowanych poza granicami naszego powiatu.
W przypadku usług każdy z nas często staje przed wyborem. Usługa z rachunkiem, czy może bez rachunku wystawianego przez przedsiębiorcę. Różnica jest oczywiście w cenie. Każdy z nas, kiedy ma do wyboru: zapłacić mniej lub więcej, wybierze tę pierwszą opcję. Inaczej byłby idiotą, działającym na swoją niekorzyść.
Remont standardowej łazienki w bloku kosztuje około 5 tysięcy złotych (bywa, że więcej). Doliczenie do tej kwoty podatków czyni ją o 50% wyższą, a pieniądze przecież nie rosną na wierzbach. Sprawny glazurnik zrobi taką usługę w 2 tygodnie. Tego rodzaju działalność usługowa znacząco obniża statystyczne dane podatkowe.
Ktoś powie, że przecież tak jest wszędzie. I oczywiście będzie miał rację ale jedynie w połowie. Bo przy szacunkach należy uwzględnić lokalizację danego samorządu w pobliżu dużych aglomeracji miejskich.
To nie przypadek, że połowa czołowych miejsc w zestawieniu „Wspólnoty” zlokalizowana jest w województwie mazowieckim, w bezpośrednim sąsiedztwie Warszawy. Duża grupa mieszkańców znajduje bowiem zatrudnienie w setkach rządowych instytucji i korporacjach, w których wypłacane wynagrodzenie ma charakter oficjalny i nie jest wypłacane „pod stołem”.
Podobnie rzecz ma się ze zlokalizowanymi w tych miastach firmami usługowymi, które wykonują pracę na warszawskim rynku.
Komu lub czemu służą co roku opracowywane rankingi? Chyba tylko polityką, którzy mogą pochwalić się, że ich miasto awansowało o dwa miejsca (zwiększając przychód o 2 złote na mieszkańca) lub mogą skrytykować konkurenta za to, że miasto w rankingu spadło o 10 miejsc (przez różnicę 5 złotych). Poza tym chyba jeszcze dziennikarzom, którzy otrzymują „gotowca” i mogą ekscytować się się przez kilka dni sensacją, która wcale sensacyjna nie jest.
Jeden z moich wykładowców, kiedy studiowałem zwykł mawiać, że niektórzy nazywają matematykę "królową nauk", on natomiast lubi określać statystykę mianem "kobiety lekkich obyczajów".
Napisz komentarz
Komentarze