- Nie ze świniami walczą ale świnie zżerają - mówi Leszek Żebrowski, na temat sprawozdań pisanych przez dowódcę jednego z oddziałów GL. - Była jedna akcja bojowa ale bardzo szczególna. Jest ciepło, leżą sobie gdzieś w lesie, w pewnym momencie słyszą trzask gałęzi. Myślą: ocho obława niemiecka. Uciekli i zdążyli się "uratować". Później piszą w sprawozdaniu, że byli to grzybiarze, którzy narobili dużo hałasu. Niestety oddział stracił: 30 czapek, 30 kapot i 30 karabinów. Później w historiografii powojennej wszystkie te oddziały dokonywały heroicznych czynów.
Według Żebrowskiego komunistyczni "bohaterowie": przypisywali sobie zasługi Armi Krajowej oraz Narodowych Sił Zbrojnych. Często też konfabulowali, zmyślając akcje, których nie było. Informacje o nieprawdziwych działaniach publikowano też w wydawanych przez komunistów gazetkach podziemnych. Jako przykład przytoczył niszczenie pociągów na nie istniejących liniach kolejowych.
Autor przywołał też temat "resortowych dzieci" czyli potomków dawnych komunistów, funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Nie zgadza się z tezą, że "grzebanie w życiorysach" jest czymś nieeuropejskim.
- W całym demokratycznym świecie jest tak, że ludzie, którzy wyróżniają się w społeczeństwie pewnymi rolami, którzy kandydują na stanowisa polityczne, któzy funkcjonują w centralnych mediach są przezroczyści i każdy ma prawo badać ich życiorys rodzinny - przekonywał. - Jak ktoś kandyduje, to nie ma, że jest to Bronisław Komorowski, działacz opozycji. Tylko wtedy wiadomo wszystko o bliższej i dalszej rodzinie. W 2010 roku wyborcy w Polsce nie wiedzieli, że żona pochodzi zarówno po mamusi jak i po tatusiu ze struktur UB - ojciec był oficerem w stopniu podpułkownika.
Żebrowski przekonywał, że nie ma nic ważniejszego niż prawda. Przywołał temat Wojskowych Służb Informacyjnych, które przeistoczyły się z WSW a wcześniej z Informacji Wojskowej, która jego zdaniem z informowaniem nie miała nic wspólnego, Przypomniał, że korzenie w tej organizacji miał m.in. Czesław Kiszczak.
Napisz komentarz
Komentarze