Mecz rozpoczął się z 20 minutowym opóźnieniem, bowiem gracze Karczewa mieli problemy z dotarciem na stadion. Na szczęście problemów takich nie mieli kibice zielono – czerwonych, którzy zachęceni piękną pogodą w licznym gronie zjawili się na obiekcie OSiR.
Trener Majic przed spotkaniem miał nie lada wyzwanie z zestawieniem defensywy. Milczarek narzeka na lekki uraz i usiadł na ławce. Pierzyński za cztery żółte kartki musiał pauzować. W wyjściowej formacji pomocy nieobecny był Żytek, który także narzeka na zdrowie. Szansę zastąpienia tych trzech graczy otrzymali: Witczak, Todorović (pierwszy mecz w wyjściowej jedenastce), oraz Dolot.
Już po pierwszym gwizdku arbitra rozpoczynającym ten mecz można było zauważyć, iż gracze Karczewa nie odpuszczą. Agresywna gra i dobry wysoki pressing stwarzał problemy naszym piłkarzom, którzy w swoim stylu od pierwszych minut próbowali zaskoczyć rywali dobrym atakiem pozycyjnem.
W 6 minucie Lechiści zdołali jednak skonstruować godną odnotowania ofensywę. Mirecki posłał przyjemną, prostopadła piłkę do Stańdo. Nasz napastnik przegrał jednak pojedynek biegowy z bramkarzem gości Stelczykiem, choć trzeba przyznać do szczęścia Dawidowi zabrakło niewiele.
Cztery minuty później Dolot w swoim stylu wyrzucił piłkę z autu, tym samym stworzył zamieszanie w „szesnastce” Karczewa, która zakończone zostało pierwszym groźnym uderzeniem Lechisty. Piłka jednak nie znalazł drogi do bramki rywala i przeleciała nad poprzeczką.
Niespełna 60 sekund później przyjezdni wywalczyli rzut rożny, który zakończył się dośrodkowaniem na długi słupek. Nasi defensorzy minęli się z piłką i dobrze zamykający całość gracz Karczewa stanął przed bardzo dobrą szansą na otwarcie wyniku. Na nasze szczęście, fatalnie jednak spudłował z około 6 -7 metra.
Kolejne fragmenty gry to twarda walka o każdy centymetr boiska. Piłkarze Mazura bronili się dobrze, przerywając akcję Lechistów już w środkowej strefie. W 34 minucie defensywa gości popełniła jednak błąd i dobrym przechwytem popisał się Dawid Stańdo.
Napastnik Lechii włączył swój „piąty bieg” i znalazł się w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem, oraz z niepilnowanym Kamilem Szymczakiem u boku. Bramka wydawała się być tylko kwestią sekund. Dawid z dwóch dobrych opcji wybrał jednak to gorszą i bramkarz Karczewa po raz drugi uratował swój zespół od utraty gola. Kamil Szymczak wściekły i miał rację, bowiem podanie Tadka do kapitana Lechii najprawdopodobniej zakończyłoby się prowadzeniem gospodarzy w tym meczu 1:0.
W końcówce pierwsze części oglądamy pierwszą zmianę w szeregach gospodarzy. Faulowany Matysiak nie wraca już do gry i zastępuje go Potakowski. Rezultatu to jednak nie zmienia i w pierwszych 45 minutach bramek nie oglądaliśmy.
Druga połowa to kontynuacja stylu gry obu drużyn z pierwszej odsłony. Lechia nęka rywala, Karcze skutecznie się broni.
W 56 aktywny od pierwszej minuty Stańdo decyduje się na indywidualną akcję lewą stroną zakończoną zejściem do linii końcowej boisk, minięciem rywala, oraz strzałem na bramkę Stelczyka. Goalkeeper gości był tego dnia bezbłędny.
W 57 minucie boisko opuszcza Witczak a zastępuje go Żytek.
Mecz nie zachwycał, jednak był dobrym widowiskiem. Ostatnie 20 minut to jednak prawdziwe show.
W 72 minucie rzut wolny Karczewa kończy się niespodziewanym i wydawałoby się niegroźnym uderzeniem z dystansu. Lecąca do bramki futbolówka, mało co nie zaskakuje jednak Holewińskiego. Na szczęście od utraty gola chroni nas poprzeczka.
To jednak nie koniec emocji w tej akcji. Piłka po odbiciu wraca w szesnastkę Lechii, po czym jeden z naszych zawodników w zamieszaniu dotyka ją ręką. Przez ułamek sekundy wszystkie oczy piłkarzy, trenerów, kibiców skierowane były na arbitra głównego, ten jednak nie wskazał na jedenasty metr, chociaż tak naprawdę z naszej perspektywy wydawało się że popełnił błąd.
Po chwili oglądamy odpowiedź Lechii. Rzut rożny kończy się soczystym uderzeniem Chojeckiego. Na trybunach wybucha radość, a po chwili jęk zawodu – Łukasz trafia w poprzeczkę.
Majić szuka rozwiązania i wpuszcza dwóch kolejnych gladiatorów. Boisko opuszcza niewidoczny dzisiaj Król, oraz Stańdo. Na murawie witani są Rakowski, oraz Milczarek.
W 82 minucie Holewiński wznowił grę z pola bramkowego, jeden z naszych zawodników przedłużył to podanie do Marcina Mireckiego. Napastnik Lechii znalazł się w sytuacji „sam na sam”, ale niestety Stelczyk kapitalną interwencją wychodzi z tego pojedynku zwycięsko.
Mijają niespełna 240 sekund i oglądamy podobną akcję naszej drużyny jak ta z 82 minuty. Tym razem to Rakowski przedłuża do Mireckiego posłaną wysoko piłkę spod naszego pola karnego. Najskuteczniejszy gracz Lechii technicznym strzałem podrywa publiczność z krzeseł i sam podnosi rękę ku niebu. Lechia obejmuje prowadzenie 1:0.
Emocje jednak się kończą. Rywale nie odpuszczają i w doliczonym czasie gry mają dużą szansę na wyrównanie po wywalczonym rzucie rożnym. Na nasze szczęście bardzo niebezpieczne zamieszanie w „szesnastce” Lechii, kończy się wybiciem piłki na bezpieczną odległość.
W 93 minucie swoją szansę na drugiego gola ma jeszcze Mirecki. Niestety Miro nie trafił czysto w piłkę, chociaż jego jedynym przeciwnikiem w tej sytuacji był bramkarz Mazura.
Lechia po dobrym meczu wygrywa swój piąty pojedynek z rzędu i trzynasty w sezonie. Tomaszowianie wracają na czwarte miejsce w tabeli, mając punkt straty do Omegi Kleszczów, dwa punkty do wicelidera Warty Sieradz, oraz cztery do rezerw Legii Warszawa, która plasuje się na pierwszej pozycji.
W drugim meczu dzisiejszego dnia, zamykającym 25 kolejkę Żyrardowianka przegrywa na własnym obiekcie z Bronią Radom 2:4.
RKS Lechia – Mazur Karczew 1:0 (0:0)
1:0 86” Mirecki
Skład Lechii: Holewiński – Dolot, Cyran, Matysiak (44” Potakowski), Todorovic – Chojecki, Szymczak, Witczak(57” Żytek), Król (73” Milczarek) – Mirecki, Stańdo (73” Rakowski)
Skład Mazura: Stelczyk – Żurawski, Wójcik, Zembol, Pasik – Adamkiewicz, Skóra (75” Graczyk) – Słomka, Malesa (80” Ambrozik), Mąka (65” Trzaskowski), Wojciechowski
Napisz komentarz
Komentarze