Posłowie PiS proponują zmienić przepisy ustawy o finansach publicznych tak, aby obowiązywał „bezwzględny zakaz” korzystania przez urzędników ze służbowych kart płatniczych.
Pytanie jakie się jednak samo nasuwa brzmi: a co to „do jasnej Anielki” zmieni? Nie o formę dokonywania płatności przecież chodzi ale o cel wydatkowania publicznych pieniędzy i mentalność komunistycznego urzędasa, który uważa, że publiczne znaczy nie tyle niczyje, co należące do niego.
Tak jak można z biura wynieść ryzę papieru, bo „się przyda w domu”, tak samo można zapłacić przecież za obiad w restauracji, bo przecież „fundusze reprezentacyjne” właśnie do tego służą, żeby minister, dyrektor, burmistrz albo starosta nie byli głodni, a że przy okazji napiją się dobrego wina, to przecież wstyd popijać dobry obiad tanim „sikaczem”
Tak więc panie i panowie z PiS nie tędy wiedzie właściwa droga. Jaka jest różnica w zapłacie gotówką, przelewem, czy kartą kredytową, jeśli faktura i tak jest wystawiana na ten sam podmiot? Mamy ograniczyć nie środki ale cele, którym te środki służą.
Pora nazywać rzeczy po imieniu i we właściwy sposób skodyfikować. Urzędnik musi wiedzieć, że służbowy samochód służy do celów służbowych a nie do wyjazdów żony na zakupy do supermarketu albo syna na sobotnią dyskotekę. Jeśli używa go do niewłaściwych celów to jest nikim innym jak pospolitym złodziejem. Samochód po pracy powinien stać w służbowym garażu a nie na podwórku politycznego mafiosa.
Jest to zarówno kwestia etyki jak i stosowania prawa. Co do tego pierwszego, to politycy mają świadomość, że ich zachowania są, delikatnie mówiąc, nie na miejscu. Dla przykładu powiem tylko, że kilkanaście lat temu, kiedy Tomaszów, w związku z trwająca kampanią wyborczą do parlamentu, odwiedził Donald Tusk i przemawiał na Placu Kościuszki na temat taniego Państwa, służbowy samochód zaparkował na obrzeżach miasta a do centrum prywatnym autem dowieźli go członkowie PO.
Co do regulacji prawnych, to one oczywiście istnieją ale co z tego, kiedy są na tyle niejasne, że ważni politycy uważają, że różne kosztowne gadżety stanowią symbol ich pozycji i władzy i zrobią wszystko, by nagiąć prawo tak, by w księgowości się wszystko zgadzało.
Nie tak dawno temu zaostrzono dosyć rygorystycznie przepisy dotyczące korzystania przez przedsiębiorców z samochodów służbowych do celów prywatnych i odwrotnie. Dlaczego tego samego nie można zrobić w przypadku chociażby wspomnianych aut służbowych.
W dzisiejszych czasach jest to niezwykle proste rozwiązanie technologiczne i w dodatku wcale nie takie drogie. Wystarczy w pojazdach montować uprzędzenia GPS, które pokażą nie tylko trasę przejazdu ale także, kiedy z pojazdu korzystano. Nie powinno stanowić wtedy problemu rozpisanie kilometrów i wpisanie celów wyjazdów w konkretne miejsca, które łatwo byłoby zweryfikować.
Jak wynika z zeszłorocznej ankiety Serwisu Samorządowego PAP, miesięczne limity służbowych kart płatniczych, z których korzystają samorządowcy, wynoszą do 50 tys. zł.
Napisz komentarz
Komentarze